[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze, nawet wtedy, gdy wszystko wydawało się sprzysięgać przeciwkoniej, na pierwszym miejscu stawiała wierność własnym ideałom w sztuce.Dlatego nie mogłapojąć, skąd bierze się wrogość ze strony części publiczności i kolegów, takich jak di Stefano,bardzo te\ nad tym bolała.Podporą słu\ył jej naturalnie mą\, twardo stojący u jej boku, w chwilach załamania dodającyjej odwagi i pewności siebie.Była mę\atką od pięciu lat.Niewątpliwie na początku swejkariery wiele mę\owi zawdzięczała - zarówno jeśli chodzi o wsparcie moralne, jak ifinansowe.Pozostawała oddaną mu \oną, darzyła go szacunkiem, radziła się we wszystkichkwestiach, poza sprawami czysto artystycznymi.Państwo Meneghini mieli wygodne mieszkanie w Weronie, ale w związku ze stałymiwyjazdami Marii spędzali w nim niewiele czasu.Zaraz po jej debiucie w La Scali wynajęliapartament w mediolańskim Grand Hotelu niedaleko gmachu opery, a w 1955 roku, gdyMaria ugruntowała swą pozycję w La Scali, przenieśli się na stałe do Mediolanu.Kupili domprzy via Michelangela Buonarrotiego 44,który stał się azylem Marii.Z dumą i zapałem zabrała się do jego urządzania, więcej te\uwagi zaczęła poświęcać obowiązkom pani domu i \ony.Autorytetem Marii, jeśli chodzi o tęrolę, jest oczywiście sam Meneghini, a z jego ksią\ki i wypowiedzi mo\na się wieledowiedzieć o charakterze Callas, jej \yciu codziennym, a tak\e o stosunku do słu\by.I w swej ksią\ce napisanej wiele lat po rozpadzie ich mał\eństwa, i w rozmowach ze mnąpowtarzały się te same wspomnienia: "Od czasu gdy zamieszkaliśmy w naszymmediolańskim domu, nie było dwojga ludzi szczęśliwszych od Marii i mnie.Cieszyła ją samamoja bliskość.Poniewa\ wstawałem zawsze bardzo wcześnie, nalegała, \ebym był u jej bokuo dziewiątej, zanim pokojówka przyniesie poranną kawę.Po powitaniu wypytywała mnie osamopoczucie, a potem omawialiśmy plany na bie\ący dzień.Pomagałem jej ubierać się, cosprawiało nam obojgu wielką przyjemność, szczotkowałem jej włosy, czasem robiłempedicure".Bynajmniej nie oznacza to, \e Meneghini był pantoflarzem, a Maria rozkapryszonągrymaśnicą.Pamiętając z dzieciństwa rodzinne awantury i napastliwość matki wobec ojca,Maria pielęgnowała tradycyjne wyobra\enia o \yciu rodzinnym i poczuciu obowiązku.W jejoczach Meneghini był panem domu, i z tej racji zasługiwał na szacunek."Prowadzeniu domu - pisał dalej Meneghini - Maria oddawała się z równą pasją izaanga\owaniem, co przygotowywaniu nowych ról.Tego samego oczekiwała od słu\by, uktórej miała wielki posłuch.Pilnie egzekwowała wydawane polecenia.Wymagała odsłu\ących wzajemnego szacunku, higieny i czystości, dbania o własny wygląd, ubiór.śądałastanowczo dyskrecji co do \ycia domowego, nie tolerowała najmniejszych objawów brakuszacunku wobec nas, wymagała prawdziwie szczerej, a nie udawanej grzeczności, i tak dalej".Tu Meneghini dodawał, \e surowe zasady wprowadzone przez Marię świetnie się sprawdziływ praktyce:odwzajemniała im takim samym szacunkiem i uprzejmością, dzięki czemu słu\ba kochała ją irzadko opuszczała.Jednym z pierwszych gości radośnie powitanych w nowym domu Marii była Elvira deHidalgo, która przyjechała do Mediolanu, \eby zamieszkać tu ze swym bratem.Obowiązkipedagogiczne w konserwatorium w Ankarze zatrzymały ją w Turcji trochę dłu\ej, ni\przewidywała, nie zdą\yła więc na Traviatę, ale wiernie towarzyszyła swej ulubionejuczennicy podczas przygotowań do letnich występów:koncertowego przedstawienia Normy dla RAI w Rzymie oraz nagrań Madame Butterfly iRigoletta.Pod koniec września Hidalgo, niegdyś doskonała wykonawczyni partii Aucji, brałaudział w próbach Aucji z Lammermooru w La Scali, udzielając konstruktywnych radwszystkim wykonawcom.Nicola Zaccaria opowiadał mi, z jakim wzruszeniem słuchaliwyjaśnień i demonstracji niuansów partytury w wykonaniu Hidalgo, w owym czasie mającej63 lata.Zespół La Scali wyruszał z inscenizacją Aucji z Lammermooru na festiwal w Berlinie, gdziew dwóch spektaklach pod batutą Herberta von Karajana Callas miała powtórzyć swój wielkisukces mediolański.Poza Modestim, którego zastąpił Zaccaria, reszta obsady była taka samajak w Mediolanie.Berlin niecierpliwie czekał na przyjazd gości.śyła jeszcze pamięćpoprzedniego tournee La Scali pod kierun-kiem Toscaniniego wiosną 1929 roku, kiedy to mediolański zespół podbił serca mieszkańcówstolicy Niemiec inscenizacjami Falstaffa, Aidy, Rigoletta, Trubadura, Manon Lescaut i Aucjiz Lammermooru (z Toti dal Monte i Aurelianem Pertile w głównych rolach).Jednym z tych,którym to wydarzenie wryło się w pamięć na zawsze, był Herbert von Karajan, w owymczasie 21-letni student muzyki, który ponoć pokonał pieszo długą trasę, \eby dostać się nakoncert do Berlina.Callas, w doskonałej formie, olśniła berlińczyków niezwykłą ekspresją dramatyczną,połączoną z nadzwyczajną techniką wokalną.Nie ustępowali jej pozostali artyści, wśródktórych wyró\niał się di Stefano, a Karajan przeszedł samego siebie.Na widowni zapanowałatak wielka euforia, \e na \yczenie publiczności soliści powtórzyli słynny sekstet "Chi mifrena?" z drugiego aktu.Czegoś takiego Berlin jeszcze nie widział."Callas uświadomiła nam,czym mogą być śpiew i sztuka - pisał recenzent "Der Tagespiegel".- To nie była zwykławirtuozeria, ale wszechstronny popis niezrównanego talentu, obracającego głos w instrumentmuzyczny o nieograniczonych mo\liwościach ekspresji.Doprawdy trudno wyró\nić ten czyów element, poniewa\ to, co zaprezentowała, stanowiło jedność idealnie skomponowaną wka\dym calu, nie mówiąc o jej niezrównanej sile magicznej i wysublimowanej piękności (.).Były stosy kwiatów, niekończące się owacje, niesłychany aplauz".Po przedstawieniu artyściudali się na kolację wydaną na ich cześć przez ambasadę włoską,a berlińczycy hulali w barach do samego rana - takiej liczby podpitych nigdy przedtem niezatrzymano w ciągu jednej nocy.Po berlińskim triumfie Maria i Meneghini powrócili do Mediolanu.Na przygotowania dodrugiego sezonu w Chicago pozostały tylko dwa tygodnie.O wielkim chicagowskim sukcesieCallas, zakończonym, jak to sama ujęła, wielką zdradą, była mowa w poprzednim rozdziale.Dla Callas był to rok uwieńczony wielkimi osiągnięciami artystycznymi i ugruntowaniempozycji na międzynarodowej scenie operowej.W \yciu prywatnym te\ nie brakowałopowodów do radości: miała oddanego mę\a, piękny dom.A jednak nie wszystko układało siętak, jak sobie wymarzyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zawsze, nawet wtedy, gdy wszystko wydawało się sprzysięgać przeciwkoniej, na pierwszym miejscu stawiała wierność własnym ideałom w sztuce.Dlatego nie mogłapojąć, skąd bierze się wrogość ze strony części publiczności i kolegów, takich jak di Stefano,bardzo te\ nad tym bolała.Podporą słu\ył jej naturalnie mą\, twardo stojący u jej boku, w chwilach załamania dodającyjej odwagi i pewności siebie.Była mę\atką od pięciu lat.Niewątpliwie na początku swejkariery wiele mę\owi zawdzięczała - zarówno jeśli chodzi o wsparcie moralne, jak ifinansowe.Pozostawała oddaną mu \oną, darzyła go szacunkiem, radziła się we wszystkichkwestiach, poza sprawami czysto artystycznymi.Państwo Meneghini mieli wygodne mieszkanie w Weronie, ale w związku ze stałymiwyjazdami Marii spędzali w nim niewiele czasu.Zaraz po jej debiucie w La Scali wynajęliapartament w mediolańskim Grand Hotelu niedaleko gmachu opery, a w 1955 roku, gdyMaria ugruntowała swą pozycję w La Scali, przenieśli się na stałe do Mediolanu.Kupili domprzy via Michelangela Buonarrotiego 44,który stał się azylem Marii.Z dumą i zapałem zabrała się do jego urządzania, więcej te\uwagi zaczęła poświęcać obowiązkom pani domu i \ony.Autorytetem Marii, jeśli chodzi o tęrolę, jest oczywiście sam Meneghini, a z jego ksią\ki i wypowiedzi mo\na się wieledowiedzieć o charakterze Callas, jej \yciu codziennym, a tak\e o stosunku do słu\by.I w swej ksią\ce napisanej wiele lat po rozpadzie ich mał\eństwa, i w rozmowach ze mnąpowtarzały się te same wspomnienia: "Od czasu gdy zamieszkaliśmy w naszymmediolańskim domu, nie było dwojga ludzi szczęśliwszych od Marii i mnie.Cieszyła ją samamoja bliskość.Poniewa\ wstawałem zawsze bardzo wcześnie, nalegała, \ebym był u jej bokuo dziewiątej, zanim pokojówka przyniesie poranną kawę.Po powitaniu wypytywała mnie osamopoczucie, a potem omawialiśmy plany na bie\ący dzień.Pomagałem jej ubierać się, cosprawiało nam obojgu wielką przyjemność, szczotkowałem jej włosy, czasem robiłempedicure".Bynajmniej nie oznacza to, \e Meneghini był pantoflarzem, a Maria rozkapryszonągrymaśnicą.Pamiętając z dzieciństwa rodzinne awantury i napastliwość matki wobec ojca,Maria pielęgnowała tradycyjne wyobra\enia o \yciu rodzinnym i poczuciu obowiązku.W jejoczach Meneghini był panem domu, i z tej racji zasługiwał na szacunek."Prowadzeniu domu - pisał dalej Meneghini - Maria oddawała się z równą pasją izaanga\owaniem, co przygotowywaniu nowych ról.Tego samego oczekiwała od słu\by, uktórej miała wielki posłuch.Pilnie egzekwowała wydawane polecenia.Wymagała odsłu\ących wzajemnego szacunku, higieny i czystości, dbania o własny wygląd, ubiór.śądałastanowczo dyskrecji co do \ycia domowego, nie tolerowała najmniejszych objawów brakuszacunku wobec nas, wymagała prawdziwie szczerej, a nie udawanej grzeczności, i tak dalej".Tu Meneghini dodawał, \e surowe zasady wprowadzone przez Marię świetnie się sprawdziływ praktyce:odwzajemniała im takim samym szacunkiem i uprzejmością, dzięki czemu słu\ba kochała ją irzadko opuszczała.Jednym z pierwszych gości radośnie powitanych w nowym domu Marii była Elvira deHidalgo, która przyjechała do Mediolanu, \eby zamieszkać tu ze swym bratem.Obowiązkipedagogiczne w konserwatorium w Ankarze zatrzymały ją w Turcji trochę dłu\ej, ni\przewidywała, nie zdą\yła więc na Traviatę, ale wiernie towarzyszyła swej ulubionejuczennicy podczas przygotowań do letnich występów:koncertowego przedstawienia Normy dla RAI w Rzymie oraz nagrań Madame Butterfly iRigoletta.Pod koniec września Hidalgo, niegdyś doskonała wykonawczyni partii Aucji, brałaudział w próbach Aucji z Lammermooru w La Scali, udzielając konstruktywnych radwszystkim wykonawcom.Nicola Zaccaria opowiadał mi, z jakim wzruszeniem słuchaliwyjaśnień i demonstracji niuansów partytury w wykonaniu Hidalgo, w owym czasie mającej63 lata.Zespół La Scali wyruszał z inscenizacją Aucji z Lammermooru na festiwal w Berlinie, gdziew dwóch spektaklach pod batutą Herberta von Karajana Callas miała powtórzyć swój wielkisukces mediolański.Poza Modestim, którego zastąpił Zaccaria, reszta obsady była taka samajak w Mediolanie.Berlin niecierpliwie czekał na przyjazd gości.śyła jeszcze pamięćpoprzedniego tournee La Scali pod kierun-kiem Toscaniniego wiosną 1929 roku, kiedy to mediolański zespół podbił serca mieszkańcówstolicy Niemiec inscenizacjami Falstaffa, Aidy, Rigoletta, Trubadura, Manon Lescaut i Aucjiz Lammermooru (z Toti dal Monte i Aurelianem Pertile w głównych rolach).Jednym z tych,którym to wydarzenie wryło się w pamięć na zawsze, był Herbert von Karajan, w owymczasie 21-letni student muzyki, który ponoć pokonał pieszo długą trasę, \eby dostać się nakoncert do Berlina.Callas, w doskonałej formie, olśniła berlińczyków niezwykłą ekspresją dramatyczną,połączoną z nadzwyczajną techniką wokalną.Nie ustępowali jej pozostali artyści, wśródktórych wyró\niał się di Stefano, a Karajan przeszedł samego siebie.Na widowni zapanowałatak wielka euforia, \e na \yczenie publiczności soliści powtórzyli słynny sekstet "Chi mifrena?" z drugiego aktu.Czegoś takiego Berlin jeszcze nie widział."Callas uświadomiła nam,czym mogą być śpiew i sztuka - pisał recenzent "Der Tagespiegel".- To nie była zwykławirtuozeria, ale wszechstronny popis niezrównanego talentu, obracającego głos w instrumentmuzyczny o nieograniczonych mo\liwościach ekspresji.Doprawdy trudno wyró\nić ten czyów element, poniewa\ to, co zaprezentowała, stanowiło jedność idealnie skomponowaną wka\dym calu, nie mówiąc o jej niezrównanej sile magicznej i wysublimowanej piękności (.).Były stosy kwiatów, niekończące się owacje, niesłychany aplauz".Po przedstawieniu artyściudali się na kolację wydaną na ich cześć przez ambasadę włoską,a berlińczycy hulali w barach do samego rana - takiej liczby podpitych nigdy przedtem niezatrzymano w ciągu jednej nocy.Po berlińskim triumfie Maria i Meneghini powrócili do Mediolanu.Na przygotowania dodrugiego sezonu w Chicago pozostały tylko dwa tygodnie.O wielkim chicagowskim sukcesieCallas, zakończonym, jak to sama ujęła, wielką zdradą, była mowa w poprzednim rozdziale.Dla Callas był to rok uwieńczony wielkimi osiągnięciami artystycznymi i ugruntowaniempozycji na międzynarodowej scenie operowej.W \yciu prywatnym te\ nie brakowałopowodów do radości: miała oddanego mę\a, piękny dom.A jednak nie wszystko układało siętak, jak sobie wymarzyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]