[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ogóle, był dlamnie szalenie miły.Pózniej zeszliśmy obejrzeć z bliska morze,które widać już z ogrodu.Właśnie wtedy pytałam o tę ścieżkę,ale o tym już panu mówiłam.Następnie wróciliśmy do domu iwtedy zobaczyłam, ile tam jest cudownych rzeczy! Już w czasielunchu zwróciłam uwagę na meble w stołowym.Mogę sięzałożyć, że to Chippendale i to jedne z ciekawszych.Jednakdopiero wtedy, po powrocie z ogrodu, obejrzeliśmy kolejnowszystkie pokoje.Każdy jest urządzony w innym stylu.Nakoniec pan Andrews zaprowadził mnie do swego gabinetu,który jest jak żywcem przeniesiony z epoki Henryka ósmego.Są tam cudowne, renesansowe meble z orzecha włoskiego iznakomicie do nich dopasowany kominek.Na tym kominkujest jedyny relikt trochę pózniejszych czasów - siedemnasto-wieczny zegar, typu latarnia, w bardzo pięknej, srebrnej,prostokątnej obudowie.Istne cudo! Od razu przypomniał misię dość podobny zegar, pochodzący na pewno z tego samegookresu, który widziałam niedawno w Muzeum Wiktorii iAlberta.Dostrzegając moje zainteresowanie, Mister Andrewsopowiedział mi dokładnie o jego konserwacji.To bardzoskomplikowane i chyba nie umiałabym tego teraz powtórzyć,ale rezultaty!.Pan Andrews powiedział mi, że wpunktualności może on konkurować z Schaffhausenem,którego nosi na ręce! No, ale zagadałabym pana na śmierćopowiadaniem o wnętrzu tego domu, a to na pewno aż takpana nie interesuje - zreflektowała się przyszła studentkahistorii sztuki.- Och, jestem przyzwyczajony.Moja żona ma taką samą jakpani słabość do pięknych staroci.Wróćmy jednak dozasadniczego wątku pani opowiadania.Jeśli dobrzezrozumiałem, gabinet był ostatnim ze zwiedzanych przezpaństwa pokoi.Co się działo dalej?- Pan Andrews zapytał mnie potem, czy nie jestem trochęzmęczona - podjęła wątek Maureen.- Powiedziałam, że nie.Onzaś na to, że mi zazdrości i że niestety dawno minęły czasy,kiedy miał też dwadzieścia lat.Dlatego musi się teraz położyć, aja, jeśli nie chcę odpoczywać, mogę wykorzystać najbliższepółtorej godziny na oglądanie jego biblioteki.Tam równieżznalazłam masę cudowności i nawet nie wiem, kiedy nadeszłapora kolacji.Do stołu usiedliśmy kwadrans po siódmej.Wstołowym paliły się świece w pięknych, srebrnych lichtarzach iw ogóle było bardzo nastrojowo.Następnie przeszliśmy dogabinetu na koniak i kawę, którą Mister Andrews osobiścienam zaparzył.Przy kawie rozmawialiśmy.- Chwileczkę - Brent przerwał dziewczynie ruchem ręki.- Czygdy po kolacji poszliście państwo do gabinetu, to drzwi z hallubyły zamknięte na klucz?- Nie, skądże - zdziwiła się Maureen.- Dlaczego miałyby byćzamknięte?James zastanawiał się przez dłuższą chwilę.- Tak - powiedział wreszcie.- Przy odpowiedniowytresowanej służbie to byłoby zupełnie zbyteczne.Zatem wgabinecie zaczęli państwo rozmowę.O czym?- Najpierw o sportach wodnych uprawianych w Anglii I wAustralii, a potem miała miejsce ta sprzeczka, o którejpowiedział panu chyba Duch Zwięty.Do tej chwili nierozumiem, jak się to mogło stać.Mister Andrews cały dzień byłdla mnie taki miły i nigdy nie przypuszczałabym przedtem, żemoże on.- A od czego się to wszystko zaczęło? - spytał James.- Pan Andrews powiedział, że od rana zastanawiał się, czyprzeczytać mi pewien list, który dostał kiedyś od mojegoojczyma.Stwierdził, że zrobiłam na nim dobre wrażenie i żeocenia mnie jako rozsądną, opanowaną dziewczynę.Sam,gdyby był na moim miejscu, chciałby zawsze znać prawdę oswoich rodzicach, bez względu na to, jaka by ona nie była.Dlatego postanowił zapoznać mnie z treścią tego listu, którejdo tej pory nie zna nikt oprócz niego i nie żyjącego już autoralistu.W liście tym mój ojczym.- głos Maureen załamał sięniebezpiecznie, ale po chwili dziewczyna opanowała się iciągnęła dalej - pisze o strasznych cierpieniach, które musiznosić moja chora na raka żołądka matka.Informuje, żelekarze dają jej jeszcze dwa, trzy miesiące życia, które stało sięjuż tylko pasmem nieprzerwanego bólu.Chris jest tym zupełniezałamany i zastanawia się, czy nie byłoby bardziejhumanitarnie pozwolić chorej umrzeć jak najprędzej, zamiastkazać jej tak cierpieć, aż do naturalnego końca choroby.Listten datowany jest 13 stycznia 1954 roku, a moja matka zmarła18 stycznia.Może pan słyszał od Anny, że przyczyną śmiercibyło spożycie przez matkę sporej dawki środków nasennych.Prowadzone przez policję śledztwo zostało, jak wiem,umorzone z braku jednoznacznych dowodów winyktórejkolwiek z osób mających możliwość popełnienia tegoczynu.Oczywiście, na szczęście dla mojego ojczyma, policja niemiała okazji zapoznać się z treścią tego listu do pana Andrewsa.Dziewczyna umilkła na chwilę, po czym wciągnęła głębokopowietrze i bardzo prędko, jakby bojąc się, czy starczy jejodwagi, powiedziała:- Najgorsze nastąpiło, jak skończyłam to czytać.Wtedy panAndrews powiedział, że wszyscy ludzie mają skłonność douszlachetniających racjonalizacji rzeczywistych pobudek swegopostępowania i dodał, jakby mimochodem, że Miss Thompson,moja ówczesna guwernantka, była tak piękną dziewczyną, żedoprawdy trudno byłoby się dziwić Christopherowi, gdyby niepozostał obojętny na jej wdzięki! To przecież okropność! Jakon mógł coś takiego powiedzieć? Przyjaciel Chrisa?! Od razuprzypomniał mi się końcowy ustęp listu Chrisa, który jużumiem prawie na pamięć! Oczywiście powiedziałam panuAndrewsowi, co myślę o takim postępowaniu, no i wtedy resztaodbyła się już dokładnie tak, jak pan powiedział.- No, tak.Ta rzeczywiście paskudna historia.Jest miniezmiernie przykro, że zmusiłem panią do opowiadania mitego, Miss Denverley.Proszę mi jednak wierzyć, że była toabsolutna konieczność.Nic więcej nie mogę pani w tej chwilipowiedzieć ponad to, że na pewno nie będzie pani żałowałaswojej dzisiejszej szczerości.Jeszcze tylko jedno małe pytanie iskończy się ta przykra indagacja.Dlaczego wychodząc z SeasideGarden, wybrała pani drogę nad morzem? Po ciemku chybadużo łatwiej idzie się gościńcem, zwłaszcza gdy już raz widziałosię tę trasę.- Poszłam nad morzem, bo wiedziałam, że to dużo krótszadroga niż gościńcem, którym trzeba iść całą godzinę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W ogóle, był dlamnie szalenie miły.Pózniej zeszliśmy obejrzeć z bliska morze,które widać już z ogrodu.Właśnie wtedy pytałam o tę ścieżkę,ale o tym już panu mówiłam.Następnie wróciliśmy do domu iwtedy zobaczyłam, ile tam jest cudownych rzeczy! Już w czasielunchu zwróciłam uwagę na meble w stołowym.Mogę sięzałożyć, że to Chippendale i to jedne z ciekawszych.Jednakdopiero wtedy, po powrocie z ogrodu, obejrzeliśmy kolejnowszystkie pokoje.Każdy jest urządzony w innym stylu.Nakoniec pan Andrews zaprowadził mnie do swego gabinetu,który jest jak żywcem przeniesiony z epoki Henryka ósmego.Są tam cudowne, renesansowe meble z orzecha włoskiego iznakomicie do nich dopasowany kominek.Na tym kominkujest jedyny relikt trochę pózniejszych czasów - siedemnasto-wieczny zegar, typu latarnia, w bardzo pięknej, srebrnej,prostokątnej obudowie.Istne cudo! Od razu przypomniał misię dość podobny zegar, pochodzący na pewno z tego samegookresu, który widziałam niedawno w Muzeum Wiktorii iAlberta.Dostrzegając moje zainteresowanie, Mister Andrewsopowiedział mi dokładnie o jego konserwacji.To bardzoskomplikowane i chyba nie umiałabym tego teraz powtórzyć,ale rezultaty!.Pan Andrews powiedział mi, że wpunktualności może on konkurować z Schaffhausenem,którego nosi na ręce! No, ale zagadałabym pana na śmierćopowiadaniem o wnętrzu tego domu, a to na pewno aż takpana nie interesuje - zreflektowała się przyszła studentkahistorii sztuki.- Och, jestem przyzwyczajony.Moja żona ma taką samą jakpani słabość do pięknych staroci.Wróćmy jednak dozasadniczego wątku pani opowiadania.Jeśli dobrzezrozumiałem, gabinet był ostatnim ze zwiedzanych przezpaństwa pokoi.Co się działo dalej?- Pan Andrews zapytał mnie potem, czy nie jestem trochęzmęczona - podjęła wątek Maureen.- Powiedziałam, że nie.Onzaś na to, że mi zazdrości i że niestety dawno minęły czasy,kiedy miał też dwadzieścia lat.Dlatego musi się teraz położyć, aja, jeśli nie chcę odpoczywać, mogę wykorzystać najbliższepółtorej godziny na oglądanie jego biblioteki.Tam równieżznalazłam masę cudowności i nawet nie wiem, kiedy nadeszłapora kolacji.Do stołu usiedliśmy kwadrans po siódmej.Wstołowym paliły się świece w pięknych, srebrnych lichtarzach iw ogóle było bardzo nastrojowo.Następnie przeszliśmy dogabinetu na koniak i kawę, którą Mister Andrews osobiścienam zaparzył.Przy kawie rozmawialiśmy.- Chwileczkę - Brent przerwał dziewczynie ruchem ręki.- Czygdy po kolacji poszliście państwo do gabinetu, to drzwi z hallubyły zamknięte na klucz?- Nie, skądże - zdziwiła się Maureen.- Dlaczego miałyby byćzamknięte?James zastanawiał się przez dłuższą chwilę.- Tak - powiedział wreszcie.- Przy odpowiedniowytresowanej służbie to byłoby zupełnie zbyteczne.Zatem wgabinecie zaczęli państwo rozmowę.O czym?- Najpierw o sportach wodnych uprawianych w Anglii I wAustralii, a potem miała miejsce ta sprzeczka, o którejpowiedział panu chyba Duch Zwięty.Do tej chwili nierozumiem, jak się to mogło stać.Mister Andrews cały dzień byłdla mnie taki miły i nigdy nie przypuszczałabym przedtem, żemoże on.- A od czego się to wszystko zaczęło? - spytał James.- Pan Andrews powiedział, że od rana zastanawiał się, czyprzeczytać mi pewien list, który dostał kiedyś od mojegoojczyma.Stwierdził, że zrobiłam na nim dobre wrażenie i żeocenia mnie jako rozsądną, opanowaną dziewczynę.Sam,gdyby był na moim miejscu, chciałby zawsze znać prawdę oswoich rodzicach, bez względu na to, jaka by ona nie była.Dlatego postanowił zapoznać mnie z treścią tego listu, którejdo tej pory nie zna nikt oprócz niego i nie żyjącego już autoralistu.W liście tym mój ojczym.- głos Maureen załamał sięniebezpiecznie, ale po chwili dziewczyna opanowała się iciągnęła dalej - pisze o strasznych cierpieniach, które musiznosić moja chora na raka żołądka matka.Informuje, żelekarze dają jej jeszcze dwa, trzy miesiące życia, które stało sięjuż tylko pasmem nieprzerwanego bólu.Chris jest tym zupełniezałamany i zastanawia się, czy nie byłoby bardziejhumanitarnie pozwolić chorej umrzeć jak najprędzej, zamiastkazać jej tak cierpieć, aż do naturalnego końca choroby.Listten datowany jest 13 stycznia 1954 roku, a moja matka zmarła18 stycznia.Może pan słyszał od Anny, że przyczyną śmiercibyło spożycie przez matkę sporej dawki środków nasennych.Prowadzone przez policję śledztwo zostało, jak wiem,umorzone z braku jednoznacznych dowodów winyktórejkolwiek z osób mających możliwość popełnienia tegoczynu.Oczywiście, na szczęście dla mojego ojczyma, policja niemiała okazji zapoznać się z treścią tego listu do pana Andrewsa.Dziewczyna umilkła na chwilę, po czym wciągnęła głębokopowietrze i bardzo prędko, jakby bojąc się, czy starczy jejodwagi, powiedziała:- Najgorsze nastąpiło, jak skończyłam to czytać.Wtedy panAndrews powiedział, że wszyscy ludzie mają skłonność douszlachetniających racjonalizacji rzeczywistych pobudek swegopostępowania i dodał, jakby mimochodem, że Miss Thompson,moja ówczesna guwernantka, była tak piękną dziewczyną, żedoprawdy trudno byłoby się dziwić Christopherowi, gdyby niepozostał obojętny na jej wdzięki! To przecież okropność! Jakon mógł coś takiego powiedzieć? Przyjaciel Chrisa?! Od razuprzypomniał mi się końcowy ustęp listu Chrisa, który jużumiem prawie na pamięć! Oczywiście powiedziałam panuAndrewsowi, co myślę o takim postępowaniu, no i wtedy resztaodbyła się już dokładnie tak, jak pan powiedział.- No, tak.Ta rzeczywiście paskudna historia.Jest miniezmiernie przykro, że zmusiłem panią do opowiadania mitego, Miss Denverley.Proszę mi jednak wierzyć, że była toabsolutna konieczność.Nic więcej nie mogę pani w tej chwilipowiedzieć ponad to, że na pewno nie będzie pani żałowałaswojej dzisiejszej szczerości.Jeszcze tylko jedno małe pytanie iskończy się ta przykra indagacja.Dlaczego wychodząc z SeasideGarden, wybrała pani drogę nad morzem? Po ciemku chybadużo łatwiej idzie się gościńcem, zwłaszcza gdy już raz widziałosię tę trasę.- Poszłam nad morzem, bo wiedziałam, że to dużo krótszadroga niż gościńcem, którym trzeba iść całą godzinę [ Pobierz całość w formacie PDF ]