[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to krót-ka chwila, lecz w Wokulskim gniew zakipiał. Jakimi to oni formami obwarowali się, co? pomyślał. A.gdy-bym to mógł wszystko zwalić!.I przywidziało mu się w ciągu kilkunastu sekund, że między nim atym czcigodnym światem form wykwintnych musi się stoczyć walka,w której albo ten świat runie, albo on zginie. Więc dobrze, zginę.Ale zostawię po sobie pamiątkę!. Zostawisz przebaczenie i litość szepnął mu jakiś głos. Czyżem ja aż tak nikczemny! Nie, jesteś aż tak szlachetnyOcknął się przy nim stał pan Tomasz Aęcki.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG113 Witam cię, panie Stanisławie rzekł z właściwą mu majestatycz-nością. Witam cię tym goręcej, że przybycie twoje do nas łączy się zbardzo miłym wypadkiem w rodzinie. Czyżby zaręczyła się panna Izabela?. pomyślał Wokulski ipociemniało mu w oczach. Wyobraz pan sobie, że z okazji twego tu przybycia.Słyszysz,panie Stanisławie?.Z okazji twojej wizyty u nas ja pogodziłem się zpanią Joanną, z moją siostrą.Ale pan zbladłeś?.Znajdziesz tu wieluznajomych.Nie wyobrażaj sobie, że arystokracja jest tak straszną.Wokulski otrząsnął się. Panie Aęcki odparł chłodno w moim namiocie pod Plewnąbywali więksi panowie.I byli dla mnie tyle łaśkawi, że niełatwo wzru-szę się widokiem nawet tak wielkich, jakich.nie znajdę w Warszawie. A.A!. szepnął pan Tomasz i ukłonił mu się.Wokulski zdu-miał się. Oto fagas! .przemknęło mu przez głowę. I ja.ja!.miałbym ztakimi ludzmi robić sobie ceremonie?.Pan Aęcki wziął go pod rękę i w sposób bardzo uroczysty wprowa-dził do pierwszego salonu, gdzie byli sami mężczyzni. Widzisz pan: hrabia. zaczął pan Tomasz. Znam odparł Wokulski, a w duchu dodał: Winien mi ze trzy-sta rubli. Bankier. objaśniał dalej pan Tomasz.Ale nim powiedział na-zwisko, bankier sam zbliżył się do nich i przywitawszy Wokulskiegorzekł: Bój się pan Boga, z Paryża ogromnie ekscytują nas o te bulwary.Czy pan im odpowiedziałeś? Pierwej chciałem porozumieć się z panem odparł Wokulski. Więc zejdzmy się gdzie.Kiedy pan jesteś w domu? Nie mam stałej godziny, wolę być u pana. To wstąp pan do mnie we środę na śniadanie i raz skończmy.Pożegnali się.Pan Tomasz czulej przycisnął ramię Wokulskiego. Jenerał. zaczął.Jenerał ujrzawszy Wokulskiego podał mu rękę i przywitali się jakstarzy znajomi.Pan Tomasz stawał się coraz tkliwszym dla Wokulskiego i zaczynałdziwić się widząc, że kupiec galanteryjny zna najwybitniejsze osobi-stości w mieście, a nie zna tylko tych, którzy odznaczali się tytułemalbo majątkiem, nic zresztą nie robiąc.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG114Przy wejściu do drugiego salonu, gdzie było kilka dam, zastąpiłaim drogę hrabina Karolowa.Koło niej przesunął się służący Józef. Rozstawili pikiety pomyślał Wokulski ażeby nie skompromi-tować dorobkiewicza.Grzecznie to z ich strony, ale. Jakże się cieszę, panie Wokulski rzekła hrabina odbierając gopanu Tomaszowi jakże się cieszę, że spełniłeś moją prośbę.Jest tuwłaśnie osoba, która pragnie poznać się z panem.W pierwszym salonie ukazanie się Wokulskiego zrobiło pewnąsensację. Jenerale mówił hrabia hrabina zaczyna nam sprowadzać kup-ców galanteryjnych.Ten Wokulski. On taki kupiec jak ja i pan odparł jenerał. Mój książę mówił inny hrabia skąd wziął się tu ten jakiś Wo-kulski? Zaprosiła go gospodyni odparł książę. Nie mam przesądu co do kupców ciągnął dalej hrabia ale tenWokulski, który zajmował się dostawą w czasie wojny i zrobił na niejmajątek. Tak.tak. przerwał książę. Ten rodzaj majątków bywa zwy-kle niepewny, ale za Wokulskiego ręczę.Hrabina mówiła ze mną, a jazapytywałem oficerów, którzy byli na wojnie, między innymi mojegosiostrzeńca.Otóż o Wokulskim było jedno zdanie, że dostawa, którejsię on dotknął, była uczciwa.Nawet żołnierze, ile razy dostali dobrychleb, mówili, że musiał być pieczony z mąki od Wokulskiego.Więcejhrabiemu powiem ciągnął książę że Wokulski, który swoją rzetel-nością zwrócił na siebie uwagę osób najwyżej położonych; miewałbardzo ponętne propozycje.W styczniu tego oto roku dawano mu dwa-kroć sto tysięcy rubli tylko za firmę do pewnego przedsiębiorstwa i nieprzyjął.Hrabia uśmiechnął się i rzekł: Miałby więcej o dwakroć sto tysięcy rubli. Miałby, ale nie byłby dziś tutaj odparł książę i kiwnąwszy gło-wą hrabiemu odszedł. Stary wariat szepnął hrabia, pogardliwie spoglądając za księ-ciem.W trzecim salonie, dokąd wszedł z hrabiną Wokulski, znajdowałsię bufet tudzież mnóstwo większych i mniejszych stolików, przy któ-rych dwójkami, trójkami, nawet czwórkami siedzieli zaproszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Była to krót-ka chwila, lecz w Wokulskim gniew zakipiał. Jakimi to oni formami obwarowali się, co? pomyślał. A.gdy-bym to mógł wszystko zwalić!.I przywidziało mu się w ciągu kilkunastu sekund, że między nim atym czcigodnym światem form wykwintnych musi się stoczyć walka,w której albo ten świat runie, albo on zginie. Więc dobrze, zginę.Ale zostawię po sobie pamiątkę!. Zostawisz przebaczenie i litość szepnął mu jakiś głos. Czyżem ja aż tak nikczemny! Nie, jesteś aż tak szlachetnyOcknął się przy nim stał pan Tomasz Aęcki.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG113 Witam cię, panie Stanisławie rzekł z właściwą mu majestatycz-nością. Witam cię tym goręcej, że przybycie twoje do nas łączy się zbardzo miłym wypadkiem w rodzinie. Czyżby zaręczyła się panna Izabela?. pomyślał Wokulski ipociemniało mu w oczach. Wyobraz pan sobie, że z okazji twego tu przybycia.Słyszysz,panie Stanisławie?.Z okazji twojej wizyty u nas ja pogodziłem się zpanią Joanną, z moją siostrą.Ale pan zbladłeś?.Znajdziesz tu wieluznajomych.Nie wyobrażaj sobie, że arystokracja jest tak straszną.Wokulski otrząsnął się. Panie Aęcki odparł chłodno w moim namiocie pod Plewnąbywali więksi panowie.I byli dla mnie tyle łaśkawi, że niełatwo wzru-szę się widokiem nawet tak wielkich, jakich.nie znajdę w Warszawie. A.A!. szepnął pan Tomasz i ukłonił mu się.Wokulski zdu-miał się. Oto fagas! .przemknęło mu przez głowę. I ja.ja!.miałbym ztakimi ludzmi robić sobie ceremonie?.Pan Aęcki wziął go pod rękę i w sposób bardzo uroczysty wprowa-dził do pierwszego salonu, gdzie byli sami mężczyzni. Widzisz pan: hrabia. zaczął pan Tomasz. Znam odparł Wokulski, a w duchu dodał: Winien mi ze trzy-sta rubli. Bankier. objaśniał dalej pan Tomasz.Ale nim powiedział na-zwisko, bankier sam zbliżył się do nich i przywitawszy Wokulskiegorzekł: Bój się pan Boga, z Paryża ogromnie ekscytują nas o te bulwary.Czy pan im odpowiedziałeś? Pierwej chciałem porozumieć się z panem odparł Wokulski. Więc zejdzmy się gdzie.Kiedy pan jesteś w domu? Nie mam stałej godziny, wolę być u pana. To wstąp pan do mnie we środę na śniadanie i raz skończmy.Pożegnali się.Pan Tomasz czulej przycisnął ramię Wokulskiego. Jenerał. zaczął.Jenerał ujrzawszy Wokulskiego podał mu rękę i przywitali się jakstarzy znajomi.Pan Tomasz stawał się coraz tkliwszym dla Wokulskiego i zaczynałdziwić się widząc, że kupiec galanteryjny zna najwybitniejsze osobi-stości w mieście, a nie zna tylko tych, którzy odznaczali się tytułemalbo majątkiem, nic zresztą nie robiąc.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG114Przy wejściu do drugiego salonu, gdzie było kilka dam, zastąpiłaim drogę hrabina Karolowa.Koło niej przesunął się służący Józef. Rozstawili pikiety pomyślał Wokulski ażeby nie skompromi-tować dorobkiewicza.Grzecznie to z ich strony, ale. Jakże się cieszę, panie Wokulski rzekła hrabina odbierając gopanu Tomaszowi jakże się cieszę, że spełniłeś moją prośbę.Jest tuwłaśnie osoba, która pragnie poznać się z panem.W pierwszym salonie ukazanie się Wokulskiego zrobiło pewnąsensację. Jenerale mówił hrabia hrabina zaczyna nam sprowadzać kup-ców galanteryjnych.Ten Wokulski. On taki kupiec jak ja i pan odparł jenerał. Mój książę mówił inny hrabia skąd wziął się tu ten jakiś Wo-kulski? Zaprosiła go gospodyni odparł książę. Nie mam przesądu co do kupców ciągnął dalej hrabia ale tenWokulski, który zajmował się dostawą w czasie wojny i zrobił na niejmajątek. Tak.tak. przerwał książę. Ten rodzaj majątków bywa zwy-kle niepewny, ale za Wokulskiego ręczę.Hrabina mówiła ze mną, a jazapytywałem oficerów, którzy byli na wojnie, między innymi mojegosiostrzeńca.Otóż o Wokulskim było jedno zdanie, że dostawa, którejsię on dotknął, była uczciwa.Nawet żołnierze, ile razy dostali dobrychleb, mówili, że musiał być pieczony z mąki od Wokulskiego.Więcejhrabiemu powiem ciągnął książę że Wokulski, który swoją rzetel-nością zwrócił na siebie uwagę osób najwyżej położonych; miewałbardzo ponętne propozycje.W styczniu tego oto roku dawano mu dwa-kroć sto tysięcy rubli tylko za firmę do pewnego przedsiębiorstwa i nieprzyjął.Hrabia uśmiechnął się i rzekł: Miałby więcej o dwakroć sto tysięcy rubli. Miałby, ale nie byłby dziś tutaj odparł książę i kiwnąwszy gło-wą hrabiemu odszedł. Stary wariat szepnął hrabia, pogardliwie spoglądając za księ-ciem.W trzecim salonie, dokąd wszedł z hrabiną Wokulski, znajdowałsię bufet tudzież mnóstwo większych i mniejszych stolików, przy któ-rych dwójkami, trójkami, nawet czwórkami siedzieli zaproszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]