[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może.Jedna z rzeczy, za które powinnam dziękować Nieustraszonym, to przygotowanie eli-minujące strach.- Kimkolwiek jesteście - krzyczy czyjś głos - rzućcie broń i ręce do góry!Obracam się i przyciskam plecy do kamiennej ściany.Szybko przechodzę w bok, sto-pa za stopą, wytężając wzrok w półmroku.W ciszy rozlega się kolejny wystrzał.Docieram doostatniej świetlówki i staję na chwilę w cieniu, żeby oczy mi się przyzwyczaiły.Nie wygram w walce, ale jeśli zadziałam szybko, nie będę musiała walczyć.Cichoskradam się do strażnika przy drzwiach.Kilka kroków i zdaję sobie sprawę, że znam te ciem-ne włosy, które błyszczą nawet w półmroku, i ten długi nos z wąskim mostkiem.To Peter.Zimno wpełza mi na skórę, obejmuje serce i żołądek.Peter twarz ma spiętą - nie jestlunatykiem.Rozgląda się, ale patrzy nade mną dalej, niż stoję.Sądząc po ciszy, nie zamierzaz nami negocjować; zabije nas bez pytania.Oblizuję usta, przebiegam pędem ostatnie kilka metrów i rąbię go podstawą dłoni.Cios dochodzi do jego nosa, on krzyczy, podnosi obie ręce, zakrywa twarz.Ciało trzęsie misię od nerwowej energii.Kiedy robi zeza, kopię go w pachwinę.Pada na kolana, jego pistoletz klekotem upada na ziemię.Chwytam broń i przyciskam lufę do czubka jego głowy.- Dlaczego jesteś na jawie? - rzucam ostro.Podnosi głowę, z trzaskiem wprowadzam kulę do komory, unoszę brew.- Przywódcy Nieustraszonych… ocenili moje dane i usunęli mnie z symulacji - odpo-wiada.- Bo zrozumieli, że i tak masz mordercze skłonności i bez problemu zabijesz kilkusetludzi na jawie.No jasne.- Nie jestem mordercą!- Jeszcze nie widziałam Prawego, który byłby takim kłamcą.- Stukam lufą w jego gło-wę.- Gdzie są komputery kontrolujące symulację?- Nie zastrzelisz mnie.- Ludzie zazwyczaj przeceniają mój charakter - cedzę przez zęby.- Myślą, że jak je-stem mała, jak jestem dziewczynką albo Sztywniaczką, to nie powinnam być okrutna.Ale sięmylą.Przesuwam lufę dziesięć centymetrów w bok i strzelam mu w ramię.Wrzask wypełnia korytarz.Krew tryska z rany.Peter znowu krzyczy, przyciska czoło do ziemi.Przesuwambroń z powrotem na jego głowę, tłumię ukłucie winy w piersi.- Teraz, kiedy zrozumiałeś, że popełniłeś błąd, dam ci drugą szansę, żebyś powiedziałto, co chcę wiedzieć, zanim strzelę ci w jakieś gorsze miejsce.Mogę liczyć na jeszcze jedno: Peter nie jest bezinteresowny.Odwraca głowę i patrzyna mnie lśniącym okiem.Zaciska zęby na dolnej wardze, oddech ma urywany.I wdech, i wy-dech.- Podsłuchują - wyrzuca z siebie.- Jak nie ty, to oni mnie zabiją.Powiem, jeśli mniestąd zabierzesz.- Co?- Zabierz mnie… aach… ze sobą – wyje, krzywiąc się.- Myślisz, że cię zabiorę.Że wezmę człowieka, który próbował mnie zabić.- Tak - jęczy.- Jeśli chcesz się dowiedzieć tego, czego potrzebujesz.To wygląda na wybór, ale wyborem nie jest.W każdej minucie, którą tracę z Peterem,myśląc o tym, jak nawiedza moje koszmary, i o szkodach, jakie mi wyrządził, ginie kolejnychkilkunastu Altruistów z rąk bezmózgich żołnierzy armii Nieustraszonych.- Świetnie.Świetnie - powtarzam.Słyszę za sobą kroki.Trzymam równo pistolet i oglądam się przez ramię.Ojciec i po-zostali idą w moją stronę.Ojciec zdjął koszulę z długimi rękawami.Pod nią ma szary T-shirt.Klęka obok Petera i robi z koszuli pętlę na jego ramieniu, zawiązuje ją mocno.Przyciska ma-teriał do krwawiącej rany chłopaka, podnosi na mnie wzrok.- Musiałaś do niego strzelać?Nie odpowiadam.- Czasem ból służy większemu dobru - stwierdza cicho Marcus.Oczami wyobraźni widzę go, jak stoi obok Tobiasa z pasem w dłoni, i słyszę jego od-bijający się echem głos.„To dla twojego dobra”.Patrzę na niego przez kilka sekund.Czy na-prawdę w to wierzy? Tak powiedziałby Nieustraszony.- Ruszamy - rozkazuję.- Wstawaj, Peter.- Chcesz, żeby szedł? - pyta Caleb.- Zwariowałaś?- A co? Postrzeliłam go w nogę? Nie.Może chodzić.Dokąd idziemy, Peter?Caleb pomaga mu wstać.- Szklany budynek.- Peter się krzywi.- Ósme piętro.Prowadzi nas przez drzwi.Maszeruję w huku rzeki i niebieskiej poświacie Jamy.Jesz-cze nie widziałam, żeby było tu tak pusto.Patrzę na ściany, szukam śladów życia, ale nie do-strzegam żadnego ruchu, nie ma postaci czających się w ciemności.Z pistoletem w rękuwchodzę na ścieżkę prowadzącą do szklanego sufitu.Pustka przyprawia mnie o dreszcze.Przypomina mi niekończące się pola z koszmaru z wronami.- Dlaczego myślisz, że masz prawo strzelać do ludzi? - odzywa się ojciec, który idzieza mą.Mijamy salon tatuażu.Gdzie jest teraz Tori? I Christina?- To nie jest dobry moment na rozważania o etyce - prycham.- To bardzo dobry moment - sprzeciwia się ojciec - bo wkrótce będziesz miała okazję,żeby znowu do kogoś strzelić, i jeśli nie zrozumiesz…- Co zrozumiem? - pytam, nie odwracając się.- Że każda stracona sekunda to jeszczejeden zabity Altruista i jeszcze jeden Nieustraszony, który zostaje mordercą? Zrozumiałam to.Teraz twoja kolej.- Są właściwe sposoby postępowania.- Jesteś pewien, że wiesz jakie?- Proszę, przestańcie się kłócić - przerywa nam Caleb.- Mamy ważniejsze rzeczy dozrobienia.Dalej idę pod górę, policzki mam gorące.Kilka miesięcy temu nie ośmieliłabym się pyskować tacie.Kilka godzin temu pewnie też nie.Ale coś się zmieniło, kiedy zastrzelilimamę.Kiedy zabrali Tobiasa.Przez grzmot wody słyszę, że ojciec dyszy.Zapomniałam, że jest ode mnie starszy, żejego kości z trudem już dźwigają ciężar ciała.Przed wejściem na metalowe schody, które do-prowadzą mnie nad szklany sufit, czekam w ciemności i patrzę na zalaną słońcem Jamę.Wi-dzę, jak jakiś cień przesuwa się na tle nasłonecznionej ściany.Liczę, aż pojawi się kolejnycień.Strażnicy robią obchód co półtorej minuty, stoją przez dwadzieścia sekund i ruszają da-lej.- Na górze są żołnierze z pistoletami.Kiedy mnie zobaczą, będą próbowali zabić -szepczę do ojca.Szukam jego oczu.- Mam im pozwolić?Patrzy na mnie przez kilka sekund.- Idź - mówi.- I niech ci Bóg pomoże.Ostrożnie wchodzę na schody, zatrzymuję się, zanim pokaże się moja głowa.Czekam,patrzę, jak przesuwają się cienie, jak jeden z nich przystaje.Robię krok do góry, celuję i strzelam.Kula nie trafia strażnika.Rozbija szybę za nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl