[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wariat dowodzi tym oddziałem mówił o nim Duglas. Albo wściekły pies! odpowiedział Radziejowski.Bogusław był zdania, że jedno i drugie, ale podszyte znamienitymżołnierzem.Z chlubą też opowiadał jenerałom, że tego kawalera podwakroć własną ręką zwalił na ziemię.Jakoż na niego najzacieklej następował pan Babinicz.Szukał gowidocznie; sam ścigany, ścigał.Duglas odgadł, że musi być w tym jakaś prywatna nienawiść.Książę nie zapierał, chociaż objaśnień żadnych nie dawał.Płacił teżBabiniczowi równą monetą, bo idąc za przykładem Chowańskiego wy-znaczył cenę na jego głowę, a gdy to nie pomogło, zamyślił skorzystaćz jego ku sobie nienawiści i właśnie przez nią w potrzask go wprowa-dzić. Wstyd nam już porać się tak długo z tym rozbójnikiem rzekł doDuglasa i Radziejowskiego kręci się on koło nas jak wilk kołoowczarni i spomiędzy palców wymyka.Pójdę mu tedy z niewielkimoddziałem na przynętę, a gdy na mnie uderzy, póty go na sobie zatrzy-mam, dopóki wasze dostojnoście nie nadciągniecie; wówczas nie wy-puścim raka z kobieli.Duglas, któremu gonitwa dawno się już uprzykrzyła, mały tylkostawiał opór twierdząc, że nie może i nie powinien życia tak wielkiegodostojnika i krewnego królów dla schwytania jednego grasanta azar-dować.Lecz gdy książę nalegał, zgodził się.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG252Ułożono, że książę pójdzie z oddziałem pięciuset jezdzców, alekażdemu rajtarowi wsadzi za plecy piechura z muszkietem.Fortel tenmiał posłużyć do wprowadzenia w błąd Babinicza. Nie wytrzyma on, gdy usłyszy o pięciuset tylko rajtarach, i ude-rzy niezawodnie mówił książę tymczasem, gdy mu piechota w oczyplunie, rozproszą się jego Tatarzy jak piasek.i sam polegnie lub żyw-cem go dostaniem.Plan ów przeprowadzono szybko i z wielką dokładnością.Naprzódpuszczano przez dwa dni wieści, iż podjazd z pięciuset koni ma byćpod Bogusławem wysłany.Jenerałowie liczyli na pewno, że miejscowaludność uwiadomi o tym Babinicza.Jakoż tak się stało.Książę ruszył głęboką i ciemną nocą ku Wąsowu i Jelonce, prze-szedł w Czerewinie rzekę i zostawiwszy jazdę w gołym polu, zasadziłpiechotę w pobliskich zagajnikach, aby niespodzianie wychylić sięmogła.Tymczasem Duglas miał się posuwać brzegiem Narwi udając,że idzie ku Ostrołęce.Radziejowski zaś zachodzić miał z lżejszymichorągwiami jazdy od Księżopola.Wszyscy trzej wodzowie nie wiedzieli dobrze, gdzie w tej chwilijest Babinicz, bo od chłopów niepodobna się było dowiedzieć, rajtaro-wie zaś nie umieli chwytać Tatarów.Przypuszczał jednak Duglas, żegłówna siła Babiniczowa stoi w Zniadowie, i chciał ją otoczyć tak, abyjeśli Babinicz ruszy na księcia Bogusława, zajść mu od granicy litew-skiej i przeciąć odwrót.Wszystko zdało się sprzyjać szwedzkim zamiarom.Kmicic istotniebył w Zniadowie i zaledwie doszła go wiadomość o Bogusławowympodjezdzie, zapadł natychmiast w lasy, aby niespodzianie wynurzyć sięz nich pod Czerewinem.Duglas, zawróciwszy od Narwi, trafił po kilku dniach na ślady ta-tarskiego pochodu i szedł tym samym szlakiem, zatem już z tyłu zaBabiniczem.Upał mordował straszliwie konie i ludzi poprzybieranychw żelazne blachy, lecz jenerał szedł naprzód, nie zważając na te prze-szkody, pewien już zupełnie, że zajdzie Babiniczową watahę niespo-dzianie i w chwili bitwy.Na koniec po dwóch dniach pochodu dotarł tak blisko Czerewina,że dymy chałup widać było.Wówczas stanął i poobsadzawszy wszyst-kie przejścia, najmniejsze ścieżki, czekał.Niektórzy oficerowie chcieli iść na ochotnika i zaraz uderzać, leczon wstrzymał ich mówiąc:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG253 Babinicz, po uderzeniu na księcia, gdy pozna, że nie z samą jaz-dą, ale i z piechotą ma do czynienia, cofać się musi.A może wracaćtylko dawnym szlakiem, wówczas zaś wpadnie nam jakby w otwarteramiona.Jakoż pozostawało tylko nadstawiać ucha, rychłoli odezwą się wy-cia tatarskie i pierwsze strzały muszkietów.Tymczasem upłynął jeden dzień i w lasach czerewińskich cicho by-ło, jak gdyby nigdy nie postała w nich noga żołnierska.Duglas począł się niecierpliwić i pod noc wysłał maleńki podjazdku polom, przykazawszy mu największą ostrożność.Podjazd wrócił głęboką nocą, nic nie widziawszy i niczego niesprawdziwszy.Zwitaniem ruszył sam Duglas z całą siłą naprzód.Po kilku godzinach drogi dotarł do miejsca, na którym pełno byłośladów żołnierskiego postoju.Znaleziono resztki sucharów, potłuczoneszkło, kawałki ubioru i pas z ładunkami, jakich używali piechurowieszwedzcy; niewątpliwie więc stała w tym miejscu Bogusławowa pie-chota, lecz nigdzie nie było jej widać.Dalej, na mokrej łące, przedniastraż Duglasowa spostrzegła mnóstwo wycisków ciężkich rajtarskichkoni, na brzegu zaś ślady tatarskich bachmatów; jeszcze dalej leżałopadło jednego konia, z którego wilcy świeżo wyciągnęli wnętrzności.O staję stamtąd znaleziono strzałę tatarską bez grotu, ale z całkowitąbrzechwą i bełtem.Widocznie Bogusław cofał się, a Babinicz szedł zanim.Duglas zrozumiał, że musiało zajść coś niezwykłego.Lecz co? Na to nie było odpowiedzi.Duglas zamyślił się.Naglezadumę przerwał mu oficer z przedniej straży. Wasza dostojność! rzekł. Przez zarośla widać o staję kilku lu-dzi w kupie.Nie ruszają się, jakby wartownicy.Wstrzymałem straż, bywaszej dostojności o tym donieść. Jezdni czy piesi? spytał Duglas. Piesi, jest ich czterech czy pięciu w kupie, dobrze policzyć niemożna, bo gałęzie zasłaniają.Ale migają się żółto, jakby nasi musz-kietnicy.Duglas ścisnął kolanami konia, szybko popędził do pierwszej strażyi ruszył z nią naprzód.Przez rzednące zarośla w dalszym głębokim le-sie widać było grupę żołnierzy zupełnie nieruchomą, stojącą pod drze-wem. Nasi, nasi! rzekł Duglas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Wariat dowodzi tym oddziałem mówił o nim Duglas. Albo wściekły pies! odpowiedział Radziejowski.Bogusław był zdania, że jedno i drugie, ale podszyte znamienitymżołnierzem.Z chlubą też opowiadał jenerałom, że tego kawalera podwakroć własną ręką zwalił na ziemię.Jakoż na niego najzacieklej następował pan Babinicz.Szukał gowidocznie; sam ścigany, ścigał.Duglas odgadł, że musi być w tym jakaś prywatna nienawiść.Książę nie zapierał, chociaż objaśnień żadnych nie dawał.Płacił teżBabiniczowi równą monetą, bo idąc za przykładem Chowańskiego wy-znaczył cenę na jego głowę, a gdy to nie pomogło, zamyślił skorzystaćz jego ku sobie nienawiści i właśnie przez nią w potrzask go wprowa-dzić. Wstyd nam już porać się tak długo z tym rozbójnikiem rzekł doDuglasa i Radziejowskiego kręci się on koło nas jak wilk kołoowczarni i spomiędzy palców wymyka.Pójdę mu tedy z niewielkimoddziałem na przynętę, a gdy na mnie uderzy, póty go na sobie zatrzy-mam, dopóki wasze dostojnoście nie nadciągniecie; wówczas nie wy-puścim raka z kobieli.Duglas, któremu gonitwa dawno się już uprzykrzyła, mały tylkostawiał opór twierdząc, że nie może i nie powinien życia tak wielkiegodostojnika i krewnego królów dla schwytania jednego grasanta azar-dować.Lecz gdy książę nalegał, zgodził się.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG252Ułożono, że książę pójdzie z oddziałem pięciuset jezdzców, alekażdemu rajtarowi wsadzi za plecy piechura z muszkietem.Fortel tenmiał posłużyć do wprowadzenia w błąd Babinicza. Nie wytrzyma on, gdy usłyszy o pięciuset tylko rajtarach, i ude-rzy niezawodnie mówił książę tymczasem, gdy mu piechota w oczyplunie, rozproszą się jego Tatarzy jak piasek.i sam polegnie lub żyw-cem go dostaniem.Plan ów przeprowadzono szybko i z wielką dokładnością.Naprzódpuszczano przez dwa dni wieści, iż podjazd z pięciuset koni ma byćpod Bogusławem wysłany.Jenerałowie liczyli na pewno, że miejscowaludność uwiadomi o tym Babinicza.Jakoż tak się stało.Książę ruszył głęboką i ciemną nocą ku Wąsowu i Jelonce, prze-szedł w Czerewinie rzekę i zostawiwszy jazdę w gołym polu, zasadziłpiechotę w pobliskich zagajnikach, aby niespodzianie wychylić sięmogła.Tymczasem Duglas miał się posuwać brzegiem Narwi udając,że idzie ku Ostrołęce.Radziejowski zaś zachodzić miał z lżejszymichorągwiami jazdy od Księżopola.Wszyscy trzej wodzowie nie wiedzieli dobrze, gdzie w tej chwilijest Babinicz, bo od chłopów niepodobna się było dowiedzieć, rajtaro-wie zaś nie umieli chwytać Tatarów.Przypuszczał jednak Duglas, żegłówna siła Babiniczowa stoi w Zniadowie, i chciał ją otoczyć tak, abyjeśli Babinicz ruszy na księcia Bogusława, zajść mu od granicy litew-skiej i przeciąć odwrót.Wszystko zdało się sprzyjać szwedzkim zamiarom.Kmicic istotniebył w Zniadowie i zaledwie doszła go wiadomość o Bogusławowympodjezdzie, zapadł natychmiast w lasy, aby niespodzianie wynurzyć sięz nich pod Czerewinem.Duglas, zawróciwszy od Narwi, trafił po kilku dniach na ślady ta-tarskiego pochodu i szedł tym samym szlakiem, zatem już z tyłu zaBabiniczem.Upał mordował straszliwie konie i ludzi poprzybieranychw żelazne blachy, lecz jenerał szedł naprzód, nie zważając na te prze-szkody, pewien już zupełnie, że zajdzie Babiniczową watahę niespo-dzianie i w chwili bitwy.Na koniec po dwóch dniach pochodu dotarł tak blisko Czerewina,że dymy chałup widać było.Wówczas stanął i poobsadzawszy wszyst-kie przejścia, najmniejsze ścieżki, czekał.Niektórzy oficerowie chcieli iść na ochotnika i zaraz uderzać, leczon wstrzymał ich mówiąc:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG253 Babinicz, po uderzeniu na księcia, gdy pozna, że nie z samą jaz-dą, ale i z piechotą ma do czynienia, cofać się musi.A może wracaćtylko dawnym szlakiem, wówczas zaś wpadnie nam jakby w otwarteramiona.Jakoż pozostawało tylko nadstawiać ucha, rychłoli odezwą się wy-cia tatarskie i pierwsze strzały muszkietów.Tymczasem upłynął jeden dzień i w lasach czerewińskich cicho by-ło, jak gdyby nigdy nie postała w nich noga żołnierska.Duglas począł się niecierpliwić i pod noc wysłał maleńki podjazdku polom, przykazawszy mu największą ostrożność.Podjazd wrócił głęboką nocą, nic nie widziawszy i niczego niesprawdziwszy.Zwitaniem ruszył sam Duglas z całą siłą naprzód.Po kilku godzinach drogi dotarł do miejsca, na którym pełno byłośladów żołnierskiego postoju.Znaleziono resztki sucharów, potłuczoneszkło, kawałki ubioru i pas z ładunkami, jakich używali piechurowieszwedzcy; niewątpliwie więc stała w tym miejscu Bogusławowa pie-chota, lecz nigdzie nie było jej widać.Dalej, na mokrej łące, przedniastraż Duglasowa spostrzegła mnóstwo wycisków ciężkich rajtarskichkoni, na brzegu zaś ślady tatarskich bachmatów; jeszcze dalej leżałopadło jednego konia, z którego wilcy świeżo wyciągnęli wnętrzności.O staję stamtąd znaleziono strzałę tatarską bez grotu, ale z całkowitąbrzechwą i bełtem.Widocznie Bogusław cofał się, a Babinicz szedł zanim.Duglas zrozumiał, że musiało zajść coś niezwykłego.Lecz co? Na to nie było odpowiedzi.Duglas zamyślił się.Naglezadumę przerwał mu oficer z przedniej straży. Wasza dostojność! rzekł. Przez zarośla widać o staję kilku lu-dzi w kupie.Nie ruszają się, jakby wartownicy.Wstrzymałem straż, bywaszej dostojności o tym donieść. Jezdni czy piesi? spytał Duglas. Piesi, jest ich czterech czy pięciu w kupie, dobrze policzyć niemożna, bo gałęzie zasłaniają.Ale migają się żółto, jakby nasi musz-kietnicy.Duglas ścisnął kolanami konia, szybko popędził do pierwszej strażyi ruszył z nią naprzód.Przez rzednące zarośla w dalszym głębokim le-sie widać było grupę żołnierzy zupełnie nieruchomą, stojącą pod drze-wem. Nasi, nasi! rzekł Duglas [ Pobierz całość w formacie PDF ]