[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przysięgam Ci to, jak przysięgałem Ci moją miłość.Poniemiecka willa tonęła w mroku rozpraszanym przez światłolatarni i okien.Smuga światła padła też na schody, gdy na progu stanąłsiwy mężczyzna z workiem śmieci w ręce.Za nim wyjrzały dwaowczarki niemieckie.Mężczyzna, ubrany w zapinany sweter, wyciągnąłwolną rękę, żeby sprawdzić, czy nadal pada.Niezbyt mocno, ale padało.- Ben, Ariel, pobiegajcie sobie.Psy, rade z pozwolenia, wybiegły do ogrodu.Ich właściciel rozłożyłparasol, podszedł do furtki i wrzucił śmieci do kubła.- Dobry wieczór, panie profesorze - powiedział ktoś niezbyt głośno.Wikliński odwrócił się, żeby zobaczyć, kto się z nim wita.- A, to pan - uśmiechnął się smutno.- Tak myślałem, że to będziepan - otwarł furtkę i zrobił zapraszający gest.- Proszę wejść.Stojący na chodniku zawahał się, patrząc na psy, które zbliżyły się,zaciekawione nieznajomym.- Nie ugryzą?- Nie, bo widzą, że pana wpuszczam.Co innego, gdyby sam pansobie otworzył.Profesor pogłaskał je, ale ponieważ gość nadal się wahał, polecił:- Ben, Ariel, za dom!Psy posłusznie pobiegły w głąb ogrodu.Lepka odetchnął z ulgą.Panicznie bał się psów, nawet jeśli właściciele zapewniali, że sąniegrozne.W dzieciństwie został dotkliwie pogryziony.Weszli po schodkach i przystanęli przed zamkniętymi drzwiami.Profesor nacisnął klamkę, ale nie ustąpiły.- Nie zwolniłem zapadki, zatrzasnęły się.Potrzyma pan na chwilę? -podał Lepce parasol i obmacał się po kieszeniach w poszukiwaniukluczy.- Mam.Dziękuję.- Chyba najlepiej będzie, jak pójdziemy do mojego gabinetu -Wikliński pokazał aspirantowi, żeby kierował się na górę.Wprowadził go do pokoju.Lepka przystanął zauroczony.Zciany odpodłogi po sufit pokrywały półki zapełnione do ostatniego miejscaksiążkami.Komputer ustawiony był nie na stoliku z Ikei, tylko nazabytkowym mahoniowym biurku.W drugim rogu znajdowały się dwa skórzane fotele rodem zbrytyjskiego klubu dla gentlemanów, pomiędzy nimi empirowy stolik teżz mahoniu, na którym umieszczono mały barek i inkrustowane szachy zkości słoniowej.Aspirant przyjrzał się rozstawionym figurom.- Jakieś takie posępne - zauważył.- Kazałem je zrobić na wzór tych, jakimi Rycerz gra ze Zmiercią w Siódmej pieczęci" Bergmana.Widział pan ten film?- Nie.- Jeśli ma pan jakikolwiek osobisty stosunek do Boga, nieważne,wiary czy niewiary, to koniecznie musi go pan zobaczyć.A w szachypan gra?- Bardzo słabo, zresztą nie lubię.- Szkoda, przyjemnie byłoby zagrać z panem partyjkę.Panaobecność tutaj świadczy o dużej bystrości.Ale powinien panpotrenować.Szachy wyrabiają zdolność logicznego myślenia idyscyplinują umysł.Szachy i matematyka, królowa nauk.Proszę usiąść.Profesor wskazał mu fotel przy stoliku, a sam sięgnął po leżącą nabiurku fajkę.- Czy ma pan coś przeciwko temu, że zapalę?Lepce wprawdzie dym tytoniowy przeszkadzał, ale nie miałśmiałości powiedzieć o tym gospodarzowi w jego własnym domu.Pokręcił przecząco głową, zastanawiając się w duchu, czy dożyjeczasów, kiedy palenie przy kimś będzie równie nietaktowne jakpuszczanie bąków, czy też najpierw umrze na raka płuc.Profesor nabił fajkę, usiadł w fotelu i sięgnął do barku.- Napije się pan czegoś? To wszystko dla gości, ja jestemabstynentem.Polecam whisky, oryginalny Johnny Walker.Chyba żewoli pan Napoleona?Lepka, którego praktyczna znajomość marek alkoholi ograniczałasię do %7ływca i Sophii, podziękował.Profesor oparł się wygodnie wfotelu, pykając fajkę.- Co naprowadziło pana na mój ślad?- Słucham? - Lepkę zdezorientowało tak bezpośrednie postawieniesprawy.- No przecież uznał pan, że to ja jestem zabójcą.Poszedł pan z tymnajpierw do zwierzchników, ale nic nie wskórał, bo nie ma pandowodów.A teraz pojawił się u mnie, licząc na zdobycie jakiegośdowodu.No więc?- W sądzie powiedział pan, że pana książka Talmud - nauczanie iprawodawstwo" została przetłumaczona na niemiecki.Tymczasem niebyło powodu, żeby informować o przekładach.Zresztą sprawdziłempózniej, że przetłumaczono ją również na francuski, włoski, rosyjski ilitewski.Dlaczego więc wymienił pan właśnie ten język? Odpowiedzbyła tylko jedna: żeby pokazać, że Kincel mógł zapoznać się z książką,jeśli nie po polsku, to po niemiecku.Ale skąd pan wiedział, że Kincel zna niemiecki, a nie na przykładangielski albo rosyjski? Musiał pan wiedzieć, że wcześniej mieszkał wNiemczech.Ale skąd? Z akt nie, bo jako świadek nie miał pan wglądudo akt.Nikt z nas też pana o tym nie informował.Czyli znał panprzeszłość Kincla, a skoro tak, nasuwało się pytanie, do jakiegomomentu.Czy wiedział pan, że Beata Paczkowska była jego żoną?Zastanowiło mnie, że jest pan jej rówieśnikiem.Zwróciłem na touwagę, bo kiedy podawał pan sędzi swój wiek, pomyślałem, żedokładnie tyle samo co ofiara.A w tym kontekście pytanie należałopostawić inaczej: od jakiego momentu znał pan przeszłość Kincla [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Przysięgam Ci to, jak przysięgałem Ci moją miłość.Poniemiecka willa tonęła w mroku rozpraszanym przez światłolatarni i okien.Smuga światła padła też na schody, gdy na progu stanąłsiwy mężczyzna z workiem śmieci w ręce.Za nim wyjrzały dwaowczarki niemieckie.Mężczyzna, ubrany w zapinany sweter, wyciągnąłwolną rękę, żeby sprawdzić, czy nadal pada.Niezbyt mocno, ale padało.- Ben, Ariel, pobiegajcie sobie.Psy, rade z pozwolenia, wybiegły do ogrodu.Ich właściciel rozłożyłparasol, podszedł do furtki i wrzucił śmieci do kubła.- Dobry wieczór, panie profesorze - powiedział ktoś niezbyt głośno.Wikliński odwrócił się, żeby zobaczyć, kto się z nim wita.- A, to pan - uśmiechnął się smutno.- Tak myślałem, że to będziepan - otwarł furtkę i zrobił zapraszający gest.- Proszę wejść.Stojący na chodniku zawahał się, patrząc na psy, które zbliżyły się,zaciekawione nieznajomym.- Nie ugryzą?- Nie, bo widzą, że pana wpuszczam.Co innego, gdyby sam pansobie otworzył.Profesor pogłaskał je, ale ponieważ gość nadal się wahał, polecił:- Ben, Ariel, za dom!Psy posłusznie pobiegły w głąb ogrodu.Lepka odetchnął z ulgą.Panicznie bał się psów, nawet jeśli właściciele zapewniali, że sąniegrozne.W dzieciństwie został dotkliwie pogryziony.Weszli po schodkach i przystanęli przed zamkniętymi drzwiami.Profesor nacisnął klamkę, ale nie ustąpiły.- Nie zwolniłem zapadki, zatrzasnęły się.Potrzyma pan na chwilę? -podał Lepce parasol i obmacał się po kieszeniach w poszukiwaniukluczy.- Mam.Dziękuję.- Chyba najlepiej będzie, jak pójdziemy do mojego gabinetu -Wikliński pokazał aspirantowi, żeby kierował się na górę.Wprowadził go do pokoju.Lepka przystanął zauroczony.Zciany odpodłogi po sufit pokrywały półki zapełnione do ostatniego miejscaksiążkami.Komputer ustawiony był nie na stoliku z Ikei, tylko nazabytkowym mahoniowym biurku.W drugim rogu znajdowały się dwa skórzane fotele rodem zbrytyjskiego klubu dla gentlemanów, pomiędzy nimi empirowy stolik teżz mahoniu, na którym umieszczono mały barek i inkrustowane szachy zkości słoniowej.Aspirant przyjrzał się rozstawionym figurom.- Jakieś takie posępne - zauważył.- Kazałem je zrobić na wzór tych, jakimi Rycerz gra ze Zmiercią w Siódmej pieczęci" Bergmana.Widział pan ten film?- Nie.- Jeśli ma pan jakikolwiek osobisty stosunek do Boga, nieważne,wiary czy niewiary, to koniecznie musi go pan zobaczyć.A w szachypan gra?- Bardzo słabo, zresztą nie lubię.- Szkoda, przyjemnie byłoby zagrać z panem partyjkę.Panaobecność tutaj świadczy o dużej bystrości.Ale powinien panpotrenować.Szachy wyrabiają zdolność logicznego myślenia idyscyplinują umysł.Szachy i matematyka, królowa nauk.Proszę usiąść.Profesor wskazał mu fotel przy stoliku, a sam sięgnął po leżącą nabiurku fajkę.- Czy ma pan coś przeciwko temu, że zapalę?Lepce wprawdzie dym tytoniowy przeszkadzał, ale nie miałśmiałości powiedzieć o tym gospodarzowi w jego własnym domu.Pokręcił przecząco głową, zastanawiając się w duchu, czy dożyjeczasów, kiedy palenie przy kimś będzie równie nietaktowne jakpuszczanie bąków, czy też najpierw umrze na raka płuc.Profesor nabił fajkę, usiadł w fotelu i sięgnął do barku.- Napije się pan czegoś? To wszystko dla gości, ja jestemabstynentem.Polecam whisky, oryginalny Johnny Walker.Chyba żewoli pan Napoleona?Lepka, którego praktyczna znajomość marek alkoholi ograniczałasię do %7ływca i Sophii, podziękował.Profesor oparł się wygodnie wfotelu, pykając fajkę.- Co naprowadziło pana na mój ślad?- Słucham? - Lepkę zdezorientowało tak bezpośrednie postawieniesprawy.- No przecież uznał pan, że to ja jestem zabójcą.Poszedł pan z tymnajpierw do zwierzchników, ale nic nie wskórał, bo nie ma pandowodów.A teraz pojawił się u mnie, licząc na zdobycie jakiegośdowodu.No więc?- W sądzie powiedział pan, że pana książka Talmud - nauczanie iprawodawstwo" została przetłumaczona na niemiecki.Tymczasem niebyło powodu, żeby informować o przekładach.Zresztą sprawdziłempózniej, że przetłumaczono ją również na francuski, włoski, rosyjski ilitewski.Dlaczego więc wymienił pan właśnie ten język? Odpowiedzbyła tylko jedna: żeby pokazać, że Kincel mógł zapoznać się z książką,jeśli nie po polsku, to po niemiecku.Ale skąd pan wiedział, że Kincel zna niemiecki, a nie na przykładangielski albo rosyjski? Musiał pan wiedzieć, że wcześniej mieszkał wNiemczech.Ale skąd? Z akt nie, bo jako świadek nie miał pan wglądudo akt.Nikt z nas też pana o tym nie informował.Czyli znał panprzeszłość Kincla, a skoro tak, nasuwało się pytanie, do jakiegomomentu.Czy wiedział pan, że Beata Paczkowska była jego żoną?Zastanowiło mnie, że jest pan jej rówieśnikiem.Zwróciłem na touwagę, bo kiedy podawał pan sędzi swój wiek, pomyślałem, żedokładnie tyle samo co ofiara.A w tym kontekście pytanie należałopostawić inaczej: od jakiego momentu znał pan przeszłość Kincla [ Pobierz całość w formacie PDF ]