[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ROSSEJego spóznianie się lży jego słowu.Niechże nas wasza królewska mość raczySwym uczestnictwem uszczęśliwić.MAKBETWszystkieMiejsca zajęte.LENNOXTu próżne jest jedno.MAKBETGdzie? Gdzie?LENNOXTu, panie.Co się stało waszejKrólewskiej mości?MAKBETKto z was to uczynił?173 LORDOWIECo, miłościwy królu?MAKBETTy nie możeszPowiedzieć, że to ja; nie wstrząsaj ku mnieTak groznie swymi skrwawionymi włosy.ROSSEWstańmy, panowie, królowi niedobrze.LADY MAKBETSiedzcie, o! siedzcie, zacni przyjaciele,Naszemu panu często się to zdarzaOd lat najmłodszych; pozostańcie w miejscu:Jest to chwilowy przystęp, wkrótce minie.Jeśli będziecie na niego zważali,Rozdrażni go to i złe jego zwiększy.Jedzcie i ani spojrzyjcie na niego.na stronie do M a k b e t aJestżeś ty mężem czy nie jesteś?MAKBETJestem,I to odważnym, kiedy mogę patrzećNa coś, na widok czego sam LucyperMusiałby zblednąć.LADY MAKBETBrawo! jest to godnyUtwór bojazni twojej jak ów sztylet,Co to, mówiłeś, wiódł cię do Dunkana.Takie wybryki, słupienia, drętwieniaByłyby dobre przy słuchaniu bajekOpowiadanych zimą przy kominkuPrzez zabobonne białogłowy, którymStara babunia, potakuje; wstydz sięWyczyniać takie miny! boć zaprawdę,Wlepiasz wzrok w próżne krzesło.MAKBETPatrz, spójrz tylko!Czy widzisz? Ale cóż mnie to ma trwożyć?Możeszli kiwać głową, to i przemów.Jeśli kostnice i groby wracająTych, których grzebiem, to żołądki sępówBędą naszymi pomnikami.Duch znika.174 LADY MAKBET na stronie do M a k b e t aTakżeżSzał ci do szczętu upośledził męstwo?MAKBETJak żyw tu stoję, widziałem go.LADY MAKBETNędzne,Zmiechu i wzgardy godne przywidzenie!MAKBETKrew przelewana była z dawien dawna,Nim jeszcze ludzkich praw nastały rządy;Dokonywano i pózniej morderstwaStraszne dla ucha; ale do tej poryPo wyjściu duszy umierali ludzieI wszystko już się kończyło: dziś oniPodnoszą z grobu czoło obciążoneMnogimi rany i z miejsc nas rugują.Straszniejsze to jest od samego mordu.LADY MAKBETKrólu i panie, przyjaciele nasiCzekają na cię.MAKBETPrawda, zapomniałem.Nie zdumiewajcie się, cni przyjaciele,Nad tym, co zaszło; jest to osobliwszaSłabość, niedziwna dla tych, co mię znają.Dalej! Niech żyje wino i wesołość!Zaraz usiądę, nalejcie mi kielichPo same brzegi! Piję za pomyślnośćMoich przezacnych gości.I naszegoUkochanego przyjaciela Banka,Który nas smuci swą nieobecnością.W wasze i jego ręce! Oby wszystkimWszystko się dobrze działo!Duch ukazuje się znowu.LORDOWIEPrzyjm, o panie,Wzajemny toast na podziękowanie.MAKBETPrecz z moich oczu! Zapadnij się w ziemię!Krew twoja zimna, kości twe bez szpiku,175 Nie ma już siły widzenia w tych oczach,Którymi błyszczysz.LADY MAKBETSzlachetni lordowie,Chciejcie uważać to za rzecz zwyczajną;Jest to w istocie niczym, szkoda tylko,Ze nam zasępia swobodę tej chwili.MAKBETCo bądz kto śmie, i ja śmiem; przystąp do mnieJako kudłaty niedzwiedz puszcz północnych,Opancerzony nosorożec alboTygrys hirkański; przywdziej, jaką zechcesz,Postać, wyjąwszy tę, a silne mojeNerwy nie zadrżą; wróć wreszcie do życiaI w głąb pustyni wyzwij mię na ostrze,Jeśli drżąc cofnę kroku, to mnie ogłośLalką bez serca.Precz, okropny cieniu!Duch znika.Zwodnicza maro, precz! Ha! znikłeś przecie!Teraz znów jestem mężem.Siedzcie, proszę.LADY MAKBETPrzerwałeś ucztę, popsułeś wesołośćTym osobliwszym dziwactwa napadem.MAKBETMożeż się zdarzać coś takiego? Lotnie,Jak letni obłok, mimo nas przeciągaćI nie przejmować nas na wskroś zdumieniem?Wy mię kłócicie z własną świadomością,Bo nie pojmuję, jak mogliście patrzećNa to widziadło i zachować przy tymNa licach zdrową, naturalną cerę,Gdy moje trwoga ubieliła.ROSSEJakieWidziadło, panie?LADY MAKBETNie mówcie nic, proszę,Bo pogorszycie jego stan.PytaniaW podobnych razach w wściekłość go wprawiają.Dobranoc, mili panowie, odejdzcie.Nie oczekujcie hasła etykiety,Ale oddalcie się natychmiast.176 ROSSEDobrejNocy życzymy i lepszego zdrowiaJego królewskiej mości.LADY MAKBETBądzcie zdrowi.Lordowie i słudzy wychodzą.MAKBETTo o krew woła: krew, mówią, krwi żąda.Słyszano drzewa mówiące, widzianoPodnoszące się głazy, augurowieTajemniczymi sposoby umieliZa pośrednictwem wron, kruków i kawekOdkryć przelewcę krwi.Która godzina?LADY MAKBETNoc walczy z brzaskiem dnia.MAKBETCzy wiesz, że MakdufWzbrania się stawić aa nasze wezwanie?LADY MAKBETCzyliżeś, panie, posyłał do niego?MAKBETNie jeszcze, z boku tylko tak słyszałem,Mam bowiem w domu każdego z tych tanówZaufanego sługę.Zaraz jutro,Nie odkładając, pójdę do czarownic:Muszą mi one coś więcej powiedzieć.Co bądz mię czeka, wolę się dowiedziećPrędzej niż pózniej, abym oko w okoSpojrzał losowi.Jużem tak głębokoW krwi zagrzązł, że wstecz iść niepodobieństwo,W miejscu zaś grozi mi niebezpieczeństwo;Trzeba więc dalej brnąć.Wesprzyjcie czary,Czarne, drzemiące w mym mózgu zamiary!Bo ten płód głowy dłoń musi urodzićWprzód, nim się wyda cel, gdzie ma ugodzić.LADY MAKBETPójdz, siły twoje potrzebują wczasu.MAKBETZapewne, idzmy spocząć.Moja dusza177 Ulega jeszcze trwogom nowicjuszaMłodziśmy jeszcze na tym polu.Wychodzą.SCENA PITAOkolica pokryta wrzosem.Grzmot.Wchodzi H e k a t ei spotyka T r z y c z a r o w n i c e.PIERWSZA CZAROWNICACo ci to, co ci to, Hekate?Skąd to oblicze marsowate?HEKATECo mi jest? niby to nie wiecie!Zuchwałe baby, jak wy śmiecieZ Makbetem w tajne szachry wchodzić,Z zbrodni do zbrodni go przywodzić,A mnie, mistrzynię waszą, mnie,Krzewiącą głównie wszystko złe,Nie wezwać nawet do udziałuW tym dziele śmierci i zakału?Co gorsza jedna, o! niecnoty,To to, że dotąd wasze psotyNa korzyść tylko wyszły temuZłoczyńcy zapamiętałemu,Który, jak każdy taki gad,Nie wam, lecz sobie służyć rad.Pomnijcie mi ten błąd naprawić.Nim świt obłoki zacznie krwawić,Znajdziecie mnie nad Acheronem,W miejscu na czary przeznaczonem:On tam przybędzie dla zbadania,Jaką mu przyszłość los zasłania.Miejcie tam w pogotowiu saganI cały przyrząd doń wymaganW podobnych razach.Ja odlatam:Tej nocy siła złego spłatam.Będzie to dzieło arcywalne,Okropne w skutkach i fatalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl