[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dorwałem tę sukę.Jest moja.- Biały pająk wylazł z jego palców i wspiął się poplecach Laury, aż na jej szyję.Zagrzebał się w jej włosach.Paul dmuchnął delikatnie i jejwłosy zajęły się ogniem - osy uciekały z nich z piskiem i bzycząc wściekle leciały w kierunkulasu, znikając mi z oczu.Czułem, że gniję od środka, a mężczyzna w rtęciowej masce dyszał coraz szybciej.Wjednej ręce trzymał ogromne pudełko zapałek, a w drugiej martwego ptaka.Kiedy takpatrzyłem, jeż u jego stóp stanął w płomieniach; poczułem zapach palonego mięsa.%7łyczyłem jej śmierci.Tak wyglądała ohydna prawda.Przez tę jedną krótką chwilężyczyłem jej śmierci.To była ta chwila.Chwila objawienia, kiedy mogłem się jeszcze uratować.Częśćmnie, ta stara, zwyczajna, cudownie nijaka, stojąca jak woda w kanale, ujrzała przez sekundę,czym się stałem.Zobaczyłem smród własnych myśli: życzyłem własnej siostrze śmierci.Comi się stało? Dlaczego byłem taki? Nic nie było warte tego koszmaru - ani latanie, ani moc,ani bieganie, ani zwycięstwo - nic, co byłem w stanie wymyślić.Postanowiłem, że polecęjeszcze raz i powiem Dreegowi, że to koniec.%7łe oprę się pokusie mocy.Wypadłem ze szkoły, ciągnąc za sobą tę moją przeklętą nogę, i ruszyłem do lasu.Niewiem, czy ktokolwiek mnie widział, ale nikt nie poszedł za mną.Przez upał, przez wysokątrawę pobiegłem w stronę ciemności.Nad lasem wisiała cisza, jakby cały świat wstrzymałoddech, czekając, co zrobię.- Mówię: nie, Dreeg.Udowodnię to.Chcę polecieć! - krzyknąłem.- Teraz, jeden,ostatni raz.Bo już mam dość tego wszystkiego.Nie chcę tej mocy.Nie obchodzi mnie, czybędę miał świat w garści.Nie zależy mi już nawet na bieganiu i zwycięstwie.Mogęprzegrywać do końca życia, jeśli tak ma być.Udowodnię ci to, ty gnoju.No już, lecimy!Dreeg tylko się uśmiechnął.- No dobrze, Luke, to jazda.Mnie to nie wzrusza.Ale jesteś żałosny z tym chwilowymprzypływem wyrzutów sumienia.No, lecimy.Na co czekasz?Wywróciłem mózg na lewą stronę i skoncentrowałem się na ekranie.Wessałem wżyły lemoniadowy lód i poleciałem, wysoko, szybko, kreśląc pętle w przestrzeni.Krzyknąłemjak orzeł i zaśpiewałem różową gumą balonową.Zawirowałem w kosmosie, międzygwiazdami.Zanurkowałem nad oceanem i puściłem po fałach najbielszy, najgładszy kamień,który skakał bez końca; trzy tysiące razy po sprężystej jak trampolina skórze oceanu.- Powiedz to, Luke.Powiedz, że tego nie chcesz.%7łe chcesz teraz znów stać sięnormalny.%7łe chcesz sam pobiec w wyścigu i przegrać ze swoją ołowianą nogą.%7łe chceszbyć nudny jak woda w przydrożnym rowie.Mieć mózg taki sam jak wszyscy, tyle żeuszkodzony.- Nie skusisz mnie.Wynoś się, Dreeg! Nie podoba mi się to, co mi pokazałeś, to, co zemną robisz.Bez ciebie mogę być lepszy.- I chcesz przegrywać? Oferma!- Idz sobie! Won! - wrzasnąłem.A on się uśmiechnął.SerafinaJesteś pewien? Najpierw popatrz.- I wskazał palcem w dół.Miał diabła w oczach, które były teraz jak dwa czerwone szpikulce.Nie mogłem się powstrzymać, Spojrzałem w dół.Zawisłem w powietrzu i zobaczyłempod sobą szkołę.Zobaczyłem dziewczynę idącą przez żółty jak masło upał do wejścia.Weszła do budynku, a ja poczułem na języku cynamon.- Serafina, Luke.Co stanie się z Serafiną, jeśli odrzucisz to wszystko? Zniknie?- Nie może tak po prostu zniknąć.Weszła do szkoły.Jest tam, w środku.Nie może jejnagle nie być, choć nie wiem co byś zrobił.- Może zniknąć, Przecież się pojawiła, nie? Wszystko zależy od tego, jak bardzo jestrealna: Nie wiesz tego, prawda? Przyznaj - po prostu nie wiesz.Samym tchnieniem wypowiedziałem życzenie, próbując zrozumieć myśl ulotną jakdym.Rzeczywiście, nie wiedziałem.- Zaryzykujesz? Zaryzykujesz, że nie jest realna? Zaryzykujesz, że zniknie? I żezniknie wszystko inne?Wszedłem do szkoły niedługo po niej.Nie patrzyłem na Dreega [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Dorwałem tę sukę.Jest moja.- Biały pająk wylazł z jego palców i wspiął się poplecach Laury, aż na jej szyję.Zagrzebał się w jej włosach.Paul dmuchnął delikatnie i jejwłosy zajęły się ogniem - osy uciekały z nich z piskiem i bzycząc wściekle leciały w kierunkulasu, znikając mi z oczu.Czułem, że gniję od środka, a mężczyzna w rtęciowej masce dyszał coraz szybciej.Wjednej ręce trzymał ogromne pudełko zapałek, a w drugiej martwego ptaka.Kiedy takpatrzyłem, jeż u jego stóp stanął w płomieniach; poczułem zapach palonego mięsa.%7łyczyłem jej śmierci.Tak wyglądała ohydna prawda.Przez tę jedną krótką chwilężyczyłem jej śmierci.To była ta chwila.Chwila objawienia, kiedy mogłem się jeszcze uratować.Częśćmnie, ta stara, zwyczajna, cudownie nijaka, stojąca jak woda w kanale, ujrzała przez sekundę,czym się stałem.Zobaczyłem smród własnych myśli: życzyłem własnej siostrze śmierci.Comi się stało? Dlaczego byłem taki? Nic nie było warte tego koszmaru - ani latanie, ani moc,ani bieganie, ani zwycięstwo - nic, co byłem w stanie wymyślić.Postanowiłem, że polecęjeszcze raz i powiem Dreegowi, że to koniec.%7łe oprę się pokusie mocy.Wypadłem ze szkoły, ciągnąc za sobą tę moją przeklętą nogę, i ruszyłem do lasu.Niewiem, czy ktokolwiek mnie widział, ale nikt nie poszedł za mną.Przez upał, przez wysokątrawę pobiegłem w stronę ciemności.Nad lasem wisiała cisza, jakby cały świat wstrzymałoddech, czekając, co zrobię.- Mówię: nie, Dreeg.Udowodnię to.Chcę polecieć! - krzyknąłem.- Teraz, jeden,ostatni raz.Bo już mam dość tego wszystkiego.Nie chcę tej mocy.Nie obchodzi mnie, czybędę miał świat w garści.Nie zależy mi już nawet na bieganiu i zwycięstwie.Mogęprzegrywać do końca życia, jeśli tak ma być.Udowodnię ci to, ty gnoju.No już, lecimy!Dreeg tylko się uśmiechnął.- No dobrze, Luke, to jazda.Mnie to nie wzrusza.Ale jesteś żałosny z tym chwilowymprzypływem wyrzutów sumienia.No, lecimy.Na co czekasz?Wywróciłem mózg na lewą stronę i skoncentrowałem się na ekranie.Wessałem wżyły lemoniadowy lód i poleciałem, wysoko, szybko, kreśląc pętle w przestrzeni.Krzyknąłemjak orzeł i zaśpiewałem różową gumą balonową.Zawirowałem w kosmosie, międzygwiazdami.Zanurkowałem nad oceanem i puściłem po fałach najbielszy, najgładszy kamień,który skakał bez końca; trzy tysiące razy po sprężystej jak trampolina skórze oceanu.- Powiedz to, Luke.Powiedz, że tego nie chcesz.%7łe chcesz teraz znów stać sięnormalny.%7łe chcesz sam pobiec w wyścigu i przegrać ze swoją ołowianą nogą.%7łe chceszbyć nudny jak woda w przydrożnym rowie.Mieć mózg taki sam jak wszyscy, tyle żeuszkodzony.- Nie skusisz mnie.Wynoś się, Dreeg! Nie podoba mi się to, co mi pokazałeś, to, co zemną robisz.Bez ciebie mogę być lepszy.- I chcesz przegrywać? Oferma!- Idz sobie! Won! - wrzasnąłem.A on się uśmiechnął.SerafinaJesteś pewien? Najpierw popatrz.- I wskazał palcem w dół.Miał diabła w oczach, które były teraz jak dwa czerwone szpikulce.Nie mogłem się powstrzymać, Spojrzałem w dół.Zawisłem w powietrzu i zobaczyłempod sobą szkołę.Zobaczyłem dziewczynę idącą przez żółty jak masło upał do wejścia.Weszła do budynku, a ja poczułem na języku cynamon.- Serafina, Luke.Co stanie się z Serafiną, jeśli odrzucisz to wszystko? Zniknie?- Nie może tak po prostu zniknąć.Weszła do szkoły.Jest tam, w środku.Nie może jejnagle nie być, choć nie wiem co byś zrobił.- Może zniknąć, Przecież się pojawiła, nie? Wszystko zależy od tego, jak bardzo jestrealna: Nie wiesz tego, prawda? Przyznaj - po prostu nie wiesz.Samym tchnieniem wypowiedziałem życzenie, próbując zrozumieć myśl ulotną jakdym.Rzeczywiście, nie wiedziałem.- Zaryzykujesz? Zaryzykujesz, że nie jest realna? Zaryzykujesz, że zniknie? I żezniknie wszystko inne?Wszedłem do szkoły niedługo po niej.Nie patrzyłem na Dreega [ Pobierz całość w formacie PDF ]