[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lampywiszące na ścianach przecinały mrok długiej, wysokiej auli czyniącatmosferę na balu bardziej tajemniczą.Philip ustawił jej wózek niezwykle teatralnym gestem.Spojrzał348na nią, wypowiadając każde słowo z bolesną dokładnością, jak gdybyjej niemoc sprawiła, że była głucha i głupia.- Czy tu jest panience wygodnie? Czuję się za panienkę od-powiedzialny.Po ślubie moim i Enid, mam nadzieję, że panienka będzietraktowała mnie jak brata.Enid na szczęście wybawiła ją od konieczności odpowiadania,pojawiając się tuż obok Philipa z kryształowym kielichem ponczu iserwetką pełną ciasta.Podnosiła już ciasto do ust.Gdy Philip nagle jąszarpnął.- Myślę, że już wystarczy kochanie.- Obdarzył ją protekcjonalnymuśmiechem.- Chcesz chyba zmieścić się w suknię ślubna po urodzeniunaszego małego.Oczy Enid zapłonęły pod maską.Nagle drzwi na dalekim końcu auliotworzyły się, wpuszczając podmuch wiatru i pikantny zapachzbliżającego się deszczu.Enid wzdychając z niepokojem, upuściła chusteczkę.- O jejku! Nie zdołam jej sięgnąć.Czy byłbyś Philipie tak miły i.Philip schylił się, by podnieść płócienny skrawek.Nim zdążył sięwyprostować, Enid już nie było.Poganiana przez Sabrinę, szła wkierunku stojącego w drzwiach ciemnookiego, diabelsko przystojnegonieznajomego w masce.- Proszę - powiedział Philip, wręczając jej chusteczkę.- Gdzie ona siędo jasnej cholery podziała? - obrócił się, by przeczesać wzrokiemkłębiący się tłum.Sabrinie było jej go nawet przez chwilę żal, gdyzobaczyła jego zawiedziona minę.Jednakże to nie powstrzymało jejprzed wskazaniem mu pulchnej dziewczyny w masce z piór, która dozłudzenia przypominała Enid.- Tam jest! Jak się pośpieszysz, może zdołasz złapać ją jeszcze przedpierwszym tańcem.Szarpnął swoją pelerynę i popędził za dziewczyną.Sabrina odetchnęłaz ulgą, widząc, że nikt nie spieszy, by zająć jego miejsce.W ciekawskichspojrzeniach dostrzegła nutkę strachu.Może wszyscy myśleli, że nie jesttylko kaleką, ale że jest tez niebezpieczna.Cieszyła się, że ja ignorują.Ichlitość napawała ją odrazą.Przypominała jej tylko, jak wiele kosztowała jąduma.349Tłum był bardzo młody i żywiołowy.Orkiestra grała wesołegokadryla, wiejski taniec, tak bardzo kontrastujący z wyrafinowanymistrojami i maskami wysadzanymi klejnotami.Sabrina bezwiednie tupałanogą, wyczuwając rytm melodii, tak jak nauczył ją Fergus.Zwieży podmuch wiatru zachwiał świtałem lamp.Zarówno jej stopy,jak i serce zamarły, gdy zobaczyła sylwetkę złotego giganta na tleciemniejącego nieba.Z jej serca ulotniła się nadzieja.Myliła się.Morgan jednak po niąprzyszedł.Jednak nadzieja znów wypełniła jej serca, gdy u boku swojegomęża zobaczyła zamaskowaną piękność.350Rozdział 29Twarz Morgana wyglądała, jakby była wyrzezbiona z polerowanegomarmuru.Była absolutnie obojętna, absolutnie piękna, niezdradzającażadnych ludzkich cech, jak uśmiech czy nawet grymas niezadowolenia.Chciała go nienawidzić, chciała żywić urazę do tej wysokiej,długonogiej piękności przylegającej do jego ramienia.Ale czy to nie byłowłaśnie tym, czego dla niego pragnęła? Kobiety, która mogła o własnychsiłach wejść do pokoju, która mogła tańczyć i dać mu to wszystko, czegoona nie była w stanie mu dać?Sabrina mogła tylko patrzeć, zmrożona głodem tak silnym, że odbierałjej dech w piersiach.Ich spojrzenia spotkały się.Sabrinie wydawało się przez moment, żewidzi na jego twarzy gniew.Ale może tylko światło tak się ułożyło.Orkiestra zaczęła grać, a towarzyszka Morgana pociągnęła go, byzatańczył z nią menueta.Morgan po cichu przeklął swoją własna głupotę.Powinien był opuścićLondyn już tydzień temu.Z doskonałą gracją wykonywał wszystkie krokiskomplikowanego tańca, a kłębiące się w jego głowie myśli skrył podobojętną miną, która zadziałała nawet lepiej niż balowa maska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Lampywiszące na ścianach przecinały mrok długiej, wysokiej auli czyniącatmosferę na balu bardziej tajemniczą.Philip ustawił jej wózek niezwykle teatralnym gestem.Spojrzał348na nią, wypowiadając każde słowo z bolesną dokładnością, jak gdybyjej niemoc sprawiła, że była głucha i głupia.- Czy tu jest panience wygodnie? Czuję się za panienkę od-powiedzialny.Po ślubie moim i Enid, mam nadzieję, że panienka będzietraktowała mnie jak brata.Enid na szczęście wybawiła ją od konieczności odpowiadania,pojawiając się tuż obok Philipa z kryształowym kielichem ponczu iserwetką pełną ciasta.Podnosiła już ciasto do ust.Gdy Philip nagle jąszarpnął.- Myślę, że już wystarczy kochanie.- Obdarzył ją protekcjonalnymuśmiechem.- Chcesz chyba zmieścić się w suknię ślubna po urodzeniunaszego małego.Oczy Enid zapłonęły pod maską.Nagle drzwi na dalekim końcu auliotworzyły się, wpuszczając podmuch wiatru i pikantny zapachzbliżającego się deszczu.Enid wzdychając z niepokojem, upuściła chusteczkę.- O jejku! Nie zdołam jej sięgnąć.Czy byłbyś Philipie tak miły i.Philip schylił się, by podnieść płócienny skrawek.Nim zdążył sięwyprostować, Enid już nie było.Poganiana przez Sabrinę, szła wkierunku stojącego w drzwiach ciemnookiego, diabelsko przystojnegonieznajomego w masce.- Proszę - powiedział Philip, wręczając jej chusteczkę.- Gdzie ona siędo jasnej cholery podziała? - obrócił się, by przeczesać wzrokiemkłębiący się tłum.Sabrinie było jej go nawet przez chwilę żal, gdyzobaczyła jego zawiedziona minę.Jednakże to nie powstrzymało jejprzed wskazaniem mu pulchnej dziewczyny w masce z piór, która dozłudzenia przypominała Enid.- Tam jest! Jak się pośpieszysz, może zdołasz złapać ją jeszcze przedpierwszym tańcem.Szarpnął swoją pelerynę i popędził za dziewczyną.Sabrina odetchnęłaz ulgą, widząc, że nikt nie spieszy, by zająć jego miejsce.W ciekawskichspojrzeniach dostrzegła nutkę strachu.Może wszyscy myśleli, że nie jesttylko kaleką, ale że jest tez niebezpieczna.Cieszyła się, że ja ignorują.Ichlitość napawała ją odrazą.Przypominała jej tylko, jak wiele kosztowała jąduma.349Tłum był bardzo młody i żywiołowy.Orkiestra grała wesołegokadryla, wiejski taniec, tak bardzo kontrastujący z wyrafinowanymistrojami i maskami wysadzanymi klejnotami.Sabrina bezwiednie tupałanogą, wyczuwając rytm melodii, tak jak nauczył ją Fergus.Zwieży podmuch wiatru zachwiał świtałem lamp.Zarówno jej stopy,jak i serce zamarły, gdy zobaczyła sylwetkę złotego giganta na tleciemniejącego nieba.Z jej serca ulotniła się nadzieja.Myliła się.Morgan jednak po niąprzyszedł.Jednak nadzieja znów wypełniła jej serca, gdy u boku swojegomęża zobaczyła zamaskowaną piękność.350Rozdział 29Twarz Morgana wyglądała, jakby była wyrzezbiona z polerowanegomarmuru.Była absolutnie obojętna, absolutnie piękna, niezdradzającażadnych ludzkich cech, jak uśmiech czy nawet grymas niezadowolenia.Chciała go nienawidzić, chciała żywić urazę do tej wysokiej,długonogiej piękności przylegającej do jego ramienia.Ale czy to nie byłowłaśnie tym, czego dla niego pragnęła? Kobiety, która mogła o własnychsiłach wejść do pokoju, która mogła tańczyć i dać mu to wszystko, czegoona nie była w stanie mu dać?Sabrina mogła tylko patrzeć, zmrożona głodem tak silnym, że odbierałjej dech w piersiach.Ich spojrzenia spotkały się.Sabrinie wydawało się przez moment, żewidzi na jego twarzy gniew.Ale może tylko światło tak się ułożyło.Orkiestra zaczęła grać, a towarzyszka Morgana pociągnęła go, byzatańczył z nią menueta.Morgan po cichu przeklął swoją własna głupotę.Powinien był opuścićLondyn już tydzień temu.Z doskonałą gracją wykonywał wszystkie krokiskomplikowanego tańca, a kłębiące się w jego głowie myśli skrył podobojętną miną, która zadziałała nawet lepiej niż balowa maska [ Pobierz całość w formacie PDF ]