[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem zbyt blisko przełomu, byporzucić ten projekt.- Zakręcił w powietrzu laską.- Choćgdybym wiedział, że ostatecznie wmiesza się w to b r y t y j s k istatek, może podjąłbym inną decyzję.Deryn kręciła głową, wciąż nie mogąc w to uwierzyć.Jak onmógł zrobić coś takiego niewinnemu, biednemu stworzeniu? Ijak car śmiał wysyłać brytyjski statek podniebny na ratunektemu szaleńcowi po tym, jak nakarmił niedzwiedzie własnymstatkiem?- Pan wybaczy, że spytam, ale kim pan właściwie jest?Mężczyzna wyprostował się, po czym wyciągnął dłońw dworskim ukłonie.- Jestem Nikola Tesla.Miło mi pana poznać, jak sądzę.7Lewiatan znajdował się kilka kilometrów dalej, kiedyotworzono luki bombowe.Płaty suszonej wołowiny spadały wdziesięciosekundowych odstępach.Z wyrzuceniem każdejpartii statek unosił się nieco wyżej.- Genialny pomysł na odwrócenie uwagi, muszę przyznać -rzekł Tesla.- Oczywiście gdybyście przywiezli to pożywieniewcześniej, wciąż miałbym swój statek.Deryn posłała mu jawnie wrogie spojrzenie.Mówił z takąbeztroską o tym, co zrobił, a ona uświadomiła sobie, że nakar-mił niedzwiedzie nie tylko swoim statkiem, ale też mamutow-cami i końmi.Wszystko zaś po to, by pozostać kilka tygodnidłużej w tym zakazanym miejscu.-A tak w ogóle to co pan tu robi, panie Tesla?-Myślałem, że to oczywiste, mój chłopcze.Badam zaist-niałe wokół nas zjawisko.-Odkrył pan, co spowodowało katastrofę?-Przyczynę znałem od samego początku.Byłem tylkociekaw skutków.- Nikola Tesla uniósł dłoń.- Na raziemuszę to utrzymywać w tajemnicy, ale wkrótce świat siędowie.W jego oku pojawił się błysk szaleństwa i kiedy Deryn od-wróciła się w stronę Lewiatana, opanował ją dziwny niepokój.Był to, oczywiście, ten sam człowiek, który wymyślił działoTesli, broń na błyskawice, która dwukrotnie niemal zniszczyłaLewiatana.Był specjalistą chrzęstów, budowniczym tajnejniemieckiej broni, a mimo to car wpuścił go do Rosji darwi-nistów.Nic się tu kupy nie trzymało.Przypomniała sobie o tajemniczym urządzeniu skrytym nadolnych pokładach Lewiatana i zaczęła się zastanawiać, dlacze-go ten człowiek chciał je tu przeszmuglować.Z całą pewnościąbyło bezużyteczne przy odstraszaniu niedzwiedzi.Silniki statku powietrznego zmieniły ton.Nalot został za-kończony.- Za chwilę tu nadlecą - powiedziała Deryn.- Powinniśmyiść na polanę.Pan Tesla pomachał laską, wykrzykując coś, jak podejrze-wała Deryn, po rosyjsku.Grupa ludzi wbiegła do jednego z bu-dynków i wyłoniła się z wielkimi skrzyniami na ramionach.-Przykro mi, proszę pana, ale nie może pan zabrać całegobagażu.I tak już będziemy mieli wielkie obciążenie!-Nie zamierzam zostawić zdjęć i próbek, młody człowieku.Przygotowanie tej ekspedycji zajęło całe lata!-Ale jeśli statek nie zdoła się wznieść w powietrze, i takbędzie stracona.Podobnie jak my!-W takim razie będziecie musieli zrobić miejsce.Albozostawić tu moich ludzi.- Czyś pan oszalał?! - krzyknęła Deryn, po czym potrząsnęła głową.- Posłuchaj pan.Jeśli chcesz pan sobie zostać tu zeswoimi próbkami, aż pożrą pana niedzwiedzie, to pańska sprawa.Ale ci ludzie idą ze mną, i to bez dodatkowego obciążenia!Nikola Tesla zaśmiał się.- Będzie pan musiał to im wytłumaczyć, obawiam się.Jakdobrze zna pan rosyjski, panie Sharp?-Doskonale, pieska jego niebieska - skłamała Deryn, poczym zwróciła się do ludzi.- Czy któryś z panów mówi poangielsku?Gapili się na nią lekko zmieszani.Jeden z nich próbowałzagadać po angielsku, ale po chwili wzruszył ramionami, naj-wyrazniej wyczerpawszy swój zasób słów.Deryn zacisnęła zęby, bardzo chcąc mieć teraz Alka u boku.Przy całej jego bezużytecznej wiedzy mówił kilkoma językami.A ten szajbnięty specjalista mógł posłuchać drugiego chrzęsta.Znów popatrzyła na ludzi Tesli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Byłem zbyt blisko przełomu, byporzucić ten projekt.- Zakręcił w powietrzu laską.- Choćgdybym wiedział, że ostatecznie wmiesza się w to b r y t y j s k istatek, może podjąłbym inną decyzję.Deryn kręciła głową, wciąż nie mogąc w to uwierzyć.Jak onmógł zrobić coś takiego niewinnemu, biednemu stworzeniu? Ijak car śmiał wysyłać brytyjski statek podniebny na ratunektemu szaleńcowi po tym, jak nakarmił niedzwiedzie własnymstatkiem?- Pan wybaczy, że spytam, ale kim pan właściwie jest?Mężczyzna wyprostował się, po czym wyciągnął dłońw dworskim ukłonie.- Jestem Nikola Tesla.Miło mi pana poznać, jak sądzę.7Lewiatan znajdował się kilka kilometrów dalej, kiedyotworzono luki bombowe.Płaty suszonej wołowiny spadały wdziesięciosekundowych odstępach.Z wyrzuceniem każdejpartii statek unosił się nieco wyżej.- Genialny pomysł na odwrócenie uwagi, muszę przyznać -rzekł Tesla.- Oczywiście gdybyście przywiezli to pożywieniewcześniej, wciąż miałbym swój statek.Deryn posłała mu jawnie wrogie spojrzenie.Mówił z takąbeztroską o tym, co zrobił, a ona uświadomiła sobie, że nakar-mił niedzwiedzie nie tylko swoim statkiem, ale też mamutow-cami i końmi.Wszystko zaś po to, by pozostać kilka tygodnidłużej w tym zakazanym miejscu.-A tak w ogóle to co pan tu robi, panie Tesla?-Myślałem, że to oczywiste, mój chłopcze.Badam zaist-niałe wokół nas zjawisko.-Odkrył pan, co spowodowało katastrofę?-Przyczynę znałem od samego początku.Byłem tylkociekaw skutków.- Nikola Tesla uniósł dłoń.- Na raziemuszę to utrzymywać w tajemnicy, ale wkrótce świat siędowie.W jego oku pojawił się błysk szaleństwa i kiedy Deryn od-wróciła się w stronę Lewiatana, opanował ją dziwny niepokój.Był to, oczywiście, ten sam człowiek, który wymyślił działoTesli, broń na błyskawice, która dwukrotnie niemal zniszczyłaLewiatana.Był specjalistą chrzęstów, budowniczym tajnejniemieckiej broni, a mimo to car wpuścił go do Rosji darwi-nistów.Nic się tu kupy nie trzymało.Przypomniała sobie o tajemniczym urządzeniu skrytym nadolnych pokładach Lewiatana i zaczęła się zastanawiać, dlacze-go ten człowiek chciał je tu przeszmuglować.Z całą pewnościąbyło bezużyteczne przy odstraszaniu niedzwiedzi.Silniki statku powietrznego zmieniły ton.Nalot został za-kończony.- Za chwilę tu nadlecą - powiedziała Deryn.- Powinniśmyiść na polanę.Pan Tesla pomachał laską, wykrzykując coś, jak podejrze-wała Deryn, po rosyjsku.Grupa ludzi wbiegła do jednego z bu-dynków i wyłoniła się z wielkimi skrzyniami na ramionach.-Przykro mi, proszę pana, ale nie może pan zabrać całegobagażu.I tak już będziemy mieli wielkie obciążenie!-Nie zamierzam zostawić zdjęć i próbek, młody człowieku.Przygotowanie tej ekspedycji zajęło całe lata!-Ale jeśli statek nie zdoła się wznieść w powietrze, i takbędzie stracona.Podobnie jak my!-W takim razie będziecie musieli zrobić miejsce.Albozostawić tu moich ludzi.- Czyś pan oszalał?! - krzyknęła Deryn, po czym potrząsnęła głową.- Posłuchaj pan.Jeśli chcesz pan sobie zostać tu zeswoimi próbkami, aż pożrą pana niedzwiedzie, to pańska sprawa.Ale ci ludzie idą ze mną, i to bez dodatkowego obciążenia!Nikola Tesla zaśmiał się.- Będzie pan musiał to im wytłumaczyć, obawiam się.Jakdobrze zna pan rosyjski, panie Sharp?-Doskonale, pieska jego niebieska - skłamała Deryn, poczym zwróciła się do ludzi.- Czy któryś z panów mówi poangielsku?Gapili się na nią lekko zmieszani.Jeden z nich próbowałzagadać po angielsku, ale po chwili wzruszył ramionami, naj-wyrazniej wyczerpawszy swój zasób słów.Deryn zacisnęła zęby, bardzo chcąc mieć teraz Alka u boku.Przy całej jego bezużytecznej wiedzy mówił kilkoma językami.A ten szajbnięty specjalista mógł posłuchać drugiego chrzęsta.Znów popatrzyła na ludzi Tesli [ Pobierz całość w formacie PDF ]