[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał ich teraz w ręku.Ale nie wyglądali naprzestraszonych, nie ogryzali nerwowo paznokci.Odporne sztuki.- Nie usiądzie pan, szeryfie? - odezwała się wreszcie Becky.- Ma pan dla nasjakieś wiadomości?Usiadł powoli na wskazanym przez nią twardym krześle i odchrząknął.Terazgotów był obwieścić swoją wielką nowinę.- Jak się okazuje, to nie jest szkielet twojej żony, Tyler.Zapadła cisza, nie byłojednak ogromnego zdziwienia, którego się spodziewał.- Dziękuję, że mnie pan szybko o tym zawiadomił, szeryfie.Jestemzadowolony, że to nie ona, bo to oznaczałoby, że ktoś ją zabił.Mam nadzieję,że gdziekolwiek Ann się znajduje, jest tam zadowolona i szczęśliwa.Tyler nie był zdumiony tą wiadomością.Zachowywał się tak, jakby jużwszystko wiedział.Do diabła, jeśli Tyler nie zabił Ann, to oczywiście wiedział,że ten szkielet to nie ona, a jeśliby tak było, to musiał to zrobić ktoś inny.Odtych rozważań szeryfa rozbolała głowa.- Hmmm, nic mi na ten temat nie wiadomo.Tymczasem skontaktowałem się zwładzami w całym hrabstwie, które sprawdzą wszystkie ucieczki z domówod piętnastu do dziesięciu lat wstecz.Jest szansa, że dowiemy się, kim była.To młoda dziewczyna, nastolatka.Tym bardziej jest możliwe, że uciekła zdomu i została zamordowana.I to jest wielki problem, mój wielki problem.- Czy to nie mogła być miejscowa nastolatka, szeryfie? -spytała Becky.- W tym mieście nie było takiego wypadku, panno Powell.-Szeryf potrząsnąłgłową.- Takich rzeczy ludzie nie zapominają.To musiała być dziewczyna,która uciekła z domu.- Myśli pan, że zabił ją ten stary człowiek, Jacob Marley? -spytał AdamCarruthers.Siedział w głębokim, skórzanym fotelu, ulubionym miejscu starego Jacoba.Wyglądał, jakby to on kontrolował sytuację i to trochę szeryfa denerwowało.Ten facet był za młody, żeby przejmować kierownictwo, miał niewiele ponadtrzydzieści lat, był chyba w tym samym wieku co Frank, siostrzeniec Maude,który był teraz w więzieniu, w Folsom, w Kalifornii, za podrabianie czeków.Frank już jako chłopiec miał złe skłonności.Może ten facet jest takim samymleniwym luzakiem jak Frank.Nie, do diabła, ten facet mógł być wszystkim,tylko nie leniwym luzakiem.- Szeryfie?- Co? Aha, tak, to możliwe.Jak już mówiłem pannie Powell, stary Jacob nielubił, jak mu się ktoś tu kręcił.Miał dość paskudny charakter i był bardzoporywczy.Mógł ją rąbnąć.- Choćby nawet był porywczy - powiedział Adam, unosząc z lekka czarnąbrew - to pan wierzy, że uderzył młodą dziewczynę w twarz jakimś tępymnarzędziem i zamurował ją w suterenie tylko dlatego, że go wkurzyła,przechodząc przez jego podwórze?- Tępe narzędzie, jak pan mówi.-Szeryf Gaffney zamyślił się.- Patolog niewiedział, czym uderzył ją morderca: może ciężkim garnkiem, może kantemksiążki albo czymś w tym rodzaju.Czy to zrobił Jacob? To sprawa dowyjaśnienia.- To jedyne wytłumaczenie! - wykrzyknął Tyler, zrywając się na nogi.Zacząłprzemierzać pokój szybkimi krokami.Jest dobrze umięśniony, pomyślałszeryf, przypominając sobie, jakie on sam robił wrażenie na kobietach swoimmuskularnym ciałem, kiedy był równie młody.Tyler obrócił się szybko izatrzymał, omal nie przewracając stojącej na podłodze lampy.- Przecież to proste.Ten, kto ją zabił, musiał mieć dostęp do sutereny staregoJacoba.Przecież Jacob musiałby usłyszeć, gdyby ktoś wyjmował cegły ześciany i znowu ją zamurowywał.Zabójcy potrzebny był też cement.Musiałprzywlec ciało do domu i znieść je po schodach na dół.To byłby niesłychanywyczyn.To musiał być Jacob.Inne wytłumaczenie nie ma sensu.Adam siedział rozparty w starym skórzanym fotelu, ze skrzyżowanymi wkostkach nogami, trzymał złączone koniuszki palców i z lekka nimipostukiwał.- Chwileczkę.Mówicie, że Jacob Marley nigdy nie wychodził do miasta?- Od czasu, jak pamiętam, to nigdy - powiedział Tyler.-Przywożono mu nawetzakupy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Miał ich teraz w ręku.Ale nie wyglądali naprzestraszonych, nie ogryzali nerwowo paznokci.Odporne sztuki.- Nie usiądzie pan, szeryfie? - odezwała się wreszcie Becky.- Ma pan dla nasjakieś wiadomości?Usiadł powoli na wskazanym przez nią twardym krześle i odchrząknął.Terazgotów był obwieścić swoją wielką nowinę.- Jak się okazuje, to nie jest szkielet twojej żony, Tyler.Zapadła cisza, nie byłojednak ogromnego zdziwienia, którego się spodziewał.- Dziękuję, że mnie pan szybko o tym zawiadomił, szeryfie.Jestemzadowolony, że to nie ona, bo to oznaczałoby, że ktoś ją zabił.Mam nadzieję,że gdziekolwiek Ann się znajduje, jest tam zadowolona i szczęśliwa.Tyler nie był zdumiony tą wiadomością.Zachowywał się tak, jakby jużwszystko wiedział.Do diabła, jeśli Tyler nie zabił Ann, to oczywiście wiedział,że ten szkielet to nie ona, a jeśliby tak było, to musiał to zrobić ktoś inny.Odtych rozważań szeryfa rozbolała głowa.- Hmmm, nic mi na ten temat nie wiadomo.Tymczasem skontaktowałem się zwładzami w całym hrabstwie, które sprawdzą wszystkie ucieczki z domówod piętnastu do dziesięciu lat wstecz.Jest szansa, że dowiemy się, kim była.To młoda dziewczyna, nastolatka.Tym bardziej jest możliwe, że uciekła zdomu i została zamordowana.I to jest wielki problem, mój wielki problem.- Czy to nie mogła być miejscowa nastolatka, szeryfie? -spytała Becky.- W tym mieście nie było takiego wypadku, panno Powell.-Szeryf potrząsnąłgłową.- Takich rzeczy ludzie nie zapominają.To musiała być dziewczyna,która uciekła z domu.- Myśli pan, że zabił ją ten stary człowiek, Jacob Marley? -spytał AdamCarruthers.Siedział w głębokim, skórzanym fotelu, ulubionym miejscu starego Jacoba.Wyglądał, jakby to on kontrolował sytuację i to trochę szeryfa denerwowało.Ten facet był za młody, żeby przejmować kierownictwo, miał niewiele ponadtrzydzieści lat, był chyba w tym samym wieku co Frank, siostrzeniec Maude,który był teraz w więzieniu, w Folsom, w Kalifornii, za podrabianie czeków.Frank już jako chłopiec miał złe skłonności.Może ten facet jest takim samymleniwym luzakiem jak Frank.Nie, do diabła, ten facet mógł być wszystkim,tylko nie leniwym luzakiem.- Szeryfie?- Co? Aha, tak, to możliwe.Jak już mówiłem pannie Powell, stary Jacob nielubił, jak mu się ktoś tu kręcił.Miał dość paskudny charakter i był bardzoporywczy.Mógł ją rąbnąć.- Choćby nawet był porywczy - powiedział Adam, unosząc z lekka czarnąbrew - to pan wierzy, że uderzył młodą dziewczynę w twarz jakimś tępymnarzędziem i zamurował ją w suterenie tylko dlatego, że go wkurzyła,przechodząc przez jego podwórze?- Tępe narzędzie, jak pan mówi.-Szeryf Gaffney zamyślił się.- Patolog niewiedział, czym uderzył ją morderca: może ciężkim garnkiem, może kantemksiążki albo czymś w tym rodzaju.Czy to zrobił Jacob? To sprawa dowyjaśnienia.- To jedyne wytłumaczenie! - wykrzyknął Tyler, zrywając się na nogi.Zacząłprzemierzać pokój szybkimi krokami.Jest dobrze umięśniony, pomyślałszeryf, przypominając sobie, jakie on sam robił wrażenie na kobietach swoimmuskularnym ciałem, kiedy był równie młody.Tyler obrócił się szybko izatrzymał, omal nie przewracając stojącej na podłodze lampy.- Przecież to proste.Ten, kto ją zabił, musiał mieć dostęp do sutereny staregoJacoba.Przecież Jacob musiałby usłyszeć, gdyby ktoś wyjmował cegły ześciany i znowu ją zamurowywał.Zabójcy potrzebny był też cement.Musiałprzywlec ciało do domu i znieść je po schodach na dół.To byłby niesłychanywyczyn.To musiał być Jacob.Inne wytłumaczenie nie ma sensu.Adam siedział rozparty w starym skórzanym fotelu, ze skrzyżowanymi wkostkach nogami, trzymał złączone koniuszki palców i z lekka nimipostukiwał.- Chwileczkę.Mówicie, że Jacob Marley nigdy nie wychodził do miasta?- Od czasu, jak pamiętam, to nigdy - powiedział Tyler.-Przywożono mu nawetzakupy [ Pobierz całość w formacie PDF ]