[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak myślicie, mogę zabrać Vic do domu? - zapytała Jess.Victoria stała obok.- Ledwo żyje.Nie potrzeba jej teraz jeszcze przesłuchania.Ja zalecam kąpiel z bąbelkami, maseczkęchłodzącą na oczy i smooth jazz.Dużo smooth jazzu.- Damy sobie radę z Eve - stwierdził Luke.- Powiemy, że znalezliśmy ciało.Jest ciemno,więc nic poza tym nie widzieliśmy.Nie musimy wszyscy z nimi rozmawiać.- Szłam właśnie do Heleny.- Głos Victorii był pozbawiony wyrazu, jak u mechanicznej lalki.- Mama mi pozwoliła.Patrzyła przed siebie, na polanę i las, ale Eve miała wrażenie, że nic nie widzi, jakby zgubiłasię w mroku we własnej głowie.- Tylko tyle powiedziała, od kiedy ściągnęłam ją z drzewa - mruknęła Jess.- Chciałam tylko iść do Heleny - powtórzyła Vic.- Wiem, kochanie.W porządku.- Jess poklepała ją po ramieniu.- Chciałam być przy niej.Była taka załamana z powodu Kyle'a.- Sądząc po głosie, Vic chybazaczęła dochodzić do siebie.- Próbowałam zrobić coś dobrego.Kiedy próbujesz zrobić cośdobrego, nie powinny się dziać złe rzeczy.Azy napłynęły jej do oczu.- Wiem, wiem - powiedziała uspokajająco Jess.-Chodz.Zabiorę cię do domu.Objęła Vic za ramiona i pociągnęła za sobą.Vic chwiała się, jakby dopiero uczyła się chodzići tylko ręce Jess trzymały ją prosto.Eve poczuła, że i jej przydałoby się takie wsparcie, i w tym samym momencie, jakby czytał wjej myślach, Luke oplótł ją ramionami.- Kolejny szalony piątek w Deepdene, co?- Tak, my to umiemy się zabawić.- Pozwoliła swojej głowie opaść na jego bark.Co zrobiłabybez niego? Zawsze, kiedy działo się coś złego, był przy niej, gotów pomóc.- Nie jesteś z tym wszystkim sama.No jasne, jesteś superbohaterką, jesteś Wiedzmą zDeepdene i tak dalej, masz moc, umiesz czytać znaki, których nikt inny nie rozumie.ale tonie znaczy, że musisz dawać sobie radę sama.Póki są tu demony, nie pozbędziesz się mnie.Ulga i poczucie bezpieczeństwa zalały ją wielką ciepłą falą.- Wcale nie chcę.Bez ciebie i bez Jess na pewno wylądowałabym w Ridgewood.Albo jużbym nie żyła.Dzisiaj skończyła mi się moc.Kto wie, co by się stało, gdybyś nie polał tegodemona święconą wodą.- Nie musimy o tym myśleć, bo na szczęście polałem - odpowiedział Luke.- O, słyszępogotowie.Kilka sekund pózniej na polance pojawiło się dwoje ratowników z noszami.Podeszli prostodo Payne'a.Mężczyzna przykląkł, żeby sprawdzić puls.Próbował kilka razy, bo palce ślizgałysię na szyi leżącego umazanej krwią.- Nie żyje.Ma rozerwaną krtań.Przynajmniej nie cierpiał tak długo, jak.- przerwał, jakbyprzypomniał sobie o Eve i Luke'u.- Policja chce z wami porozmawiać.Już tutaj jadą.Spotkamy się z nimi przy karetce.Kilkoma wyćwiczonymi ruchami załadowali ciało Payne'a na nosze i, klucząc międzydrzewami, ruszyli do karetki.Eve i Luke poszli ich śladem, trzymając się za ręce.Opadłeliście szeleściły pod ich stopami.Przez chwilę czuli się jak Jaś i Małgosia wędrujący wspólnieprzez przerażający, mroczny las.Kiedy wyszli na ulicę, ze stojącego obok karetki wozu policyjnego wysiadało dwóchfunkcjonariuszy.Jeden machnął na Eve i Luke'a, drugi zbliżył się do ratownikówPodchodząc do policjanta, puścili ręce.Dłoń Eve, pozbawiona ciepłej osłony palców Luke'a,natychmiast zaczęła marznąć.Albo tak jej się wydawało.- Co wy sobie wyobrażacie, dzieciaki? Aazicie po lesie? W nocy? Po tym, jak zginęło tudwoje ludzi? -zapytał policjant.Eve go poznała.Znała większość ludzi w Deepdene.Mieszkała tutaj przez całe życie.To byłoficer Huft, ojciec Darby Huft.W podstawówce zrobił im kiedyś pogadankę obezpieczeństwie podczas zabaw halloweenowych.Wtedy wydawał się o wiele milszy.Przełknęła z trudem ślinę i próbowała wytłumaczyć.- My tylko.- Tylko" co? Niby skąd się wzięli w lesie?- Tylko chcieliśmy być przez chwilę sami - powiedział Luke, przysuwając się do niej.Pan Huft z dezaprobatą pokręcił głową.- Czym wy myślicie? Chyba nie głową, a.- przerwał.- Oboje jesteście dość duzi, żebyzdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa.Szkoda, że nie mam zdjęć tamtych zwłok,pokazałbym wam.Pełno na nich śladów zębów i pazurów, za to nie ma krwi.Aniodrobiny.Rozumiecie? To nie jest program w telewizji.To nie jest jakaś cholerna gra wideo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Jak myślicie, mogę zabrać Vic do domu? - zapytała Jess.Victoria stała obok.- Ledwo żyje.Nie potrzeba jej teraz jeszcze przesłuchania.Ja zalecam kąpiel z bąbelkami, maseczkęchłodzącą na oczy i smooth jazz.Dużo smooth jazzu.- Damy sobie radę z Eve - stwierdził Luke.- Powiemy, że znalezliśmy ciało.Jest ciemno,więc nic poza tym nie widzieliśmy.Nie musimy wszyscy z nimi rozmawiać.- Szłam właśnie do Heleny.- Głos Victorii był pozbawiony wyrazu, jak u mechanicznej lalki.- Mama mi pozwoliła.Patrzyła przed siebie, na polanę i las, ale Eve miała wrażenie, że nic nie widzi, jakby zgubiłasię w mroku we własnej głowie.- Tylko tyle powiedziała, od kiedy ściągnęłam ją z drzewa - mruknęła Jess.- Chciałam tylko iść do Heleny - powtórzyła Vic.- Wiem, kochanie.W porządku.- Jess poklepała ją po ramieniu.- Chciałam być przy niej.Była taka załamana z powodu Kyle'a.- Sądząc po głosie, Vic chybazaczęła dochodzić do siebie.- Próbowałam zrobić coś dobrego.Kiedy próbujesz zrobić cośdobrego, nie powinny się dziać złe rzeczy.Azy napłynęły jej do oczu.- Wiem, wiem - powiedziała uspokajająco Jess.-Chodz.Zabiorę cię do domu.Objęła Vic za ramiona i pociągnęła za sobą.Vic chwiała się, jakby dopiero uczyła się chodzići tylko ręce Jess trzymały ją prosto.Eve poczuła, że i jej przydałoby się takie wsparcie, i w tym samym momencie, jakby czytał wjej myślach, Luke oplótł ją ramionami.- Kolejny szalony piątek w Deepdene, co?- Tak, my to umiemy się zabawić.- Pozwoliła swojej głowie opaść na jego bark.Co zrobiłabybez niego? Zawsze, kiedy działo się coś złego, był przy niej, gotów pomóc.- Nie jesteś z tym wszystkim sama.No jasne, jesteś superbohaterką, jesteś Wiedzmą zDeepdene i tak dalej, masz moc, umiesz czytać znaki, których nikt inny nie rozumie.ale tonie znaczy, że musisz dawać sobie radę sama.Póki są tu demony, nie pozbędziesz się mnie.Ulga i poczucie bezpieczeństwa zalały ją wielką ciepłą falą.- Wcale nie chcę.Bez ciebie i bez Jess na pewno wylądowałabym w Ridgewood.Albo jużbym nie żyła.Dzisiaj skończyła mi się moc.Kto wie, co by się stało, gdybyś nie polał tegodemona święconą wodą.- Nie musimy o tym myśleć, bo na szczęście polałem - odpowiedział Luke.- O, słyszępogotowie.Kilka sekund pózniej na polance pojawiło się dwoje ratowników z noszami.Podeszli prostodo Payne'a.Mężczyzna przykląkł, żeby sprawdzić puls.Próbował kilka razy, bo palce ślizgałysię na szyi leżącego umazanej krwią.- Nie żyje.Ma rozerwaną krtań.Przynajmniej nie cierpiał tak długo, jak.- przerwał, jakbyprzypomniał sobie o Eve i Luke'u.- Policja chce z wami porozmawiać.Już tutaj jadą.Spotkamy się z nimi przy karetce.Kilkoma wyćwiczonymi ruchami załadowali ciało Payne'a na nosze i, klucząc międzydrzewami, ruszyli do karetki.Eve i Luke poszli ich śladem, trzymając się za ręce.Opadłeliście szeleściły pod ich stopami.Przez chwilę czuli się jak Jaś i Małgosia wędrujący wspólnieprzez przerażający, mroczny las.Kiedy wyszli na ulicę, ze stojącego obok karetki wozu policyjnego wysiadało dwóchfunkcjonariuszy.Jeden machnął na Eve i Luke'a, drugi zbliżył się do ratownikówPodchodząc do policjanta, puścili ręce.Dłoń Eve, pozbawiona ciepłej osłony palców Luke'a,natychmiast zaczęła marznąć.Albo tak jej się wydawało.- Co wy sobie wyobrażacie, dzieciaki? Aazicie po lesie? W nocy? Po tym, jak zginęło tudwoje ludzi? -zapytał policjant.Eve go poznała.Znała większość ludzi w Deepdene.Mieszkała tutaj przez całe życie.To byłoficer Huft, ojciec Darby Huft.W podstawówce zrobił im kiedyś pogadankę obezpieczeństwie podczas zabaw halloweenowych.Wtedy wydawał się o wiele milszy.Przełknęła z trudem ślinę i próbowała wytłumaczyć.- My tylko.- Tylko" co? Niby skąd się wzięli w lesie?- Tylko chcieliśmy być przez chwilę sami - powiedział Luke, przysuwając się do niej.Pan Huft z dezaprobatą pokręcił głową.- Czym wy myślicie? Chyba nie głową, a.- przerwał.- Oboje jesteście dość duzi, żebyzdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa.Szkoda, że nie mam zdjęć tamtych zwłok,pokazałbym wam.Pełno na nich śladów zębów i pazurów, za to nie ma krwi.Aniodrobiny.Rozumiecie? To nie jest program w telewizji.To nie jest jakaś cholerna gra wideo [ Pobierz całość w formacie PDF ]