[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nigdywcześniej pozowanie nie sprawiło mi takiej przyjemności,zawsze do tej pory było dla mnie męką.Siedziałam zgłową opartą o ścianę, patrząc spod półprzymkniętychpowiek na róg %7łeninego albumu i czułam błogi spokój. Kocham go! - brzęczało mi radośnie w głowie.- Czegochcę? Niczego.Jedynie siedzieć tak jak najdłużej, niechtylko od czasu do czasu coś do mnie powie".Chciałamjeszcze raz z bliska zobaczyć jego oczy, jak wtedy, gdystaliśmy obok siebie i powiedział: Ninoczko, dlaczegopani nie chce pozować?".I oczy miał bezdennieniebieskie, jak niebo o zmierzchu. Cóż to za męka być żoną, matką, bratem albo siostrąartysty" - odezwał się %7łenią G. Jeśli dobrego artysty, toprzyjemnie" - powiedziała siostra. Tak, dobrego!" -wypaliłam bez namysłu.Roześmiał się: To ma byćprztyczek, %7łeniu!".Zamilkli, a ja nie przestawałam sięuśmiechać. Jakie ona ma dziecinne usta i nos" -odezwała się siostra. Przecież jestem jeszcze dzieckiem"- mruknęłam z lekkim uśmiechem.Siostra przebieglezmrużyła oczy i uśmiechnęła się.Gdy zbierali się do wyjścia, już nie uciekłam jak kiedyś.%7łorka pierwszy się pożegnał.Podobają mi się jego duże,jasne oczy, ale odnoszę wrażenie, że budzę w nimantypatię.Potem podszedł %7łenią G.i mocno uścisnął mirękę, patrząc na mnie serdecznie, i wyglądał tak, jakby sięchciał uśmiechnąć.Wychodził ostatni, patrzyłam za nim,bo wiedziałam, że zamykając drzwi, obrzuci wszystkichpożegnalnym spojrzeniem, mnie też.Położyłam się spaćrozemocjonowana i niespokojna, marząc, że może jutroprzyjdzie.Myślę o tym wieczorze, kiedy %7łenią G.był poważniejszyniż zazwyczaj, choć wszyscy się śmiali i żartowali.Zauważyłam nawet, że przygryza palec.Cały wieczór zniecierpliwością, której sama nie rozumiałam, wyglądałamDusi*, ale nie przyszła.Tylko dlaczego chciałam zobaczyćich razem? %7łeby się przekonać, jak on się ocknie i ożywi?A może liczy-Koleżanka ze studiów %7łeni i Lali.163łam na to, że wszystkie moje przypuszczenia są nicniewarte? Licho wie! Gdy w czasie tańców grał napianinie, dwa razy odwrócił się do mnie.Najpierwspotkałam się z nim wzrokiem i zawołał wesoło: Dobrzegram?".A za drugim razem zdążyłam się odwrócić ijedynie kątem oka przechwyciłam ruch jego głowy.Wytłumaczyłam to sobie tak: on myśli, że się nudzę, i zdobroci serca próbuje wciągnąć mnie do rozmowy.Kilkarazy nazwał mnie Ninoczką, nikt na to nie zwraca uwagi,bo dla nich wciąż jestem małą dziewczynką.A mnie sięchce śmiać.WieczoremJakimś cudem dzisiaj w szkole były tylko dwie lekcje, ibardzo dobrze, bo i te dwie ledwie usiedziałam.Czuję siętam zupełnie obco, szkolne życie toczy się obok mnie.Czasami zwraca się do mnie ożywiona Mu-sia, mówi coś,błyskając czarnymi oczkami.Margosza, który przegrał w amerykankę", musiał odpowiedzieć na pytanie, kto mu siępodoba, i napisał do niej: Ty".Zrobiła obojętnie zdziwionąminę z domieszką współczucia, gdy powiedziałam: Tobyło do przewidzenia".Prawie w ogóle mnie to nie obeszło, tak byłam zajęta kimśinnym, tym spotkanym w domu.Zasłoniłam ręką oczy i niesłuchając, co mówi nauczyciel, usiłowałam wyobrazićsobie twarz %7łeni G.Do domu wracałam pełna nadziei, żetam jest.W oknie pokoju sióstr się świeciło, na występściany padał cień ramy okiennej. Pewnie rysują" -pomyślałam, szybko wchodząc po schodach.Przy drzwiach przystanęłam.Ktoś grał na pianinie, jakiśpoważny utwór, zdaje się, że to %7łenią.Czyli nikogo niema.Pewnie, nie co wieczór mogę mieć szczęście.Alewszystko we mnie jakoś przygasło.Ponad godzinęsiedziałam w swoim pokoju, nie rozbierając się, w palcie iczapce.Siedziałam w tym samym fotelu co wczoraj i zcałych sił próbowałam sobie wyobrazić %7łenię.Alewszystko się rozpływało.Z lękiem myślałam, że może nie zobaczę go przez całymiesiąc.Zaczęłam snuć różne przypuszczenia.Czynaprawdę %7łeni G.podoba się Du-sia? Gdy wczoraj Lalago spytała: Czy Dusia na pewno przyjdzie?" - nic nieodpowiedział, miętosił w ręku jakiś zeszyt i wpatrywał sięw niego.164potem to samo pytanie zadała mu Zenia, gdy mnierysowali. Zapewne znalazła jakiś uzasadniony powód, bynie przyjść" - odrzekł, akcentując ironicznie i komiczniesłowo uzasadniony", nie odrywając wzroku od rysunku.Gdy poszłam do sióstr, %7łenią, widząc moją zachmurzonątwarz, powiedziała wesoło: Jutro zaprosimy %7łenieczkęG.!".Wróciłam do swojego pokoju, myśląc, z jaką radościąbędę czekać na jutrzejszy wieczór! A jeśli siostry pójdą doniego do akademika?[.] (22 listopada)23 listopada 1934Dzisiaj znowu nie poszłam do szkoły.To łabędzi śpiewmojej miłości.Pózniej muszę z tym skończyć, spróbowaćzapomnieć, nauczyć się nie czekać.Teraz umyślnie nicnie robię, nawet nie czytam.Chcę się zamęczyćczekaniem, rozczarowaniem i rozmyślaniem.Godzinymijają powoli, ale przyjemnie.%7łenią i Lala wrócą dzisiajpózno, grają w siatkówkę, a potem pójdą do pokoju 208.Nie ma co oczekiwać %7łeni G, ambicja nie pozwoli siostromgo zaprosić.Wiedzą teraz dokładnie, że poza Dusią niktgo nie interesuje.24 listopada 1934I %7łenią G.nie przyszedł.Długo czekałam, nawet gdyzrobiło się bardzo pózno, nadal czekałam.O dziewiątejprzyszli %7łorka i Lala.Gdy podeszłam do drzwi, żebyotworzyć, usłyszałam męski głos i choć zupełnie nieprzypominał głosu %7łeni G, ucieszyłam się.Ale to był%7łorka. A gdzie Zenia?" - zapytałam z biciem serca. Została, żeby zagruntować płótno".Aha, czyli w pokoju208.Ale i tak czekałam aż do jedenastej.Chodziłam popokoju tam i z powrotem, aż mi się w głowie kręciło.Potem usiadłam w fotelu, przepełniał mnie smutek i złość.165Zęby choć Zenia przyszła, może by coś powiedziała.Przypominam sobie, w jakim paskudnym humorze byłaZenia wieczorem.I wiem dlaczego - bo Zenia G.nie chciałprzyjść do nas bez Dusi.Zenia przez cały wieczórchodziła ponura, milcząca, zamyślona.W kuchni, gdyzostałyśmy we dwie, usiadłam przy niej. Opowiedz coś". Nie mam o czym, I nie chce mi się dzisiaj".Długomilczała, aż nagle powiedziała z ożywieniem: Dwie nocez rzędu śnił mi się Zenia".A, tu cię mam - pomyślałam.Zenia przyszła o dwunastej, wesoła, z błyszczącymioczami, mrugnęła do mnie i zaśmiała się. Szczęśliwa" -uznałam i coś mnie ukłuło.Nie chciała mi nic powiedzieć,nie wiem, może się bała, że sobie coś pomyślę.A ja nieodważyłam się zadać żadnego pytania i poszłam spać, złai przybita. Jutro pójdą na uczelnię, a potem do bibliotekiz.%7łenią G.Szczęściary" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.I nigdywcześniej pozowanie nie sprawiło mi takiej przyjemności,zawsze do tej pory było dla mnie męką.Siedziałam zgłową opartą o ścianę, patrząc spod półprzymkniętychpowiek na róg %7łeninego albumu i czułam błogi spokój. Kocham go! - brzęczało mi radośnie w głowie.- Czegochcę? Niczego.Jedynie siedzieć tak jak najdłużej, niechtylko od czasu do czasu coś do mnie powie".Chciałamjeszcze raz z bliska zobaczyć jego oczy, jak wtedy, gdystaliśmy obok siebie i powiedział: Ninoczko, dlaczegopani nie chce pozować?".I oczy miał bezdennieniebieskie, jak niebo o zmierzchu. Cóż to za męka być żoną, matką, bratem albo siostrąartysty" - odezwał się %7łenią G. Jeśli dobrego artysty, toprzyjemnie" - powiedziała siostra. Tak, dobrego!" -wypaliłam bez namysłu.Roześmiał się: To ma byćprztyczek, %7łeniu!".Zamilkli, a ja nie przestawałam sięuśmiechać. Jakie ona ma dziecinne usta i nos" -odezwała się siostra. Przecież jestem jeszcze dzieckiem"- mruknęłam z lekkim uśmiechem.Siostra przebieglezmrużyła oczy i uśmiechnęła się.Gdy zbierali się do wyjścia, już nie uciekłam jak kiedyś.%7łorka pierwszy się pożegnał.Podobają mi się jego duże,jasne oczy, ale odnoszę wrażenie, że budzę w nimantypatię.Potem podszedł %7łenią G.i mocno uścisnął mirękę, patrząc na mnie serdecznie, i wyglądał tak, jakby sięchciał uśmiechnąć.Wychodził ostatni, patrzyłam za nim,bo wiedziałam, że zamykając drzwi, obrzuci wszystkichpożegnalnym spojrzeniem, mnie też.Położyłam się spaćrozemocjonowana i niespokojna, marząc, że może jutroprzyjdzie.Myślę o tym wieczorze, kiedy %7łenią G.był poważniejszyniż zazwyczaj, choć wszyscy się śmiali i żartowali.Zauważyłam nawet, że przygryza palec.Cały wieczór zniecierpliwością, której sama nie rozumiałam, wyglądałamDusi*, ale nie przyszła.Tylko dlaczego chciałam zobaczyćich razem? %7łeby się przekonać, jak on się ocknie i ożywi?A może liczy-Koleżanka ze studiów %7łeni i Lali.163łam na to, że wszystkie moje przypuszczenia są nicniewarte? Licho wie! Gdy w czasie tańców grał napianinie, dwa razy odwrócił się do mnie.Najpierwspotkałam się z nim wzrokiem i zawołał wesoło: Dobrzegram?".A za drugim razem zdążyłam się odwrócić ijedynie kątem oka przechwyciłam ruch jego głowy.Wytłumaczyłam to sobie tak: on myśli, że się nudzę, i zdobroci serca próbuje wciągnąć mnie do rozmowy.Kilkarazy nazwał mnie Ninoczką, nikt na to nie zwraca uwagi,bo dla nich wciąż jestem małą dziewczynką.A mnie sięchce śmiać.WieczoremJakimś cudem dzisiaj w szkole były tylko dwie lekcje, ibardzo dobrze, bo i te dwie ledwie usiedziałam.Czuję siętam zupełnie obco, szkolne życie toczy się obok mnie.Czasami zwraca się do mnie ożywiona Mu-sia, mówi coś,błyskając czarnymi oczkami.Margosza, który przegrał w amerykankę", musiał odpowiedzieć na pytanie, kto mu siępodoba, i napisał do niej: Ty".Zrobiła obojętnie zdziwionąminę z domieszką współczucia, gdy powiedziałam: Tobyło do przewidzenia".Prawie w ogóle mnie to nie obeszło, tak byłam zajęta kimśinnym, tym spotkanym w domu.Zasłoniłam ręką oczy i niesłuchając, co mówi nauczyciel, usiłowałam wyobrazićsobie twarz %7łeni G.Do domu wracałam pełna nadziei, żetam jest.W oknie pokoju sióstr się świeciło, na występściany padał cień ramy okiennej. Pewnie rysują" -pomyślałam, szybko wchodząc po schodach.Przy drzwiach przystanęłam.Ktoś grał na pianinie, jakiśpoważny utwór, zdaje się, że to %7łenią.Czyli nikogo niema.Pewnie, nie co wieczór mogę mieć szczęście.Alewszystko we mnie jakoś przygasło.Ponad godzinęsiedziałam w swoim pokoju, nie rozbierając się, w palcie iczapce.Siedziałam w tym samym fotelu co wczoraj i zcałych sił próbowałam sobie wyobrazić %7łenię.Alewszystko się rozpływało.Z lękiem myślałam, że może nie zobaczę go przez całymiesiąc.Zaczęłam snuć różne przypuszczenia.Czynaprawdę %7łeni G.podoba się Du-sia? Gdy wczoraj Lalago spytała: Czy Dusia na pewno przyjdzie?" - nic nieodpowiedział, miętosił w ręku jakiś zeszyt i wpatrywał sięw niego.164potem to samo pytanie zadała mu Zenia, gdy mnierysowali. Zapewne znalazła jakiś uzasadniony powód, bynie przyjść" - odrzekł, akcentując ironicznie i komiczniesłowo uzasadniony", nie odrywając wzroku od rysunku.Gdy poszłam do sióstr, %7łenią, widząc moją zachmurzonątwarz, powiedziała wesoło: Jutro zaprosimy %7łenieczkęG.!".Wróciłam do swojego pokoju, myśląc, z jaką radościąbędę czekać na jutrzejszy wieczór! A jeśli siostry pójdą doniego do akademika?[.] (22 listopada)23 listopada 1934Dzisiaj znowu nie poszłam do szkoły.To łabędzi śpiewmojej miłości.Pózniej muszę z tym skończyć, spróbowaćzapomnieć, nauczyć się nie czekać.Teraz umyślnie nicnie robię, nawet nie czytam.Chcę się zamęczyćczekaniem, rozczarowaniem i rozmyślaniem.Godzinymijają powoli, ale przyjemnie.%7łenią i Lala wrócą dzisiajpózno, grają w siatkówkę, a potem pójdą do pokoju 208.Nie ma co oczekiwać %7łeni G, ambicja nie pozwoli siostromgo zaprosić.Wiedzą teraz dokładnie, że poza Dusią niktgo nie interesuje.24 listopada 1934I %7łenią G.nie przyszedł.Długo czekałam, nawet gdyzrobiło się bardzo pózno, nadal czekałam.O dziewiątejprzyszli %7łorka i Lala.Gdy podeszłam do drzwi, żebyotworzyć, usłyszałam męski głos i choć zupełnie nieprzypominał głosu %7łeni G, ucieszyłam się.Ale to był%7łorka. A gdzie Zenia?" - zapytałam z biciem serca. Została, żeby zagruntować płótno".Aha, czyli w pokoju208.Ale i tak czekałam aż do jedenastej.Chodziłam popokoju tam i z powrotem, aż mi się w głowie kręciło.Potem usiadłam w fotelu, przepełniał mnie smutek i złość.165Zęby choć Zenia przyszła, może by coś powiedziała.Przypominam sobie, w jakim paskudnym humorze byłaZenia wieczorem.I wiem dlaczego - bo Zenia G.nie chciałprzyjść do nas bez Dusi.Zenia przez cały wieczórchodziła ponura, milcząca, zamyślona.W kuchni, gdyzostałyśmy we dwie, usiadłam przy niej. Opowiedz coś". Nie mam o czym, I nie chce mi się dzisiaj".Długomilczała, aż nagle powiedziała z ożywieniem: Dwie nocez rzędu śnił mi się Zenia".A, tu cię mam - pomyślałam.Zenia przyszła o dwunastej, wesoła, z błyszczącymioczami, mrugnęła do mnie i zaśmiała się. Szczęśliwa" -uznałam i coś mnie ukłuło.Nie chciała mi nic powiedzieć,nie wiem, może się bała, że sobie coś pomyślę.A ja nieodważyłam się zadać żadnego pytania i poszłam spać, złai przybita. Jutro pójdą na uczelnię, a potem do bibliotekiz.%7łenią G.Szczęściary" [ Pobierz całość w formacie PDF ]