[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. DziÄ™ki Bogu, że ugryzÅ‚ jÄ… jej wÅ‚asnypies.To taka osoba, która z byle powodu zaczyna krzyczeć o procesie. Wie już pani, co mogÅ‚o być powodem tej awantury? Nie, doktor Etheridge też nie.Może upaÅ‚ po deszczu.Doktor Etheridge mówiÅ‚, żesÅ‚yszaÅ‚ o czymÅ› takim na jakiejÅ› konferencji.Pewna pani weterynarz z Kalifornii opowiadaÅ‚a,jak przed ostatnim silnym trzÄ™sieniem ziemi na wszystkie zwierzÄ™ta w jej klinice padÅ‚ urokdzikiego szaÅ‚u , jak to nazwaÅ‚a. Doprawdy? W zeszÅ‚ym roku mieliÅ›my trzÄ™sienie ziemi w Maine powiedziaÅ‚a pani Alden.Mam nadziejÄ™, że nie bÄ™dzie nastÄ™pnego.Ta elektrownia atomowa w Wiscasset jest za blisko,żeby można byÅ‚o spać spokojnie.Gard mógÅ‚by coÅ› na ten temat powiedzieć, pomyÅ›laÅ‚a Bobbi.Jeszcze raz podziÄ™kowaÅ‚a, poczym odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™.WróciÅ‚a do pikapa.Peter spaÅ‚.Kiedy Anderson wsiadÅ‚a, otworzyÅ‚ oczy, ale zaraz zamknÄ…Å‚z powrotem.PoÅ‚ożyÅ‚ pysk na Å‚apach.Siwizna na pysku zaczęła zanikać.Nie byÅ‚owÄ…tpliwoÅ›ci, absolutnie żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci.À propos, jak to coÅ› dziaÅ‚a na ciebie?Zamknij siÄ™, dziadku.PojechaÅ‚a do domu.Wzmocniwszy siÄ™ jeszcze jednÄ… szkockÄ… sÅ‚abÄ… weszÅ‚a doÅ‚azienki i stanęła blisko przed lustrem, najpierw badawczo obejrzaÅ‚a swojÄ… twarz, a potemprzeczesaÅ‚a palcami wÅ‚osy, które uniosÅ‚a i którym pozwoliÅ‚a opaść.Siwizna byÅ‚a tam, gdzie przedtem jeÅ›li wzrok jej nie myliÅ‚, nie ubyÅ‚a ani jedna nitkaspoÅ›ród tych, które dotÄ…d zdążyÅ‚y siÄ™ pojawić.Nigdy nie sÄ…dziÅ‚a, że ucieszy jÄ… widok siwych wÅ‚osów, ale dziÅ› siÄ™ ucieszyÅ‚a.W pewnymsensie.6Przed wieczorem na zachodzie zaczęły siÄ™ gromadzić ciemne chmury, a zanim zapadÅ‚zmierzch, rozlegÅ‚y siÄ™ pierwsze grzmoty.WyglÄ…daÅ‚o na to, że miaÅ‚y wrócić deszcze,przynajmniej na jednÄ… noc.Anderson wiedziaÅ‚a, że wypuÅ›ci dziÅ› Petera na dwór tylko po to,żeby zaÅ‚atwiÅ‚ najpilniejsze psie sprawy, ale nic poza tym; od szczeniÄ™cych lat beaglepanicznie bal siÄ™ burzy.Anderson siedziaÅ‚a na fotelu bujanym przy oknie i gdyby ktoÅ› jÄ… teraz zobaczyÅ‚, zapewnedoszedÅ‚by do wniosku, że czyta, ale tak naprawdÄ™ brnęła przez książkÄ™; brnęła przez pracÄ™ Wojna osadników a wojna secesyjna z uporem godnym lepszej sprawy.Tekst byÅ‚ nudny jakflaki z olejem, ale Anderson sÄ…dziÅ‚a, że okaże siÄ™ niezwykle przydatny, gdy w koÅ„cu zabierzesiÄ™ do nastÄ™pnej rzeczy& co powinno nastÄ…pić już niebawem.Ilekroć przetaczaÅ‚ siÄ™ grzmot, Peter przysuwaÅ‚ siÄ™ coraz bliżej fotela, wyglÄ…daÅ‚ przy tym,jakby uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ ze skruchÄ….Tak, nic mi siÄ™ nie stanie, wiem, wiem, ale podejdÄ™ troszkÄ™bliżej, dobrze? I jeżeli naprawdÄ™ potężnie huknie, chyba wypchnÄ™ ciÄ™ z tego pieprzonegofotela, co ty na to? Nie masz nic przeciwko temu, prawda, Bobbi?Burza rozpÄ™taÅ‚a siÄ™ dopiero po dziewiÄ…tej, ale kiedy siÄ™ już zaczęła, Anderson nie miaÅ‚awÄ…tpliwoÅ›ci, że czeka ich porzÄ…dna nawaÅ‚nica taka, jakÄ… mieszkaÅ„cy Haven nazywali prawdziwym Jezusmaria.PoszÅ‚a do kuchni, poszperaÅ‚a w dużej szafie Å›ciennej, którasÅ‚użyÅ‚a jej za spiżarniÄ™, i na górnej półce znalazÅ‚a lampÄ™ gazowÄ… Colemana.Peter szedÅ‚ za niÄ…krok w krok z podkulonym ogonem i wciąż tÄ… samÄ… skruszonÄ… minÄ….WychodzÄ…c ze spiżarni zlampÄ…, Anderson omal siÄ™ o niego nie potknęła. Pozwolisz mi przejść, Peter?Pete cofnÄ…Å‚ siÄ™ odrobinÄ™, przepuszczajÄ…c jÄ…& by po chwili z powrotem przypaść jej dokostek, gdy grzmot wstrzÄ…snÄ…Å‚ szybami w oknach.Kiedy Anderson siadaÅ‚a na fotelu,bÅ‚yskawica rozÅ›wietliÅ‚a pokój bÅ‚Ä™kitnobiaÅ‚ym blaskiem, a telefon wydaÅ‚ pojedynczy dzwiÄ™k.Wiatr zaczÄ…Å‚ przybierać na sile, szumiÄ…c w gaÅ‚Ä™ziach drzew.Peter siadÅ‚ kamieniem przy fotelu, spoglÄ…dajÄ…c bÅ‚agalnie na Anderson. No dobrze powiedziaÅ‚a z westchnieniem. Chodz, baÅ‚wanie.Pies nie daÅ‚ siÄ™ dwa razy prosić.WskoczyÅ‚ Anderson na kolana, wymierzajÄ…c jej przy tymsolidny cios Å‚apÄ… w krocze.Prawie zawsze waliÅ‚ jÄ… w to miejsce albo w pierÅ›; wcale niecelowaÅ‚ dziaÅ‚o siÄ™ tak w jakiÅ› tajemniczy sposób, podobnie jak winda niezmienniezatrzymuje siÄ™ na każdym piÄ™trze, kiedy akurat siÄ™ spieszysz.Jeżeli istniaÅ‚ Å›rodek obronyprzed atakiem Petera, Bobbi Anderson musiaÅ‚a go znalezć.Niebo rozdarÅ‚a bÅ‚yskawica.Peter wtuliÅ‚ siÄ™ w Anderson, którÄ… uderzyÅ‚ w nozdrza jegozapach Eau de Beagle. Może od razu na mnie naskoczysz i zaÅ‚atwisz to od razu, co, Pete?Peter posÅ‚aÅ‚ jej peÅ‚en skruchy psi uÅ›miech: Wiem, wiem, przestaÅ„ mi to ciÄ…gle wypominać.Wiatr przybieraÅ‚ na sile.ZwiatÅ‚a zaczęły mrugać, co niezawodnie oznaczaÅ‚o, że RobertÄ™Anderson i Centralny ZakÅ‚adEnergetyczny Maine czeka czuÅ‚e rozstanie& przynajmniej do trzeciej lub czwartej nadranem.Anderson odÅ‚ożyÅ‚a książkÄ™ i objęła psa.NaprawdÄ™ nie miaÅ‚a nic przeciwko burzom,od czasu do czasu przetaczaÅ‚y siÄ™ latem, ani przeciwko Å›nieżycom atakujÄ…cym miasteczkozimÄ….PodobaÅ‚a siÄ™ jej ich ogromna siÅ‚a.LubiÅ‚a widok i odgÅ‚os tej potÄ™gi, która okrutnie i zeÅ›lepÄ… stanowczoÅ›ciÄ… rozprawiaÅ‚a siÄ™ z jej ziemiÄ….W dziaÅ‚aniach takich nawaÅ‚nic wyczuwaÅ‚apewnÄ… pozbawionÄ… wrażliwoÅ›ci litość.CzuÅ‚a, jak ta burza dziaÅ‚a na niÄ… wÅ‚oski naramionach i karku zjeżyÅ‚y siÄ™ lekko, a bÅ‚yskawica, która przecięła niebo szczególnie blisko,niemal jÄ… naelektryzowaÅ‚a.Anderson przypomniaÅ‚a sobie dziwnÄ… rozmowÄ™, jakÄ… odbyÅ‚a kiedyÅ› z Jimem Gardenerem.Gard miaÅ‚ w czaszce stalowÄ… pÅ‚ytkÄ™ pamiÄ…tkÄ™ po wypadku na nartach, w którym omal niezginÄ…Å‚ w wieku siedemnastu lat.Gardener opowiadaÅ‚ jej, jak kiedyÅ›, gdy zmieniaÅ‚ żarówkÄ™,okropnie poraziÅ‚ go prÄ…d, gdy przez przypadek wsunÄ…Å‚ do oprawki palec wskazujÄ…cy.NiebyÅ‚oby w tym nic niecodziennego, gdyby nie fakt, że przez nastÄ™pny tydzieÅ„ sÅ‚yszaÅ‚ w gÅ‚owiemuzykÄ™, spikerów i wiadomoÅ›ci.TwierdziÅ‚, że przez pewien czas miaÅ‚ wrażenie, jakbywariowaÅ‚.Czwartego dnia Gard zidentyfikowaÅ‚ nawet sygnaÅ‚ stacji, którÄ… odbieraÅ‚: WZON,jedna z trzech stacji radiowych w Bangor nadajÄ…cych na falach dÅ‚ugich.ZapisaÅ‚ sobie tytuÅ‚ytrzech nadawanych kolejno piosenek, a potem zadzwoniÅ‚ do radia, aby sprawdzić, czynaprawdÄ™ je grali razem z reklamÄ… restauracji polinezyjskiej Singa, dealera Subaru orazMuzeum Ptaków w Bar Harbor.Grali.PiÄ…tego dnia sygnaÅ‚ zaczÄ…Å‚ zanikać, a dwa dni pózniej umilkÅ‚ zupeÅ‚nie. Wszystko przez tÄ™ cholernÄ… pÅ‚ytkÄ™ w gÅ‚owie mówiÅ‚, lekko stukajÄ…c pięściÄ… w bliznÄ™na lewej skroni. Bez wÄ…tpienia.Mnóstwo ludzi na pewno miaÅ‚oby kupÄ™ Å›miechu, ale jajestem absolutnie pewien.Gdyby tÄ™ historiÄ™ opowiedziaÅ‚ jej ktoÅ› inny, Anderson pomyÅ›laÅ‚aby, że usiÅ‚uje jÄ… nabrać,ale Jim nie żartowaÅ‚ wystarczyÅ‚o spojrzeć mu w oczy, żeby siÄ™ przekonać.Wielkie burze miaÅ‚y wielkÄ… siÅ‚Ä™.NastÄ™pna bÅ‚yskawica rozÅ›wietliÅ‚a niebieskim fleszem teren, który Anderson nauczyÅ‚a siÄ™uważać tak jak jej sÄ…siedzi za swoje podwórko.UjrzaÅ‚a pikapa z pierwszymi kroplamideszczu na przedniej szybie; krótki podjazd z ubitej ziemi; skrzynkÄ™ pocztowÄ… z opuszczonÄ… ibezpiecznie przyciÅ›niÄ™tÄ… do aluminiowej Å›cianki chorÄ…giewkÄ…; skrÄ™cajÄ…ce siÄ™ na wietrzedrzewa.ChwilÄ™ pózniej huknÄ…Å‚ grzmot i Peter przypadÅ‚ do niej, skomlÄ…c.ZgasÅ‚y Å›wiatÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. DziÄ™ki Bogu, że ugryzÅ‚ jÄ… jej wÅ‚asnypies.To taka osoba, która z byle powodu zaczyna krzyczeć o procesie. Wie już pani, co mogÅ‚o być powodem tej awantury? Nie, doktor Etheridge też nie.Może upaÅ‚ po deszczu.Doktor Etheridge mówiÅ‚, żesÅ‚yszaÅ‚ o czymÅ› takim na jakiejÅ› konferencji.Pewna pani weterynarz z Kalifornii opowiadaÅ‚a,jak przed ostatnim silnym trzÄ™sieniem ziemi na wszystkie zwierzÄ™ta w jej klinice padÅ‚ urokdzikiego szaÅ‚u , jak to nazwaÅ‚a. Doprawdy? W zeszÅ‚ym roku mieliÅ›my trzÄ™sienie ziemi w Maine powiedziaÅ‚a pani Alden.Mam nadziejÄ™, że nie bÄ™dzie nastÄ™pnego.Ta elektrownia atomowa w Wiscasset jest za blisko,żeby można byÅ‚o spać spokojnie.Gard mógÅ‚by coÅ› na ten temat powiedzieć, pomyÅ›laÅ‚a Bobbi.Jeszcze raz podziÄ™kowaÅ‚a, poczym odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™.WróciÅ‚a do pikapa.Peter spaÅ‚.Kiedy Anderson wsiadÅ‚a, otworzyÅ‚ oczy, ale zaraz zamknÄ…Å‚z powrotem.PoÅ‚ożyÅ‚ pysk na Å‚apach.Siwizna na pysku zaczęła zanikać.Nie byÅ‚owÄ…tpliwoÅ›ci, absolutnie żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci.À propos, jak to coÅ› dziaÅ‚a na ciebie?Zamknij siÄ™, dziadku.PojechaÅ‚a do domu.Wzmocniwszy siÄ™ jeszcze jednÄ… szkockÄ… sÅ‚abÄ… weszÅ‚a doÅ‚azienki i stanęła blisko przed lustrem, najpierw badawczo obejrzaÅ‚a swojÄ… twarz, a potemprzeczesaÅ‚a palcami wÅ‚osy, które uniosÅ‚a i którym pozwoliÅ‚a opaść.Siwizna byÅ‚a tam, gdzie przedtem jeÅ›li wzrok jej nie myliÅ‚, nie ubyÅ‚a ani jedna nitkaspoÅ›ród tych, które dotÄ…d zdążyÅ‚y siÄ™ pojawić.Nigdy nie sÄ…dziÅ‚a, że ucieszy jÄ… widok siwych wÅ‚osów, ale dziÅ› siÄ™ ucieszyÅ‚a.W pewnymsensie.6Przed wieczorem na zachodzie zaczęły siÄ™ gromadzić ciemne chmury, a zanim zapadÅ‚zmierzch, rozlegÅ‚y siÄ™ pierwsze grzmoty.WyglÄ…daÅ‚o na to, że miaÅ‚y wrócić deszcze,przynajmniej na jednÄ… noc.Anderson wiedziaÅ‚a, że wypuÅ›ci dziÅ› Petera na dwór tylko po to,żeby zaÅ‚atwiÅ‚ najpilniejsze psie sprawy, ale nic poza tym; od szczeniÄ™cych lat beaglepanicznie bal siÄ™ burzy.Anderson siedziaÅ‚a na fotelu bujanym przy oknie i gdyby ktoÅ› jÄ… teraz zobaczyÅ‚, zapewnedoszedÅ‚by do wniosku, że czyta, ale tak naprawdÄ™ brnęła przez książkÄ™; brnęła przez pracÄ™ Wojna osadników a wojna secesyjna z uporem godnym lepszej sprawy.Tekst byÅ‚ nudny jakflaki z olejem, ale Anderson sÄ…dziÅ‚a, że okaże siÄ™ niezwykle przydatny, gdy w koÅ„cu zabierzesiÄ™ do nastÄ™pnej rzeczy& co powinno nastÄ…pić już niebawem.Ilekroć przetaczaÅ‚ siÄ™ grzmot, Peter przysuwaÅ‚ siÄ™ coraz bliżej fotela, wyglÄ…daÅ‚ przy tym,jakby uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ ze skruchÄ….Tak, nic mi siÄ™ nie stanie, wiem, wiem, ale podejdÄ™ troszkÄ™bliżej, dobrze? I jeżeli naprawdÄ™ potężnie huknie, chyba wypchnÄ™ ciÄ™ z tego pieprzonegofotela, co ty na to? Nie masz nic przeciwko temu, prawda, Bobbi?Burza rozpÄ™taÅ‚a siÄ™ dopiero po dziewiÄ…tej, ale kiedy siÄ™ już zaczęła, Anderson nie miaÅ‚awÄ…tpliwoÅ›ci, że czeka ich porzÄ…dna nawaÅ‚nica taka, jakÄ… mieszkaÅ„cy Haven nazywali prawdziwym Jezusmaria.PoszÅ‚a do kuchni, poszperaÅ‚a w dużej szafie Å›ciennej, którasÅ‚użyÅ‚a jej za spiżarniÄ™, i na górnej półce znalazÅ‚a lampÄ™ gazowÄ… Colemana.Peter szedÅ‚ za niÄ…krok w krok z podkulonym ogonem i wciąż tÄ… samÄ… skruszonÄ… minÄ….WychodzÄ…c ze spiżarni zlampÄ…, Anderson omal siÄ™ o niego nie potknęła. Pozwolisz mi przejść, Peter?Pete cofnÄ…Å‚ siÄ™ odrobinÄ™, przepuszczajÄ…c jÄ…& by po chwili z powrotem przypaść jej dokostek, gdy grzmot wstrzÄ…snÄ…Å‚ szybami w oknach.Kiedy Anderson siadaÅ‚a na fotelu,bÅ‚yskawica rozÅ›wietliÅ‚a pokój bÅ‚Ä™kitnobiaÅ‚ym blaskiem, a telefon wydaÅ‚ pojedynczy dzwiÄ™k.Wiatr zaczÄ…Å‚ przybierać na sile, szumiÄ…c w gaÅ‚Ä™ziach drzew.Peter siadÅ‚ kamieniem przy fotelu, spoglÄ…dajÄ…c bÅ‚agalnie na Anderson. No dobrze powiedziaÅ‚a z westchnieniem. Chodz, baÅ‚wanie.Pies nie daÅ‚ siÄ™ dwa razy prosić.WskoczyÅ‚ Anderson na kolana, wymierzajÄ…c jej przy tymsolidny cios Å‚apÄ… w krocze.Prawie zawsze waliÅ‚ jÄ… w to miejsce albo w pierÅ›; wcale niecelowaÅ‚ dziaÅ‚o siÄ™ tak w jakiÅ› tajemniczy sposób, podobnie jak winda niezmienniezatrzymuje siÄ™ na każdym piÄ™trze, kiedy akurat siÄ™ spieszysz.Jeżeli istniaÅ‚ Å›rodek obronyprzed atakiem Petera, Bobbi Anderson musiaÅ‚a go znalezć.Niebo rozdarÅ‚a bÅ‚yskawica.Peter wtuliÅ‚ siÄ™ w Anderson, którÄ… uderzyÅ‚ w nozdrza jegozapach Eau de Beagle. Może od razu na mnie naskoczysz i zaÅ‚atwisz to od razu, co, Pete?Peter posÅ‚aÅ‚ jej peÅ‚en skruchy psi uÅ›miech: Wiem, wiem, przestaÅ„ mi to ciÄ…gle wypominać.Wiatr przybieraÅ‚ na sile.ZwiatÅ‚a zaczęły mrugać, co niezawodnie oznaczaÅ‚o, że RobertÄ™Anderson i Centralny ZakÅ‚adEnergetyczny Maine czeka czuÅ‚e rozstanie& przynajmniej do trzeciej lub czwartej nadranem.Anderson odÅ‚ożyÅ‚a książkÄ™ i objęła psa.NaprawdÄ™ nie miaÅ‚a nic przeciwko burzom,od czasu do czasu przetaczaÅ‚y siÄ™ latem, ani przeciwko Å›nieżycom atakujÄ…cym miasteczkozimÄ….PodobaÅ‚a siÄ™ jej ich ogromna siÅ‚a.LubiÅ‚a widok i odgÅ‚os tej potÄ™gi, która okrutnie i zeÅ›lepÄ… stanowczoÅ›ciÄ… rozprawiaÅ‚a siÄ™ z jej ziemiÄ….W dziaÅ‚aniach takich nawaÅ‚nic wyczuwaÅ‚apewnÄ… pozbawionÄ… wrażliwoÅ›ci litość.CzuÅ‚a, jak ta burza dziaÅ‚a na niÄ… wÅ‚oski naramionach i karku zjeżyÅ‚y siÄ™ lekko, a bÅ‚yskawica, która przecięła niebo szczególnie blisko,niemal jÄ… naelektryzowaÅ‚a.Anderson przypomniaÅ‚a sobie dziwnÄ… rozmowÄ™, jakÄ… odbyÅ‚a kiedyÅ› z Jimem Gardenerem.Gard miaÅ‚ w czaszce stalowÄ… pÅ‚ytkÄ™ pamiÄ…tkÄ™ po wypadku na nartach, w którym omal niezginÄ…Å‚ w wieku siedemnastu lat.Gardener opowiadaÅ‚ jej, jak kiedyÅ›, gdy zmieniaÅ‚ żarówkÄ™,okropnie poraziÅ‚ go prÄ…d, gdy przez przypadek wsunÄ…Å‚ do oprawki palec wskazujÄ…cy.NiebyÅ‚oby w tym nic niecodziennego, gdyby nie fakt, że przez nastÄ™pny tydzieÅ„ sÅ‚yszaÅ‚ w gÅ‚owiemuzykÄ™, spikerów i wiadomoÅ›ci.TwierdziÅ‚, że przez pewien czas miaÅ‚ wrażenie, jakbywariowaÅ‚.Czwartego dnia Gard zidentyfikowaÅ‚ nawet sygnaÅ‚ stacji, którÄ… odbieraÅ‚: WZON,jedna z trzech stacji radiowych w Bangor nadajÄ…cych na falach dÅ‚ugich.ZapisaÅ‚ sobie tytuÅ‚ytrzech nadawanych kolejno piosenek, a potem zadzwoniÅ‚ do radia, aby sprawdzić, czynaprawdÄ™ je grali razem z reklamÄ… restauracji polinezyjskiej Singa, dealera Subaru orazMuzeum Ptaków w Bar Harbor.Grali.PiÄ…tego dnia sygnaÅ‚ zaczÄ…Å‚ zanikać, a dwa dni pózniej umilkÅ‚ zupeÅ‚nie. Wszystko przez tÄ™ cholernÄ… pÅ‚ytkÄ™ w gÅ‚owie mówiÅ‚, lekko stukajÄ…c pięściÄ… w bliznÄ™na lewej skroni. Bez wÄ…tpienia.Mnóstwo ludzi na pewno miaÅ‚oby kupÄ™ Å›miechu, ale jajestem absolutnie pewien.Gdyby tÄ™ historiÄ™ opowiedziaÅ‚ jej ktoÅ› inny, Anderson pomyÅ›laÅ‚aby, że usiÅ‚uje jÄ… nabrać,ale Jim nie żartowaÅ‚ wystarczyÅ‚o spojrzeć mu w oczy, żeby siÄ™ przekonać.Wielkie burze miaÅ‚y wielkÄ… siÅ‚Ä™.NastÄ™pna bÅ‚yskawica rozÅ›wietliÅ‚a niebieskim fleszem teren, który Anderson nauczyÅ‚a siÄ™uważać tak jak jej sÄ…siedzi za swoje podwórko.UjrzaÅ‚a pikapa z pierwszymi kroplamideszczu na przedniej szybie; krótki podjazd z ubitej ziemi; skrzynkÄ™ pocztowÄ… z opuszczonÄ… ibezpiecznie przyciÅ›niÄ™tÄ… do aluminiowej Å›cianki chorÄ…giewkÄ…; skrÄ™cajÄ…ce siÄ™ na wietrzedrzewa.ChwilÄ™ pózniej huknÄ…Å‚ grzmot i Peter przypadÅ‚ do niej, skomlÄ…c.ZgasÅ‚y Å›wiatÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]