[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kapujecie, wchodzą na podium.16Fragment  Zemsty Tłustodupskiego Hogana , napisał Gordon Lachance.Pierwszewydanie Cavalier, marzec, 1975.Za zgodą autora.Jeden po drugim weszli na podium i ustawili się za długim stołem na kozłach,nakrytym lnianym obrusem.Na umieszczonym na skraju platformy stole piętrzyły sięsterty ciastek.Nad nimi wiły się naszyjniki nagich stuwatowych żarówek, o któremiękko uderzały ćmy i inne nocne owady, otaczając je migotliwymi aureolami.Nadpodium, skąpany w blasku reflektorów, biegł długi transparent, który głosił:WlELKI KONKURS JEDZENIA CIASTEK GRETNA 1960! Po obu stronach transparentu wisiałypoobijane głośniki, dostarczone przez Chucka Daya, prowadzącego sklep radiowo-telewizyjny.Bill Travis, aktualny mistrz, był kuzynem Chucka.Kiedy kolejny kandydat wchodził na podium, ze związanymi rękami i wrozpiętej koszuli, jak Sydney Carton idący na szafot, burmistrz Charbonneaupodawał jego nazwisko przez system nagłaśniający i wiązał mu na szyi duży białyśliniaczek.Calvin Spier otrzymał tylko symboliczne oklaski; mimo swego brzuchawielkości dwudziestogalonowej beczki na wodę był uważany za najsłabszegokonkurenta po małym Hoganie (większość uważała Tłustodupskiego za obiecującego,ale zbyt młodego i niedoświadczonego, by zawalczył w tym roku).Po Spierze nadeszła kolej Boba Cormiera.Ten był disc jockeyem prowadzącympopularny program popołudniowy w rozgłośni w Lewiston.Powitały go żywsze brawaoraz piski obecnych na widowni nastolatek.Dziewczyny uważały, że jest fantastyczny.Po nim na podium wszedł John Wiggins, dyrektor szkoły podstawowejw Gretna.Jego pojawienie przyjęła gorącym aplauzem starsza część widowni, arozproszeni w tłumie uczniowie ponurymi jękami.Wiggins zdołał jednocześnieuśmiechnąć się promiennie i groznie zmarszczyć brwi.Następnie burmistrz Charbonneau przedstawił Tłustodupskiego.- Nowy uczestnik dorocznego konkursu zjadania ciastek, po którym wprzyszłości spodziewamy się wielkich rzeczy.młody David Hogan!Tłustodupski zebrał gromkie brawa, gdy burmistrz Charbonneau zawiązywał muśliniaczek, a kiedy zamierały, zgrany grecki chór tuż za kręgiem światłastuwatowych żarówek wzniósł gromki okrzyk:  Dalej, Tłustodupski!.Rozległy się stłumione chichoty, tupot nóg, przemknęło kilka cieni, którychnikt nie zdołał (lub nie chciał) zidentyfikować, jedni uśmiechnęli się nerwowo,inni zmarszczyli brwi (najmocniej Hizzoner Charbonneau, najbardziej widoczny znotabli).Sam Tłustodupski zdawał się niczego nie słyszeć.Nikły uśmieszekwykrzywiający jego grube wargi i marszczący pucołowate policzki pozostał na swoimmiejscu, gdy burmistrz, nadal z marsem na czole, zawiązał mu śliniak i kazał nieprzejmować się durniami obecnymi na widowni (jakby miał jakiekolwiek pojęcie,jakich potwornych głupców Tłustodupski Hogan napotykał i miał nadal napotykać,tocząc się przez życie jak ogromny hitlerowski czołg Tygrys).Oddech burmistrzabył gorący i przesycony zapachem piwa.Ostatni zawodnik wspinający się na udekorowane flagami podium zebrałnajgłośniejsze i najdłużej trwające oklaski; był to legendarny Bill Travis, ponadsześć stóp wzrostu, chudy i żarłoczny.Travis był mechanikiem miejscowej stacjibenzynowej Amoco obok dworca i bardzo sympatycznym facetem.Wszyscy w miasteczku wiedzieli, że w Wielkim Konkursie Zjadania Ciastekchodziło o coś więcej niż o kilka nędznych dolarów - a przynajmniej BillowiTravisowi.Były po temu dwa powody.Po pierwsze, ludzie zawsze wpadali na stacjępogratulować Billowi zwycięstwa i niemal każdy gratulujący tankował swój samochód.Po konkursie dwa stanowiska naprawcze bywały zazwyczaj zajęte na miesiąc naprzód.Ludzie przyjeżdżali wymienić tłumik albo przesmarować ośki, siadywali w składanychfotelach ustawionych pod ścianą (Jerry Maling, który był właścicielem stacji,kupił je na wyprzedaży w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym, kiedyrozbierano stare kino Gem), popijając colę albo soki z automatu, i gwarzyli o konkursie z Billem, gdy wymieniał świece lub wjeżdżał na wózku pod czyjąśfurgonetkę, szukając dziur w układzie wydechowym.Bill zawsze był chętny dopogawędki, co było jednym z powodów, że tak lubiano go w Gretna.W mieście spierano się o to, czy Jerry Maling daje Billowi sowitą premię zadodatkowe obroty, jakie przynosi jego coroczne zwycięstwo (albo mdlące męstwo),czy też procent od utargu.Jakkolwiek było, nie ulegało wątpliwości, że Travisowipowodziło się znacznie lepiej niż większości małomiasteczkowych speców od kluczafrancuskiego.Miał ładny piętrowy dom przy Sabbatus Road, o którym złośliwcypowiadali, że  został wybudowany z ciastek.Zapewne przesadzali, ale Bill czerpałz zawodów także inne korzyści - i tu dochodzimy do drugiego powodu, dla jakiegoTravis zyskiwał znacznie więcej niż kilka dolarów.Konkurs jedzenia ciastek był świętem hazardzistów w Gretna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl