[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Magdalena przebywała w Bernaticach do sierpnia 1945roku.Jej koleżanki rozpierzchły się na wszystkie stronyświata, niektóre wracały do Polski, inne zdecydowały się naemigrację do Stanów Zjednoczonych bądz Kanady.Porucznik Dziewanna, a właściwie już teraz MaddyRaven, postanowiła jechać do Regensburga, wierząc że spotkatam Mirosława.Rozdział 281945To niewiarygodne, ale spotkali się tam, gdzie byliumówieni, jakby wyznaczyli sobie spotkanie w dobrzeznanym miejscu w rodzinnym mieście.- Jak już ta wojna się skończy, a obóz zostaniewyzwolony albo zdarzy się cokolwiek, co pozwoli namwydostać się z niewoli, spotkamy się w Regensburgu -powiedział Mirosław.- Jak będę wolny, codziennie od piątejdo siódmej po południu będę czekał na ciebie na dworcu, przykasie.- I ja - przyrzekła Magdalena.Ten Regensburg przyszedł Mirkowi do głowy ot, tak poprostu.Nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczegozaproponował akurat to miejsce.Chyba kiedyś - wpoprzednim życiu - znał kogoś, kto zachwycał się tymmiastem.Nazwa jakoś utkwiła mu w pamięci.Obydwoje uznali ten Regensburg za swoją ziemięobiecaną i kiedy wędrówka w głąb Niemiec dawała im się weznaki, każde sobie powtarzało na pocieszenie: Jak jużbędziemy w Regensburgu.".Jedenastego sierpnia 1945 roku Magdalena wkroczyłaniepewnie do budynku dworca o siedemnastej piętnaście.Przykasie Mirka nie było.Poczuła się strasznie zawiedziona, boświęcie wierzyła, że tam na pewno się spotkają.Mirekwydawał jej się taki solidny, i skoro oznajmił, że codziennie tubędzie od piątej do siódmej, to po prostu.będzie i już. Jak będę wolny.", przypomniała sobie jego słowa.Widocznie jeszcze nie dojechał, uznała.Innej możliwości wogóle nie brała pod uwagę.O śmierci męża wiedziała, zanimdotarła do niej oficjalna wiadomość.Teraz zaś nic jej niemówiło, że Mirosław nie żyje.A Magda wierzyła w swojeprzeczucia.Postanowiła więc, że zaczeka tu do umówionejgodziny, a potem poszuka jakiegoś noclegu.Następnego dniaznowu przyjdzie na dworzec, i następnego także, i następnego.Aż się doczeka.Usiadła na drewnianej ławce, stojącej naprzeciwko kasy ipatrzyła na wejście.Widziała przychodzących ludzi.Ruch byłspory, ale żaden z mężczyzn nie był tym, na którego czekała.Raptem drgnęła gwałtownie.Do kasy podszedł mężczyznabardzo podobny do Mirka, tyle że z brodą i z wąsami, aMirosław nie miał zarostu.I ten człowiek nie wszedł przezdrzwi wejściowe, tylko wyłonił się z tunelu, który prowadziłna perony.Widocznie skądś przyjechał, uznała Magda, a terazpewnie chce kupić bilet na powrót.Nie zdążyła pomyśleć nicwięcej, gdy brodacz odwrócił się, spojrzał na nią i rzucił się wjej stronę.- Nie wierzę! Nie wierzę! - wołał po polsku Mirek, bo tobył on, teraz go rozpoznała.- Jesteś, o Jezu, jesteś! - krzyczał,miażdżąc ją w uścisku.Okazało się, że Mirosław był w Regensburgu już odpoczątku lipca.Niemiecki obóz jeniecki dla polskichoficerów, do którego trafił, Oflag VII A Murnau, znajdowałsię w Bawarii; został oswobodzony dwudziestego dziewiątegokwietnia przez jeden z oddziałów amerykańskiej DwunastejDywizji Pancernej.- Przychodzę tu codziennie i przez dwie godziny kręcę siępo dworcu.Wszystkie kasjerki już mnie dobrze znają -opowiadał.- Od jednej, najstarszej, nawet dostaję kanapki.-Zaśmiał się i mrugnął przy słowie najstarszej".- Zapuściłeś brodę.- Oszołomiona powiedziała tylko tyle.Nie zdołała powiedzieć nic więcej, bo Mirek złapał w jednąrękę jej plecak, drugą chwycił jej dłoń i pociągnął Magdę zasobą, bez przerwy coś mówiąc.Do Magdaleny docierało tylko, że znajduje się wumówionym miejscu, że się spotkali, że jest z Mirkiem i że tojuż naprawdę koniec wojny.Okazało się, że Mirosław mieszka w wynajmowanympokoju, w starej, ponurej kamienicy w bocznej uliczce,biegnącej od rynku w dół ku Dunajowi.Pokój był dość spory,z małą wnęką, gdzie znajdowała się szafka, a na niej stałaelektryczna kuchenka z jednym palnikiem.W rogu pokoju,przy oknie, był żelazny piecyk, w tej chwili oczywiściewygaszony.Aazienka - czyli prysznic z ceratową zasłonkąoraz zasłonięty parawanem sedes z wiszącą z boku umywalką- znajdowała się na korytarzu i, o czym już opowiedziałMirek, służyła lokatorom trzech pokoi.Drzwi od pozostałychpokoi, w tej chwili zamknięte, jakoś ponuro nastroiły Magdę.Oglądała lokum Mirka i sceptycznie kręciła głową.- Tyle czasu tu mieszkałeś? - zapytała z niesmakiem.- Jaksobie radziłeś? Jedna łazienka na trzy pokoje! - zaczęłanarzekać.- Magda, no co ty - zdziwił się Mirosław.- Przecież towręcz luksus po warunkach obozowych.W twoim obozie byłolepiej? Więcej łazienek?- No, rzeczywiście - przyznała stropiona.- Przepraszam,za szybko uznałam, że teraz już będzie normalnie.Przepraszam - powtórzyła.- I, widzisz, to jest najtańszy pokój, jaki znalazłem - dodałjeszcze Mirek, patrząc na Magdę.- Jest jedno łóżko, ale mamyteż sofę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Magdalena przebywała w Bernaticach do sierpnia 1945roku.Jej koleżanki rozpierzchły się na wszystkie stronyświata, niektóre wracały do Polski, inne zdecydowały się naemigrację do Stanów Zjednoczonych bądz Kanady.Porucznik Dziewanna, a właściwie już teraz MaddyRaven, postanowiła jechać do Regensburga, wierząc że spotkatam Mirosława.Rozdział 281945To niewiarygodne, ale spotkali się tam, gdzie byliumówieni, jakby wyznaczyli sobie spotkanie w dobrzeznanym miejscu w rodzinnym mieście.- Jak już ta wojna się skończy, a obóz zostaniewyzwolony albo zdarzy się cokolwiek, co pozwoli namwydostać się z niewoli, spotkamy się w Regensburgu -powiedział Mirosław.- Jak będę wolny, codziennie od piątejdo siódmej po południu będę czekał na ciebie na dworcu, przykasie.- I ja - przyrzekła Magdalena.Ten Regensburg przyszedł Mirkowi do głowy ot, tak poprostu.Nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczegozaproponował akurat to miejsce.Chyba kiedyś - wpoprzednim życiu - znał kogoś, kto zachwycał się tymmiastem.Nazwa jakoś utkwiła mu w pamięci.Obydwoje uznali ten Regensburg za swoją ziemięobiecaną i kiedy wędrówka w głąb Niemiec dawała im się weznaki, każde sobie powtarzało na pocieszenie: Jak jużbędziemy w Regensburgu.".Jedenastego sierpnia 1945 roku Magdalena wkroczyłaniepewnie do budynku dworca o siedemnastej piętnaście.Przykasie Mirka nie było.Poczuła się strasznie zawiedziona, boświęcie wierzyła, że tam na pewno się spotkają.Mirekwydawał jej się taki solidny, i skoro oznajmił, że codziennie tubędzie od piątej do siódmej, to po prostu.będzie i już. Jak będę wolny.", przypomniała sobie jego słowa.Widocznie jeszcze nie dojechał, uznała.Innej możliwości wogóle nie brała pod uwagę.O śmierci męża wiedziała, zanimdotarła do niej oficjalna wiadomość.Teraz zaś nic jej niemówiło, że Mirosław nie żyje.A Magda wierzyła w swojeprzeczucia.Postanowiła więc, że zaczeka tu do umówionejgodziny, a potem poszuka jakiegoś noclegu.Następnego dniaznowu przyjdzie na dworzec, i następnego także, i następnego.Aż się doczeka.Usiadła na drewnianej ławce, stojącej naprzeciwko kasy ipatrzyła na wejście.Widziała przychodzących ludzi.Ruch byłspory, ale żaden z mężczyzn nie był tym, na którego czekała.Raptem drgnęła gwałtownie.Do kasy podszedł mężczyznabardzo podobny do Mirka, tyle że z brodą i z wąsami, aMirosław nie miał zarostu.I ten człowiek nie wszedł przezdrzwi wejściowe, tylko wyłonił się z tunelu, który prowadziłna perony.Widocznie skądś przyjechał, uznała Magda, a terazpewnie chce kupić bilet na powrót.Nie zdążyła pomyśleć nicwięcej, gdy brodacz odwrócił się, spojrzał na nią i rzucił się wjej stronę.- Nie wierzę! Nie wierzę! - wołał po polsku Mirek, bo tobył on, teraz go rozpoznała.- Jesteś, o Jezu, jesteś! - krzyczał,miażdżąc ją w uścisku.Okazało się, że Mirosław był w Regensburgu już odpoczątku lipca.Niemiecki obóz jeniecki dla polskichoficerów, do którego trafił, Oflag VII A Murnau, znajdowałsię w Bawarii; został oswobodzony dwudziestego dziewiątegokwietnia przez jeden z oddziałów amerykańskiej DwunastejDywizji Pancernej.- Przychodzę tu codziennie i przez dwie godziny kręcę siępo dworcu.Wszystkie kasjerki już mnie dobrze znają -opowiadał.- Od jednej, najstarszej, nawet dostaję kanapki.-Zaśmiał się i mrugnął przy słowie najstarszej".- Zapuściłeś brodę.- Oszołomiona powiedziała tylko tyle.Nie zdołała powiedzieć nic więcej, bo Mirek złapał w jednąrękę jej plecak, drugą chwycił jej dłoń i pociągnął Magdę zasobą, bez przerwy coś mówiąc.Do Magdaleny docierało tylko, że znajduje się wumówionym miejscu, że się spotkali, że jest z Mirkiem i że tojuż naprawdę koniec wojny.Okazało się, że Mirosław mieszka w wynajmowanympokoju, w starej, ponurej kamienicy w bocznej uliczce,biegnącej od rynku w dół ku Dunajowi.Pokój był dość spory,z małą wnęką, gdzie znajdowała się szafka, a na niej stałaelektryczna kuchenka z jednym palnikiem.W rogu pokoju,przy oknie, był żelazny piecyk, w tej chwili oczywiściewygaszony.Aazienka - czyli prysznic z ceratową zasłonkąoraz zasłonięty parawanem sedes z wiszącą z boku umywalką- znajdowała się na korytarzu i, o czym już opowiedziałMirek, służyła lokatorom trzech pokoi.Drzwi od pozostałychpokoi, w tej chwili zamknięte, jakoś ponuro nastroiły Magdę.Oglądała lokum Mirka i sceptycznie kręciła głową.- Tyle czasu tu mieszkałeś? - zapytała z niesmakiem.- Jaksobie radziłeś? Jedna łazienka na trzy pokoje! - zaczęłanarzekać.- Magda, no co ty - zdziwił się Mirosław.- Przecież towręcz luksus po warunkach obozowych.W twoim obozie byłolepiej? Więcej łazienek?- No, rzeczywiście - przyznała stropiona.- Przepraszam,za szybko uznałam, że teraz już będzie normalnie.Przepraszam - powtórzyła.- I, widzisz, to jest najtańszy pokój, jaki znalazłem - dodałjeszcze Mirek, patrząc na Magdę.- Jest jedno łóżko, ale mamyteż sofę [ Pobierz całość w formacie PDF ]