[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż nie masz mieszkania, prawda? Ale masz Zbyszka.Cóż za dziwactwo! To śmieszne.Gwiazda estrady polskiej, a tak nie dba o siebie.Jeśli zechcesz, w każdej chwili mogę zostaćtwoim menedżerem.Anna nie lubiła rozmawiać o sprawach materialnych.Występy w ZwiązkuRadzieckim pozwoliły jej odłożyć znaczną sumę, ale tych oszczędności nie wystarczało nazakup mieszkania.Nie pomógł nawet wyjazd do Stanów Zjednoczonych.Polscy artyściotrzymywali tak niskie diety, że wystarczały jedynie na posiłki i drobne prezenty.Wszystkorekompensowała urocza podróż Batorym.Anna - zachwycona i szczęśliwa - odpoczywała nastatku w gronie swoich estradowych kolegów.Właściwie - myślała, rozpakowując się wkajucie - jeszcze ani razu nie miałam urlopu.Zaświadczenie do Urzędu Kwaterunkowego we Wrocławiu, 1964W nowojorskim porcie powitał ich Andrew Jones. Doskonale znacie powiedzenie:czas to pieniądz, dlatego nasz program jest bardzo napięty.Wieczorem koncert, nocą sen, oósmej rano wyjazd do następnego miasta.O sprawach finansowych nie będę mówił.Wszystko zostało uzgodnione z Pagartem.Proszę przestawić zegarki.Mamy teraz siedemnastą.O dwudziestej pierwszej koncert dla nowojorskiej Polonii.Mieszkali w małym, brudnym hoteliku, ze wspólną łazienką na piętrze oraz znakomitą akustyką.Annie przypomniała się polska prowincja.Z hotelu do sali, w którejmiał się odbyć koncert, jechali dwie godziny.Stany Zjednoczone widzieli tylko z okienautobusu.Z Katarzyną Bovery i Lucjanem Kydryńskim na Batorym, 1966Podziękowanie od załogi MS BatoryNa koncertach atmosfera była znakomita.Czekano na nich! Publiczność gwizdała,tupała i z całych sił biła brawo.Tańczące Eurydyki przyjmowano z entuzjazmem.Wielokrotnie proszono Annę o bis.Na scenę rzucano drobne upominki.Kilka osób chciało wręczyć piosenkarce dolary.Plakat reklamujący występy polskich artystów w USA i Kanadzie, 1966Za kulisy przychodziło mnóstwo osób.Proszono o opowieści o Polsce, zapraszano dodomów na kolację.Jeden jedyny raz Anna przyjęła zaproszenie, ale pózniej bardzo żałowała.Na początku było przyjemnie, sentymentalnie: stary emigrant i jego towarzyszka, rówieśnicaAnny, mówiąca po polsku z silnym akcentem.Pytali o Warszawę i Kraków.Wzruszali się.Wpewnej chwili zapomnieli jednak o ojczyznie i zaczęli się przechwalać swym amerykańskimbogactwem.Staruszek zaglądał przy tym Annie w oczy i uszczypliwie pytał:  Co pani ma?Jakie mieszkanie?.Ania chciała ich podrażnić:  Eleganckie.Willę na Marszałkowskiej.Teraz budujemy podziemny garaż.W Ameryce, 1965Pewnego wieczoru po koncercie Andrew Jones zaprosił Annę na kolację.Kiedy zeszlido baru hotelowego, przedstawił jej młodego człowieka w ciemnych okularach:  Michael,także Jones.Nie mówi po polsku, jest z pochodzenia Irlandczykiem.Wielkim znawcą sztuki.Był na koncercie i uważa, że może pani zostać gwiazdą w Ameryce.Proponuje pani dobry kontrakt.Ale trzeba zmienić repertuar.Już pani mówiłem, że w Ameryce śpiewa się poamerykańsku!.Propozycja Michaela była dla Anny nęcąca.Chciał podpisać z nią kontrakt na dwalata.Po miesiącu intensywnych prób z jedną z nowojorskich grup miała brać udział wprogramie Inter-show, występować w najlepszych salach koncertowych StanówZjednoczonych i Kanady.Dla dobra sprawy i uniknięcia kłopotliwych, długotrwałych formalności, a przedewszystkim dla zwiększenia honorarium miałaby jednak przyjąć amerykańskie obywatelstwo. Proszę się nie martwić! Nie każę pani wybierać wolności, lecz coś wygodniejszego iprostszego: fikcyjny ślub.Tak, fikcyjny ślub z Amerykaninem.Zresztą, z pani talentem ibogactwem szybko znajdzie pani kogoś, z kim wezmie prawdziwy ślub.Znajdzie pani wAmeryce szczęście.Proszę się decydować.- Po czym z ironią dodał: - W końcu Amerykaobejdzie się bez pani.Tego jestem pewien.A pani bez Ameryki..Wybór był jasny i jednoznaczny.Nawet gdyby ofiarowano Annie German jeden zdrapaczy chmur, w którym mieszkałaby razem z najbliższymi, to i tak oddałaby wszystko,żeby wrócić do Polski.Jedna sprawa - występować tu, druga - pozostać na zawsze.Kartki do matki i babci z Kanady i USAKoniec lata, jesień i zimę spędziła Anna na koncertach zagranicznych.Wyjeżdżała doNRD, Czechosłowacji, Francji i Portugalii.Dziesięć dni spędziła w zamglonym Londynie.WEuropie czuła się lepiej niż w Ameryce.Ludzie wydawali się tu bardziej otwarci i dobrzy.Byłczas na zwiedzanie, na odpoczynek.Koncerty z udziałem Anny cieszyły się powodzeniem.Zasypywano ją kwiatami,odprowadzano do drzwi hotelowych.Ania czuła, że powinna zrobić przerwę.Już nawetTańczące Eurydyki nie sprawiały jej tyle radości co dawniej.Miała wrażenie, że jejinterpretacjom brak polotu, lekkości.Ratował ją jedynie profesjonalizm.Marzyła o odpoczynku.Na szczęście Kaczalina - przez znajomych lub pocztą -regularnie przesyłała pantokrin.Początkowo lekarstwo pomagało.Ania odczuwała nagły przypływ energii - chciała tańczyć, śpiewać, cieszyć się.Jednak z czasem zauważyła, żepantokrin działa nie tak efektywnie jak wcześniej.- Organizm pani przyzwyczaił się dopantokrinu.Lekarstwa nie można pić, jakby to był kompot!Ze Zbyszkiem spotykali się najczęściej w soboty - on pędził samochodem z Warszawydo miejsca, w którym Ania śpiewała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl