[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ci dwaj powinni zostać technikami rakietowymi - stwierdziła konspiracyjnym szeptemMelissa.- Nic do nich nie dociera.Mitch otworzył szeroko usta.- Myślę, że właśnie nas obraziła, Taylor - oznajmił.- Widzisz, o co mi chodzi? - powiedziała Melissa, kiwając głową, jakby jej teza zostaławłaśnie potwierdzona.- Technicy rakietowi.- Chodzmy, Taylor - powiedział Mitch, udając obrażonego.- Nie musimy tego znosić.Zasługujemy na coś lepszego.- Dobrze.Czyszczenie grilla to zdecydowanie coś lepszego.Mitch i Taylor wstali od stołu, zostawiając kobiety same.Denise wciąż się śmiała, kiedyzmierzali w stronę grilla.- Od jak dawna jesteście po ślubie?- Od dwunastu lat.Ale można czasem odnieść wrażenie, że od dwudziestu.Melissa mrugnęła do niej i Denise mogła się tylko zastanawiać, dlaczego wydaje jej się, żeznają się od dawna.- Jak się spotkaliście? - zapytała.- Na przyjęciu na studiach.Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Mitcha, balansował z butelkąna głowie, próbując przejść z nią przez cały pokój.Gdyby jej nie wylał, wygrałby pięćdziesiątdolców.- I udało mu się?- Skądże.Zmoczył się od stóp do głów.Ale widać było, że nie jest osobą, która traktujesiebie zbyt poważnie.A po kilku innych facetach, z którymi wcześniej się spotykałam, uznałam, żetego właśnie szukam.Zaczęliśmy ze sobą chodzić i dwa lata pózniej wzięliśmy ślub.Melissa popatrzyła na swojego męża z wyrazną czułością.- To dobry chłopak.Chyba go zatrzymam.- Więc jak tam było w Croatan?Kiedy kilka tygodni wcześniej Joe poprosił o zgłaszanie się ochotników do gaszenia pożarulasu, tylko Taylor podniósł w górę rękę.Mitch potrząsnął głową, gdy jego przyjaciel poprosił, żebypojechał tam razem z nim.Taylor nie miał pojęcia, że Mitch zna z drugiej ręki relację o pożarze.Joe zadzwonił doniego i opowiedział w zaufaniu, że Taylor o mało nie zginął, kiedy nagle otoczyły go płomienie.Gdyby nie mała zmiana kierunku wiatru, który rozgonił dym, Taylor nie dostrzegłby w porę drogiodwrotu i byłoby już po nim.Jego ostatnie spotkanie ze śmiercią wcale nie zdziwiło Mitcha.Taylorpociągnął długi łyk piwa i oczy zaszły mu mgłą.- Chwilami było bardzo gorąco.wiesz, jakie są te pożary.Ale na szczęście nikt nie zostałposzkodowany.Tak, na szczęście.Znowu.- Nie zdarzyło się nic ciekawego?- Tak naprawdę nie - odparł Taylor, bagatelizując wszelkie zagrożenia.- Powinieneś był znami pojechać.Przydałoby nam się więcej ludzi.Mitch potrząsnął głową, po czym sięgnął po kratę grilla i zaczął ją czyścić skrobaczką.- Nie, to robota dla was, młodszych.Ja robię się za stary na takie rzeczy.- Jestem starszy od ciebie, Mitch.- Jasne, biorąc pod uwagę datę urodzenia.Ale w porównaniu z tobą jestem staruszkiem.Mam progeniturę.- Progeniturę?- To takie słowo przydatne przy rozwiązywaniu krzyżówek.Znaczy, że mam dzieci.- Wiem, co to znaczy.- W takim razie wiesz również, że nie mogę tak po prostu wszystkiego zostawić.Teraz,kiedy chłopcy są więksi, byłoby nieuczciwością w stosunku do Melissy, gdybym dał w ten sposóbdyla z miasta.Jeśli coś dzieje się tutaj, w Edenton, to co innego.Ale nie zamierzam szukać guzagdzie indziej.%7łycie jest na to za krótkie.Taylor sięgnął po zmywak i podał go Mitchowi, żeby ten mógł wyczyścić skrobaczkę.- Zamierzasz zrezygnować?- Tak.Jeszcze tylko kilka miesięcy i koniec.- Nie żałujesz tej decyzji?- Absolutnie.- Mitch zawahał się.- Wiesz, ty też mógłbyś się zastanowić, czy nie odejść -rzucił w końcu lekkim tonem.- Nie zamierzam odchodzić ze straży - stwierdził kategorycznym tonem Taylor.- Nie jestemtaki jak ty.Nie boję się tego, co się może zdarzyć.- A powinieneś.- To twój pogląd.- Może - odparł spokojnie Mitch.- Ale taka jest prawda.Jeśli naprawdę zależy ci na Denisei Kyle'u, powinieneś zacząć stawiać ich na pierwszym miejscu.Tak jak ja stawiam na pierwszymmiejscu moją rodzinę.To, co robimy, jest niebezpieczne, choćbyśmy nie wiem jak bardzo uważali.Nie musimy stale stawiać wszystkiego na jedną kartę.Więcej niż kilka razy mieliśmy cholerneszczęście.- Mitch umilkł i odłożył na bok skrobaczkę, a potem jego oczy poszukały oczu Taylora.-Wiesz, jak to jest, kiedy dorasta się bez ojca - dodał.- Chcesz, żeby coś takiego spotkało Kyle'a?Taylor zesztywniał.- Chryste, Mitch.Mitch podniósł obie ręce, żeby go powstrzymać.- Zanim zaczniesz mnie wyzywać od najgorszych, jest coś, co chciałbym ci powiedzieć.Niedaje mi to spokoju od tamtej nocy na moście.A teraz ponownie po tym, co wydarzyło się wCroatan.Tak, wiem o wszystkim i wcale nie podoba mi się to, co słyszałem.Martwemu bohaterowinic nie wróci życia.- Mitch odchrząknął.- Sam nie wiem.Wygląda to tak, jakbyś z biegiem latcoraz częściej kusił los, jakbyś chciał coś udowodnić.Czasami mnie to przeraża.- Nie musisz się o mnie martwić.Mitch wstał i położył mu rękę na ramieniu.- Zawsze się o ciebie martwię, Taylor.Jesteś dla mnie niczym brat.- O czym oni twoim zdaniem rozmawiają? - zapytała Denise, obserwując Taylora.Zobaczyła zmianę w jego zachowaniu, nagłą sztywność, tak jakby ktoś podłączył go doprądu.Melissa też to zauważyła.- Mitch i Taylor? Prawdopodobnie o straży ogniowej.Mitch odchodzi stamtąd pod koniecroku.Powiedział pewnie Taylorowi, żeby zrobił to samo.- Czy Taylorowi praca w straży nie sprawia przyjemności?- Nie wiem, czy sprawia mu przyjemność.Robi to, bo musi.- Jak to?Melissa spojrzała z zakłopotaniem na Denise.- No.z powodu jego ojca - odparła.- Z powodu ojca?- Nie powiedział ci? - zapytała ostrożnie Melissa.- Nie.- Denise potrząsnęła głową, nagle bojąc się tego, co może usłyszeć.- Powiedziałtylko, że jego ojciec umarł, kiedy był dzieckiem.Melissa pokiwała głową i zacisnęła wargi.- O co chodzi? - zapytała wyraznie zaniepokojona Denise.Melissa westchnęła, zastanawiając się, czy mówić dalej.- Proszę - powiedziała Denise i Melissa uciekła spojrzeniem w bok.- Ojciec Taylora zginął w pożarze - wyznała w końcu.Słysząc to, Denise poczuła, jak po krzyżu przechodzą jej zimne ciarki.Taylor wziął kratę grilla, żeby spryskać ją wodą z węża.Kiedy wrócił, Mitch wyjął zlodówki dwie kolejne butelki piwa.Otworzył swoją, ale Taylor przeszedł obok niego bez słowa.- Aadna z niej dziewczyna, Taylor.Taylor położył z powrotem kratę na rożnie.- Jej dzieciak też jest fajny.Miły chłopaczek - dodał Mitch.- Wiem.- Jest podobny do ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Ci dwaj powinni zostać technikami rakietowymi - stwierdziła konspiracyjnym szeptemMelissa.- Nic do nich nie dociera.Mitch otworzył szeroko usta.- Myślę, że właśnie nas obraziła, Taylor - oznajmił.- Widzisz, o co mi chodzi? - powiedziała Melissa, kiwając głową, jakby jej teza zostaławłaśnie potwierdzona.- Technicy rakietowi.- Chodzmy, Taylor - powiedział Mitch, udając obrażonego.- Nie musimy tego znosić.Zasługujemy na coś lepszego.- Dobrze.Czyszczenie grilla to zdecydowanie coś lepszego.Mitch i Taylor wstali od stołu, zostawiając kobiety same.Denise wciąż się śmiała, kiedyzmierzali w stronę grilla.- Od jak dawna jesteście po ślubie?- Od dwunastu lat.Ale można czasem odnieść wrażenie, że od dwudziestu.Melissa mrugnęła do niej i Denise mogła się tylko zastanawiać, dlaczego wydaje jej się, żeznają się od dawna.- Jak się spotkaliście? - zapytała.- Na przyjęciu na studiach.Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Mitcha, balansował z butelkąna głowie, próbując przejść z nią przez cały pokój.Gdyby jej nie wylał, wygrałby pięćdziesiątdolców.- I udało mu się?- Skądże.Zmoczył się od stóp do głów.Ale widać było, że nie jest osobą, która traktujesiebie zbyt poważnie.A po kilku innych facetach, z którymi wcześniej się spotykałam, uznałam, żetego właśnie szukam.Zaczęliśmy ze sobą chodzić i dwa lata pózniej wzięliśmy ślub.Melissa popatrzyła na swojego męża z wyrazną czułością.- To dobry chłopak.Chyba go zatrzymam.- Więc jak tam było w Croatan?Kiedy kilka tygodni wcześniej Joe poprosił o zgłaszanie się ochotników do gaszenia pożarulasu, tylko Taylor podniósł w górę rękę.Mitch potrząsnął głową, gdy jego przyjaciel poprosił, żebypojechał tam razem z nim.Taylor nie miał pojęcia, że Mitch zna z drugiej ręki relację o pożarze.Joe zadzwonił doniego i opowiedział w zaufaniu, że Taylor o mało nie zginął, kiedy nagle otoczyły go płomienie.Gdyby nie mała zmiana kierunku wiatru, który rozgonił dym, Taylor nie dostrzegłby w porę drogiodwrotu i byłoby już po nim.Jego ostatnie spotkanie ze śmiercią wcale nie zdziwiło Mitcha.Taylorpociągnął długi łyk piwa i oczy zaszły mu mgłą.- Chwilami było bardzo gorąco.wiesz, jakie są te pożary.Ale na szczęście nikt nie zostałposzkodowany.Tak, na szczęście.Znowu.- Nie zdarzyło się nic ciekawego?- Tak naprawdę nie - odparł Taylor, bagatelizując wszelkie zagrożenia.- Powinieneś był znami pojechać.Przydałoby nam się więcej ludzi.Mitch potrząsnął głową, po czym sięgnął po kratę grilla i zaczął ją czyścić skrobaczką.- Nie, to robota dla was, młodszych.Ja robię się za stary na takie rzeczy.- Jestem starszy od ciebie, Mitch.- Jasne, biorąc pod uwagę datę urodzenia.Ale w porównaniu z tobą jestem staruszkiem.Mam progeniturę.- Progeniturę?- To takie słowo przydatne przy rozwiązywaniu krzyżówek.Znaczy, że mam dzieci.- Wiem, co to znaczy.- W takim razie wiesz również, że nie mogę tak po prostu wszystkiego zostawić.Teraz,kiedy chłopcy są więksi, byłoby nieuczciwością w stosunku do Melissy, gdybym dał w ten sposóbdyla z miasta.Jeśli coś dzieje się tutaj, w Edenton, to co innego.Ale nie zamierzam szukać guzagdzie indziej.%7łycie jest na to za krótkie.Taylor sięgnął po zmywak i podał go Mitchowi, żeby ten mógł wyczyścić skrobaczkę.- Zamierzasz zrezygnować?- Tak.Jeszcze tylko kilka miesięcy i koniec.- Nie żałujesz tej decyzji?- Absolutnie.- Mitch zawahał się.- Wiesz, ty też mógłbyś się zastanowić, czy nie odejść -rzucił w końcu lekkim tonem.- Nie zamierzam odchodzić ze straży - stwierdził kategorycznym tonem Taylor.- Nie jestemtaki jak ty.Nie boję się tego, co się może zdarzyć.- A powinieneś.- To twój pogląd.- Może - odparł spokojnie Mitch.- Ale taka jest prawda.Jeśli naprawdę zależy ci na Denisei Kyle'u, powinieneś zacząć stawiać ich na pierwszym miejscu.Tak jak ja stawiam na pierwszymmiejscu moją rodzinę.To, co robimy, jest niebezpieczne, choćbyśmy nie wiem jak bardzo uważali.Nie musimy stale stawiać wszystkiego na jedną kartę.Więcej niż kilka razy mieliśmy cholerneszczęście.- Mitch umilkł i odłożył na bok skrobaczkę, a potem jego oczy poszukały oczu Taylora.-Wiesz, jak to jest, kiedy dorasta się bez ojca - dodał.- Chcesz, żeby coś takiego spotkało Kyle'a?Taylor zesztywniał.- Chryste, Mitch.Mitch podniósł obie ręce, żeby go powstrzymać.- Zanim zaczniesz mnie wyzywać od najgorszych, jest coś, co chciałbym ci powiedzieć.Niedaje mi to spokoju od tamtej nocy na moście.A teraz ponownie po tym, co wydarzyło się wCroatan.Tak, wiem o wszystkim i wcale nie podoba mi się to, co słyszałem.Martwemu bohaterowinic nie wróci życia.- Mitch odchrząknął.- Sam nie wiem.Wygląda to tak, jakbyś z biegiem latcoraz częściej kusił los, jakbyś chciał coś udowodnić.Czasami mnie to przeraża.- Nie musisz się o mnie martwić.Mitch wstał i położył mu rękę na ramieniu.- Zawsze się o ciebie martwię, Taylor.Jesteś dla mnie niczym brat.- O czym oni twoim zdaniem rozmawiają? - zapytała Denise, obserwując Taylora.Zobaczyła zmianę w jego zachowaniu, nagłą sztywność, tak jakby ktoś podłączył go doprądu.Melissa też to zauważyła.- Mitch i Taylor? Prawdopodobnie o straży ogniowej.Mitch odchodzi stamtąd pod koniecroku.Powiedział pewnie Taylorowi, żeby zrobił to samo.- Czy Taylorowi praca w straży nie sprawia przyjemności?- Nie wiem, czy sprawia mu przyjemność.Robi to, bo musi.- Jak to?Melissa spojrzała z zakłopotaniem na Denise.- No.z powodu jego ojca - odparła.- Z powodu ojca?- Nie powiedział ci? - zapytała ostrożnie Melissa.- Nie.- Denise potrząsnęła głową, nagle bojąc się tego, co może usłyszeć.- Powiedziałtylko, że jego ojciec umarł, kiedy był dzieckiem.Melissa pokiwała głową i zacisnęła wargi.- O co chodzi? - zapytała wyraznie zaniepokojona Denise.Melissa westchnęła, zastanawiając się, czy mówić dalej.- Proszę - powiedziała Denise i Melissa uciekła spojrzeniem w bok.- Ojciec Taylora zginął w pożarze - wyznała w końcu.Słysząc to, Denise poczuła, jak po krzyżu przechodzą jej zimne ciarki.Taylor wziął kratę grilla, żeby spryskać ją wodą z węża.Kiedy wrócił, Mitch wyjął zlodówki dwie kolejne butelki piwa.Otworzył swoją, ale Taylor przeszedł obok niego bez słowa.- Aadna z niej dziewczyna, Taylor.Taylor położył z powrotem kratę na rożnie.- Jej dzieciak też jest fajny.Miły chłopaczek - dodał Mitch.- Wiem.- Jest podobny do ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]