[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest jego zagubioną połówką.Stądnatychmiastowa fascynacja i wyrazne przyciąganie między nimi.Może dlategoczuł się tak, jakby znali się od zawsze.- Kocham cię - powiedziała, jakby zaskoczona własnym wyznaniem, wktórym czułość mieszała się z namiętnością.Miał te słowa na końcu języka, ale się powstrzymał.Mógł ją kochać ichronić najlepiej jak umiał, dać jej dzieci i zadbać, by nigdy nie brakowało jejptasiego mleka.Hope należy do niego, ale jeszcze nie potrafił na ten tematmówić.Nie był pewien, czy wie, co to jest miłość; wiedział tylko, że bycie z niąwydaje mu się tak naturalne i niezbędne jak oddychanie.To wystarcza.Przynaj-mniej na razie.Szukał w głowie odpowiednich słów, gdy usłyszał coś jak nieziemskiedzwoneczki - cichutki dziewczęcy śmiech i niemal bezgłośne westchnienie: Anie mówiłam, tatusiu?".Jeśli Hope je usłyszała, nie dała po sobie nic poznać.Powinno go to rozgniewać albo przynajmniej zdziwić.Ale trwając jeszczew erotycznym rozleniwieniu i uszczęśliwieniu, nie odnalazł w sobie podobnychuczuć.Przebaczył Emmie jej mały fortel.- Nasza córka nas przechytrzyła - rzekł do Hope i odgarnął jej z oczupasmo ciemnych włosów.- 151 -SR- W jaki sposób?- Nie zaszłaś w ciążę wczoraj w nocy.Stało się to przed chwilą albo staniejuż za chwilę.Przecież zapłodnienie nie jest dziełem sekundy.Hope przeczesała palcami jego czuprynę i przyciągnęła go do siebie nadługi i głęboki pocałunek.Najwyrazniej także była w nastroju do wybaczania.- Dobrze wiem, na czym to polega, Raintree.- Nadal chcesz za mnie wyjść?- Tak, chcę - odparła bez cienia namysłu.Nadal mnie kochasz? Nie zadałtego pytania.Pewnie powinien jej odpowiedzieć tym samym, albo przynajmniejzapewnić: Ja też".Jednak tego nie zrobił.Nadejdzie jeszcze odpowiednimoment.Uniósł się na łokciu i spojrzał na nią.- Nie chcę, żebyśmy cokolwiek zepsuli.- Więc nie psujmy.- Pogłaskała go po głowie.Nie było już nic dododania.Leżeli spleceni jak jedno ciało, przepełnieni zadowoleniem.Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio odczuwał podobną błogość.- Myślałam o tym, o czym mówiłeś wcześniej - powiedziała szybko itrochę nieśmiało.- Co takiego mówiłem?- O potworach.- Och.- To nie był temat, jaki chciałby w tej chwili poruszać.- Jeśli na świecie żyją potwory.- Sama wiesz o tym najlepiej - przerwał jej.- Jeśli są - powtórzyła.- Moja mama zawsze mówiła o równowadze sił.Równowadze w naturze, między elementem męskim i żeńskim, nawet międzydobrem a złem.Lekceważyłam to jak wiele innych rzeczy, ale okazuje się, żemiała sporo racji.I tak sobie myślę, że dobro nie może się poddać, bo gdziebyśmy się wtedy wszyscy znalezli?- Co takiego jest dobrem?- 152 -SR- Ty - odrzekła bez wahania.- My razem.Emma.Miłość.Warto o towalczyć.I może czasem warto się zmierzyć z potworem w walce o dobro.Walczył z potworami, bo takie było jego powołanie.Jego przeznaczenie.Nie chciał, by w tej walce rodzina stała u jego boku, ale najwyrazniej to byłacena za to, by ją mieć.Tabby siedziała w swoim mieszkanku i z uwagą studiowała paczkę nakuchennym blacie.Nie lubiła bomb.Nie tylko są nieprzewidywalne, ale też niemogła być wystarczająco blisko, by napawać się strachem i bólem ofiar.Wjednej chwili są żywi, w następnej już ich nie ma.%7ładnego przypływu mocy,żadnych pamiątek.Ale nie ma już czasu do stracenia.Tym razem nie może zawieść.Nie udało jej się usunąć Echo, ale toGideon jest głównym celem wyznaczonym przez Caela.To następca tronu,członek rodziny królewskiej.Jest wyjątkowo potężny i za wszelką cenę należygo usunąć.A Echo jeszcze wpadnie w jej ręce.Bomba nie zabije Gideona, ale zmusi go do działania.A ona będzie naniego czekała.Nadal było prawdopodobne, że Cael uzna, iż nie wywiązała się ze swojejmisji, bo nie wykonała jej zgodnie z planem.Gdyby jej kuzyn był kimkolwiekinnym, uciekłaby przed nim na koniec świata.Umiała na zawołanie zmienićwygląd, przyjmować różne tożsamości.Przygotowania do tego zadania sprawiłyjej więcej przyjemności, niż mogła oczekiwać.To był wielki kraj, pełensamotnych ludzi, których zniknięcia nikt nie zauważa, i tchórzliwychzboczeńców, którzy bali się działać na własną rękę, ale wystarczy niewielkazachęta, by wykazali się wyjątkowym sadyzmem.Podżeganie okazało się wyjątkowo proste.Jeśli Cael jej nie zabije, powygranej batalii zamierzała wrócić do podobnych gierek.Może zresztą Caelwybaczy jej, jeśli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowała.- 153 -SRMusi tylko przynieść mu na tacy głowę Gideona Raintree - mówiąc wprzenośni, niestety - a wszystko będzie dobrze.Hope obudziła się sama w wielkim łóżku i przez moment pomyślała, żebył to tylko sen: Emma, Dennis, seks w samochodzie i to niemądre Kochamcię".Ale szybko dotarło do niej, że były to najprawdziwsze wydarzenia.Rozsunięte zasłony oznaczają, że Gideon wyszedł na taras.W słonecznymświetle trudno oczekiwać elektrycznych fajerwerków.Szkoda.Umyła zęby i włożyła jedną z jego starych podkoszulek.Sięgała jejprawie do kolan.Gideon zaparzył kawę i zdążył już wypić jedną czwartądzbanka.Nalała sobie filiżankę i wyszła na taras, by do niego dołączyć.Naplaży byli już ludzie, spacerowali brzegiem, mocząc nogi w morskiej pianie.Gideon stał przy balustradzie i wpatrywał się w ocean tak intensywnie,jakby chciał zaczerpnąć z niego siły.Może naprawdę potrafi regenerować się wten sposób?Tylu jeszcze rzeczy nie wiedziała o mężczyznie, w którym się zakochała.Ostatniej nocy kochali się i śmiali, ale dziś rano był śmiertelnie poważny.Wiedziała, że pod kamienną fasadą kryje się serce.Surowe? Czasami.Nieprzebaczające? Czasami, jeśli przebaczenie jest dowodem słabości.Nieludzkie? Nigdy.- Co się stało? - spytała, opierając się o balustradę obok niego.- Chciałbym, żebyś rzuciła pracę, a nie sądzę, że się na to zgodzisz -wypalił bez ceregieli.- I masz rację.W każdym razie nie od razu.Potrzebuję trochę czasu, żebydo tego wszystkiego przywyknąć.Wszystko się dzieje dosyć szybko.- To niedopowiedzenie.Oparła głowę o jego ramię i powiedziała, patrząc na ocean:- 154 -SR- Jestem policjantką, tak samo jak ty.Nie zamienię tego na rodzeniedzieci, szydełkowanie, pieczenie ciasteczek i czekanie na ciebie w domu.Policjanci też mają rodziny.Uda nam się to połączyć.- Będziesz mnie rozpraszała.- Nauczysz się z tym żyć.- Dlaczego, skoro mam aż nadto pieniędzy, żeby ci zaoferowaćkomfortowe życie?- Gdyby naszym celem było tylko zarabianie pieniędzy, też byś rzucił tępracę.Dobrze wiesz, że chodzi nam o coś więcej niż o pensję.- Wiem, uważasz, że jesteś taka sama jak wszyscy w policji, ale tonieprawda.- Zacisnął wargi.- Jesteś moja.Nie chcę cię stracić.- Jestem twarda.- Jesteś delikatna.- Nieprawda.- To, co sercu najdroższe, zawsze jest delikatne.Na moment ją zatkało i nie wiedziała, co odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jest jego zagubioną połówką.Stądnatychmiastowa fascynacja i wyrazne przyciąganie między nimi.Może dlategoczuł się tak, jakby znali się od zawsze.- Kocham cię - powiedziała, jakby zaskoczona własnym wyznaniem, wktórym czułość mieszała się z namiętnością.Miał te słowa na końcu języka, ale się powstrzymał.Mógł ją kochać ichronić najlepiej jak umiał, dać jej dzieci i zadbać, by nigdy nie brakowało jejptasiego mleka.Hope należy do niego, ale jeszcze nie potrafił na ten tematmówić.Nie był pewien, czy wie, co to jest miłość; wiedział tylko, że bycie z niąwydaje mu się tak naturalne i niezbędne jak oddychanie.To wystarcza.Przynaj-mniej na razie.Szukał w głowie odpowiednich słów, gdy usłyszał coś jak nieziemskiedzwoneczki - cichutki dziewczęcy śmiech i niemal bezgłośne westchnienie: Anie mówiłam, tatusiu?".Jeśli Hope je usłyszała, nie dała po sobie nic poznać.Powinno go to rozgniewać albo przynajmniej zdziwić.Ale trwając jeszczew erotycznym rozleniwieniu i uszczęśliwieniu, nie odnalazł w sobie podobnychuczuć.Przebaczył Emmie jej mały fortel.- Nasza córka nas przechytrzyła - rzekł do Hope i odgarnął jej z oczupasmo ciemnych włosów.- 151 -SR- W jaki sposób?- Nie zaszłaś w ciążę wczoraj w nocy.Stało się to przed chwilą albo staniejuż za chwilę.Przecież zapłodnienie nie jest dziełem sekundy.Hope przeczesała palcami jego czuprynę i przyciągnęła go do siebie nadługi i głęboki pocałunek.Najwyrazniej także była w nastroju do wybaczania.- Dobrze wiem, na czym to polega, Raintree.- Nadal chcesz za mnie wyjść?- Tak, chcę - odparła bez cienia namysłu.Nadal mnie kochasz? Nie zadałtego pytania.Pewnie powinien jej odpowiedzieć tym samym, albo przynajmniejzapewnić: Ja też".Jednak tego nie zrobił.Nadejdzie jeszcze odpowiednimoment.Uniósł się na łokciu i spojrzał na nią.- Nie chcę, żebyśmy cokolwiek zepsuli.- Więc nie psujmy.- Pogłaskała go po głowie.Nie było już nic dododania.Leżeli spleceni jak jedno ciało, przepełnieni zadowoleniem.Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio odczuwał podobną błogość.- Myślałam o tym, o czym mówiłeś wcześniej - powiedziała szybko itrochę nieśmiało.- Co takiego mówiłem?- O potworach.- Och.- To nie był temat, jaki chciałby w tej chwili poruszać.- Jeśli na świecie żyją potwory.- Sama wiesz o tym najlepiej - przerwał jej.- Jeśli są - powtórzyła.- Moja mama zawsze mówiła o równowadze sił.Równowadze w naturze, między elementem męskim i żeńskim, nawet międzydobrem a złem.Lekceważyłam to jak wiele innych rzeczy, ale okazuje się, żemiała sporo racji.I tak sobie myślę, że dobro nie może się poddać, bo gdziebyśmy się wtedy wszyscy znalezli?- Co takiego jest dobrem?- 152 -SR- Ty - odrzekła bez wahania.- My razem.Emma.Miłość.Warto o towalczyć.I może czasem warto się zmierzyć z potworem w walce o dobro.Walczył z potworami, bo takie było jego powołanie.Jego przeznaczenie.Nie chciał, by w tej walce rodzina stała u jego boku, ale najwyrazniej to byłacena za to, by ją mieć.Tabby siedziała w swoim mieszkanku i z uwagą studiowała paczkę nakuchennym blacie.Nie lubiła bomb.Nie tylko są nieprzewidywalne, ale też niemogła być wystarczająco blisko, by napawać się strachem i bólem ofiar.Wjednej chwili są żywi, w następnej już ich nie ma.%7ładnego przypływu mocy,żadnych pamiątek.Ale nie ma już czasu do stracenia.Tym razem nie może zawieść.Nie udało jej się usunąć Echo, ale toGideon jest głównym celem wyznaczonym przez Caela.To następca tronu,członek rodziny królewskiej.Jest wyjątkowo potężny i za wszelką cenę należygo usunąć.A Echo jeszcze wpadnie w jej ręce.Bomba nie zabije Gideona, ale zmusi go do działania.A ona będzie naniego czekała.Nadal było prawdopodobne, że Cael uzna, iż nie wywiązała się ze swojejmisji, bo nie wykonała jej zgodnie z planem.Gdyby jej kuzyn był kimkolwiekinnym, uciekłaby przed nim na koniec świata.Umiała na zawołanie zmienićwygląd, przyjmować różne tożsamości.Przygotowania do tego zadania sprawiłyjej więcej przyjemności, niż mogła oczekiwać.To był wielki kraj, pełensamotnych ludzi, których zniknięcia nikt nie zauważa, i tchórzliwychzboczeńców, którzy bali się działać na własną rękę, ale wystarczy niewielkazachęta, by wykazali się wyjątkowym sadyzmem.Podżeganie okazało się wyjątkowo proste.Jeśli Cael jej nie zabije, powygranej batalii zamierzała wrócić do podobnych gierek.Może zresztą Caelwybaczy jej, jeśli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowała.- 153 -SRMusi tylko przynieść mu na tacy głowę Gideona Raintree - mówiąc wprzenośni, niestety - a wszystko będzie dobrze.Hope obudziła się sama w wielkim łóżku i przez moment pomyślała, żebył to tylko sen: Emma, Dennis, seks w samochodzie i to niemądre Kochamcię".Ale szybko dotarło do niej, że były to najprawdziwsze wydarzenia.Rozsunięte zasłony oznaczają, że Gideon wyszedł na taras.W słonecznymświetle trudno oczekiwać elektrycznych fajerwerków.Szkoda.Umyła zęby i włożyła jedną z jego starych podkoszulek.Sięgała jejprawie do kolan.Gideon zaparzył kawę i zdążył już wypić jedną czwartądzbanka.Nalała sobie filiżankę i wyszła na taras, by do niego dołączyć.Naplaży byli już ludzie, spacerowali brzegiem, mocząc nogi w morskiej pianie.Gideon stał przy balustradzie i wpatrywał się w ocean tak intensywnie,jakby chciał zaczerpnąć z niego siły.Może naprawdę potrafi regenerować się wten sposób?Tylu jeszcze rzeczy nie wiedziała o mężczyznie, w którym się zakochała.Ostatniej nocy kochali się i śmiali, ale dziś rano był śmiertelnie poważny.Wiedziała, że pod kamienną fasadą kryje się serce.Surowe? Czasami.Nieprzebaczające? Czasami, jeśli przebaczenie jest dowodem słabości.Nieludzkie? Nigdy.- Co się stało? - spytała, opierając się o balustradę obok niego.- Chciałbym, żebyś rzuciła pracę, a nie sądzę, że się na to zgodzisz -wypalił bez ceregieli.- I masz rację.W każdym razie nie od razu.Potrzebuję trochę czasu, żebydo tego wszystkiego przywyknąć.Wszystko się dzieje dosyć szybko.- To niedopowiedzenie.Oparła głowę o jego ramię i powiedziała, patrząc na ocean:- 154 -SR- Jestem policjantką, tak samo jak ty.Nie zamienię tego na rodzeniedzieci, szydełkowanie, pieczenie ciasteczek i czekanie na ciebie w domu.Policjanci też mają rodziny.Uda nam się to połączyć.- Będziesz mnie rozpraszała.- Nauczysz się z tym żyć.- Dlaczego, skoro mam aż nadto pieniędzy, żeby ci zaoferowaćkomfortowe życie?- Gdyby naszym celem było tylko zarabianie pieniędzy, też byś rzucił tępracę.Dobrze wiesz, że chodzi nam o coś więcej niż o pensję.- Wiem, uważasz, że jesteś taka sama jak wszyscy w policji, ale tonieprawda.- Zacisnął wargi.- Jesteś moja.Nie chcę cię stracić.- Jestem twarda.- Jesteś delikatna.- Nieprawda.- To, co sercu najdroższe, zawsze jest delikatne.Na moment ją zatkało i nie wiedziała, co odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]