[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trwało to zaledwie sekundę, ale ta rozciągnęła się jak nazwolnionym filmie, pozostając na zawsze w pamięci ich obu jak odłamek szkiełka w oku.Potem wszystko nabrało tempa.Jodie biegła, przyciskając do piersi skradzioną torebkę.Wkołosłychać było okrzyki oburzenia.Grace zerwała się na równe nogi i ruszyła w pogoń.Cośzaniepokoiło ją w wyglądzie dziewczyny, lecz nie wiedziała co.Jodie przebiegła przez ulicę iniewiele brakowało, a wpadłaby pod samochód.Spojrzała szybko za siebie i wkurzyła się na widokgoniącej ją ofiary.Spróbowała jeszcze przyspieszyć, choć już nie czuła nóg.Przy wtórze klaksonówGrace przedarła się przez sznur samochodów, żeby dostać się na drugą stronę ulicy.Nabrała rozpędui z każdym susem zmniejszała dystans dzielący jąod uciekającej.Jodie czuła, jak żołądek podchodzijej do gardła.Gdyby coś w nim miała, z pewnością zwymiotowałaby na środku chodnika.Gracebyła coraz bliżej.Im bardziej się zbliżała, tym bardziej była wzburzona, nie rozumiejąc przyczynytakiego stanu.Tymczasem Jodie zaczynało brakować tchu.Jeszcze parę metrów i zostanie złapana.Na rogu Czternastej Ulicy skręciła w lewo.Stacja metra była niedaleko.Musi jakoś wytrzymać tekilka metrów. Jest tu! krzyknął jakiś mężczyzna.Jodie odwróciła się i zobaczyła tuż za sobą dwóch policjantów.Napotykając po raz drugi wzrok złodziejki, Grace poczuła lodowaty dreszcz przebiegający wzdłużpleców.Jużwiedziała, co ją tak zbulwersowało w tej dziewczynie, ale było to tak niewiarygodne, że niedopuszczała do siebie takiej możliwości.Spanikowana Jodie wpadła w wejście do metra i zbiegła pędem po głównych schodach.Zbierającresztki sił, przeskoczyła przez barierkę, czując za plecami Grace i dwóch policjantów depczących jejpo piętach.Grace nie miała zamiaru dać za wygraną.Potrąciła paru pasażerów, zbiegła poruchomych schodach, żeby szybciej znalezć się na peronie.Kiedy znowu zobaczyła dziewczynę,głos serca wziął górę nad rozsądkiem. Jodie? krzyknęła. Jodie!Dziewczyna zatrzymała się nagle, jakby porażona prądem.Odwróciła się wolno, upuściła torebkę, ipoczuła, że jej serce pęka niczym granat, który właśnie rozleciał się na tysiące odłamków.Ten głos,ta twarz.Sparaliżowane i zastygłe bez ruchu kobiety stały teraz twarzą w twarz w odległości zaledwie kilkumetrów od siebie. Mama.? wykrztusiła Jodie łamiącym się głosem.Kiedy ponownie otworzyła usta, nie wydostał się z nich żaden dzwięk, a ciałem wstrząsnął trudnydo opanowania szloch.I ta chwila rozciągnęła się w czasie, i była to ich chwila.Ulotny momentpoznania i rozpoznania, poza czasem, całkowicie irracjonalny.Pociąg wjechał na stację z hukiem trąby powietrznej, wywołując wir podobny do cyklonu.Kiedyprawa ciążenia wróciły do normy, Jodie zrobiła kilka kroków w przód, żeby podejść bliżej do Grace.Jednak w tym samym momencie dwaj policjanci znalezli się tuż obok i wyższy z nich zwalił sięcałym ciężarem na nastolatkę. Mam ją! krzyknął, przygniatając dziewczynę do ziemi.Unieruchomił ją bez trudu, odwrócił twarzą do posadzki peronu i wykręcił do tyłu ręce, żebynałożyć kajdanki.Już zapiął pierwszą bransoletkę, kiedy silne kopnięcie w bok zaparło mu dech.Nie wiedząc, co siędzieje, odwrócił się w stronę Grace, a ta wymierzyła mu prosto w twarz drugi cios, który pozbawiłgo równowagi. Wsiadaj do wagonu! rozkazała Grace córce, podczas gdy drugi gliniarz wyciągał pałkę, chcącprzyjść z pomocą koledze.Jodie stała jak wryta, nie rozumiejąc, co się dzieje. Wsiadaj do pociągu! powtórzyła Grace w chwili, gdy zabrzmiał sygnał zamykających siędrzwi.Pierwszy cios policyjnej pałki spadł na jej kark, a po nim drugi.Zanim straciła przytomność, wydałojej się, że widzi córkę wskakującą do wagonu.Kiedy pociąg ruszył, Jodie zbliżyła twarz do szyby i zobaczyła, jak policjanci wloką jej matkę poschodach.*Shake Powell był zaniepokojony.Nie chciał okazywać tego Samowi, ale historia o emisariuszcebardzo nim wstrząsnęła i teraz w jego głowie tłukło się jedno pytanie.Zadzwonił do informacji i poprosił o numer szpitala Zwiętego Mateusza.Kiedy uzyskał połączenie,podał swoje nazwisko i poprosił o rozmowę z doktorem Gallowayem. Shake? Tak, stary.Słuchaj, możesz mi przypomnieć, jak się nazywa kobieta, o której mówiłeś? Grace Costello odpowiedział Sam. Czy to nazwisko coś ci mówi? Nie skłamał ksiądz. Wybacz, że zawracam ci głowę.Odłożył pospiesznie słuchawkę, z obawy że przyjaciel zacznie zadawać dalsze pytania. Grace Costello powtórzył jak echo.Było to nazwisko, którego za nic nie chciał usłyszeć.Poczuł pulsowanie w skroniach.Ledwoutrzymując równowagę, wyszedł z mieszkania i dotarł aż na boisko do koszykówki.Grace Costello! Może powinien uprzedzić Sama? Przez moment rozważał tę możliwość, ale wahałsię z podjęciem decyzji.Prawie zrezygnowany wszedł do kościoła i przeżegnał się.%7łeby zachowaćwiarę przez te wszystkie lata, bez przerwy utwierdzał się, że istnieje Bóg wyrozumiały iwspółczujący.Ale prawdę mówiąc, co mógł wiedzieć o naturze niebios? Bóg, z którym rozmawiał,był z pewnością życzliwy i wyrozumiały.Ale czy poza jego umysłem ten Bóg istnieje także gdzie indziej?*Juliette obudziła się w poczuciu cudownego komfortu, tak kontrastującego z trzema ostatniminocami spędzonymi w więziennej celi.Ostatni raz dała nura pod miękką kołdrę, po czym odważyłasię spojrzeć na zegar i wpadła w panikę: już ósma trzydzieści, a władze imigracyjne wyznaczyły nadziesiątą wizytę u lekarza niezbędną do przedłużenia wizy.Zdaje się, że chodziło także o po-wtórzenie jakichś szczepień.Wyskoczyła z łóżka, zadzwoniła po taksówkę i przestudiowała rozkład jazdy pociągów.Mogłajeszcze zdążyć, ale musiała się pospieszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Trwało to zaledwie sekundę, ale ta rozciągnęła się jak nazwolnionym filmie, pozostając na zawsze w pamięci ich obu jak odłamek szkiełka w oku.Potem wszystko nabrało tempa.Jodie biegła, przyciskając do piersi skradzioną torebkę.Wkołosłychać było okrzyki oburzenia.Grace zerwała się na równe nogi i ruszyła w pogoń.Cośzaniepokoiło ją w wyglądzie dziewczyny, lecz nie wiedziała co.Jodie przebiegła przez ulicę iniewiele brakowało, a wpadłaby pod samochód.Spojrzała szybko za siebie i wkurzyła się na widokgoniącej ją ofiary.Spróbowała jeszcze przyspieszyć, choć już nie czuła nóg.Przy wtórze klaksonówGrace przedarła się przez sznur samochodów, żeby dostać się na drugą stronę ulicy.Nabrała rozpędui z każdym susem zmniejszała dystans dzielący jąod uciekającej.Jodie czuła, jak żołądek podchodzijej do gardła.Gdyby coś w nim miała, z pewnością zwymiotowałaby na środku chodnika.Gracebyła coraz bliżej.Im bardziej się zbliżała, tym bardziej była wzburzona, nie rozumiejąc przyczynytakiego stanu.Tymczasem Jodie zaczynało brakować tchu.Jeszcze parę metrów i zostanie złapana.Na rogu Czternastej Ulicy skręciła w lewo.Stacja metra była niedaleko.Musi jakoś wytrzymać tekilka metrów. Jest tu! krzyknął jakiś mężczyzna.Jodie odwróciła się i zobaczyła tuż za sobą dwóch policjantów.Napotykając po raz drugi wzrok złodziejki, Grace poczuła lodowaty dreszcz przebiegający wzdłużpleców.Jużwiedziała, co ją tak zbulwersowało w tej dziewczynie, ale było to tak niewiarygodne, że niedopuszczała do siebie takiej możliwości.Spanikowana Jodie wpadła w wejście do metra i zbiegła pędem po głównych schodach.Zbierającresztki sił, przeskoczyła przez barierkę, czując za plecami Grace i dwóch policjantów depczących jejpo piętach.Grace nie miała zamiaru dać za wygraną.Potrąciła paru pasażerów, zbiegła poruchomych schodach, żeby szybciej znalezć się na peronie.Kiedy znowu zobaczyła dziewczynę,głos serca wziął górę nad rozsądkiem. Jodie? krzyknęła. Jodie!Dziewczyna zatrzymała się nagle, jakby porażona prądem.Odwróciła się wolno, upuściła torebkę, ipoczuła, że jej serce pęka niczym granat, który właśnie rozleciał się na tysiące odłamków.Ten głos,ta twarz.Sparaliżowane i zastygłe bez ruchu kobiety stały teraz twarzą w twarz w odległości zaledwie kilkumetrów od siebie. Mama.? wykrztusiła Jodie łamiącym się głosem.Kiedy ponownie otworzyła usta, nie wydostał się z nich żaden dzwięk, a ciałem wstrząsnął trudnydo opanowania szloch.I ta chwila rozciągnęła się w czasie, i była to ich chwila.Ulotny momentpoznania i rozpoznania, poza czasem, całkowicie irracjonalny.Pociąg wjechał na stację z hukiem trąby powietrznej, wywołując wir podobny do cyklonu.Kiedyprawa ciążenia wróciły do normy, Jodie zrobiła kilka kroków w przód, żeby podejść bliżej do Grace.Jednak w tym samym momencie dwaj policjanci znalezli się tuż obok i wyższy z nich zwalił sięcałym ciężarem na nastolatkę. Mam ją! krzyknął, przygniatając dziewczynę do ziemi.Unieruchomił ją bez trudu, odwrócił twarzą do posadzki peronu i wykręcił do tyłu ręce, żebynałożyć kajdanki.Już zapiął pierwszą bransoletkę, kiedy silne kopnięcie w bok zaparło mu dech.Nie wiedząc, co siędzieje, odwrócił się w stronę Grace, a ta wymierzyła mu prosto w twarz drugi cios, który pozbawiłgo równowagi. Wsiadaj do wagonu! rozkazała Grace córce, podczas gdy drugi gliniarz wyciągał pałkę, chcącprzyjść z pomocą koledze.Jodie stała jak wryta, nie rozumiejąc, co się dzieje. Wsiadaj do pociągu! powtórzyła Grace w chwili, gdy zabrzmiał sygnał zamykających siędrzwi.Pierwszy cios policyjnej pałki spadł na jej kark, a po nim drugi.Zanim straciła przytomność, wydałojej się, że widzi córkę wskakującą do wagonu.Kiedy pociąg ruszył, Jodie zbliżyła twarz do szyby i zobaczyła, jak policjanci wloką jej matkę poschodach.*Shake Powell był zaniepokojony.Nie chciał okazywać tego Samowi, ale historia o emisariuszcebardzo nim wstrząsnęła i teraz w jego głowie tłukło się jedno pytanie.Zadzwonił do informacji i poprosił o numer szpitala Zwiętego Mateusza.Kiedy uzyskał połączenie,podał swoje nazwisko i poprosił o rozmowę z doktorem Gallowayem. Shake? Tak, stary.Słuchaj, możesz mi przypomnieć, jak się nazywa kobieta, o której mówiłeś? Grace Costello odpowiedział Sam. Czy to nazwisko coś ci mówi? Nie skłamał ksiądz. Wybacz, że zawracam ci głowę.Odłożył pospiesznie słuchawkę, z obawy że przyjaciel zacznie zadawać dalsze pytania. Grace Costello powtórzył jak echo.Było to nazwisko, którego za nic nie chciał usłyszeć.Poczuł pulsowanie w skroniach.Ledwoutrzymując równowagę, wyszedł z mieszkania i dotarł aż na boisko do koszykówki.Grace Costello! Może powinien uprzedzić Sama? Przez moment rozważał tę możliwość, ale wahałsię z podjęciem decyzji.Prawie zrezygnowany wszedł do kościoła i przeżegnał się.%7łeby zachowaćwiarę przez te wszystkie lata, bez przerwy utwierdzał się, że istnieje Bóg wyrozumiały iwspółczujący.Ale prawdę mówiąc, co mógł wiedzieć o naturze niebios? Bóg, z którym rozmawiał,był z pewnością życzliwy i wyrozumiały.Ale czy poza jego umysłem ten Bóg istnieje także gdzie indziej?*Juliette obudziła się w poczuciu cudownego komfortu, tak kontrastującego z trzema ostatniminocami spędzonymi w więziennej celi.Ostatni raz dała nura pod miękką kołdrę, po czym odważyłasię spojrzeć na zegar i wpadła w panikę: już ósma trzydzieści, a władze imigracyjne wyznaczyły nadziesiątą wizytę u lekarza niezbędną do przedłużenia wizy.Zdaje się, że chodziło także o po-wtórzenie jakichś szczepień.Wyskoczyła z łóżka, zadzwoniła po taksówkę i przestudiowała rozkład jazdy pociągów.Mogłajeszcze zdążyć, ale musiała się pospieszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]