[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kłaniał mi się.No, patrz,ten. E, dajże mi spokój.Chcę tylko widzieć Dornową.Taka jestem ciekawa, czyrzeczywiście taka ładna jak mówią, bo ludzie lubią przesadzać.Mówiła mi Wan-da, która widziała jej fotografię, w chwili, gdy wsiadała do karetki więziennej, żema krzywe nogi, ale powiadam ci, kompletnie krzywe.LRTEla, nie odwracając głowy, słuchała każdego słowa.Z boku, po prawej stronie,trzy damulki w salopkach gadały bez przerwy. Miałam tu obok sprawę, rozumie pani o trzepanie dywanów, byłam świad-kiem, więc sobie myślę, może mnie tu wpuszczą.ale nie chcieli, więc im po-wiedziałam. Powiadam pani przerwała druga że tylko chcę doczekać, żeby tej zbrod-niarce w twarz spojrzeć, tak bym jej plunęła w twarz, tak bym jej do słuchu po-wiedziała parę słów, bo ten sąd to się tylko z nią bawić będzie, a według mnie, tood razu bez sądu skazać taką./Ela poczuła się tu nagle strasznie obco.Pragnęła zobaczyć choć z daleka Ste-fana, który tu na tym gruncie był przecież u siebie.Przypomniała sobie, jak to wdniu premiery Michała, siedziała obok Stefana w teatrze i wtedy on był jakiśdziwnie przygnębiony i obcy, a wszyscy dokoła byli jej dobrymi przyjaciółmi,czuła się tam, jak u siebie.Przez salę przeszedł szmer. Dornowa,.Dornowa słychać było ze wszystkich stron.Pod eskortą dwu policjantów na salę sądową weszła drobna, szczupła kobieta.Eli wystarczyło jedno spojrzenie, rzucone na oskarżoną, by wiedziała jużwszystko.Tak, była piękna.Nie było przesady w tym, co o niej mówiono.Byławięcej niż piękna: miała urok, coś nie dającego się określić, a szarpiącego za ser-ce. Ta kobieta z pewnością zrobiła wrażenie na Stefanie taka była pierwszamyśl Eli.Z trudem oderwała wzrok od Dornowej, która rzuciwszy zalęknione i szybkiespojrzenie na przepełnioną rozciekawionymi twarzami salę, usiadła na ławieoskarżonych i natychmiast spuściła oczy na splecione na kolanach dłonie.Sie-LRTdzący przed Dornową adwokat Zalewski, który Eli wydał się dziwnie zmienionyw fałdzistej todze, odwrócił się ku oskarżonej i pochylony nad nią, długo jej cośopowiadał.Skinęła kilka razy swą kształtną główką, a potem znowu patrzała naswe dłonie.Ela zaczęła się znowu przyglądać sali.Dopiero teraz szukała wzrokiem Stefa-na.Nie spostrzegła go dotychczas, a pewna była, że znajduje się już w sądzie.Przesunęła więc wzrokiem po ławach dziennikarskich, na których już rozpoczęłasię praca.Ołówki i wieczne pióra biegały po papierze.Piszący podnosili co chwi-lę głowy, patrzyli na siedzącą na wprost nich oskarżoną i pisali. Piszą zapewne: na salę wprowadzono oskarżoną, jest czarno ubrana, spo-kojna, siedzący przed nią obrońca, mecenas Zalewski. pomyślała mimo woliEla.I nagle, gdy tak błądziła wzrokiem po natłoczonych głowach ludzkich, drgnę-ła, coś się w niej załamało, coś jęknęło jak rozbity dzwon.Zobaczyła Stefana.Siedział przed drewnianą barierką, oddzielającą publicz-ność od sądu, na ławce, na której siadują po złożeniu zeznań świadkowie.OdDornowej oddzielała go tylko pusta przestrzeń posadzki.Siedział sztywno wy-prostowany, jak gdyby nieobecny na tej sali.Patrzył nieruchomo w jeden punkt.Punktem tym była ława oskarżonych.Patrzył nieruchomo, ale wyraz jego twarzybył pełen tak bolesnego naprężenia, że Ela zadrżała.Jakże dobrze znała ten bole-sny rys koło jego ust, który pojawiał się w chwilach największego naprężenia je-go duszy, w chwilach, gdy był jednocześnie czymś do głębi rozczulony i poru-szony.Elę zawsze wzruszał ten wyraz jego twarzy, ale dotychczas ona i tylko onawywoływała u niego takie stany.A teraz tak właśnie patrzy na tamtą, obcą kobie-tę.Na oskarżoną Dornową.W jednej chwili wszystkie przypuszczenia, wszystkie odganiane w ciągu wieluLRTdługich tygodni z takim trudem podejrzenia, wszystkie dręczące ją w czasie bez-sennych nocy obawy, stały się rzeczywistością.Ela wiedziała już, że przeczuciajej nie myliły.%7łe przyczyną zmiany stosunku do niej była tylko ta kobieta.Ale ta pewność, zamiast ją doprowadzić do wybuchu rozpaczy, raczej jąuspokoiła. Przynajmniej teraz wiem, przynajmniej wiem całą prawdę powta-rzała sobie w myślach.Jednocześnie naszło ją inne uczucie.%7łal jej się zrobiło Stefka na myśl o tym,jak bardzo musi się dręczyć, czując, że to on zaprowadził tę kobietę na ławęoskarżonych, że była chwila, kiedy miał jej los w swym ręku i że nic dla niej nieuczynił.Patrzyła jeszcze wciąż w twarz Stefana, utkwioną z takim naprężeniemw bledziutkiej twarzyczce Dornowej, gdy poczuła, że ktoś delikatnie dotyka jejramienia.Obejrzała się.Koło niej stał Michał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Kłaniał mi się.No, patrz,ten. E, dajże mi spokój.Chcę tylko widzieć Dornową.Taka jestem ciekawa, czyrzeczywiście taka ładna jak mówią, bo ludzie lubią przesadzać.Mówiła mi Wan-da, która widziała jej fotografię, w chwili, gdy wsiadała do karetki więziennej, żema krzywe nogi, ale powiadam ci, kompletnie krzywe.LRTEla, nie odwracając głowy, słuchała każdego słowa.Z boku, po prawej stronie,trzy damulki w salopkach gadały bez przerwy. Miałam tu obok sprawę, rozumie pani o trzepanie dywanów, byłam świad-kiem, więc sobie myślę, może mnie tu wpuszczą.ale nie chcieli, więc im po-wiedziałam. Powiadam pani przerwała druga że tylko chcę doczekać, żeby tej zbrod-niarce w twarz spojrzeć, tak bym jej plunęła w twarz, tak bym jej do słuchu po-wiedziała parę słów, bo ten sąd to się tylko z nią bawić będzie, a według mnie, tood razu bez sądu skazać taką./Ela poczuła się tu nagle strasznie obco.Pragnęła zobaczyć choć z daleka Ste-fana, który tu na tym gruncie był przecież u siebie.Przypomniała sobie, jak to wdniu premiery Michała, siedziała obok Stefana w teatrze i wtedy on był jakiśdziwnie przygnębiony i obcy, a wszyscy dokoła byli jej dobrymi przyjaciółmi,czuła się tam, jak u siebie.Przez salę przeszedł szmer. Dornowa,.Dornowa słychać było ze wszystkich stron.Pod eskortą dwu policjantów na salę sądową weszła drobna, szczupła kobieta.Eli wystarczyło jedno spojrzenie, rzucone na oskarżoną, by wiedziała jużwszystko.Tak, była piękna.Nie było przesady w tym, co o niej mówiono.Byławięcej niż piękna: miała urok, coś nie dającego się określić, a szarpiącego za ser-ce. Ta kobieta z pewnością zrobiła wrażenie na Stefanie taka była pierwszamyśl Eli.Z trudem oderwała wzrok od Dornowej, która rzuciwszy zalęknione i szybkiespojrzenie na przepełnioną rozciekawionymi twarzami salę, usiadła na ławieoskarżonych i natychmiast spuściła oczy na splecione na kolanach dłonie.Sie-LRTdzący przed Dornową adwokat Zalewski, który Eli wydał się dziwnie zmienionyw fałdzistej todze, odwrócił się ku oskarżonej i pochylony nad nią, długo jej cośopowiadał.Skinęła kilka razy swą kształtną główką, a potem znowu patrzała naswe dłonie.Ela zaczęła się znowu przyglądać sali.Dopiero teraz szukała wzrokiem Stefa-na.Nie spostrzegła go dotychczas, a pewna była, że znajduje się już w sądzie.Przesunęła więc wzrokiem po ławach dziennikarskich, na których już rozpoczęłasię praca.Ołówki i wieczne pióra biegały po papierze.Piszący podnosili co chwi-lę głowy, patrzyli na siedzącą na wprost nich oskarżoną i pisali. Piszą zapewne: na salę wprowadzono oskarżoną, jest czarno ubrana, spo-kojna, siedzący przed nią obrońca, mecenas Zalewski. pomyślała mimo woliEla.I nagle, gdy tak błądziła wzrokiem po natłoczonych głowach ludzkich, drgnę-ła, coś się w niej załamało, coś jęknęło jak rozbity dzwon.Zobaczyła Stefana.Siedział przed drewnianą barierką, oddzielającą publicz-ność od sądu, na ławce, na której siadują po złożeniu zeznań świadkowie.OdDornowej oddzielała go tylko pusta przestrzeń posadzki.Siedział sztywno wy-prostowany, jak gdyby nieobecny na tej sali.Patrzył nieruchomo w jeden punkt.Punktem tym była ława oskarżonych.Patrzył nieruchomo, ale wyraz jego twarzybył pełen tak bolesnego naprężenia, że Ela zadrżała.Jakże dobrze znała ten bole-sny rys koło jego ust, który pojawiał się w chwilach największego naprężenia je-go duszy, w chwilach, gdy był jednocześnie czymś do głębi rozczulony i poru-szony.Elę zawsze wzruszał ten wyraz jego twarzy, ale dotychczas ona i tylko onawywoływała u niego takie stany.A teraz tak właśnie patrzy na tamtą, obcą kobie-tę.Na oskarżoną Dornową.W jednej chwili wszystkie przypuszczenia, wszystkie odganiane w ciągu wieluLRTdługich tygodni z takim trudem podejrzenia, wszystkie dręczące ją w czasie bez-sennych nocy obawy, stały się rzeczywistością.Ela wiedziała już, że przeczuciajej nie myliły.%7łe przyczyną zmiany stosunku do niej była tylko ta kobieta.Ale ta pewność, zamiast ją doprowadzić do wybuchu rozpaczy, raczej jąuspokoiła. Przynajmniej teraz wiem, przynajmniej wiem całą prawdę powta-rzała sobie w myślach.Jednocześnie naszło ją inne uczucie.%7łal jej się zrobiło Stefka na myśl o tym,jak bardzo musi się dręczyć, czując, że to on zaprowadził tę kobietę na ławęoskarżonych, że była chwila, kiedy miał jej los w swym ręku i że nic dla niej nieuczynił.Patrzyła jeszcze wciąż w twarz Stefana, utkwioną z takim naprężeniemw bledziutkiej twarzyczce Dornowej, gdy poczuła, że ktoś delikatnie dotyka jejramienia.Obejrzała się.Koło niej stał Michał [ Pobierz całość w formacie PDF ]