[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Identycznych jak oczy Cassie, pomyślała, uśmiechając się przyjazniedo dziecka.- Nic się nie stało.Po prostu nie spodziewałam się, że o tej porzektoś poza mną jest na nogach.Zjesz śniadanie?- Nie, dziękuję.Bez słowa wyjęła z szafki paczkę płatków kukurydzianych, które- jak niedawno odkryła - należały do jego ulubionych, i potrząsnęłanimi.- Może jednak dotrzymasz mi towarzystwa? Co? Connoruśmiechnął się speszony.90RS- Jeżeli naprawdę chcesz.- Chcę, aniołku.A teraz bądz tak miły i postaw mleko na stole.-Patrzyła, jak chłopiec ostrożnie przenosi dzbanek, żeby broń Boże niewylać nawet kropli.- Mówili w radiu, że szykują się dalsze opady.Pewnie nas zasypie.Podniosła rękę, żeby pogłaskać małego po głowie.Chłopiecznieruchomiał, jakby w obawie przed razami.Przeklinając w duchuJoego Dolina, policzyła w myślach do trzech, żeby się uspokoić.- Kto wie, może zamkną szkołę?- Lubię chodzić do szkoły - powiedział Connor.- Ja też lubiłam - rzekła, siląc się na pogodny ton.Nalawszysobie kawy, wróciła do stołu.- Choć jak zamykali szkołę na dzień czydwa z powodu opadów śniegu, to mi nie przeszkadzało, Ale jak trwałoto dłużej, to zaczynałam tęsknić.Masz ulubiony przedmiot?- Angielski.Bardzo lubię pisać.- Serio? A co?- Głównie opowiadania.- Zgarbiwszy się, wbił wzrok w podłogę- Takie tam głupoty.- Głupoty? Och, nie mów tak.- Delikatnie ujęła chłopca za brodęi obróciła twarzą do siebie.- Wiesz, jaka twoja mama jest z ciebiedumna? Chwaliła mi się, że dostałeś nagrodę za najlepszeopowiadanie w klasie.- Naprawdę się chwaliła? - Z jednej strony ucieszyła gowiadomość, z drugiej najchętniej znów by spuścił wzrok.Ale Regan91RSmu nie pozwoliła.Azy napłynęły mu do oczu; nie potrafił ichpowstrzymać.- Mama często płacze w nocy.- Wiem, aniołku.Wiem.- On ciągle ją bił.Wszystko słyszałem.Ale nie umiałem temuzapobiec.Nie umiałem mamie pomóc.- Cii, nie obwiniaj się, maleńki.- Kierując się instynktem, wzięłachłopca na kolana.- To nie twoja wina.Nic nie mogłeś zrobić.Aleteraz jesteście już bezpieczni, ty, twoja mamusia i siostrzyczka.- Nienawidzę go.- Cii.- Zdumiona, ile negatywnych emocji może tkwić w takmałym ciałku, Regan pocałowała dziecko w rozczochraną główkę, poczym zaczęła je delikatnie kołysać w ramionach.Cassie przystanęła w holu.Zakrywszy ręką usta, przez chwilętkwiła bez ruchu, zaskoczona tym, co widzi.Wreszcie na palcachposzła do pokoju gościnnego, żeby obudzić córkę do szkoły.Regan dotarła na miejsce tuż przed furgonetką, którą wynajęłado przewozu mebli.Ledwo otworzyła drzwi, natychmiast ogłuszyła jąwesoła kakofonia dzwięków.Z holu znikł zapach stęchlizny, nie zostało śladu po pajęczynach.Wszędzie leżały rozłożone prześcieradła, wprawdzie pokryte białąwarstwą kurzu, ale to był świeży kurz, czysty.Egzorcyzmy.Odbywają się tu egzorcyzmy, przemknęło jej przezmyśl.Ciekawe, czy skuteczne? Rzuciwszy okiem na schody, powoliskierowała się w ich stronę.92RSZiąb uderzył w nią z taką siłą, że odruchowo cofnęła się dwastopnie.Stała z jedną ręką na poręczy, drugą trzymała się za brzuch.Oddychała ciężko, jakby nagły cios pozbawił ją tchu.- Odważna jesteś - szepnął za jej plecami Rafe.Wciąż lekkooszołomiona, odwróciła się i napotkała jego wzrok.- To mi nie dawało spokoju - przyznała.- Chciałam sprawdzić,czy tym razem też tak będzie.Powiedz, jakim cudem robotnicy łażąpo tych schodach?- Nie każdy czuje tę falę chłodu.Ci, co czują, pewnie zaciskajązęby i myślą o forsie, którą u mnie zarabiają.- Podszedł wyżej i wziąłRegan za rękę.- Gdybym sama tego nie doświadczyła, uznałabym, że mnienabierasz.- Pozwoliła Rafe'owi sprowadzić się na parter.- Tak czyinaczej goście będą mieli o czym rozmawiać podczas śniadania.- Liczę na to.Daj płaszcz.W tej części domu ogrzewanie jużdziała.- Zsunął płaszcz z jej ramion.- Wprawdzie nastawione jest naniski poziom, ale przynajmniej zęby nie dzwonią z zimna.Regan odgarnęła włosy.Faktycznie.Nie dygotała.- Co się dzieje na górze?- Wszystko.Malowanie, wiercenie, cyklinowanie.Aha,urządzam dodatkową łazienkę.W związku z tym będę potrzebowałumywalki na postumencie i staromodnej wanny na wygiętychnóżkach.Jeśli nie uda ci się znalezć oryginalnejdziewiętnastowiecznej, od biedy może być współczesna udająca starą.93RS- Dobra, zorientuję się.- Potarła ręce, nie z zimna, lecz zpodniecenia.- To co, pokażesz mi skończony salon, czy mam błagać?- Pokażę, pokażę.Nie mógł się tego doczekać.Co pięć minut wyglądał przez okno,sprawdzając, czy Regan nie nadjeżdża.Teraz, gdy już była namiejscu, odczuwał lęk i niepewność.Od prawie dwóch tygodniharował po dwanaście,czternaście godzin dziennie, żeby chociaż tenjeden pokój doprowadzić do idealnego stanu.- Z farbą dokonaliśmy słusznego wyboru.- Wetknąwszy ręce dokieszeni, ruszył przodem.- Moim zdaniem, ładnie kontrastuje z listwąi podłogą.Miałem trochę kłopotów z oknami, ale w końcu chyba sięwszystko udało.Regan nie odzywała się.Przez moment stała w drzwiach,rozglądając się z zaciekawieniem, po czym, stukając obcasami, weszłado środka.To, co zobaczyła, zaparło jej dech.Piękne wysokie okna, przezktóre wpadały promienie słońca, podłoga ze świeżo wypastowanychsosnowych desek.Czyste, gładkie ściany, zamiast ławy pod oknem -wygodne, przytulne siedzisko; odnowiony marmurowy kominek imnóstwo innych zachwycających detali.Nie była w stanie dobyć zsiebie słowa.- Teraz trzeba wstawić meble, powiesić zasłony, a nadkominkiem to lustro, które znalazłaś - rzekł Rafe.Chciał, żeby Reganw końcu przemówiła, żeby powiedziała cokolwiek.- Muszę jeszcze94RSwymienić drzwi.- Zmarszczył czoło.- No dobra, o co chodzi? Cośprzeoczyłem? Coś zrobiłem nie tak?- A skądże! Jest przepięknie.- Zachwycona, pogładziła rękąlśniącą framugę okna.- Po prostu brak mi słów.Nie przypuszczałam,że masz tak niesamowity talent, - Obejrzawszy się, posłała muuśmiech.- Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało.no wiesz.- Wiem.Nie zabrzmiało.Sam byłem zdziwiony, kiedy odkryłemw sobie talent do naprawiania zepsutych rzeczy.- Och, w tym wypadku to coś więcej niż naprawianie.Totworzenie.Ożywianie przeszłości.Na twoim miejscu byłabym z siebiebardzo dumna.Wzruszyły go jej słowa.I nieco speszyły.- E tam.Robota jak każda inna.Wystarczy młotek, gwozdzie,trochę siły w rękach, trochę oleju w głowie.Uniosła brwi, a on patrzył, jak jej włosy lśnią w blasku słońca.Zlina napłynęła mu do ust, a po chwili w gardle mu zaschło.- Nie tylko utalentowany, ale i skromny.No, no! Nie żartuj,Rafe, musiałeś naprawdę ciężko harować, żeby w tak krótkim czasieosiągnąć taki rezultat.- To, co widzisz, to głównie kosmetyka.- Ale jaka piękna kosmetyka! - Zanim zdołał cokolwiekpowiedzieć, kucnęła i z namaszczeniem pogładziła podłogę.-Zupełnie jak szklana tafla.A te słoje! Czym ją wypastowałeś? Iledałeś warstw? - Ponieważ milczał, przysiadła na piętach i obejrzała się95RSza siebie.Uśmiech znikł z jej twarzy.- O co chodzi? Powiedziałamcoś nie tak?- Wstań - poprosił ochrypłym głosem.Wstała.Marzył o tym, żeby wziąć ją w ramiona, pocałować, alenie ruszył się z miejsca.Bał się, że gdy zacznie, to nie zdoła przerwać.- Pasujesz tu, do tego salonu.Do tego domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Identycznych jak oczy Cassie, pomyślała, uśmiechając się przyjazniedo dziecka.- Nic się nie stało.Po prostu nie spodziewałam się, że o tej porzektoś poza mną jest na nogach.Zjesz śniadanie?- Nie, dziękuję.Bez słowa wyjęła z szafki paczkę płatków kukurydzianych, które- jak niedawno odkryła - należały do jego ulubionych, i potrząsnęłanimi.- Może jednak dotrzymasz mi towarzystwa? Co? Connoruśmiechnął się speszony.90RS- Jeżeli naprawdę chcesz.- Chcę, aniołku.A teraz bądz tak miły i postaw mleko na stole.-Patrzyła, jak chłopiec ostrożnie przenosi dzbanek, żeby broń Boże niewylać nawet kropli.- Mówili w radiu, że szykują się dalsze opady.Pewnie nas zasypie.Podniosła rękę, żeby pogłaskać małego po głowie.Chłopiecznieruchomiał, jakby w obawie przed razami.Przeklinając w duchuJoego Dolina, policzyła w myślach do trzech, żeby się uspokoić.- Kto wie, może zamkną szkołę?- Lubię chodzić do szkoły - powiedział Connor.- Ja też lubiłam - rzekła, siląc się na pogodny ton.Nalawszysobie kawy, wróciła do stołu.- Choć jak zamykali szkołę na dzień czydwa z powodu opadów śniegu, to mi nie przeszkadzało, Ale jak trwałoto dłużej, to zaczynałam tęsknić.Masz ulubiony przedmiot?- Angielski.Bardzo lubię pisać.- Serio? A co?- Głównie opowiadania.- Zgarbiwszy się, wbił wzrok w podłogę- Takie tam głupoty.- Głupoty? Och, nie mów tak.- Delikatnie ujęła chłopca za brodęi obróciła twarzą do siebie.- Wiesz, jaka twoja mama jest z ciebiedumna? Chwaliła mi się, że dostałeś nagrodę za najlepszeopowiadanie w klasie.- Naprawdę się chwaliła? - Z jednej strony ucieszyła gowiadomość, z drugiej najchętniej znów by spuścił wzrok.Ale Regan91RSmu nie pozwoliła.Azy napłynęły mu do oczu; nie potrafił ichpowstrzymać.- Mama często płacze w nocy.- Wiem, aniołku.Wiem.- On ciągle ją bił.Wszystko słyszałem.Ale nie umiałem temuzapobiec.Nie umiałem mamie pomóc.- Cii, nie obwiniaj się, maleńki.- Kierując się instynktem, wzięłachłopca na kolana.- To nie twoja wina.Nic nie mogłeś zrobić.Aleteraz jesteście już bezpieczni, ty, twoja mamusia i siostrzyczka.- Nienawidzę go.- Cii.- Zdumiona, ile negatywnych emocji może tkwić w takmałym ciałku, Regan pocałowała dziecko w rozczochraną główkę, poczym zaczęła je delikatnie kołysać w ramionach.Cassie przystanęła w holu.Zakrywszy ręką usta, przez chwilętkwiła bez ruchu, zaskoczona tym, co widzi.Wreszcie na palcachposzła do pokoju gościnnego, żeby obudzić córkę do szkoły.Regan dotarła na miejsce tuż przed furgonetką, którą wynajęłado przewozu mebli.Ledwo otworzyła drzwi, natychmiast ogłuszyła jąwesoła kakofonia dzwięków.Z holu znikł zapach stęchlizny, nie zostało śladu po pajęczynach.Wszędzie leżały rozłożone prześcieradła, wprawdzie pokryte białąwarstwą kurzu, ale to był świeży kurz, czysty.Egzorcyzmy.Odbywają się tu egzorcyzmy, przemknęło jej przezmyśl.Ciekawe, czy skuteczne? Rzuciwszy okiem na schody, powoliskierowała się w ich stronę.92RSZiąb uderzył w nią z taką siłą, że odruchowo cofnęła się dwastopnie.Stała z jedną ręką na poręczy, drugą trzymała się za brzuch.Oddychała ciężko, jakby nagły cios pozbawił ją tchu.- Odważna jesteś - szepnął za jej plecami Rafe.Wciąż lekkooszołomiona, odwróciła się i napotkała jego wzrok.- To mi nie dawało spokoju - przyznała.- Chciałam sprawdzić,czy tym razem też tak będzie.Powiedz, jakim cudem robotnicy łażąpo tych schodach?- Nie każdy czuje tę falę chłodu.Ci, co czują, pewnie zaciskajązęby i myślą o forsie, którą u mnie zarabiają.- Podszedł wyżej i wziąłRegan za rękę.- Gdybym sama tego nie doświadczyła, uznałabym, że mnienabierasz.- Pozwoliła Rafe'owi sprowadzić się na parter.- Tak czyinaczej goście będą mieli o czym rozmawiać podczas śniadania.- Liczę na to.Daj płaszcz.W tej części domu ogrzewanie jużdziała.- Zsunął płaszcz z jej ramion.- Wprawdzie nastawione jest naniski poziom, ale przynajmniej zęby nie dzwonią z zimna.Regan odgarnęła włosy.Faktycznie.Nie dygotała.- Co się dzieje na górze?- Wszystko.Malowanie, wiercenie, cyklinowanie.Aha,urządzam dodatkową łazienkę.W związku z tym będę potrzebowałumywalki na postumencie i staromodnej wanny na wygiętychnóżkach.Jeśli nie uda ci się znalezć oryginalnejdziewiętnastowiecznej, od biedy może być współczesna udająca starą.93RS- Dobra, zorientuję się.- Potarła ręce, nie z zimna, lecz zpodniecenia.- To co, pokażesz mi skończony salon, czy mam błagać?- Pokażę, pokażę.Nie mógł się tego doczekać.Co pięć minut wyglądał przez okno,sprawdzając, czy Regan nie nadjeżdża.Teraz, gdy już była namiejscu, odczuwał lęk i niepewność.Od prawie dwóch tygodniharował po dwanaście,czternaście godzin dziennie, żeby chociaż tenjeden pokój doprowadzić do idealnego stanu.- Z farbą dokonaliśmy słusznego wyboru.- Wetknąwszy ręce dokieszeni, ruszył przodem.- Moim zdaniem, ładnie kontrastuje z listwąi podłogą.Miałem trochę kłopotów z oknami, ale w końcu chyba sięwszystko udało.Regan nie odzywała się.Przez moment stała w drzwiach,rozglądając się z zaciekawieniem, po czym, stukając obcasami, weszłado środka.To, co zobaczyła, zaparło jej dech.Piękne wysokie okna, przezktóre wpadały promienie słońca, podłoga ze świeżo wypastowanychsosnowych desek.Czyste, gładkie ściany, zamiast ławy pod oknem -wygodne, przytulne siedzisko; odnowiony marmurowy kominek imnóstwo innych zachwycających detali.Nie była w stanie dobyć zsiebie słowa.- Teraz trzeba wstawić meble, powiesić zasłony, a nadkominkiem to lustro, które znalazłaś - rzekł Rafe.Chciał, żeby Reganw końcu przemówiła, żeby powiedziała cokolwiek.- Muszę jeszcze94RSwymienić drzwi.- Zmarszczył czoło.- No dobra, o co chodzi? Cośprzeoczyłem? Coś zrobiłem nie tak?- A skądże! Jest przepięknie.- Zachwycona, pogładziła rękąlśniącą framugę okna.- Po prostu brak mi słów.Nie przypuszczałam,że masz tak niesamowity talent, - Obejrzawszy się, posłała muuśmiech.- Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało.no wiesz.- Wiem.Nie zabrzmiało.Sam byłem zdziwiony, kiedy odkryłemw sobie talent do naprawiania zepsutych rzeczy.- Och, w tym wypadku to coś więcej niż naprawianie.Totworzenie.Ożywianie przeszłości.Na twoim miejscu byłabym z siebiebardzo dumna.Wzruszyły go jej słowa.I nieco speszyły.- E tam.Robota jak każda inna.Wystarczy młotek, gwozdzie,trochę siły w rękach, trochę oleju w głowie.Uniosła brwi, a on patrzył, jak jej włosy lśnią w blasku słońca.Zlina napłynęła mu do ust, a po chwili w gardle mu zaschło.- Nie tylko utalentowany, ale i skromny.No, no! Nie żartuj,Rafe, musiałeś naprawdę ciężko harować, żeby w tak krótkim czasieosiągnąć taki rezultat.- To, co widzisz, to głównie kosmetyka.- Ale jaka piękna kosmetyka! - Zanim zdołał cokolwiekpowiedzieć, kucnęła i z namaszczeniem pogładziła podłogę.-Zupełnie jak szklana tafla.A te słoje! Czym ją wypastowałeś? Iledałeś warstw? - Ponieważ milczał, przysiadła na piętach i obejrzała się95RSza siebie.Uśmiech znikł z jej twarzy.- O co chodzi? Powiedziałamcoś nie tak?- Wstań - poprosił ochrypłym głosem.Wstała.Marzył o tym, żeby wziąć ją w ramiona, pocałować, alenie ruszył się z miejsca.Bał się, że gdy zacznie, to nie zdoła przerwać.- Pasujesz tu, do tego salonu.Do tego domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]