[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pozbędę się tego po cichu - powiedziała akuszerka.- Nie, same damy sobie radę.- Pani Hull wcisnęła jej w rękę dodatkową monetę.- Nieufam tej kobiecie, to pleciuga - szeptem powiadomiła Nan, kiedy Goody znalazła się już naschodach.- Zawiniemy je całe w powijaki i każemy pochować jak się patrzy.Rozpowiemy,że było to śliczne dzieciątko, lecz zabiła je rozpacz jego matki.Odeszło biedactwo z tegoświata, by połączyć się w niebie z rodzicem.Ha, gdzieś tam się obaj spotkają, ale na pewnonie w niebie! Jak opowiemy to ludziom, nie będą słuchać gadania Goody.Spaliwszy zakrwawioną słomę z materaca, moje dwie opiekunki odwiedziły kościółZwiętego Vedasta.Przekupiony przez nie kościelny niezwłocznie pochował noworodkagdzieś w rogu cmentarza, nie opatrując grobu żadnym imieniem ni znakiem.Lecz o zgrozo,nawet i po śmierci ta paskuda narobiła wiele zła.Już w pierwszą noc po pogrzebie w kruchciewybuchł pożar, od którego cały kościół omal nie poszedł z dymem.Co do Goody Forster, tonigdy już jej silne ręce nie pomogły przyjść na świat żadnemu dziecku, gdyż następnego dniaAnula + Polgaraouslandasczginęła w wypadku.Szła ulicą, gdy ze szczytu jakiegoś domu oberwały się ciężkie dachówki irunęły jej prosto na głowę.Widząc, jakie spustoszenie sieje w świecie ów szatański owocmego łona, pojęłam, że ciąży nade mną jakaś klątwa.Splendor towarzyszący pogrzebowi mego małżonka okazał się wielkim i jakżekosztownym błędem.Mistrz Dallet, który żył ponad stan i tak też został pochowany, wypłatałmi na ostatek złośliwą sztuczkę - i za co? Za to, że wbrew oczywistości starałam się o nimmyśleć jak o zacnym i kochającym mężu? Zanim jeszcze na ścianie u Zwiętego Vedastapojawiła się piękna pamiątkowa tabliczka, wierzyciele doszli do wniosku, że mistrz RowlandDallet musiał posiadać fortunę.A wszystko dlatego, że urządziłam mu tę wspaniałąuroczystość, w której sama nie wzięłam udziału.Wciąż jeszcze leżałam w łóżku, kiedy zjawiłsię pierwszy: aptekarz, u którego Dallet nabywał na kredyt barwniki.Zapłaciłam mu z tego,co zostało mi z owych trzech funtów.Był to człowiek uczciwy i bardzo smutny, obarczony,jak mówił, tuzinem dzieci i chorą żoną.Po nim sypnęli się inni: właściciele oberży, burdeli i domów gry; wraz z każdą z tychwizyt rosła moja wiedza o drugim życiu Rowłanda Dalleta.Gdy wreszcie przybył pewienzłotnik z żądaniem zwrotu pierścionka, nie zapłacono mu bowiem za robotę, wiedziałam jużtyle, że huknęłam na niego z furią:- Odbierz go sobie od tej wszetecznicy, madame Pickering!- Jak ci nie wstyd nachodzić ubogą wdowę, która ledwie co straciła jedyne dziecko! -doścignął go już na schodach gniewny okrzyk Nan.Prawda była taka, że nie miałyśmy już ani pensa.Rozeszły się zarówno francuskietrzy funty, jak i cała zawartość sakiewki, którą kapitan zabójca próbował zmazać swe winy.- O rety, roją się ci wierzyciele jako pchły w psiej sierści! - jęknęła pani Hull,przychodząc zobaczyć, jak się miewam.- Przed chwilą widziałam notariusza, a wcześniejwłaściciela sklepu bławatnego.Jest tu może ktoś jeszcze?- W tej chwili nie - mruknęłam.- Słuchaj no, pani Littleton - zwróciła się wdowa do Nan - najwyższy czas pochowaćosobiste rzeczy mistrza, jego płótna, barwniki i resztę, inaczej wszystko rozdrapiąwierzyciele, ja ci to mówię, a mam doświadczenie.I czym wtedy będzie malować Zuzanna? -Miała rację, przystąpiły więc obie do pracy, znosząc na dół, co tylko się dało.Na pierwszyogień poszły dwie sztuki czarnej wełny, przybory do szycia, sztalugi i farby.Pani Hull zwielką ochotą podjęła się tego zadania, mogła bowiem już teraz gruntownie przepatrzeć całynasz dobytek.- Co to za skrzynia? Wygląda na strasznie ciężką.Cudzoziemska, co? O,bardzo ładne ma te mosiężne okucia.Anula + Polgaraouslandasc- Flamandzka.Tam wymyślniej robią takie rzeczy.No, spróbujmy ją podnieść.Uff!Zawołaj Cat do pomocy.Ej, lepiej ją chyba opróżnić.Tak też zrobiły.Piękne szkice Dalleta legły na podłodze, co wydało mi się prawieświętokradztwem, choć nie tak wielkim jak sponiewieranie moich ulubionych książek.Wszystkie one, to jest Szlachetny żywot Przenajświętszej Panny , Matka Pana Naszego , Księga obyczajów zacnej małżonki , też się tam znalazły.Położono je wprawdzie narysunkach, nie na gołych deskach, lecz i tak ów widok sprawił mi wielką przykrość.- A co to za jakiś strzęp książki? Nie ma nawet okładki - sarknęła Nan.Przyjrzawszy się rękopisowi, uznałam, że takich zakrętasów nikt by nie zdołałodczytać, nawet gdyby pismo było angielskie, a angielskie to ono nie było.Pergamin jednak,ho, ho, był najwyższego gatunku, a marginesy bardzo szerokie.Wyglądały prawie jak nowe,tylko jeden róg książki nieznacznie musnęła pleśń.- I po co mistrz Dallet przyniósł do domu ten rupieć? Wyrzuć to, Zuzanno.- Welin jest bardzo dobry.Pewnie chciał go zeskrobać i użyć.Ojciec mawiał, żewszystkie sknery imają się takich sztuczek.- A jeżeli znów jacyś Francuzi zechcą sobiezamówić drugą miniaturę?, przyszło mi nagle na myśl.Pergamin z tej książki w sam raz bysię nadał.Chcąc taki kupić, musiałabym sporo zapłacić i jeszcze uważać, by mnie nieokpiono.Postanowiłam wyciąć marginesy; a może i środki da się wykorzystać, jeśli jepodkleję czymś grubszym.- Wiesz, Nan, ta książka może mi się przydać.To pergaminnajlepszej klasy.- Odcięłam resztki oprawy, tak by luzne stronice zajmowały mniej miejsca.- Co do skąpstwa to tak, nikt by w nim nie prześcignął pana Dalleta, tyle ci powiem -oświadczyła Nan.- A te strzępy wrzuć do tobołka wraz z rzeczami do malowania.Na takieśmiecie szkoda miejsca w skrzyni.Pani Hull z ręką na podbródku głęboko nad czymś dumała.- Jeśli nie będzie tu stołu i krzeseł, ktoś może nabrać podejrzeń, a tego nie chcemy,prawda? Trzeba je zatem zostawić.- Zdejmijmy przynajmniej dywan.Nikt go nie będzie szukać.Mistrz Dallet nie spisałwszak ostatniej woli ani inwentarza.A poza tym ten dywan należał do mojej matki.Pani Hull nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła wygłaszać niepochlebnych uwag o nawpół ukończonych dziełach mego męża.Biorąc pod uwagę te okropieństwa malowane przezjej nieboszczyka, wydało mi się to rzeczą całkiem niestosowną.- O nieba, cóż to za robota! - wykrzyknęła.- Tę podmalówkę trzeba było wykonać interre verte.Mój mąż przysięgał, że jest najlepsza.No tak, pomyślałam, tym się tłumaczą ci jego zieloni święci.Mistrz Hull,Anula + Polgaraouslandascukończywszy podmalówkę, nie wiedział, biedak, jak nadać skórze jej żywy, naturalny odcień.A może to jego medium tak paskudnie gasi kolory?Sama używam medium, które stosował mój ojciec.Była to jego wielka tajemnicazdobyta podczas którejś z wypraw do Italii, gdzie udało mu się przekupić czeladnikasławnego mistrza.Sekret ten oprócz niego znaliśmy tylko my dwoje, ja i mistrz Dallet, którychcąc go wydobyć od ojca, musiał się ze mną ożenić.To medium nadaje barwnikom lśniącąpółprzezroczystość, rozcieńczając je do tego stopnia, że skóra mimo nakładania kolejnychwarstw farby robi wrażenie przesyconej światłem.W tym właśnie tkwiła tajemnica sukcesówojca.Dzięki temu jego portrety cieszyły się takim wzięciem.- Kim jest ta okropna kobieta z okiem bazyliszka?- To żona naszego lorda majora.- Portret wygląda na ukończony.- Bo jest.Ta dama nie chciała go przyjąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Pozbędę się tego po cichu - powiedziała akuszerka.- Nie, same damy sobie radę.- Pani Hull wcisnęła jej w rękę dodatkową monetę.- Nieufam tej kobiecie, to pleciuga - szeptem powiadomiła Nan, kiedy Goody znalazła się już naschodach.- Zawiniemy je całe w powijaki i każemy pochować jak się patrzy.Rozpowiemy,że było to śliczne dzieciątko, lecz zabiła je rozpacz jego matki.Odeszło biedactwo z tegoświata, by połączyć się w niebie z rodzicem.Ha, gdzieś tam się obaj spotkają, ale na pewnonie w niebie! Jak opowiemy to ludziom, nie będą słuchać gadania Goody.Spaliwszy zakrwawioną słomę z materaca, moje dwie opiekunki odwiedziły kościółZwiętego Vedasta.Przekupiony przez nie kościelny niezwłocznie pochował noworodkagdzieś w rogu cmentarza, nie opatrując grobu żadnym imieniem ni znakiem.Lecz o zgrozo,nawet i po śmierci ta paskuda narobiła wiele zła.Już w pierwszą noc po pogrzebie w kruchciewybuchł pożar, od którego cały kościół omal nie poszedł z dymem.Co do Goody Forster, tonigdy już jej silne ręce nie pomogły przyjść na świat żadnemu dziecku, gdyż następnego dniaAnula + Polgaraouslandasczginęła w wypadku.Szła ulicą, gdy ze szczytu jakiegoś domu oberwały się ciężkie dachówki irunęły jej prosto na głowę.Widząc, jakie spustoszenie sieje w świecie ów szatański owocmego łona, pojęłam, że ciąży nade mną jakaś klątwa.Splendor towarzyszący pogrzebowi mego małżonka okazał się wielkim i jakżekosztownym błędem.Mistrz Dallet, który żył ponad stan i tak też został pochowany, wypłatałmi na ostatek złośliwą sztuczkę - i za co? Za to, że wbrew oczywistości starałam się o nimmyśleć jak o zacnym i kochającym mężu? Zanim jeszcze na ścianie u Zwiętego Vedastapojawiła się piękna pamiątkowa tabliczka, wierzyciele doszli do wniosku, że mistrz RowlandDallet musiał posiadać fortunę.A wszystko dlatego, że urządziłam mu tę wspaniałąuroczystość, w której sama nie wzięłam udziału.Wciąż jeszcze leżałam w łóżku, kiedy zjawiłsię pierwszy: aptekarz, u którego Dallet nabywał na kredyt barwniki.Zapłaciłam mu z tego,co zostało mi z owych trzech funtów.Był to człowiek uczciwy i bardzo smutny, obarczony,jak mówił, tuzinem dzieci i chorą żoną.Po nim sypnęli się inni: właściciele oberży, burdeli i domów gry; wraz z każdą z tychwizyt rosła moja wiedza o drugim życiu Rowłanda Dalleta.Gdy wreszcie przybył pewienzłotnik z żądaniem zwrotu pierścionka, nie zapłacono mu bowiem za robotę, wiedziałam jużtyle, że huknęłam na niego z furią:- Odbierz go sobie od tej wszetecznicy, madame Pickering!- Jak ci nie wstyd nachodzić ubogą wdowę, która ledwie co straciła jedyne dziecko! -doścignął go już na schodach gniewny okrzyk Nan.Prawda była taka, że nie miałyśmy już ani pensa.Rozeszły się zarówno francuskietrzy funty, jak i cała zawartość sakiewki, którą kapitan zabójca próbował zmazać swe winy.- O rety, roją się ci wierzyciele jako pchły w psiej sierści! - jęknęła pani Hull,przychodząc zobaczyć, jak się miewam.- Przed chwilą widziałam notariusza, a wcześniejwłaściciela sklepu bławatnego.Jest tu może ktoś jeszcze?- W tej chwili nie - mruknęłam.- Słuchaj no, pani Littleton - zwróciła się wdowa do Nan - najwyższy czas pochowaćosobiste rzeczy mistrza, jego płótna, barwniki i resztę, inaczej wszystko rozdrapiąwierzyciele, ja ci to mówię, a mam doświadczenie.I czym wtedy będzie malować Zuzanna? -Miała rację, przystąpiły więc obie do pracy, znosząc na dół, co tylko się dało.Na pierwszyogień poszły dwie sztuki czarnej wełny, przybory do szycia, sztalugi i farby.Pani Hull zwielką ochotą podjęła się tego zadania, mogła bowiem już teraz gruntownie przepatrzeć całynasz dobytek.- Co to za skrzynia? Wygląda na strasznie ciężką.Cudzoziemska, co? O,bardzo ładne ma te mosiężne okucia.Anula + Polgaraouslandasc- Flamandzka.Tam wymyślniej robią takie rzeczy.No, spróbujmy ją podnieść.Uff!Zawołaj Cat do pomocy.Ej, lepiej ją chyba opróżnić.Tak też zrobiły.Piękne szkice Dalleta legły na podłodze, co wydało mi się prawieświętokradztwem, choć nie tak wielkim jak sponiewieranie moich ulubionych książek.Wszystkie one, to jest Szlachetny żywot Przenajświętszej Panny , Matka Pana Naszego , Księga obyczajów zacnej małżonki , też się tam znalazły.Położono je wprawdzie narysunkach, nie na gołych deskach, lecz i tak ów widok sprawił mi wielką przykrość.- A co to za jakiś strzęp książki? Nie ma nawet okładki - sarknęła Nan.Przyjrzawszy się rękopisowi, uznałam, że takich zakrętasów nikt by nie zdołałodczytać, nawet gdyby pismo było angielskie, a angielskie to ono nie było.Pergamin jednak,ho, ho, był najwyższego gatunku, a marginesy bardzo szerokie.Wyglądały prawie jak nowe,tylko jeden róg książki nieznacznie musnęła pleśń.- I po co mistrz Dallet przyniósł do domu ten rupieć? Wyrzuć to, Zuzanno.- Welin jest bardzo dobry.Pewnie chciał go zeskrobać i użyć.Ojciec mawiał, żewszystkie sknery imają się takich sztuczek.- A jeżeli znów jacyś Francuzi zechcą sobiezamówić drugą miniaturę?, przyszło mi nagle na myśl.Pergamin z tej książki w sam raz bysię nadał.Chcąc taki kupić, musiałabym sporo zapłacić i jeszcze uważać, by mnie nieokpiono.Postanowiłam wyciąć marginesy; a może i środki da się wykorzystać, jeśli jepodkleję czymś grubszym.- Wiesz, Nan, ta książka może mi się przydać.To pergaminnajlepszej klasy.- Odcięłam resztki oprawy, tak by luzne stronice zajmowały mniej miejsca.- Co do skąpstwa to tak, nikt by w nim nie prześcignął pana Dalleta, tyle ci powiem -oświadczyła Nan.- A te strzępy wrzuć do tobołka wraz z rzeczami do malowania.Na takieśmiecie szkoda miejsca w skrzyni.Pani Hull z ręką na podbródku głęboko nad czymś dumała.- Jeśli nie będzie tu stołu i krzeseł, ktoś może nabrać podejrzeń, a tego nie chcemy,prawda? Trzeba je zatem zostawić.- Zdejmijmy przynajmniej dywan.Nikt go nie będzie szukać.Mistrz Dallet nie spisałwszak ostatniej woli ani inwentarza.A poza tym ten dywan należał do mojej matki.Pani Hull nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła wygłaszać niepochlebnych uwag o nawpół ukończonych dziełach mego męża.Biorąc pod uwagę te okropieństwa malowane przezjej nieboszczyka, wydało mi się to rzeczą całkiem niestosowną.- O nieba, cóż to za robota! - wykrzyknęła.- Tę podmalówkę trzeba było wykonać interre verte.Mój mąż przysięgał, że jest najlepsza.No tak, pomyślałam, tym się tłumaczą ci jego zieloni święci.Mistrz Hull,Anula + Polgaraouslandascukończywszy podmalówkę, nie wiedział, biedak, jak nadać skórze jej żywy, naturalny odcień.A może to jego medium tak paskudnie gasi kolory?Sama używam medium, które stosował mój ojciec.Była to jego wielka tajemnicazdobyta podczas którejś z wypraw do Italii, gdzie udało mu się przekupić czeladnikasławnego mistrza.Sekret ten oprócz niego znaliśmy tylko my dwoje, ja i mistrz Dallet, którychcąc go wydobyć od ojca, musiał się ze mną ożenić.To medium nadaje barwnikom lśniącąpółprzezroczystość, rozcieńczając je do tego stopnia, że skóra mimo nakładania kolejnychwarstw farby robi wrażenie przesyconej światłem.W tym właśnie tkwiła tajemnica sukcesówojca.Dzięki temu jego portrety cieszyły się takim wzięciem.- Kim jest ta okropna kobieta z okiem bazyliszka?- To żona naszego lorda majora.- Portret wygląda na ukończony.- Bo jest.Ta dama nie chciała go przyjąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]