[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już się stało.- Nalał dwa kieliszki.- Przepraszam za dzisiejszy poranek, Sybill.-Podszedł do niej z uśmiechem i podał kieliszek.- Byłem w cholernie kiepskim stanie iwyładowałem się na tobie.- A więc przepraszasz za włamanie się do mojego pokoju?- Nigdzie się nie włamałem.Poza tym nie chciałaś otworzyć drzwi, a kwiaty niemogły stać na korytarzu.Rozejm? - zapytał i czekał na odpowiedz.Wdrapał się po ścianie.Wciąż nie mogła się z tym oswoić.Nikt nigdy nie zrobił dlaniej czegoś tak zuchwałego i idiotycznego.Wpatrywała się w niego, w te złote anielskie oczy.Poczuła, że nie może mu się oprzeć.- Mam pracę.Widząc, że ustępuje, uśmiechnął się szeroko.- Kwiaty, szampan, kawior.Czy zawsze jesteś tak świetnie zaopatrzony?- Tylko wtedy, kiedy chcę przeprosić i zdać się na łaskę pięknej kobiety.Nie ulitujeszsię nade mną, Sybill?- Może.Nie miałam zamiaru utrzymać przed tobą w tajemnicy, że dzwoniła Gloria,Phillipie.- Wiem.Możesz mi wierzyć, że gdybym nawet sam na to nie wpadł, Cam wbiłby mito dzisiaj rano do głowy. - Cam? - Zamrugała oczyma.- On mnie nie lubi.- Mylisz się.Niepokoił się o ciebie.Czy nie mogłabyś się oderwać od pracy?- Zgoda.- Nagrała pliki, wyłączyła komputer.- Cieszę się, że nie czujemy do siebieurazy.To tylko komplikuje sprawy.Widziałam się po południu z Sethem.- Doszły mnie słuchy.Wzięła wino, upiła łyczek.- Posprzątaliście dom? Rzucił jej żałosne spojrzenie.- Wolałbym o tym mówić.Jeszcze długo będę miewał koszmarne sny.- Wziął ją zarękę, posadził na sofie.- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.Seth pokazał mi szkicswojej łodzi, wykonany pastelami z twoją pomocą.- On naprawdę ma talent.Słucha z uwagą co mu się mówi.Zwietnie wyczuwaperspektywę.- Widziałem też twój szkic domu.- Sięgnął po butelkę, dolał jej wina.- Też jesteśutalentowana.Dziwię się, że nie zajęłaś się sztuką profesjonalnie.- W dzieciństwie uczyłam się malarstwa, muzyki, tańca.Zaliczyłam też kilkasemestrów w college'u.- Ulżyło jej ogromnie, że nie gniewają się już na siebie.Oparła sięwygodnie i delektowała się winem.- To nie było nic poważnego.Zawsze wiedziałam, żepójdę na psychologię.- Zawsze?- Sztuki wyzwolone nie są dla takich ludzi jak ja.- Dlaczego?Pytanie wprawiło ją w zakłopotanie, wzbudziło jej czujność.- Nie mają praktycznego zastosowania.Czy nie mówiłeś, że masz kawior? A więcznów jeden kroczek do tyłu.- Aha.- Sięgnął do pojemnika, wyjął grzanki, napełnił kieliszki.- Na czym grałaś?- Na fortepianie.- Tak? Ja też.Będziemy musieli zagrać w duecie.Moi rodzice uwielbiali muzykę.Każdy z nas gra na jakimś instrumencie.- To ważne, by chłopiec nauczył się doceniać muzykę.- Jasne, to sama radość.- Nałożył kawior na grzankę, podał jej.- Czasami cała naszapiątka potrafiła spędzić sobotni wieczór na wspólnym muzykowaniu.- Graliście wszyscy razem? To wspaniałe.Nigdy nie lubiłam grać przed audytorium.Tak łatwo się wtedy pomylić.- I co z tego? Nikt przecież nie obciąłby ci za to palców. - Moja matka ze wstydu zapadłaby się pod ziemię, a to było gorsze niż.- Ugryzła sięw język, spojrzała z niezadowoloną miną na swój kieliszek.Phillip dolał jej wina.- Moja matka uwielbiała grać na fortepianie.Dlatego właśnie wziąłem się za to odsamego początku.Chciałem coś z nią dzielić, coś szczególnego.Tak bardzo ją kochałem.Wszyscy ją kochaliśmy, ale dla mnie uosabiała ona wszystko to, co stanowi o sile, prawości idobroci kobiet.Chciałem, żeby była ze mnie dumna.Ilekroć udawało mi się, ilekroć mówiłami o tym, przyjmowałem to z najwyższym zdumieniem.- Niektórzy ludzie przez całe życie bezskutecznie zabiegają o aprobatę rodziców.-Było coś gorzkiego i zimnego w jej głosie.Sama się na tym złapała i zaśmiała się.- Za dużopiję.Czuję to w głowie.Napełnił jej kolejny kieliszek.- Jesteśmy wśród przyjaciół.- Nadużywanie alkoholu, nawet tak świetnego, prowadzi do nałogu.- Regularne nadużywanie może prowadzić do nałogu - poprawił ją.- Byłaś kiedyśpijana, Sybill?- Oczywiście, że nie.- Musisz nadrobić zaległości.- Trącił się z nią kieliszkiem.- Opowiedz mi, jak tobyło, kiedy po raz pierwszy piłaś szampana?- Nie pamiętam.Gdy byłyśmy dziećmi, podawano nam często do kolacji wino z wodą.Ważne było, żebyśmy się nauczyły doceniać odpowiednie gatunki win, wiedziały, jak jepodawać, co do czego pasuje, jakich kieliszków używać do wina czerwonego, a jakich dobiałego.Kiedy miałam dwanaście lat, mogłam bez trudu ułożyć menu na oficjalne przyjęcie.- Naprawdę?- To ważna umiejętność.Czy zdajesz sobie sprawę, w jaki horror może się zamienićpomylenie jednego miejsca przy stole? Albo podanie nieodpowiedniego wina do głównegodania? Cały wieczór na nic, opinia zszargana! Ludzie wolą się nudzić przy takich okazjach,niż pić kiepskie trunki.- Często uczestniczyłaś w tego rodzaju przyjęciach?- Tak.I w wielu mniejszych, w towarzystwie najbliższych znajomych rodziców, któremnie miały przygotować do poważnych imprez.Kiedy miałam siedemnaście lat, matkawydała wielkie przyjęcie dla ambasadora Francji i jego żony.To był mój pierwszy oficjalnywystęp.Strasznie się bałam.- Brakowało ci treningu? - Trenowano mnie aż nadto, godzinami przepytywano z protokołu.Po prostu byłamchorobliwie nieśmiała.- Czyżby? - zapytał prawie szeptem, zakładając jej włosy za ucho.Punkt dla MamyCrawford, pomyślał.- Jeszcze jak! Ilekroć musiałam wystąpić publicznie przed ludzmi, dostawałamskurczów żołądka, a serce waliło mi jak młotem.%7łyłam w strachu, że coś rozleję, że powiemcoś niewłaściwego, albo że w ogóle nie uda mi się otworzyć ust.- Wspominałaś o tym rodzicom?- Co miałam im mówić?- %7łe się boisz.- Och.- Machnęła ręką, po czym wzięła butelkę, by nalać szampana.- W jakim celu?Musiałam robić to, czego ode mnie oczekiwano.- Dlaczego? A gdybyś postąpiła inaczej? Zbiliby cię, zamknęli w szafie?- Oczywiście, że nie.Byliby rozczarowani, wyraziliby dezaprobatę.To straszne, kiedypatrzyli w ten sposób - zaciśnięte wargi, zimne spojrzenie - jakbym była ułomna.O wielełatwiej było się przemóc, rozejrzeć się, jak się zachować.- Czyli raczej obserwować niż uczestniczyć - powiedział spokojnie.- Zrobiłam dzięki temu niezłą karierę.Może nie wypełniłam do końca swoichobowiązków, nie wychodząc odpowiednio za mąż, nie czyniąc z tych nieludzkich przyjęćtreści mojego życia i nie mając dobrze wychowanych dzieci - mówiła z coraz większymożywieniem.- Ale zrobiłam dobry użytek z wykształcenia, zrobiłam karierę, co bardziej miodpowiada.Nalej mi wina.- Pozwól, że trochę zwolnimy tempo.- Dlaczego? - Roześmiała się i sama wyjęła drugą butelkę.- Zaczynam być pijana ijest to całkiem przyjemne uczucie.Coś podobnego! Wyjął z jej rąk butelkę i otworzył ją.Teraz, kiedy tak daleko zaszli,nie pora na odwrót.- A jeden raz wyszłaś za mąż - przypomniał jej.- Powiedziałam ci, że to się nie liczy.To nie było odpowiednie małżeństwo.To byłimpuls, nieśmiała, nieudana próba buntu.- Przełknęła szampana, zamachnęła się kieliszkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl