[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aż wreszcie trafiłamna Kacpra, któremu po roku znajomości pozwoliłam sięporwać na romantyczny wyjazd do Paryża, pragmatyczniezapominając, że byłam tam już i z Tomkiem, i zAdamem, i z Michałem.Gdy w Ogrodzie Luksemburskimukląkł przede mną i otworzył pudełko z pierścionkiem zniewielkim brylancikiem, świat zaczął krążyć inaczej.Agdy wygłosił sakramentalne: „Czy zostaniesz moją żoną,Julio?”, nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko sięrozpłakać.– Tak! – Udało mi się w końcu wykrztusić.– Tak,Kacperku! – Zawisłam na jego szyi.Pozdrowienia, wysłane dzień po oświadczynach, októrych zamierzałam powiadomić rodziców osobiście,doszły do nich później niż list z domu po powrocie zParyża.Juleczko!Kończy się rok szkolny, a Klarcia bardzo nasnagabuje, żebyśmy zgodzili się na jej naukę w liceum wWarszawie.Wiesz, że z tatą próbowaliśmy jej towyperswadować, przecież równie dobrze mogłabykontynuować naukę w Brodnicy.To całkiem niezłeliceum.Ale znasz ją, jest tak samo uparta jak Ty.Myślę,że powinniśmy raz jeszcze poważnie porozmawiać, ale toprzede wszystkim Ty musisz podjąć decyzję, czy chcesz,żeby Klara mieszkała z Tobą.Zastanów się i znajdźchwilę czasu, by przyjechać i sprawę obgadać na miejscu.Mam wrażenie, że to jedyne wyjście.Pozdrawiam Cię.Mama.Tato też śle pozdrowienia.– Idziemy na kolację czy spędzamy wieczór wdomu? – Kacper objął mnie i spojrzał mi w oczy.– Stałosię coś? – Zerknął na otwarty list.Nic się nie stało.Poza tym, że po wakacjachwprowadzi się do mnie moja siostra, która tak naprawdęjest moją córką, i nie mogę jej tego odmówić.I poza tym,że jestem wyrodną matką, nieszczerą narzeczoną,oszukuję cię, nie mówiąc całej prawdy.Oświadczyłeś siękobiecie, której nie znasz, dudniło mi w głowie.– Nic się nie stało, Kacperku – odparłam.– Maszpozdrowienia od rodziców.– To kiedy do nich jedziemy? – Był mentalnieprzygotowany na zakup pęku róż dla mojej mamy,tradycyjnie wręczanych przyszłej teściowej z prośbą orękę córki.– Może za dwa tygodnie? W najbliższą sobotę mająjakąś imprezę – skłamałam.Miałam zamiar pojechać doZbiczna sama i spokojnie wyjaśnić nasze rodzinnesprawy.– Okej.To idziemy na kolację czy zostajemy? –Mrugnął w stronę sypialni.– Najpierw idziemy.– W tych okolicznościach niebyłam skłonna myśleć o wygodnym łóżku, nawet z takązawartością jak Kacper.– Przebiorę się, poczekasz? –Zdobyłam się na zalotny uśmiech.Przez cały cudowny wieczór zastanawiałam się, czymu powiedzieć? Śmiałam się z jego dowcipów,przytulałam policzek do jego dłoni, nieustanniezmierzającej w kierunku moich włosów, jadłam mu zręki.On pozwalał karmić się krewetkami, zjadł nawetoliwki, za którymi nie przepadał.Kupił mi różęprzyniesioną w wiklinowym koszu przez miejscowegonaciągacza zakochanych, zamówił u orkiestry mójulubiony kawałek Ive Mendes I don’t want to talk aboutit.Każdym gestem, słowem, uśmiechem okazywałmiłość.Nie mogłam.Postanowiłam powiedzieć mu jutro.Kolejny dzień nie dał chwili na myślenie, sprawyfirmowe wciągnęły mnie niczym bagno.Dół i trzy metrymułu.Nasz największy klient, Energetyk, zareklamowałnieterminową dystrybucję gazet w Opolu, kolejny zażądałzmiany redaktora, z którym nie mógł się dogadać.Dankabiegała jak oparzona, próbując ogarnąć ten bałagan jakzwykle piętrzący się pod koniec miesiąca, pracownicyucinali sobie pogawędki, zamiast brać się za robotę.Jednym słowem: kompletny rozgardiasz.„Gdy kota niema, myszy harcują”.Trudno było o lepszą konkluzję.Niemożna ich zostawić nawet na kilka dni! Wściekła, niewiedziałam, który pożar gasić w pierwszej kolejności.– Kacper, będę dzisiaj bardzo późno – odezwałam siępo jego trzecim telefonie.– Przepraszam, mam kocioł wfirmie.Nie, nie jestem głodna.Muszę wracać do roboty,mam drugi telefon.Też cię kocham.Pa.Zmęczenie po firmowym kociokwiku skuteczniezapobiegło wieczornej rozmowie z Kacprem na poważnetematy.Następnego dnia również nie miałam chwilioddechu.Musiałam pojechać na spotkanie z kolejnymklientem, który – oprócz gazety drukowanej –przymierzał się do wydawania newslettera.Zaopatrzonaw katalog argumentów zachęcających do poszerzeniazamówienia, prezentowałam naszą ofertę i wynikające zjej zastosowania korzyści.Newsletter? Przejrzysty, ociekawejszaciegraficznej,interaktywny,szybkodocierający z informacją do adresata.Państwa klientbędzie na bieżąco z informacjami.Przygotujemy dlapaństwa artykuły, rysunki, filmy poradnicze, animowane,reportaże, miniseriale internetowe, zdjęcia.Mogą byćdowcipy, krzyżówki.Strony internetowe? Czemu nie.Portale społecznościowe, blogi, za pośrednictwemktórych wypromujecie w Internecie i produkty, i firmę.Technologiemobilne?Tworzymykoncepcjeirealizujemy aplikacje na smartfony i tablety.Zobaczyciepaństwo, że za kilka lat liczba użytkowników mobilnegoInternetu przekroczy liczbę osób korzystających z sieci zapośrednictwem komputerów stacjonarnych…Kolejne slajdy prezentacji przeskakiwały jeden podrugim.Zgrabnie wskazywałam na kolejne punkty,niemal nie spoglądając na ekran.Znałam je na pamięć.Potem były pytania i moje pewne, wyćwiczone na wielupokazach odpowiedzi.– Dziękujemy pani.Odezwiemy się, musimyprzemyśleć, zastanowić się.Ciekawie to wygląda.Gdybędziemy gotowi, poprosimy o kosztorys.– Jesteśmy do dyspozycji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl