[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie mogłam inaczej.Ma ją prześladować policja, to ju\ chyba lepiej, \eby on o tymwiedział.Dla dziecka tego nie dopuści, a przecie jej nie zje.Niech sobie z nim sama radzi.Stankar nie był złym człowiekiem.Był tylko lekkomyślnym, gwałtownym i fantastykiem.Zły los i bieda rozgoryczyły go i rozdra\niły, teraz, gdy walka i przeciwności minęły, stał sięznowu wesołym, łatwym w po\yciu, dobrym kolegą i cenionym dla humoru kompanem.Lubili go bracia malarze, powodzenie miał niesłychane u kobiet.Mówił zupełnie szczerze, \eo \onę nie dbał, dogadzała mu kawalerska swoboda; jeśli jaką miał do Toli pretensję, to tylkoobrazę pró\ności, gdy mu powiedziała, \e go nie kocha i nazwała go kłamcą i nędznikiem,bez honoru i czci.Tego jej darować nie mógł, za to chciał ją upokorzyć, zmusić doprzeprosin.W głębi duszy wstyd mu było, ale do tego się nie przyznawał nawet przed sobą, ró\nymisofizmatami winę pokrywając i tłumacząc.Po wyjściu Zarębianki wrócił do pracowni, wziąłsię do roboty i rozmyślał, jak miał postąpić.Tak zaraz wysłać jej paszportu nie chciał, byłobyto za tanio.Napisze pierwej, \eby wracała, i dopiero po tym akcie skruchy obieca jej paszport.W tej chwili ktoś zadzwonił.Lokaj przyniósł kartę, na widok której Stankar paletę cisnął ispiesznie do gabinetu wyszedł.Przed nim stał Michał Brzezicki. Witaj! zawołał Stankar radośnie, zapominając o kwasach, które ich poró\niły ongiprzed weselem, a pamiętając tylko o dobrym kole\eństwie.Brzezicki nie spodziewał się takiego przyjęcia, poczerwieniał, ale dał się pociągnąć.Uściskali się po dawnemu. Skąd\e tu spadłeś? Co porabiasz? Gadaj\e? Zostaniesz na obiedzie, od tego cię niezwolnię! Przecie sam mieszkasz, w domu nie obiadujesz. To nic.Józef nam sprowadzi lepszy obiad, jak go baby w domu swędzą.Siadaj\e, mójstary, i opowiadaj.Michał prędko opowiedział swe dzieje.Był rad z losu.Zarobiony, cudzy chleb lepszy był,jak własny w Brzezinach.Miał byt niezale\ny od urodzaju, \adnych długów i trosk, dobrychzwierzchników i pracę, którą lubił. No, a stary puchacz, Au\ycki \yje? zagadnął swobodnie Stankar. śyje.Widziałem go onegdaj. Co mi ta bestia krwi napsuła kiedyś roześmiał się niefrasobliwie malarz.Tak lekko traktował tę kwestię, \e Michał rozchmurzył się zupełnie.Interes, z którymprzyszedł, wydał mu się bardzo łatwym. Nie obrazi cię moje pytanie? Nie, \adne! Zresztą wiem, o co ci chodzi.Chcesz pytać o Tolkę.Nie ma jej, bracie.Jakby nic, poszła sobie w świat, na własny chleb.To jest bardzo nowoczesne! Co? Wiem o tym.Zupełnieście się rozstali? Zupełnie.Ona wracać nie chce, a ja gonić nie myślę.Wcale braku nie czuję.Skąd wiesz mo\e jest u stryja? Nie.Ale stryj wie, \eście się rozeszli i polecił mi z tobą się rozmówić o tym! Có\? Chce, \ebym ją odszukał i zagnał do domu jak zbłąkaną owcę? Nie.On ci proponuje rozwód.Bierze koszty na siebie.Jeśli się zgodzisz, to jątymczasem zabierze do Augów. Dlaczego tymczasem? A potem? No, potem, mo\e mo\e ona za mą\ wyjdzie. Aha! roześmiał się Stankar. Teraz rozumiem jej bunty, oburzenie, jej wstręt nibydo mnie, jej \ądzę swobody, i ucieczkę.Mam następcę w jej sercu.Słuchaj no, Michaś, wiemkto to jest! To ty!I śmiał się, patrząc szyderczo na gościa.Ale Brzezicki się zmarszczył i odparł spokojnie: To się mylisz.Jeśliś jej serce stracił, to nikt ci go nie odbierał, ani ona cię oszukiwała.Nie ma \adnych tajemnic ani fałszów, mówię ci prosto jak rzeczy stoją.Au\yckiemu \alkobiety to jego krew i ukochanie.Chce ją na powrót dostać, gdy ty ju\ o nią nie dbasz po co się ma po świecie poniewierać? śe ją kto inny pokochać i po\ądać mo\e, te\ naturalne.Ma dwadzieścia parę lat i tak piękna. Jeśli bez fałszów mówisz to powiedz mi, \e jej nie kochasz.Uwierzę ci na słowo. Tego nie powiem.Jeśli ją kocham, to, moja rzecz. I jej! Ju\ porozumieliście się! Gadaj, strzelać się z tobą o to nie będę. Za kogo mię masz i ją? Nigdy między nami o tym mowy nie było, anibym śmiał jej torzec [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Nie mogłam inaczej.Ma ją prześladować policja, to ju\ chyba lepiej, \eby on o tymwiedział.Dla dziecka tego nie dopuści, a przecie jej nie zje.Niech sobie z nim sama radzi.Stankar nie był złym człowiekiem.Był tylko lekkomyślnym, gwałtownym i fantastykiem.Zły los i bieda rozgoryczyły go i rozdra\niły, teraz, gdy walka i przeciwności minęły, stał sięznowu wesołym, łatwym w po\yciu, dobrym kolegą i cenionym dla humoru kompanem.Lubili go bracia malarze, powodzenie miał niesłychane u kobiet.Mówił zupełnie szczerze, \eo \onę nie dbał, dogadzała mu kawalerska swoboda; jeśli jaką miał do Toli pretensję, to tylkoobrazę pró\ności, gdy mu powiedziała, \e go nie kocha i nazwała go kłamcą i nędznikiem,bez honoru i czci.Tego jej darować nie mógł, za to chciał ją upokorzyć, zmusić doprzeprosin.W głębi duszy wstyd mu było, ale do tego się nie przyznawał nawet przed sobą, ró\nymisofizmatami winę pokrywając i tłumacząc.Po wyjściu Zarębianki wrócił do pracowni, wziąłsię do roboty i rozmyślał, jak miał postąpić.Tak zaraz wysłać jej paszportu nie chciał, byłobyto za tanio.Napisze pierwej, \eby wracała, i dopiero po tym akcie skruchy obieca jej paszport.W tej chwili ktoś zadzwonił.Lokaj przyniósł kartę, na widok której Stankar paletę cisnął ispiesznie do gabinetu wyszedł.Przed nim stał Michał Brzezicki. Witaj! zawołał Stankar radośnie, zapominając o kwasach, które ich poró\niły ongiprzed weselem, a pamiętając tylko o dobrym kole\eństwie.Brzezicki nie spodziewał się takiego przyjęcia, poczerwieniał, ale dał się pociągnąć.Uściskali się po dawnemu. Skąd\e tu spadłeś? Co porabiasz? Gadaj\e? Zostaniesz na obiedzie, od tego cię niezwolnię! Przecie sam mieszkasz, w domu nie obiadujesz. To nic.Józef nam sprowadzi lepszy obiad, jak go baby w domu swędzą.Siadaj\e, mójstary, i opowiadaj.Michał prędko opowiedział swe dzieje.Był rad z losu.Zarobiony, cudzy chleb lepszy był,jak własny w Brzezinach.Miał byt niezale\ny od urodzaju, \adnych długów i trosk, dobrychzwierzchników i pracę, którą lubił. No, a stary puchacz, Au\ycki \yje? zagadnął swobodnie Stankar. śyje.Widziałem go onegdaj. Co mi ta bestia krwi napsuła kiedyś roześmiał się niefrasobliwie malarz.Tak lekko traktował tę kwestię, \e Michał rozchmurzył się zupełnie.Interes, z którymprzyszedł, wydał mu się bardzo łatwym. Nie obrazi cię moje pytanie? Nie, \adne! Zresztą wiem, o co ci chodzi.Chcesz pytać o Tolkę.Nie ma jej, bracie.Jakby nic, poszła sobie w świat, na własny chleb.To jest bardzo nowoczesne! Co? Wiem o tym.Zupełnieście się rozstali? Zupełnie.Ona wracać nie chce, a ja gonić nie myślę.Wcale braku nie czuję.Skąd wiesz mo\e jest u stryja? Nie.Ale stryj wie, \eście się rozeszli i polecił mi z tobą się rozmówić o tym! Có\? Chce, \ebym ją odszukał i zagnał do domu jak zbłąkaną owcę? Nie.On ci proponuje rozwód.Bierze koszty na siebie.Jeśli się zgodzisz, to jątymczasem zabierze do Augów. Dlaczego tymczasem? A potem? No, potem, mo\e mo\e ona za mą\ wyjdzie. Aha! roześmiał się Stankar. Teraz rozumiem jej bunty, oburzenie, jej wstręt nibydo mnie, jej \ądzę swobody, i ucieczkę.Mam następcę w jej sercu.Słuchaj no, Michaś, wiemkto to jest! To ty!I śmiał się, patrząc szyderczo na gościa.Ale Brzezicki się zmarszczył i odparł spokojnie: To się mylisz.Jeśliś jej serce stracił, to nikt ci go nie odbierał, ani ona cię oszukiwała.Nie ma \adnych tajemnic ani fałszów, mówię ci prosto jak rzeczy stoją.Au\yckiemu \alkobiety to jego krew i ukochanie.Chce ją na powrót dostać, gdy ty ju\ o nią nie dbasz po co się ma po świecie poniewierać? śe ją kto inny pokochać i po\ądać mo\e, te\ naturalne.Ma dwadzieścia parę lat i tak piękna. Jeśli bez fałszów mówisz to powiedz mi, \e jej nie kochasz.Uwierzę ci na słowo. Tego nie powiem.Jeśli ją kocham, to, moja rzecz. I jej! Ju\ porozumieliście się! Gadaj, strzelać się z tobą o to nie będę. Za kogo mię masz i ją? Nigdy między nami o tym mowy nie było, anibym śmiał jej torzec [ Pobierz całość w formacie PDF ]