[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znoszę, jak nazywasz mnie Chaval.- To twoje nazwisko.Nie podoba ci się?- Chciałbym, żebyś była trochę łagodniejsza, trochę czulsza.- Przykro mi, to nie w moim stylu.- A jaki ty masz styl, Hortense? Nie dajesz nic, ani grama ze swojej osóbki.- Jeżeli ci się nie podoba, to skończmy z tym! Ja cię o nic nie prosiłam, to typo mnie przyjechałeś.Chodzisz za mną wszędzie jak mały piesek!Ukrył twarz w jej długich włosach, wąchał jej skórę, zapach perfum iwymruczał:- Szaleję za tobą! To nie moja wina.Proszę cię, nie bądz złośliwa.Mam naciebie taką ochotę.Zapłacę za wszystko, co tylko będziesz chciała.Hortense podniosła oczy do nieba.Jaki on był uciążliwy! Uda mu sięobrzydzić jej nawet zakupy!- Jest wpół do ósmej, muszę wracać.- Kiedy się zobaczymy?- Nie wiem.Spróbuję coś wymyślić na sobotni wieczór, ale nie jestpowiedziane, że się to uda.- Mam dwa zaproszenia na wieczór z Galianem na piątek.Co ty na to?- Z Johnem Galianem?Hortense otwarła oczy tak szeroko, że przypominały latające talerze Marsjan.- Himself! Jeżeli chcesz, zabiorę cię.- Zgoda.Coś wymyślę!- Ale musisz być dla mnie bardzo, bardzo miła.Hortense westchnęła iprzeciągnęła się niczym znudzona kotka:- Ciągle warunki! Jeżeli sądzisz, że to zachęca mnie do czegokolwiek.- Hortense, od trzech miesięcy wodzisz mnie za nos.Cierpliwość ma swojegranice.- Ja nie znam żadnych granic, wyobraz sobie! I to właśnie stanowi o moimwdzięku, i dlatego się mną interesujesz.Chaval położył ręce na kierownicy alfy romeo coup� i burknął:- Mam dość tego, że odgrywasz spłoszoną dziewicę.- Prześpię się z tobą, gdy podejmę taką decyzję, a na razie nie ma o tymmowy.Czy to jasne?- To przynajmniej jest bezpośrednia odpowiedz.Otwarła drzwi, wystawiładługą, szczupłą, umięśnioną nogę, którą delikatnie postawiła na asfalcie, ipodciągając spódnicę do pachwiny, posłała mu na do widzenia swójnajpiękniejszy uśmiech.- Zdzwonimy się?- Zdzwonimy się.Wzięła dużą białą torbę z napisem Colette z tylnego siedzenia i odeszła.Poruszała się niczym modelka na wybiegu, patrzył, jak się oddalała, i zaklął.Dziwka! Doprowadzała go do szaleństwa! Wystarczyło, że poczuł jej miękkiesprężyste wargi na swoich wargach, a burzyła się w nim krew.Jej mały języczektańczący przy pocałunkach.Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu.Stawał muprzy niej jak osłu, a kazała mu czekać niczym nędznemu robakowi.Nie mogęjuż dłużej, muszę ją przelecieć!Ta zabawa trwała od czerwca.I od czerwca zwodziła go, obiecując, że spędziz nim całą noc, pozwoli mu się wolniutko rozebrać, pieścić.Spędził wszystkieweekendy lipca w Deauville z jej powodu.Płacił za wszystkie jej kaprysy, zawszystkich kolegów, a zabawa w kotka i myszkę miała swój ciąg dalszy wParyżu.Kiedy wydawało mu się, że mają w garści, uciekała, grając na nosie.Klął na samego siebie: ty idioto, królu idiotów, robi cię w bambuko, o tak! A gdyprzychodzi do płacenia, pokazuje ci figę! Co od niej dostałeś? Nic! Opróczpocałunków w usta i dwóch czy trzech macanek.Jak tylko moja ręka zapuszczasię zbyt nisko, podnosi dziki raban! Chce pokazywać się ze mną w modnychrestauracjach, wykupywać sklepy, jeść lody, rozsiadać się w kinowych fotelach,ale co do reszty, drzwi są zamknięte na głucho! To marna rekompensata! Jeżelizsumuję rachunki za ciuchy, jakie każe sobie kupować, komórki, którychgubienie sprawia jej dziwną przyjemność, gadżety, które ją nudzą i wyrzuca jedo kosza, bo nie ma siły przeczytać instrukcji, to inwestycja bez dna! %7ładnadziewczyna nigdy mnie tak nie traktowała! %7ładna! Zwykle liżą mi podeszwybutów.Ona wyciera buty o dół moich spodni, smaruje błyszczykiem poduszki wmoim samochodzie, przylepia gumę do żucia w schowku i wali torebką Diora wmaskę, jeżeli jest niezadowolona! Przeglądnął się w lusterku wstecznym i zacząłsię zastanawiać, czym sobie na to zasłużył.Nie jesteś synem Frankensteina, nieśmierdzisz zgnilizną, masz szpik w kościach, a ona cię totalnie olewa! Westchnąłi uruchomił silnik.Jakby śledziła tok jego myśli, Hortense odwróciła się i zanim zniknęła zarogiem ulicy, posłała mu pocałunek, odrzucając gruby kosmyk włosów.Odpowiedział jej mrugnięciem światłami i znikł, wyładowując wściekłość naoponach samochodu.Jak łatwo faceci dają się wypuszczać! Kretyńskie pożądanie! Tyrania uczucia!Wszyscy wpadają w nią jak do niebezpiecznych jaskiń i chwalą się tym! Nawettacy starzy jak Chaval! %7łebrze o rozkosz, drży, błaga.A przecież ma trzydzieścipięć lat! - pomyślała Hortense.- Powinien mieć doświadczenie.Atu tymczasemnic! Rozpływa się jak bezkształtna kałuża.Wystarczy, żeby mu obiecała mętneprzyjemności lub podciągnęła nieco spódnicę na udach, a już mruczy jak starybezzębny pies.Prześpię się z nim czy nie? Nie mam na to naprawdę ochoty, aleistnieje ryzyko, że się zmęczy.I sklepik zostanie zamknięty.Wolałabym tozrobić z sercem, choć z odrobiną serca.Zwłaszcza pierwszy raz.Z Chavalemmoże to mieć aspekt czysto handlowy.A poza tym tak się do mnie lepi, a klej niejest seksowny!Będzie musiała się przebrać, zanim wróci do domu.W schowku, gdzieprzechowywano środki do mycia schodów w bloku.Zdjęła minispódniczkę,włożyła dżinsy, duży sweter, aby zakryć podkoszulek, który odsłaniał jej pępek,potarła sobie twarz, żeby zetrzeć makijaż, i stała się na powrót małą córeczkąmamusi.Co za idiotka, niczego się nie domyśla! Przesunęła pojemnik z politurą,aby ukryć ubrania, i zauważyła rozłożoną gazetę i na pierwszej stronie twarzciotki. Przed i po: narodziny gwiazdy", brzmiał tytuł.Tuż pod spodemzamieszczono zdjęcie Iris z długimi włosami i drugie, z włosami obciętymi a laJeanne d'Arc i słowami: Poszłam jedynie za radami Andr�go Gide'a dlamłodego pisarza.".Usta Hortense zaokrągliły się i wyrwał się z nich pełenpodziwu gwizd.Miała wejść na górę, gdy zorientowała się, że trzyma w ręce dużą białą torbęze sklepu Colette.Marynarka od Prądy!Zastanawiała się przez chwilę, a potem zdecydowała, że oderwie etykietkę ibędzie utrzymywać, że kupiła ją na pchlim targu w Colombes w poprzedniweekend.Antoine obserwował krokodyla, który wylegiwał się przed nimi na słońcu.Zatrzymali się w cieniu dużej akacji, a jego wzrok spoczął na wygrzewającymsię zwierzęciu z oczami przypominającymi zamek błyskawiczny.Olbrzymim,odrażającym, błyszczącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nie znoszę, jak nazywasz mnie Chaval.- To twoje nazwisko.Nie podoba ci się?- Chciałbym, żebyś była trochę łagodniejsza, trochę czulsza.- Przykro mi, to nie w moim stylu.- A jaki ty masz styl, Hortense? Nie dajesz nic, ani grama ze swojej osóbki.- Jeżeli ci się nie podoba, to skończmy z tym! Ja cię o nic nie prosiłam, to typo mnie przyjechałeś.Chodzisz za mną wszędzie jak mały piesek!Ukrył twarz w jej długich włosach, wąchał jej skórę, zapach perfum iwymruczał:- Szaleję za tobą! To nie moja wina.Proszę cię, nie bądz złośliwa.Mam naciebie taką ochotę.Zapłacę za wszystko, co tylko będziesz chciała.Hortense podniosła oczy do nieba.Jaki on był uciążliwy! Uda mu sięobrzydzić jej nawet zakupy!- Jest wpół do ósmej, muszę wracać.- Kiedy się zobaczymy?- Nie wiem.Spróbuję coś wymyślić na sobotni wieczór, ale nie jestpowiedziane, że się to uda.- Mam dwa zaproszenia na wieczór z Galianem na piątek.Co ty na to?- Z Johnem Galianem?Hortense otwarła oczy tak szeroko, że przypominały latające talerze Marsjan.- Himself! Jeżeli chcesz, zabiorę cię.- Zgoda.Coś wymyślę!- Ale musisz być dla mnie bardzo, bardzo miła.Hortense westchnęła iprzeciągnęła się niczym znudzona kotka:- Ciągle warunki! Jeżeli sądzisz, że to zachęca mnie do czegokolwiek.- Hortense, od trzech miesięcy wodzisz mnie za nos.Cierpliwość ma swojegranice.- Ja nie znam żadnych granic, wyobraz sobie! I to właśnie stanowi o moimwdzięku, i dlatego się mną interesujesz.Chaval położył ręce na kierownicy alfy romeo coup� i burknął:- Mam dość tego, że odgrywasz spłoszoną dziewicę.- Prześpię się z tobą, gdy podejmę taką decyzję, a na razie nie ma o tymmowy.Czy to jasne?- To przynajmniej jest bezpośrednia odpowiedz.Otwarła drzwi, wystawiładługą, szczupłą, umięśnioną nogę, którą delikatnie postawiła na asfalcie, ipodciągając spódnicę do pachwiny, posłała mu na do widzenia swójnajpiękniejszy uśmiech.- Zdzwonimy się?- Zdzwonimy się.Wzięła dużą białą torbę z napisem Colette z tylnego siedzenia i odeszła.Poruszała się niczym modelka na wybiegu, patrzył, jak się oddalała, i zaklął.Dziwka! Doprowadzała go do szaleństwa! Wystarczyło, że poczuł jej miękkiesprężyste wargi na swoich wargach, a burzyła się w nim krew.Jej mały języczektańczący przy pocałunkach.Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu.Stawał muprzy niej jak osłu, a kazała mu czekać niczym nędznemu robakowi.Nie mogęjuż dłużej, muszę ją przelecieć!Ta zabawa trwała od czerwca.I od czerwca zwodziła go, obiecując, że spędziz nim całą noc, pozwoli mu się wolniutko rozebrać, pieścić.Spędził wszystkieweekendy lipca w Deauville z jej powodu.Płacił za wszystkie jej kaprysy, zawszystkich kolegów, a zabawa w kotka i myszkę miała swój ciąg dalszy wParyżu.Kiedy wydawało mu się, że mają w garści, uciekała, grając na nosie.Klął na samego siebie: ty idioto, królu idiotów, robi cię w bambuko, o tak! A gdyprzychodzi do płacenia, pokazuje ci figę! Co od niej dostałeś? Nic! Opróczpocałunków w usta i dwóch czy trzech macanek.Jak tylko moja ręka zapuszczasię zbyt nisko, podnosi dziki raban! Chce pokazywać się ze mną w modnychrestauracjach, wykupywać sklepy, jeść lody, rozsiadać się w kinowych fotelach,ale co do reszty, drzwi są zamknięte na głucho! To marna rekompensata! Jeżelizsumuję rachunki za ciuchy, jakie każe sobie kupować, komórki, którychgubienie sprawia jej dziwną przyjemność, gadżety, które ją nudzą i wyrzuca jedo kosza, bo nie ma siły przeczytać instrukcji, to inwestycja bez dna! %7ładnadziewczyna nigdy mnie tak nie traktowała! %7ładna! Zwykle liżą mi podeszwybutów.Ona wyciera buty o dół moich spodni, smaruje błyszczykiem poduszki wmoim samochodzie, przylepia gumę do żucia w schowku i wali torebką Diora wmaskę, jeżeli jest niezadowolona! Przeglądnął się w lusterku wstecznym i zacząłsię zastanawiać, czym sobie na to zasłużył.Nie jesteś synem Frankensteina, nieśmierdzisz zgnilizną, masz szpik w kościach, a ona cię totalnie olewa! Westchnąłi uruchomił silnik.Jakby śledziła tok jego myśli, Hortense odwróciła się i zanim zniknęła zarogiem ulicy, posłała mu pocałunek, odrzucając gruby kosmyk włosów.Odpowiedział jej mrugnięciem światłami i znikł, wyładowując wściekłość naoponach samochodu.Jak łatwo faceci dają się wypuszczać! Kretyńskie pożądanie! Tyrania uczucia!Wszyscy wpadają w nią jak do niebezpiecznych jaskiń i chwalą się tym! Nawettacy starzy jak Chaval! %7łebrze o rozkosz, drży, błaga.A przecież ma trzydzieścipięć lat! - pomyślała Hortense.- Powinien mieć doświadczenie.Atu tymczasemnic! Rozpływa się jak bezkształtna kałuża.Wystarczy, żeby mu obiecała mętneprzyjemności lub podciągnęła nieco spódnicę na udach, a już mruczy jak starybezzębny pies.Prześpię się z nim czy nie? Nie mam na to naprawdę ochoty, aleistnieje ryzyko, że się zmęczy.I sklepik zostanie zamknięty.Wolałabym tozrobić z sercem, choć z odrobiną serca.Zwłaszcza pierwszy raz.Z Chavalemmoże to mieć aspekt czysto handlowy.A poza tym tak się do mnie lepi, a klej niejest seksowny!Będzie musiała się przebrać, zanim wróci do domu.W schowku, gdzieprzechowywano środki do mycia schodów w bloku.Zdjęła minispódniczkę,włożyła dżinsy, duży sweter, aby zakryć podkoszulek, który odsłaniał jej pępek,potarła sobie twarz, żeby zetrzeć makijaż, i stała się na powrót małą córeczkąmamusi.Co za idiotka, niczego się nie domyśla! Przesunęła pojemnik z politurą,aby ukryć ubrania, i zauważyła rozłożoną gazetę i na pierwszej stronie twarzciotki. Przed i po: narodziny gwiazdy", brzmiał tytuł.Tuż pod spodemzamieszczono zdjęcie Iris z długimi włosami i drugie, z włosami obciętymi a laJeanne d'Arc i słowami: Poszłam jedynie za radami Andr�go Gide'a dlamłodego pisarza.".Usta Hortense zaokrągliły się i wyrwał się z nich pełenpodziwu gwizd.Miała wejść na górę, gdy zorientowała się, że trzyma w ręce dużą białą torbęze sklepu Colette.Marynarka od Prądy!Zastanawiała się przez chwilę, a potem zdecydowała, że oderwie etykietkę ibędzie utrzymywać, że kupiła ją na pchlim targu w Colombes w poprzedniweekend.Antoine obserwował krokodyla, który wylegiwał się przed nimi na słońcu.Zatrzymali się w cieniu dużej akacji, a jego wzrok spoczął na wygrzewającymsię zwierzęciu z oczami przypominającymi zamek błyskawiczny.Olbrzymim,odrażającym, błyszczącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]