[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Liz zamknęła sklep wcześniej niż zwykle.Jonas wszedł do małego, obskurnego baru, w którymunosił się zapach czosnku i skrzypiało stare radio.Ktośśpiewał po hiszpańsku o wiecznej miłości.Przez chwilęstał bez ruchu, pozwalając oczom przystosować się doprzyćmionego światła.W końcu rozejrzał się uważnie.Takjak się umówili, Erika siedziała w rogu sali.- Spózniłeś się - powiedziała i pomachała mu przedtwarzą nie zapalonym papierosem.- Trochę zabłądziłem.Ten bar nie znajduje się przyżadnej trasie turystycznej.90- Wolałam mieć trochę prywatności - wyznała i zlubością zaciągnęła się dymem, gdy Jonas podał jej ogień.Rzeczywiście w pubie nie było specjalnego ruchu.Przy stoliku siedziała pogrążona w rozmowie para, a przybarze stało tylko dwóch mężczyzn.- Prywatności? No, to ci się udało - powiedział izamówił jej tequilę z cytryną, a dla siebie gazowaną wodę.- Powiedziałaś, że masz coś dla mnie.- A ty mówiłeś, że dasz mi pięćdziesiąt dolarów zanazwiska - przypomniała, bawiąc się pierścionkiem.Jonas bez słowa wyjął banknot, lecz nie podał godziewczynie.- Znasz nazwiska?- Może - powiedziała i pociągnęła łyk alkoholu.-Alemoże pragniesz ich tak bardzo, że dostanę po jednym zakażde? - zastanowiła się na głos i spojrzała na banknot.Jonas obrzucił ją chłodnym spojrzeniem i uznał, żeuroda Eriki jest, niestety, dość wulgarna.Ale właśnie takityp kobiet podobał się jego bratu.Mógł dać jej jeszczejedną pięćdziesiątkę, ale nie zamierzał wyjść na frajera.Bez słowa schował pieniądze i ruszył do wyjścia.Był już wpołowie drogi, gdy usłyszał jej głos.- Och, nie wściekaj się.Niech będzie jeden banknot- powiedziała z uśmiechem, wiedząc, że tym razem okazjaprzepadła.- Dziewczyna musi jakoś zarabiać, no nie? Ten zdziobatą twarzą to Pablo Manchez.- Gdzie mogę go znalezć?- Nie mam pojęcia.Chciałeś tylko nazwisko.Jonasskinął głową i podał jej banknot.Złożyła go starannie iwłożyła do torebki.- Powiem ci coś jeszcze, bo lubiłam Jerry'ego -oznajmiła nagle i pochyliła się nad stolikiem.- Ten91Manchez to nic dobrego.Ludzie robili się nerwowi, gdyzaczynałam o niego pytać.Podobno w zeszłym roku byłzamieszany w jakieś morderstwa w Acapulco.Płacą mu,żeby.wiesz, co.Kiedy to usłyszałam, przestałam pytać -wyznała szeptem.- A ten drugi?- Nikt go nie zna.Ale jeśli prowadza się zManchezem, to z pewnością żaden z niego skaut-stwierdziła i znów się napiła.- Jerry wpakował się w jakąśaferę.- Chyba tak.- Przykro mi - powiedziała i poprawiła bransoletkę.-Dał mi ją w prezencie.Dobrze nam było razem.Jonas poczuł ucisk w gardle.Wstał, zawahał się ipołożył jeszcze jeden banknot przed dziewczyną.- Dziękuję.Erika chwyciła go szybko i złożyła równieporządnie, co poprzedni.- De nada.Nie ma za co.Liz chciała, żeby Jonas był w domu.Gdy go niezastała, ścisnęła klucze w dłoni i zaklęła.Nie mogła sobieznalezć miejsca.Przez całą powrotną drogę do domuwidziała w lusterku policyjny samochód, a teraz przed jejdomem zmieniali się ochroniarze.Jak długo policja będzie uczestniczyła w jej życiu?Liz zamknęła w biurku płócienny worek z gotówką iczekami.Zaprzątnięta sprawą tajemniczego kluczyka, niemiała głowy, aby pojechać do banku.Prędzej czy pózniejMoralas zabierze mi obstawę, pomyślała.I co wtedy?Spojrzała tępo na kluczyk.Zostanę sama, odpowiedziałasobie.Trzeba coś z tym zrobić.92Powodowana impulsem, pobiegła do pokoju Faith.Może Jerry zostawił jakąś skrzynkę, którą przeoczyłapolicja? Systematycznie przeszukała szafę córki.Na jejdnie znalazła tylko starego misia.Liz kupiła tę zabawkęjeszcze zanim urodziła dziecko.Miś kiedyś miał pięknybordowy kolor, ale po latach nieco wypłowiał.Szwy ladachwila mogły puścić, a zamiast ucha sterczał strzępekmateriału.Faith zawsze nosiła misia za to ucho.Lizuświadomiła sobie, że nigdy nie dały misiowi imienia.Córeczka mówiła o misiu: mój, i to jej wystarczało.Lizpoczuła, że zalewa ją fala tęsknoty.Mocno przytuliła dopiersi pluszową zabawkę.- Och, kochanie, tak strasznie za tobą tęsknię -wymruczała.- Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam.- Liz?Zaskoczona dziewczyna oparła się o drzwi szafy ischowała misia za plecami.W drzwiach sypialni stał Jonas.- Nie słyszałam, kiedy wszedłeś - powiedziała,wstydząc się chwili słabości.- Byłaś zajęta - powiedział i łagodnie wyjął jej misiaz rąk.- Wygląda na kochanego.- Jest stary - powiedziała, odchrząknęła i odebrałamu pluszaka.- Chciałam go zaszyć, zanim całkiem sięrozpadnie - wyjaśniła i odłożyła misia na półkę.-Wychodziłeś gdzieś?- Tak - przytaknął, ale nie powiedział jej o spotkaniuz Eriką.- Wróciłaś dziś wcześniej - zauważył.- Znalazłam coś - odparła i wyciągnęła klucze zkieszeni.- Ten nie jest mój.- I odkryłaś to dopiero dziś?- Tak, ale mógł zostać przypięty już dawno.Mogłamgo nie zauważyć - powiedziała, odpięła klucz od reszty i93podała go Jonasowi.- Gdy jestem w pracy, klucze leżą wszufladzie.W domu zwykle zostawiam je na kuchennymblacie.Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś mi go przypiął.Myślisz, że mógł należeć do Jerry'ego?- To w jego stylu.- Chyba nic nam po nim, skoro nie wiemy, dojakiego zamka pasuje.- Nie jest trudno zgadnąć - powiedział i uniósł go doświatła.- To klucz do skrytki bankowej - dodał, wskazującna wytłoczony numer.- Sądzisz, że kapitan Moralas dowie się, do której?- Pewnie tak - mruknął Jonas i zacisnął pięść.- Alena razie mu go nie oddam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Liz zamknęła sklep wcześniej niż zwykle.Jonas wszedł do małego, obskurnego baru, w którymunosił się zapach czosnku i skrzypiało stare radio.Ktośśpiewał po hiszpańsku o wiecznej miłości.Przez chwilęstał bez ruchu, pozwalając oczom przystosować się doprzyćmionego światła.W końcu rozejrzał się uważnie.Takjak się umówili, Erika siedziała w rogu sali.- Spózniłeś się - powiedziała i pomachała mu przedtwarzą nie zapalonym papierosem.- Trochę zabłądziłem.Ten bar nie znajduje się przyżadnej trasie turystycznej.90- Wolałam mieć trochę prywatności - wyznała i zlubością zaciągnęła się dymem, gdy Jonas podał jej ogień.Rzeczywiście w pubie nie było specjalnego ruchu.Przy stoliku siedziała pogrążona w rozmowie para, a przybarze stało tylko dwóch mężczyzn.- Prywatności? No, to ci się udało - powiedział izamówił jej tequilę z cytryną, a dla siebie gazowaną wodę.- Powiedziałaś, że masz coś dla mnie.- A ty mówiłeś, że dasz mi pięćdziesiąt dolarów zanazwiska - przypomniała, bawiąc się pierścionkiem.Jonas bez słowa wyjął banknot, lecz nie podał godziewczynie.- Znasz nazwiska?- Może - powiedziała i pociągnęła łyk alkoholu.-Alemoże pragniesz ich tak bardzo, że dostanę po jednym zakażde? - zastanowiła się na głos i spojrzała na banknot.Jonas obrzucił ją chłodnym spojrzeniem i uznał, żeuroda Eriki jest, niestety, dość wulgarna.Ale właśnie takityp kobiet podobał się jego bratu.Mógł dać jej jeszczejedną pięćdziesiątkę, ale nie zamierzał wyjść na frajera.Bez słowa schował pieniądze i ruszył do wyjścia.Był już wpołowie drogi, gdy usłyszał jej głos.- Och, nie wściekaj się.Niech będzie jeden banknot- powiedziała z uśmiechem, wiedząc, że tym razem okazjaprzepadła.- Dziewczyna musi jakoś zarabiać, no nie? Ten zdziobatą twarzą to Pablo Manchez.- Gdzie mogę go znalezć?- Nie mam pojęcia.Chciałeś tylko nazwisko.Jonasskinął głową i podał jej banknot.Złożyła go starannie iwłożyła do torebki.- Powiem ci coś jeszcze, bo lubiłam Jerry'ego -oznajmiła nagle i pochyliła się nad stolikiem.- Ten91Manchez to nic dobrego.Ludzie robili się nerwowi, gdyzaczynałam o niego pytać.Podobno w zeszłym roku byłzamieszany w jakieś morderstwa w Acapulco.Płacą mu,żeby.wiesz, co.Kiedy to usłyszałam, przestałam pytać -wyznała szeptem.- A ten drugi?- Nikt go nie zna.Ale jeśli prowadza się zManchezem, to z pewnością żaden z niego skaut-stwierdziła i znów się napiła.- Jerry wpakował się w jakąśaferę.- Chyba tak.- Przykro mi - powiedziała i poprawiła bransoletkę.-Dał mi ją w prezencie.Dobrze nam było razem.Jonas poczuł ucisk w gardle.Wstał, zawahał się ipołożył jeszcze jeden banknot przed dziewczyną.- Dziękuję.Erika chwyciła go szybko i złożyła równieporządnie, co poprzedni.- De nada.Nie ma za co.Liz chciała, żeby Jonas był w domu.Gdy go niezastała, ścisnęła klucze w dłoni i zaklęła.Nie mogła sobieznalezć miejsca.Przez całą powrotną drogę do domuwidziała w lusterku policyjny samochód, a teraz przed jejdomem zmieniali się ochroniarze.Jak długo policja będzie uczestniczyła w jej życiu?Liz zamknęła w biurku płócienny worek z gotówką iczekami.Zaprzątnięta sprawą tajemniczego kluczyka, niemiała głowy, aby pojechać do banku.Prędzej czy pózniejMoralas zabierze mi obstawę, pomyślała.I co wtedy?Spojrzała tępo na kluczyk.Zostanę sama, odpowiedziałasobie.Trzeba coś z tym zrobić.92Powodowana impulsem, pobiegła do pokoju Faith.Może Jerry zostawił jakąś skrzynkę, którą przeoczyłapolicja? Systematycznie przeszukała szafę córki.Na jejdnie znalazła tylko starego misia.Liz kupiła tę zabawkęjeszcze zanim urodziła dziecko.Miś kiedyś miał pięknybordowy kolor, ale po latach nieco wypłowiał.Szwy ladachwila mogły puścić, a zamiast ucha sterczał strzępekmateriału.Faith zawsze nosiła misia za to ucho.Lizuświadomiła sobie, że nigdy nie dały misiowi imienia.Córeczka mówiła o misiu: mój, i to jej wystarczało.Lizpoczuła, że zalewa ją fala tęsknoty.Mocno przytuliła dopiersi pluszową zabawkę.- Och, kochanie, tak strasznie za tobą tęsknię -wymruczała.- Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam.- Liz?Zaskoczona dziewczyna oparła się o drzwi szafy ischowała misia za plecami.W drzwiach sypialni stał Jonas.- Nie słyszałam, kiedy wszedłeś - powiedziała,wstydząc się chwili słabości.- Byłaś zajęta - powiedział i łagodnie wyjął jej misiaz rąk.- Wygląda na kochanego.- Jest stary - powiedziała, odchrząknęła i odebrałamu pluszaka.- Chciałam go zaszyć, zanim całkiem sięrozpadnie - wyjaśniła i odłożyła misia na półkę.-Wychodziłeś gdzieś?- Tak - przytaknął, ale nie powiedział jej o spotkaniuz Eriką.- Wróciłaś dziś wcześniej - zauważył.- Znalazłam coś - odparła i wyciągnęła klucze zkieszeni.- Ten nie jest mój.- I odkryłaś to dopiero dziś?- Tak, ale mógł zostać przypięty już dawno.Mogłamgo nie zauważyć - powiedziała, odpięła klucz od reszty i93podała go Jonasowi.- Gdy jestem w pracy, klucze leżą wszufladzie.W domu zwykle zostawiam je na kuchennymblacie.Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś mi go przypiął.Myślisz, że mógł należeć do Jerry'ego?- To w jego stylu.- Chyba nic nam po nim, skoro nie wiemy, dojakiego zamka pasuje.- Nie jest trudno zgadnąć - powiedział i uniósł go doświatła.- To klucz do skrytki bankowej - dodał, wskazującna wytłoczony numer.- Sądzisz, że kapitan Moralas dowie się, do której?- Pewnie tak - mruknął Jonas i zacisnął pięść.- Alena razie mu go nie oddam [ Pobierz całość w formacie PDF ]