[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poznać je i opiekować się nim.- Nie wiem, czy się na to zgodzę - szepnęła, spuszczając wzrok.- Jak myślisz, co nasze dziecko miałoby do powiedzenia w tej sprawie, gdybyprzysługiwało mu prawo głosu? - spytał Leo cicho.Milczała.Nie znajdowała dobrej odpowiedzi na to pytanie.Poza tym była zbytzmęczona, żeby się spierać.- Tak czy inaczej, będziemy musieli poczynić kroki prawne, żeby zabezpieczyć je-go przyszłość - powiedział rzeczowo.- To wszystko brzmi.dziwnie.- Pokręciła głową.- Gdybyśmy byli normalną parą, najpierw zakochalibyśmy się w sobie, potemumówiłbym się z tobą na randkę, a ty byś się zgodziła.Po pewnym czasie padłbym przedtobą na kolana i oświadczył się, jak Pan Bóg przykazał.Potem wzięlibyśmy ślub, wy-prawili huczne wesele, a rok pózniej na świat przyszłoby nasze dziecko.- Ale nie jesteśmy normalną parą - podchwyciła.- Nie zakochaliśmy się w sobie.Z jakiegoś niezrozumiałego powodu ta myśl wywołała w niej dojmujący smutek.Przecież nie wierzyła, że można znalezć szczęście w miłości.Doświadczenie mówiło jej,że miłość przynosi ból.A potem tęskniło się za czymś, co już nigdy nie mogło wrócić.Wytarła do sucha ostatnie naczynie i cisnęła ściereczkę na blat.- W porządku, Storm.Może już przestaniesz udawać, że jesteś takim miłym i tro-skliwym facetem.- Uważaj! - Zrobił krok w jej stronę.- Nie przypominaj mi lepiej, że masz słabośćdo złych chłopców.Bo mógłbym to uznać za pozwolenie, żeby zacząć zachowywać sięRLT niegrzecznie.Nawet sobie nie wyobrażasz, jak duże mam doświadczenie na tym polu ilepiej, żeby tak zostało.Jesteśmy tu zupełnie sami, pamiętasz?- Co ty.- Zaczęła się cofać, ale uderzyła biodrem o blat.Nie miała dokąd uciec,więc patrzyła tylko szeroko otwartymi oczami, jak podchodzi do niej, tak blisko, że tylkoparę centymetrów dzieliło ich ciała.- Przyjechałaś tamtej nocy do baru, bo miałaś ochotę zabawić się z jakimś dzikim,jurnym kowbojem, prawda? - wymruczał.- Przestań.- Kto powiedział, że tylko kowboje mogą być dzicy i jurni?- Chyba powinieneś już iść - wykrztusiła, starając się panować nad drżeniem głosu.- Nie sądzę - odparł, nie odrywając wzroku od jej ust.- Jesteś natrętem.- Tak? A mnie się zdaje, że jestem ojcem twojego dziecka.I uważam cię za wspa-niałą kobietę.Teraz, kiedy jesteś w ciąży, taka wrażliwa i przestraszona, pragnę cię jesz-cze bardziej.- Co ty pleciesz?! To fakt, jestem w ciąży, ale nic poza tym!- Owszem, jesteś przerażona.Czujesz się bezradna wobec sytuacji, w jakiej sięznalazłaś.Jestem pewien, że między innymi dlatego jesteś na mnie taka cięta.Prędzej by umarła, niż przyznała, że istotnie czuje się bezradna i zagubiona.Niechciała być od nikogo zależna.A nade wszystko nie chciała, by pomyślał, że jest żałosna.- Nie podoba mi się ta cała sytuacja i tyle - powiedziała niechętnie.- Nie planowa-łam tej ciąży i nie czuję się specjalnie szczęśliwa z jej powodu.- Może gdybyś pozwoliła, żebym się tobą zaopiekował, lęk by minął? Kto wie,może nawet poczułabyś się szczęśliwa?- Miałbyś się mną zaopiekować? W jakim sensie?- Wyjdz za mnie.Pózniej, kiedy dziecko się urodzi, będziesz mogła wnieść o roz-wód, jeśli zechcesz.- Ale.- Posłuchaj.Jeszcze dziś rano byłem naprawdę daleki od snucia jakichkolwiek ma-trymonialnych planów - przerwał jej zdecydowanie.- Teraz jednak musimy odłożyć naRLT bok nasze osobiste uprzedzenia i kaprysy i pomyśleć o dziecku.Uważam, że to ważne,by urodziło się w pełnej rodzinie.Myślę, że tobie także zależy, żeby zapewnić mu jaknajlepsze widoki na przyszłość.Musiała niechętnie przyznać, że jego argumenty trafiają do niej.Widocznie byławiększą tradycjonalistką, niż dotąd sądziła, ale nie chciała być zmuszona pewnego dniatłumaczyć swojemu dziecku, dlaczego wskoczyła do łóżka z jego ojcem, ale stanąć z nimna ślubnym kobiercu już nie chciała.A w dużo bliższej perspektywie - obawiała się, jakzareagują pracownicy jej firmy, kiedy nie będzie mogła już dłużej kryć faktu, że jest wodmiennym stanie.Gdyby miała obrączkę na palcu, nikt nie spojrzałby krzywo ani nanią, ani na dziecko.- Po prostu to zróbmy - namawiał.- Nie wymyślajmy problemów na zapas.Zaj-miemy się nimi, kiedy się pojawią.Stał zdecydowanie zbyt blisko niej.Wysoki, ciemny, niemal grozny.Nagle przy-szło jej do głowy, że gdyby miała go po swojej stronie, nie bałaby się już nikogo ani ni-czego.A miałaby go po swojej stronie, gdyby powiedziała mu  tak".Musiało jej się chyba mącić w głowie!- Idz już - wyrzuciła z siebie, z desperacją popychając jego pierś obiema rękami.Oczywiście nawet nie drgnął.- Mam inny pomysł - wymruczał, obejmując ją i przyciskając do siebie.Wiedziała, że gdyby wyraziła sprzeciw, nudny, układny Leo natychmiast by ją pu-ścił.Dlaczego więc tego nie zrobiła? Dlaczego wstrzymała oddech i czekała na jego na-stępny ruch?W jego pociemniałych oczach zapłonęła czysta żądza, ale utrzymał ją całkowiciepod kontrolą.Nie wykonał żadnego gwałtownego gestu.Powoli, bardzo powoli uniósł jejpodbródek, pochylił się i musnął wargami jej usta.Pieszczota jego ciepłych warg, jednoznacznie nagląca, ale zarazem niezmiernie de-likatna, obudziła w niej pierwotny, potężny głód [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl