[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I jak zwyczajnie wyglądają w moich oczach, mimo tych wszystkichmetalowych kółek w twarzach i tatuaży na ramionach, gardłach i piersiach.Odwzajemniam się imuśmiechem.Schodzimy po schodach do Jamy. Mam pytanie zaczynam i zagryzam wargę. Co ci powiedzieli o moim krajobrazie strachu? Zupełnie nic, a co? Nic takiego. Skopuję kamyk ze ścieżki. Musisz wracać do sypialni? pyta Tobias. Bo jeśli potrzebny ci spokój i cisza, możesz zostaću mnie aż do bankietu.%7łołądek mi się skręca. Co ci jest? pyta Tobias.Nie chcę wracać do sypialni i nie chcę się go bać. Chodzmy mówię.Zamyka za nami drzwi i zsuwa buty. Wody? pyta. Nie, dziękuję. Wyciągam ręce przed siebie. Dobrze się czujesz? Dotyka mojego policzka.Ręką ujmuje mnie z boku za głowę, jego długiepalce wplątują się we włosy.Uśmiecha się, przytrzymuje mnie za głowę i całuje.Powoli rozchodzisię po mnie gorąco.I strach, który brzęczy mi w piersi jak alarm.Nadal trzymając usta na moich ustach, ściąga mi kurtkę z ramion.Drgam, kiedy słyszę, jakkurtka upada, i odpycham go.Oczy mi płoną.Nie wiem, dlaczego tak reaguję.Inaczej się czułam,kiedy całował mnie w pociągu.Przyciskam dłonie do twarzy, zakrywam oczy. Co? Co jest nie tak?Kręcę głową. Nie mów, że to nic takiego. Głos ma zimny.Chwyta mnie za ramię. Hej.Popatrz na mnie.Zdejmuję ręce z twarzy i podnoszę oczy.Uraza w jego wzroku, złość w zaciśniętych szczękachzaskakują mnie. Czasem się zastanawiam mówię z największym spokojem, na jaki mogę się zdobyć co wtym widzisz.W tym.cokolwiek to jest. Co w tym widzę powtarza.Odchodzi o krok, kręci głową. Jesteś głupia, Tris. Nie jestem głupia.I dlatego uważam, że to trochę dziwne.Ze wszystkich dziewczyn, któremogłeś sobie wybrać, wybrałeś mnie.Więc jeśli po prostu szukasz.hm, no wiesz.tego. Czego? Seksu? Marszczy brwi. Słuchaj, gdybym chciał tylko tego, pewnie nie byłabyśpierwszą osobą, do której bym poszedł.Czuję się, jakby właśnie rąbnął mnie w brzuch.Oczywiście, nie jestem pierwszą osobą, do którejby poszedł ani pierwszą, ani najpiękniejszą, ani godną pożądania.Przyciskam ręce do brzucha ipatrzę w bok, walczę ze łzami.Nie będę płakać, wrzeszczeć, histeryzować.To nie w moim stylu.Mrugam parę razy, opuszczam ręce i podnoszę wzrok na niego. Muszę już iść mówię cicho.Ruszam do drzwi. Nie, Tris. Chwyta mnie za przegub i odwraca.Mocno go odpycham, ale łapie mnie za druginadgarstek, trzyma nasze skrzyżowane ramiona między nami. Przepraszam, że topowiedziałem.Miałem na myśli, że nie jesteś taka.Wiedziałem od razu, kiedy cię spotkałem. Byłeś przeszkodą w moim krajobrazie strachu. Drży mi dolna warga. Wiedziałeś? Co? Puszcza moje ręce, znowu wygląda na urażonego. Ty się mnie boisz? Nie ciebie. Przygryzam wargę, żeby się nie trzęsła. Bycia z tobą.z kimkolwiek.Nigdy niebyłam z kimś blisko i.jesteś starszy, nie wiem, czego oczekujesz i. Tris odzywa się surowo. Nie mam pojęcia, jakie zostało wywołane u ciebie urojenie, ale idla mnie to coś nowego. Urojenie? powtarzam. To znaczy, że ty nie. Unoszę brwi. Ach.Och.Ja tylkouważałam. %7łe skoro ja tak bardzo jestem w niego zapatrzona, to wszystkie inne też. Hm.Rozumiesz. Fałszywe założenie. Odwraca wzrok.Policzki mu czerwienieją, jakby był zażenowany.Możesz mi wszystko powiedzieć. Bierze moją twarz w ręce, koniuszki palców ma chłodne,dłonie gorące. Jestem łagodniejszy, niż to się wydaje podczas treningu.Naprawdę.Wierzę mu.Ale nie dlatego, że jest taki łagodny.Całuje mnie między brwiami i w czubek nosa, a potem ostrożnie przykłada swoje usta domoich.Jestem na skraju wytrzymałości.Zamiast krwi w żyłach krąży mi elektryczność.Chcę, żebymnie pocałował, jego też chcę; boję się, że to zajdzie za daleko.Przenosi ręce na moje ramiona, palce ocierają się o obrzeże bandaża.Odsuwa się, marszczyczoło. Jesteś ranna? pyta. Nie.To kolejny tatuaż.Już zaleczony, tylko.chciałam go zasłonić. Mogę zobaczyć?Przytakuję, mam ściśnięte gardło.Zciągam rękaw i pokazuję ramię.Przez sekundę przypatrujemu się, potem przesuwa po nim palce.Unoszą się i opadają razem z kształtem moich kości, którewystają bardziej, niżby mi się to podobało.Kiedy mnie dotyka, czuję, jakby wszędzie tam, gdziejego skóra łączy się z moją, następowała zmiana.Zaczyna mi drżeć brzuch.To nie tylko strach.Tocoś jeszcze.Pożądanie.Odrywa róg bandaża.Przebiega oczami po symbolu Altruizmu i się uśmiecha. Mam taki sam. Zmieje się. Na plecach. Naprawdę? Pokaż.Przyciska bandaż do tatuażu i z powrotem naciąga mi koszulę na ramię. Tris, prosisz, żebym się rozebrał?Nerwowy śmiech bulgocze mi w gardle. Tylko.częściowo.Kiwa głową, uśmiech nagle mu blednie.Patrzy mi w oczy rozpina sportową bluzę.Ześlizgujemu się z ramion, rzuca ją na krzesło przy biurku.Nie jest mi teraz do śmiechu.Mogę się tylkogapić na niego.Zciąga brwi, aż sięgają środka czoła.i chwyta za brzeg T shirta.jednym szybkim ruchemzdejmuje go przez głowę.Aata z płomieniami Nieustraszonych pokrywa jego prawy bok, ale poza tym na piersi nie matatuaży.Odwraca wzrok. O co chodzi? pytam.Wygląda na.zakłopotanego.Niewielu ludziom pozwalam się oglądać.Właściwie to nikomu. Rozumiem dlaczego mówię cicho. To znaczy, nie chcesz, żeby cię oglądali.Przechodzę za niego.Na plecach ma więcej atramentu niż skóry.Są tam wytatuowane symbolewszystkich frakcji Nieustraszonych na samej górze, Altruizmu tuż poniżej, a trzy pozostałe,mniejsze, pod nimi.Przez kilka sekund obserwuję wagę przedstawiającą Prawość, oko, któreoznacza Erudytów, i drzewo znak Serdeczności.Ma sens, że wytatuował sobie symbolNieustraszonych, jego schronienia, a nawet symbol Altruizmu, skąd pochodzi tak jak ja.Ale trzypozostałe? Myślę, że popełniliśmy błąd odzywa się cicho. Wszyscy zaczęliśmy umniejszać zaletyinnych frakcji, a wywyższać własne.Nie chcę tego robić.Chcę być odważny, bezinteresowny imądry, i życzliwy, i uczciwy. Odchrząkuje. Ciągle zwalczam w sobie życzliwość. Nikt nie jest doskonały szepczę. To nie tak.Jedna wada mija, zastępuje ją inna.Wymieniłam tchórzostwo na okrucieństwo; słabość przekułam w brutalność.Pocieramczubkami palców symbol Altruizmu. Musimy ich ostrzec.Niebawem. Wiem.Ostrzeżemy. Odwraca się do mnie.Chcę go dotknąć, ale boję się jego nagości; bojęsię, że mnie też obnaży. Boisz się tego, Tris? Nie chrypię.Odchrząkuję. Naprawdę nie.Ja tylko.boję się tego, czego chcę. Czego chcesz? Twarz mu tężeje. Mnie?Powoli kiwam głową.On też kiwa i delikatnie bierze mnie za ręce.Prowadzi je do swojego brzucha.Opuszcza wzrok,przesuwa moje dłonie do góry, nad brzuchem, nad piersią, przytrzymuje je przy szyi.Dłoniemrowią mnie od jego skóry, gładkiej ciepłej.Twarz mam gorącą, ale i tak drżę.Patrzy na mnie. Pewnego dnia zaczyna jeśli nadal będziesz mnie chciała, możemy. przerywa,odchrząkuje. Możemy.Uśmiecham się lekko i obejmuję go ramionami, zanim kończy zdanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.I jak zwyczajnie wyglądają w moich oczach, mimo tych wszystkichmetalowych kółek w twarzach i tatuaży na ramionach, gardłach i piersiach.Odwzajemniam się imuśmiechem.Schodzimy po schodach do Jamy. Mam pytanie zaczynam i zagryzam wargę. Co ci powiedzieli o moim krajobrazie strachu? Zupełnie nic, a co? Nic takiego. Skopuję kamyk ze ścieżki. Musisz wracać do sypialni? pyta Tobias. Bo jeśli potrzebny ci spokój i cisza, możesz zostaću mnie aż do bankietu.%7łołądek mi się skręca. Co ci jest? pyta Tobias.Nie chcę wracać do sypialni i nie chcę się go bać. Chodzmy mówię.Zamyka za nami drzwi i zsuwa buty. Wody? pyta. Nie, dziękuję. Wyciągam ręce przed siebie. Dobrze się czujesz? Dotyka mojego policzka.Ręką ujmuje mnie z boku za głowę, jego długiepalce wplątują się we włosy.Uśmiecha się, przytrzymuje mnie za głowę i całuje.Powoli rozchodzisię po mnie gorąco.I strach, który brzęczy mi w piersi jak alarm.Nadal trzymając usta na moich ustach, ściąga mi kurtkę z ramion.Drgam, kiedy słyszę, jakkurtka upada, i odpycham go.Oczy mi płoną.Nie wiem, dlaczego tak reaguję.Inaczej się czułam,kiedy całował mnie w pociągu.Przyciskam dłonie do twarzy, zakrywam oczy. Co? Co jest nie tak?Kręcę głową. Nie mów, że to nic takiego. Głos ma zimny.Chwyta mnie za ramię. Hej.Popatrz na mnie.Zdejmuję ręce z twarzy i podnoszę oczy.Uraza w jego wzroku, złość w zaciśniętych szczękachzaskakują mnie. Czasem się zastanawiam mówię z największym spokojem, na jaki mogę się zdobyć co wtym widzisz.W tym.cokolwiek to jest. Co w tym widzę powtarza.Odchodzi o krok, kręci głową. Jesteś głupia, Tris. Nie jestem głupia.I dlatego uważam, że to trochę dziwne.Ze wszystkich dziewczyn, któremogłeś sobie wybrać, wybrałeś mnie.Więc jeśli po prostu szukasz.hm, no wiesz.tego. Czego? Seksu? Marszczy brwi. Słuchaj, gdybym chciał tylko tego, pewnie nie byłabyśpierwszą osobą, do której bym poszedł.Czuję się, jakby właśnie rąbnął mnie w brzuch.Oczywiście, nie jestem pierwszą osobą, do którejby poszedł ani pierwszą, ani najpiękniejszą, ani godną pożądania.Przyciskam ręce do brzucha ipatrzę w bok, walczę ze łzami.Nie będę płakać, wrzeszczeć, histeryzować.To nie w moim stylu.Mrugam parę razy, opuszczam ręce i podnoszę wzrok na niego. Muszę już iść mówię cicho.Ruszam do drzwi. Nie, Tris. Chwyta mnie za przegub i odwraca.Mocno go odpycham, ale łapie mnie za druginadgarstek, trzyma nasze skrzyżowane ramiona między nami. Przepraszam, że topowiedziałem.Miałem na myśli, że nie jesteś taka.Wiedziałem od razu, kiedy cię spotkałem. Byłeś przeszkodą w moim krajobrazie strachu. Drży mi dolna warga. Wiedziałeś? Co? Puszcza moje ręce, znowu wygląda na urażonego. Ty się mnie boisz? Nie ciebie. Przygryzam wargę, żeby się nie trzęsła. Bycia z tobą.z kimkolwiek.Nigdy niebyłam z kimś blisko i.jesteś starszy, nie wiem, czego oczekujesz i. Tris odzywa się surowo. Nie mam pojęcia, jakie zostało wywołane u ciebie urojenie, ale idla mnie to coś nowego. Urojenie? powtarzam. To znaczy, że ty nie. Unoszę brwi. Ach.Och.Ja tylkouważałam. %7łe skoro ja tak bardzo jestem w niego zapatrzona, to wszystkie inne też. Hm.Rozumiesz. Fałszywe założenie. Odwraca wzrok.Policzki mu czerwienieją, jakby był zażenowany.Możesz mi wszystko powiedzieć. Bierze moją twarz w ręce, koniuszki palców ma chłodne,dłonie gorące. Jestem łagodniejszy, niż to się wydaje podczas treningu.Naprawdę.Wierzę mu.Ale nie dlatego, że jest taki łagodny.Całuje mnie między brwiami i w czubek nosa, a potem ostrożnie przykłada swoje usta domoich.Jestem na skraju wytrzymałości.Zamiast krwi w żyłach krąży mi elektryczność.Chcę, żebymnie pocałował, jego też chcę; boję się, że to zajdzie za daleko.Przenosi ręce na moje ramiona, palce ocierają się o obrzeże bandaża.Odsuwa się, marszczyczoło. Jesteś ranna? pyta. Nie.To kolejny tatuaż.Już zaleczony, tylko.chciałam go zasłonić. Mogę zobaczyć?Przytakuję, mam ściśnięte gardło.Zciągam rękaw i pokazuję ramię.Przez sekundę przypatrujemu się, potem przesuwa po nim palce.Unoszą się i opadają razem z kształtem moich kości, którewystają bardziej, niżby mi się to podobało.Kiedy mnie dotyka, czuję, jakby wszędzie tam, gdziejego skóra łączy się z moją, następowała zmiana.Zaczyna mi drżeć brzuch.To nie tylko strach.Tocoś jeszcze.Pożądanie.Odrywa róg bandaża.Przebiega oczami po symbolu Altruizmu i się uśmiecha. Mam taki sam. Zmieje się. Na plecach. Naprawdę? Pokaż.Przyciska bandaż do tatuażu i z powrotem naciąga mi koszulę na ramię. Tris, prosisz, żebym się rozebrał?Nerwowy śmiech bulgocze mi w gardle. Tylko.częściowo.Kiwa głową, uśmiech nagle mu blednie.Patrzy mi w oczy rozpina sportową bluzę.Ześlizgujemu się z ramion, rzuca ją na krzesło przy biurku.Nie jest mi teraz do śmiechu.Mogę się tylkogapić na niego.Zciąga brwi, aż sięgają środka czoła.i chwyta za brzeg T shirta.jednym szybkim ruchemzdejmuje go przez głowę.Aata z płomieniami Nieustraszonych pokrywa jego prawy bok, ale poza tym na piersi nie matatuaży.Odwraca wzrok. O co chodzi? pytam.Wygląda na.zakłopotanego.Niewielu ludziom pozwalam się oglądać.Właściwie to nikomu. Rozumiem dlaczego mówię cicho. To znaczy, nie chcesz, żeby cię oglądali.Przechodzę za niego.Na plecach ma więcej atramentu niż skóry.Są tam wytatuowane symbolewszystkich frakcji Nieustraszonych na samej górze, Altruizmu tuż poniżej, a trzy pozostałe,mniejsze, pod nimi.Przez kilka sekund obserwuję wagę przedstawiającą Prawość, oko, któreoznacza Erudytów, i drzewo znak Serdeczności.Ma sens, że wytatuował sobie symbolNieustraszonych, jego schronienia, a nawet symbol Altruizmu, skąd pochodzi tak jak ja.Ale trzypozostałe? Myślę, że popełniliśmy błąd odzywa się cicho. Wszyscy zaczęliśmy umniejszać zaletyinnych frakcji, a wywyższać własne.Nie chcę tego robić.Chcę być odważny, bezinteresowny imądry, i życzliwy, i uczciwy. Odchrząkuje. Ciągle zwalczam w sobie życzliwość. Nikt nie jest doskonały szepczę. To nie tak.Jedna wada mija, zastępuje ją inna.Wymieniłam tchórzostwo na okrucieństwo; słabość przekułam w brutalność.Pocieramczubkami palców symbol Altruizmu. Musimy ich ostrzec.Niebawem. Wiem.Ostrzeżemy. Odwraca się do mnie.Chcę go dotknąć, ale boję się jego nagości; bojęsię, że mnie też obnaży. Boisz się tego, Tris? Nie chrypię.Odchrząkuję. Naprawdę nie.Ja tylko.boję się tego, czego chcę. Czego chcesz? Twarz mu tężeje. Mnie?Powoli kiwam głową.On też kiwa i delikatnie bierze mnie za ręce.Prowadzi je do swojego brzucha.Opuszcza wzrok,przesuwa moje dłonie do góry, nad brzuchem, nad piersią, przytrzymuje je przy szyi.Dłoniemrowią mnie od jego skóry, gładkiej ciepłej.Twarz mam gorącą, ale i tak drżę.Patrzy na mnie. Pewnego dnia zaczyna jeśli nadal będziesz mnie chciała, możemy. przerywa,odchrząkuje. Możemy.Uśmiecham się lekko i obejmuję go ramionami, zanim kończy zdanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]