[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten sam, który pózniej, pozmianach i dopracowaniu, stanie się pierwszą premierą Teya.Kabaret Klops występowałw soboty i niedziele w klubach studenckich, nie tylko poznańskich.Byli też w PodJaszczurami w Krakowie i w Medyku w Warszawie.W roku 1970 Zbyszek Napierała objął funkcję dyrektora Estrady Poznańskiej.OlekGołębiowski po skończonych studiach zatrudnił się jako nauczyciel WF-u, Zenek byłasystentem na WSWF-ie, a Krzysztof miał zostać nauczycielem wychowania fizycznegow bytomskim liceum.Latem tamtego roku, na obozie studenckim Almaturu w Rowach kołoSłupska Zbyszek zaproponował Zenonowi Laskowikowi przejście na scenę zawodową.Zenona i Krzysztofa zatrudniono na etatach w Estradzie.Powstaje Kabaret Tey.Pierwszyprogram kabaretu nosił tytuł Czymu ni ma dżymu, czyli Burza u %7łuża.Magnesem mającymprzyciągnąć publiczność mieli być znani poznańscy aktorzy - Tadeusz Wojtych, MarianPogasz, Jadwiga Jaga %7ływczak, Józef %7łużu Zembrzuski i zaczynający wtedy karieręMichał Grudziński.Amatorami byli Zenon Laskowik i Krzysiek Jaślar.Właśnie w tamtym czasie doszło do spotkania Teya i Kabaretu Pod Budą.W 1972w Zwinoujściu na FAM-ie.To na tej FAM-ie Kabaret Pod Budą i Bohdan Smoleń zgarnęliTrójząb Neptuna.I być może to ten trójząb zapadł w pamięć Zenonowi Laskowikowi, a byćmoże przyjazne pogawędki przy, jak pamiętają jedni - winie, a według innych - wódcewypitej w garderobie? W każdym razie spotkanie to było brzemienne w skutki.W 1973 roku, w trzecim programie Humor, skecz, piosenka, wesołe monologi i ktośz Warszawy do Teya dołączyli aktorzy krakowscy: Grzegorz Warchoł, Janusz Rewińskii Krystyna Tkacz.Grzegorz Warchoł robił performance w piżamie.Jako Sąsiad z górywdzierał się na widownię, krzycząc: Co to jest?! Co wy sobie myślicie?! Co to za wrzaski?!Ja nie mogę spać! Schlani wszyscy! Dzwonię na milicję!.I wychodził, zostawiając osłupiałąpubliczność.A Olo Gołębiowski jako Robol z koszem węgla na plecach pojawiał się co jakiśczas znienacka i pytał: Gdzie sie tutej wongiel sruco?.W tym programie widać już byłozręby ich pózniejszego stylu.Już nie skecze przedzielane piosenką, a konkretne postaci(robotnik, partyjniak, inteligent) i fabuła łącząca program.Przy okazji zmian personalnych w kabarecie wyszła na jaw jedna z poważniejszychwad Zenka - nieumiejętność rozmawiania na trudne tematy związane ze zmianą obsady.Otóż na początku Zenon fascynował się nowymi partnerami scenicznymi.Tak było z KrzysztofemJaślarem, Januszem Rewińskim, Rudim Schuberthem, Bohdanem Smoleniem.Rudiego Schubertha wypatrzył w Wałach Jagiellońskich i ściągnął do Poznania.Rudi mieszkał nawet u Zenka.Ale kiedy Laskowik rezygnował z ich dalszego udziałuw kabarecie, nie mówił im tego wprost, z jakimś sensownym wyprzedzeniem.Dowiadywalisię przypadkiem, w przelocie, dosłownie w bramie, że już w Teyu nie pracują.KrzysztofJaślar mówi: Przyjemne to nie było.Po spektaklu O baraku i złotej szpilce, czyli Pocałujcienas w usta w 1976, kiedy Tey przeniósł się do siedziby na Wozną 44, do byłego klubuEmeryta Transportowca, zabrakło Rewińskiego.W czasie wakacji zespół kabaretu skuwałpracowicie tynki ze ścian, by odsłonić zabytkowe cegły, a za kulisami trwały poszukiwanianowego partnera dla Zenka.W nowej siedzibie powstaje nowy program: Zbiórka, czyliZ rolnictwem na Tey.Rzecz działa się w klubie sportowym, którego struktura była analogiądo hierarchii komitetu partii.Jeżdżono na wrotkach - w zależności od zasług na dwóch lub najednej, a u boku pana Zenona pojawił się Bohdan Smoleń. Tey na początku grał tylko w weekendy, pózniej nawet w czwartki, piątki, sobotyi niedziele, i to dwa razy dziennie.W apogeum popularności na spektakl Szlaban do SaliKongresowej przyjeżdżali autokarami ludzie z całej Polski.Pięćdziesiąt sześć spektakli.Widzowie siedzieli w przejściach, na schodach, wszędzie, co przy nieśmiałych szacunkachdaje sto pięćdziesiąt sześć tysięcy widzów. Tey i teyowcy nie mieli w PRL-u większych problemów w życiu codziennym.Fanem Teya był nawet ówczesny wiceprezydent Poznania Andrzej Wituski.Równie ważne co spektakle były spotkania po nich, na tyłach sceny.Przychodzili nanie wszyscy.Prywaciarze przynosili wiktuały i flaszkę.Pierwszy Sekretarz KomitetuWojewódzkiego PZPR w Poznaniu Jerzy Zasada miał taki miły zwyczaj, że na każdąpremierę stawiał się z prawdziwym johnnie walkerem z Peweksu, a była to wtedy duża rzecz.Goście Kabaretu nie dość, że przychodzili z własnym poczęstunkiem, to jeszczez własnym programem artystycznym.Odwiedzający mieli ambicję popisania się dowcipem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl