[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kim jesteś? Wybacz moje maniery  odezwał się Sable. Myślałem, że sięznacie.Liv, poznaj Arię. Gestem ręki przywołał jednego ze swoich ludzi. Pokaż im pokoje gościnne przy mojej komnacie  polecił, po czymuśmiechnął się od ucha do ucha. Pózniej w czwórkę zjemy kolację.Będziemy dziś świętować.Pokój Arii był zimny i skromnie urządzony: proste łóżko i krzesłoz oparciem z rogów jelenia.Jedyne światło dochodziło przez obskurneokno z fazowanego szkła, osadzone głęboko w grubej ścianie z kamienia.Pokój Roara znajdował się przez ścianę, ale przyjaciel poszedł zanią.Aria zamknęła drzwi i objęła go mocno.Jego mięśnie były tak napięte,że aż drżał. Nie rozumiem.Liv pozwoliła mu się dotknąć. Wiem.Tak mi przykro  odpowiedziała, krzywiąc się na dzwięksmutku w jego głosie. Nie wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć.Pamiętała rozmowę,jaką odbyli niedługo po opuszczeniu Fal.Nadal czuła w sobie jadzatruwający jej ciało, a żołądek skręcał się na myśl, że zostawiłaPerry ego.Roar mówił wtedy o prawdzie.Dziś stracił prawdę, tak jak onastraciła ją miesiące temu, kiedy dowiedziała się, że w połowie jestWykluczoną.Jej życie opierało się na fundamencie, który nagle sięrozpadł, a ona nadal nie odnalazła równowagi.%7ładne jej słowa nie mogłymu teraz pomóc, obejmowała go więc tak długo, aż zdołał ustaćsamodzielnie.Kiedy od siebie odstąpili, zmroziła ją złość w jego brązowychoczach.Aria pochwyciła jego dłoń.Roar, tylko nie zrób nic Sable owi.Ontylko na to czeka.Nie daj mu powodu, by mógł cię skrzywdzić.Nie odpowiedział.Aria pierwszy raz żałowała, że nie może dosłyszećjego myśli.Pokręcił głową. Nie.Ty mu go nie daj. Odsunął się i usiadł, opierając się plecamio drzwi.Aria usiadła na łóżku i rozejrzała się po niewielkim pokoju.Niewiedziała, co robić.Przez ostatnie dwa tygodnie tak tu się spieszyli, żeniemal biegli.Teraz, gdy w końcu znalezli się na miejscu, czuła się jakw pułapce.Roar przyciągnął do siebie kolana i oparł głowę na dłoniach.Jegoprzedramiona były napięte, a palce mocno zaciśnięte.Za kilka godzin będąjeść posiłek z Liv i Sable em.Jak by to było siedzieć przy stole naprzeciwPerry ego i innej dziewczyny? Patrzeć, jak gładzi jej policzek, tak jakSable dotknął Liv? Nigdy nie było mowy o tym, by mogli opuścić Rim bezLiv.Przez myśl im nawet nie przeszło, że Liv mogłaby chcieć tu zostać.Aria położyła swoją torbę na kolanach, czując mały wzgórek podpodszewką.Wcześniej owinęła Wizjer w kawałek szmatki, razem z garściąsosnowych igieł, by zamaskować jego syntetyczny zapach, na wypadekgdyby Sable przeszukał jej rzeczy.Co chwila słyszała ciężkie krokistrażników na korytarzu, a drzwi nie miały zamka.Podczas ich pobytututaj kontaktowanie się z Hessem lub Sorenem będzie niemal niemożliwe.Przeszukiwała torbę, aż znalazła figurkę sokoła.Poczuła nagłe i silneukłucie tęsknoty.Przypomniała sobie, jak Perry w noc ceremonii opierałsię o drzwi sypialni Vale a, trzymając kciuki zatknięte za paskiem.Wyobraziła sobie jego wąskie biodra i szerokie ramiona.Całą jego uwagęskupioną na niej.Za każdym razem gdy patrzył na nią, czuła, że widzi jątaką, jaka jest naprawdę. Mając ten obraz w głowie, udawała, że może rozmawiać z Perrymprzez figurkę sokoła, tak jak rozmawia z Roarem.Jesteśmy na miejscu, Perry, ale nie jest dobrze.Twoja siostra.bardzo chciałam ją polubić, ale nie mogę.Przykro mi  nie mogę.Możezle zrobiłam, wyruszając bez ciebie.Może gdybyś tu był, namówiłbyś Liv,by nie wychodziła za Sable a, i pomógłbyś nam odnalezć Wielki Błękit.Obiecuję ci jednak, że znajdę jakiś sposób.Tęsknię za tobą.Tęsknię.Tęsknię.Tęsknię.Przygotuj się, bo kiedy znów się spotkamy, już nigdy cię nieopuszczę. 23PEREGRINE A niech mnie, Peregrine  powiedział Marron.Wyciągał szyję,przyglądając się z zachwytem przepastnej jamie. Co za miejsce!Perry przyprowadził go tam z samego rana, wyjaśniając po drodzesytuację Fal i podtrzymując Marrona za ramię, kiedy sprowadzał go poskarpie.Teraz koncentrował się jedynie na wyrównaniu oddechu, kiedy zaMarronem zagłębiał się w grocie. Daleko jej do ideału  powiedział Perry, podnosząc wyżejpochodnię. Ideały należą do świata, który tylko mędrcy potrafią zrozumieć powiedział Marron cicho. To chyba ty.Marron spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się ciepło. To raczej Sokrates.Ale ty również jesteś mądry, Perry.Nie byłemprzygotowany na wypadek utraty Delf.Bardzo tego żałuję.Zamilkli.Perry wiedział, że Marron myśli o domu i ludziach, którychstracił.Wiele miesięcy wcześniej Perry przyglądał się, jak u niego nadachu Roar i Aria trenują walkę na noże.To tam pocałował ją po razpierwszy.Perry odchrząknął.Jego myśli odbiegały w stronę, w którą nie chciałsię teraz zagłębiać. Chcę sprowadzić tu plemię, zanim zostaniemy wygnani.Powinniśmy opuścić wioskę na naszych warunkach. O tak  zgodził się Marron. Od razu musimy rozpocząćprzygotowania.Będziemy potrzebować świeżej wody, oświetleniai wentylacji.Ogrzewania i miejsca na składowanie żywności.Dostęp tujest słaby, ale możemy go poprawić.Mógłbym skonstruować blok, naktórym spuścimy cięższe zapasy.Lista potrzeb ciągnęła się dalej.Perry słuchał, w końcu rozpoznającw Marronie mężczyznę, którego znał od dawna: łagodnego, skrupulatnego,błyskotliwego.Zastanawiał się, jak kiedykolwiek mógł on uważać siebieza zbędny balast [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl