[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kai-Petteri Hamalainen spoglądał na Irenę i swoje córki i myślał o Niskanenie. Po prostu nie mógł pozbyć się myśli o nim.Irenę obejrzała się za lekarzem, któryzamknął za sobą drzwi.Nie widać tego po tym chłopaku, ale jest tu ordynatorem powiedziałHamalainen, a Irenę kiwnęła głową.Valtteri Muskanen.Dziwne nazwisko.Tak uważasz? - zapytała Irenę.A ty nie? - odparł.Usiadła koło niego, dzieci ze zwieszonymi ramionami centymetr pocentymetrze przesuwały się w jego kierunku.Zalecił mi, bym został tu przez jakiś czas, twierdzi jednak, że miałemniezwykłe szczęście i być może za kilka dni będę mógł już wyjść.Tak - odrzekła Irenę.Dobrze, że jesteście - powiedział.Cisza.Chodzcie tu, skrzaty.W tej rurce jest tylko lekarstwo.Dziewczynki podeszłydo łóżka i spoglądały na Irenę, szukając jej wsparcia.Irenę wzięła go za rękę i pogłaskała.Stroił miny, a dziewczynki zaniosły sięśmiechem i przysunęły się jeszcze trochę bliżej, a w końcu ostrożnie usiadły nałóżku.Miałaś jakieś wiadomości ze stacji? Czy Tuula kontaktowała się z tobą? AlboMertaranta?Wyłączyłam telefon.Dzwonił co minutę.Ach - jego komórka.Poczuł impuls, by po nią sięgnąć, ale miał się przecieżporuszać z największą ostrożnością, a poza tym nie wiedział, gdzie leżała.Musi o tozapytać lekarza.Mówią o tym we wszystkich wiadomościach - powiedziała Irenę.Kiwnął głową.Poczuł dziwne zadowolenie.We wszystkich wiadomościach.Najważniejsze doniesienie - dodała Irenę cicho.Stroił kolejne miny dla dzieci.- Jakie to wszystko jest kruche - powiedziała Irenę. 42Kimmo Joentaa wrócił pociągiem do Turku.Poprosił sympatycznegopolicjanta, by przekazał Westerbergowi i Sundstrómowi wiadomość, że już wyjechał.Sundstróm będzie poirytowany, ale teraz nie miał czasu zajmować siędrobnostkami.Za szybą przesuwały się białe domy, jeziora i lasy.Obok niegosiedział chłopak pochylony nad laptopem i grał w jakąś grę komputerową, którejsensu Joentaa nie zdołał zgłębić.Człowiek w żółtej, ptasiej masce rozbijał samochodyi rzucał się z wieżowców.Człowiek na ekranie roztrzaskał się, a chłopak wyglądałtak, jakby miał zaraz zasnąć.Pasjonujące - wymamrotał Joentaa.Chłopak rzucił mu nieufne spojrzenie, a potem znów skoncentrował się natym, by wpędzić do grobu żółtego człowieka.Joentaa szedł z dworca do siedziby policji i zastanawiał się po drodze nadpomysłem, który przyszedł mu do głowy, gdy przeglądał przejrzyściezarchiwizowane fotografie Hamego Makeli.Być może była to myśl, którą trudnobędzie wprowadzić w życie.Trudno lub wcale nie będzie to możliwe.Gdy dotarł na miejsce, Petri Grónholm był akurat w terenie, a TuomasHeinonen siedział za swoim biurkiem.Kimmo - powiedział.- Już wróciliście?Tylko ja.Paavo jest jeszcze w Helsinkach.- Aha.Przyszedł mi do głowy pomysł, który chciałbym zweryfikować.Jaki pomysł? - zapytał Heinonen.Joentaa spojrzał na Tuomasa Heinonena i zastanawiał się, jak ująć w słowa to,czego nie przemyślał jeszcze do końca i w tej samej chwili zauważył, że Heinonenmiał zmieniony wyraz twarzy.Spojrzenie nadal zamglone, wciąż zaszczute.Ale cośsię zmieniło.Wygrałem - powiedział Heinonen.- Tak.Całkowicie się odegrałem.Prawie całkowicie.Wła śnie odbywa się międzynarodowy turniej hokeja w Niem czech.Słowacja przeciw Kanadzie.- Tak.Zwycięstwo Słowacji, ci idioci bukmacherzy nie skapowali, że Kanadawystawiła drużynę rezerwową.Zmieszny błąd, zazwyczaj im się to nie zdarza.Joentaa kiwnął głową.Trzy kombinacje, dwóch faworytów i właśnie Słowa - cjajako outsider znajwyższym kursem.Joentaa kiwał głową i nic nie rozumiał.Mogę powiedzieć wszystko Paulinie i rzucić jej na stół te pieniądze.Nie robiłbym tego.Mam ich mnóstwo.tutaj.- Heinonen podszedł do płaszcza przewieszonegoprzez oparcie krzesła i wyjął z niego banknoty o nominale 500 euro.- Ile tylko chcesz,jestem królem powiedział.- Przykro mi, że ostatnio cię denerwowałem i dziękuję ci.Musisz przestać - powiedział Joentaa.Heinonen gapił się na niego.Musisz przestać.Teraz, natychmiast.Prawdopodobnie masz rację - odparł Heinonen.- Jeśli kochasz Paulinę i dzieci, to skończysz z tym teraz powiedział Joentaa iusłyszał patos we własnym głosie.Masz rację - odparł Heinonen.Brzmiało to bezbarw nie i sztucznie.Stali na przeciw siebie, milcząc.To jaki miałeś pomysł? - zapytał w końcu Heinonen.Joentaa widziałHeinonena, jego podnieconą twarz i zbliżającą się katastrofę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl