[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.to iJagustynce markotno.- rzucił któryś z parobków.- Głupiś.bacz ino, kiej niesiesz ojcowe ćwiartki do Jankla, by cię nikt nie widział, a wdowieństwu dajspokój, to nie na twój rozum - warknęła ostro, aż przymilkli, bo bali się, że w złości wszystko głośnowypowie, co tylko wie, a mogła wiedzieć sporo.Przekorna baba była, nieustępliwa i o wszystkimmająca swoje powiedzenie, nieraz takie, że aż ludziom skóra cierpła i włosy wstawały na głowie, bo nicnie uszanowała, nawet księdza i kościoła, że już nieraz ją dobrodziej napominał i do opamiętaniaprzynaglał, nie pomogło, a potem ino po wsi mówiła :- I bez księdza każden do Pana Boga trafi, niech jeno będzie poczciwy; gospodyni lepiej mu pilnować,bo z trzecim chodzi i znowu gdzie zgubi.Taka była Jagustynka.Rozchodzić się już mieli, kiedy wszedł wójt z sołtysem, obchodzili chałupy, żeby jutro podług rozkładuwychodzili na szarwark, na drogę za młyn, rozmytą przez deszcze.Ale wójt przódzi, skoro jeno wszedł, rozłożył ręce i wykrzyknął:- Same najpierwsze dziewczyny jucha stary se zwołał!.Jakoż prawdę rzekł, bo były same gospodarskie córki rodowe - i z wianem.Boryna gospodarz był przecież pierwszy na całą wieś, to jakże, dziewki służebne, komornice albobiedotę taką, co to w dziesięcioro wisi u krowiego ogona - zwoływałby do siebie i zapraszał!Wójt pogadał ze starym na osobności, ale tak cicho, że nikt nie usłyszał, pośmiał się z dziewczynami iposzedł rychło, bo jeszcze całe pół wsi zwoływać miał na jutro.Wkrótce też i zaczęli się rozchodzićwszyscy, że to pózno było, a i kapusty prawie już zbrakło do obierania.Boryna dziękował wszystkim akażdemu z osobna, i co starszym kobietom otwierał drzwi i wyprowadzał.Jagustynka na odchodnym rzekła w głos:- Bóg zapłać za ugoszczenie, ale dobrze całkiem nie było.- Hale! No.- Gospodyni brak wam, Macieju, a bez to nijakiego porządku nie może być.- Co robić, moiściewy?.Co robić?.Zrządzenie już takie boskie, że pomarła.- Mało to dziewczyn! A dyć w każden czwartek ino wypatrują po wsi, czy swaty od was nie idą doktórej.-mówiła chytrze ciągając go za język, ale Boryna, choć i miał już odpowiedz.podrapał się tylkopo głowie i uśmiechał, a szukał bezwiednie oczami Jagusi, która zabierała się do wyjścia.Na to i czekał Antek, przyodział się nieznacznie i wyszedł naprzód.Jaguś sama szła do domu, bo innemieszkały w drugiej stronie, ku młynowi.- Jaguś! - szepnął wychylając się z ciemności spod płota jakiegoś.Przystanęła, poznała głos jego i poczęła zdziebko dygotać.- Odprowadzę cię, Jaguś! - Obejrzał się - noc była ciemna, bez gwiazd, wiatr huczał górą i miotałdrzewami.Objał ją wpół mocno i tak przytuleni do siebie zginęli w ciemnościach.ROZDZIAA 8Nazajutrz gruchnęła po Lipcach wieść o Borynowych z Jagną zmówinach.Wójt był dziewosłębem - więc wójtowa, że mąż srogo przykazywał pary z gęby nie puszczać przódzi,nim powróci, dopiero na odwieczerzu pobiegła do sąsiadki, rzekomo soli pożyczyć, i już na odchodnymnie wytrzymała, ino wzięła kumę na bok i szepnęła:- Wiecie to, Boryna posłał z wódką do Jagny! Ino nie mówcie, bo mój tak przykazywał.- Nie może być! Gdziebym ta z ozorem po wsi latała! Pleciuch to jestem czy co?.Taki dziad i zatrzecią kobietę się bierze! Co to dzieci na to powiedzą! O świecie, świecie! - jęknęła ze zgrozą.A skoro wójtowa wyszła, przyodziała się w zapaskę i chyłkiem przez sad wpadła do Kłębów, co w podlesiedzieli, pożyczyć szczotki paczesnej, że jej była się gdziesik zapodziała.- Słyszeliście? Boryna żeni się z Jagną Dominikówną! Dopiero co szły do niej z wódką.- Nie ! - cudeńka prawicie ! Jakże by to, dzieci dorosłe i sam już w latach!- Juści że niemłody, ale mu nie odmówią.nie, gospodarz taki, bogacz!- Albo i ta Jagna! Widzieliście, moi ludzie! To się łachała z tym i owym.a teraz gospodynią pierwsząbędzie! Jest to na świecie sprawiedliwość? Co?.A tyla dzieuch siedzi.choćby i te siostrzyne.- A moje po bracie! A Koprzywianki! A Nastusia! A drugie! To nie gospodarskie? Nie śwarne? Niepoczciwe? Co?.- Będzie się ona dopiero nadymała! I tak kiej ten paw chodzi a głowy zadziera.- Bez obrazy boskiej się też obyć nie obędzie - kowal ni drugie dzieci nie darują swojego macosze, nie!- Hale, poredzą to co? Gront starego, to i wola jego.- Juści, że po prawie jego, ale po sprawiedliwości i dzieciński też.- Moiściewy, sprawiedliwość ma zawżdy ten, kogo stać na nią.Nawyrzekały, nażaliły się na świat i jego sprawy i rozeszły się, a z nimi rozlała się ta wieść po wsi całej.%7łe roboty było niewiela i niepilne, a ludzie siedzieli po chałupach, bo drogi były do cna rozmiękły, topogwarzano o tych zmówinach po chałupach wszystkich.Wieś całą ogarnęła ciekawość, na czym się toskończy; spodziewali się z góry, że nastąpią bitki a procesowanie, a historie różne.Jakże, znaliBorynową gwałtowność, że jak się zawezmie, to i dobrodziejowi nie ustąpi, a i Antkową hardość teżznali.Nawet ludzie spędzeni do szarwarku, na rozerwaną groblę za młynem, poprzystawali i jęli o tymzdarzeniu poredzać.Przerzekł coś niecoś jeden, przerzekł i drugi, aż w końcu stary Kłąb, że to mądry chłop był i poważany,powiedział surowo:- Z tego padnie złe na wieś całą, baczcie ino.- Antek nie ustąpi, jakże? Nowa gęba do miski- rzekł któryś.- Głupiś, u Boryny starczyłoby i la pięciu - o działy pójdzie.- Bez zapisu się tam nie obejdzie.- Dominikowa nie głupia, już ona wszystkich wyrychtuje.- Matką jest, to jej psie prawo o dziecko stoić - rzucił Kłąb [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.to iJagustynce markotno.- rzucił któryś z parobków.- Głupiś.bacz ino, kiej niesiesz ojcowe ćwiartki do Jankla, by cię nikt nie widział, a wdowieństwu dajspokój, to nie na twój rozum - warknęła ostro, aż przymilkli, bo bali się, że w złości wszystko głośnowypowie, co tylko wie, a mogła wiedzieć sporo.Przekorna baba była, nieustępliwa i o wszystkimmająca swoje powiedzenie, nieraz takie, że aż ludziom skóra cierpła i włosy wstawały na głowie, bo nicnie uszanowała, nawet księdza i kościoła, że już nieraz ją dobrodziej napominał i do opamiętaniaprzynaglał, nie pomogło, a potem ino po wsi mówiła :- I bez księdza każden do Pana Boga trafi, niech jeno będzie poczciwy; gospodyni lepiej mu pilnować,bo z trzecim chodzi i znowu gdzie zgubi.Taka była Jagustynka.Rozchodzić się już mieli, kiedy wszedł wójt z sołtysem, obchodzili chałupy, żeby jutro podług rozkładuwychodzili na szarwark, na drogę za młyn, rozmytą przez deszcze.Ale wójt przódzi, skoro jeno wszedł, rozłożył ręce i wykrzyknął:- Same najpierwsze dziewczyny jucha stary se zwołał!.Jakoż prawdę rzekł, bo były same gospodarskie córki rodowe - i z wianem.Boryna gospodarz był przecież pierwszy na całą wieś, to jakże, dziewki służebne, komornice albobiedotę taką, co to w dziesięcioro wisi u krowiego ogona - zwoływałby do siebie i zapraszał!Wójt pogadał ze starym na osobności, ale tak cicho, że nikt nie usłyszał, pośmiał się z dziewczynami iposzedł rychło, bo jeszcze całe pół wsi zwoływać miał na jutro.Wkrótce też i zaczęli się rozchodzićwszyscy, że to pózno było, a i kapusty prawie już zbrakło do obierania.Boryna dziękował wszystkim akażdemu z osobna, i co starszym kobietom otwierał drzwi i wyprowadzał.Jagustynka na odchodnym rzekła w głos:- Bóg zapłać za ugoszczenie, ale dobrze całkiem nie było.- Hale! No.- Gospodyni brak wam, Macieju, a bez to nijakiego porządku nie może być.- Co robić, moiściewy?.Co robić?.Zrządzenie już takie boskie, że pomarła.- Mało to dziewczyn! A dyć w każden czwartek ino wypatrują po wsi, czy swaty od was nie idą doktórej.-mówiła chytrze ciągając go za język, ale Boryna, choć i miał już odpowiedz.podrapał się tylkopo głowie i uśmiechał, a szukał bezwiednie oczami Jagusi, która zabierała się do wyjścia.Na to i czekał Antek, przyodział się nieznacznie i wyszedł naprzód.Jaguś sama szła do domu, bo innemieszkały w drugiej stronie, ku młynowi.- Jaguś! - szepnął wychylając się z ciemności spod płota jakiegoś.Przystanęła, poznała głos jego i poczęła zdziebko dygotać.- Odprowadzę cię, Jaguś! - Obejrzał się - noc była ciemna, bez gwiazd, wiatr huczał górą i miotałdrzewami.Objał ją wpół mocno i tak przytuleni do siebie zginęli w ciemnościach.ROZDZIAA 8Nazajutrz gruchnęła po Lipcach wieść o Borynowych z Jagną zmówinach.Wójt był dziewosłębem - więc wójtowa, że mąż srogo przykazywał pary z gęby nie puszczać przódzi,nim powróci, dopiero na odwieczerzu pobiegła do sąsiadki, rzekomo soli pożyczyć, i już na odchodnymnie wytrzymała, ino wzięła kumę na bok i szepnęła:- Wiecie to, Boryna posłał z wódką do Jagny! Ino nie mówcie, bo mój tak przykazywał.- Nie może być! Gdziebym ta z ozorem po wsi latała! Pleciuch to jestem czy co?.Taki dziad i zatrzecią kobietę się bierze! Co to dzieci na to powiedzą! O świecie, świecie! - jęknęła ze zgrozą.A skoro wójtowa wyszła, przyodziała się w zapaskę i chyłkiem przez sad wpadła do Kłębów, co w podlesiedzieli, pożyczyć szczotki paczesnej, że jej była się gdziesik zapodziała.- Słyszeliście? Boryna żeni się z Jagną Dominikówną! Dopiero co szły do niej z wódką.- Nie ! - cudeńka prawicie ! Jakże by to, dzieci dorosłe i sam już w latach!- Juści że niemłody, ale mu nie odmówią.nie, gospodarz taki, bogacz!- Albo i ta Jagna! Widzieliście, moi ludzie! To się łachała z tym i owym.a teraz gospodynią pierwsząbędzie! Jest to na świecie sprawiedliwość? Co?.A tyla dzieuch siedzi.choćby i te siostrzyne.- A moje po bracie! A Koprzywianki! A Nastusia! A drugie! To nie gospodarskie? Nie śwarne? Niepoczciwe? Co?.- Będzie się ona dopiero nadymała! I tak kiej ten paw chodzi a głowy zadziera.- Bez obrazy boskiej się też obyć nie obędzie - kowal ni drugie dzieci nie darują swojego macosze, nie!- Hale, poredzą to co? Gront starego, to i wola jego.- Juści, że po prawie jego, ale po sprawiedliwości i dzieciński też.- Moiściewy, sprawiedliwość ma zawżdy ten, kogo stać na nią.Nawyrzekały, nażaliły się na świat i jego sprawy i rozeszły się, a z nimi rozlała się ta wieść po wsi całej.%7łe roboty było niewiela i niepilne, a ludzie siedzieli po chałupach, bo drogi były do cna rozmiękły, topogwarzano o tych zmówinach po chałupach wszystkich.Wieś całą ogarnęła ciekawość, na czym się toskończy; spodziewali się z góry, że nastąpią bitki a procesowanie, a historie różne.Jakże, znaliBorynową gwałtowność, że jak się zawezmie, to i dobrodziejowi nie ustąpi, a i Antkową hardość teżznali.Nawet ludzie spędzeni do szarwarku, na rozerwaną groblę za młynem, poprzystawali i jęli o tymzdarzeniu poredzać.Przerzekł coś niecoś jeden, przerzekł i drugi, aż w końcu stary Kłąb, że to mądry chłop był i poważany,powiedział surowo:- Z tego padnie złe na wieś całą, baczcie ino.- Antek nie ustąpi, jakże? Nowa gęba do miski- rzekł któryś.- Głupiś, u Boryny starczyłoby i la pięciu - o działy pójdzie.- Bez zapisu się tam nie obejdzie.- Dominikowa nie głupia, już ona wszystkich wyrychtuje.- Matką jest, to jej psie prawo o dziecko stoić - rzucił Kłąb [ Pobierz całość w formacie PDF ]