[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prychał przy tym jak wieloryb, copotęgowało tylko wesołość tłumu.- Szampanem w niego! - zawołał Kornacki.Strzeliło kilkanaście korków i pienisty płynchlusnął na elekta i piszczące wokół niego dziewczęta.- Chwała zwycięzcy!Livingstone półprzytomnie rozejrzał się dookoła.A jednak to nie był żaden zamach.Możesię nie domyślają? Poszukał wzrokiem Silvestriego.Nie mógł wypatrzyć go w tłumie.Zaraz, możetam z tyłu.Ale już cztery panienki, każda w odmiennym odcieniu, niczym z plakatureklamującego solidarność międzynarodową, otoczyły ciasno zmokłego jak kura laureata.- Elekt ma darmo, elekt ma darmo! - wołała śnieżnolica Tamara rozrywając zamekbłyskawiczny jego spodni.Obnażona młodziutka Tajlandka przygarnęła siwą głowę do na wpół-dziecięcych piersi.Języczek hebanowej Nilotki jak wytrych wśliznął się w jego ucho.Metyskazamarła w wyczekującej kuszącej pozie, wydając okrzyki niczym spłoszona dziewica w filmach zlat trzydziestych:- Och, Mister Landley, ach Mister Landley!.I co mógł zrobić starzejący się, zakompleksiony filister, skazany w Cambridge jedynie nachude, pachnące Encyklopedią Britannica bibliotekarki? Nawet w Ogrodzie żył dość ascetycznie,więcej świńtuszył w rozmowach niż de facto, wrodzone skąpstwo kazało mu bowiem ciułać rozkosze" i wydawać minimalnie, raz na dwa tygodnie, na jakieś pośledniejsze ciało.Takich, jakte cztery, nie zafundował sobie nigdy.A czyż może być co przyjemniejszego dla skąpca, niżotrzymanie przedmiotu długotrwałego pożądania za darmo? Cóż więc dziwnego, że na parę minutzapomniał o dręczących go lękach, nadajniku, komputerze, Silvestrim.Zresztą nie miał szans, by o tym pamiętać.Otoczony egzotycznymi zapachami, pocierany,łaskotany, gryziony, wciągany, przyjmowany i oddawany niczym pałeczka sztafety, wspinał się nasam szczyt rozkoszy.Tym perwersyjniejszej, że na oczach tłumu.- Nie wstydzę się, niech to szlag! Nie wstydzę się - grzmiała mu w duszy pieśń tryumfu - aoni niech mi zazdroszczą!Czy zazdrościli? Trudno rzec.Kornacki chlustał szampanem.Inni, na czele z Zieglerem,klaskali rytmicznie.I już-już miał odpalić niczym rakieta na Przylądku Kennedy'ego, gdy zgasłoświatło.Mrok uderzył młotem zaskoczenia.Po sekundzie zabłysły małe światełka awaryjne.Podrugiej - Livingstone wrócił do rzeczywistości.Sam.Towarzystwo rozbiegło się.Landley usiłował wstać.Dopiero teraz zorientował się, że jestnagi.Zniknęło jego ubranie z nadajnikiem, a także okulary, w których znajdował się odbiornik.Piętnasta pięćdziesiąt.Zgodnie ze wskazówkami szefa łączności, który nie miał ochotyumierać jako kamikadze na pasie śmierci", Bob odpowiednim włazem wdarł się do podziemibudynku.Tym razem południowo-afrykański oficer nie kłamał.Sam kabel głównego zasilania byłwprawdzie niedostępny, ale istniała wąska studzienka prowadząca w jego bezpośrednie pobliże.Marindafontein posiada trzy rodzaje zasilania.Większość energii pochodzi ze znajdującychsię na dachu baterii słonecznych oraz wiatraków.Baterie jednak przysłaniane są przy silnymwietrze automatycznymi pokrywami, ponieważ kurz i pył są ich głównym wrogiem.Równieżwiatraki, w momencie gdy wicher przekracza ósemkę w skali Beauforta, zostają unieruchamiane iskładane.Wówczas zasilanie obiektów pochodzi z zasobów rozdzielni w Manganore, a energiaprzepływa specjalnym kablem podziemnym.Oczywiście w przypadku awarii kabla, następuje automatyczne przełączenie na systemakumulatorowy, a po paru minutach włączają się mazutowe agregaty prądotwórcze.Oficer nieorientował się, czy agregaty te dostarczają również energię zabezpieczeniom dachu, aleDenningham miał nadzieję i z tym sobie poradzić.Oczekując na powrót Boba, Lenni Wilde zwrócił się do Barbary:- W jaki sposób w ciągu pięciu minut przekonałeś tego bydlaka, żeby nam pomagał?- Dałam mu dupy - odpowiedziała uprzejmie panna Gray [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Prychał przy tym jak wieloryb, copotęgowało tylko wesołość tłumu.- Szampanem w niego! - zawołał Kornacki.Strzeliło kilkanaście korków i pienisty płynchlusnął na elekta i piszczące wokół niego dziewczęta.- Chwała zwycięzcy!Livingstone półprzytomnie rozejrzał się dookoła.A jednak to nie był żaden zamach.Możesię nie domyślają? Poszukał wzrokiem Silvestriego.Nie mógł wypatrzyć go w tłumie.Zaraz, możetam z tyłu.Ale już cztery panienki, każda w odmiennym odcieniu, niczym z plakatureklamującego solidarność międzynarodową, otoczyły ciasno zmokłego jak kura laureata.- Elekt ma darmo, elekt ma darmo! - wołała śnieżnolica Tamara rozrywając zamekbłyskawiczny jego spodni.Obnażona młodziutka Tajlandka przygarnęła siwą głowę do na wpół-dziecięcych piersi.Języczek hebanowej Nilotki jak wytrych wśliznął się w jego ucho.Metyskazamarła w wyczekującej kuszącej pozie, wydając okrzyki niczym spłoszona dziewica w filmach zlat trzydziestych:- Och, Mister Landley, ach Mister Landley!.I co mógł zrobić starzejący się, zakompleksiony filister, skazany w Cambridge jedynie nachude, pachnące Encyklopedią Britannica bibliotekarki? Nawet w Ogrodzie żył dość ascetycznie,więcej świńtuszył w rozmowach niż de facto, wrodzone skąpstwo kazało mu bowiem ciułać rozkosze" i wydawać minimalnie, raz na dwa tygodnie, na jakieś pośledniejsze ciało.Takich, jakte cztery, nie zafundował sobie nigdy.A czyż może być co przyjemniejszego dla skąpca, niżotrzymanie przedmiotu długotrwałego pożądania za darmo? Cóż więc dziwnego, że na parę minutzapomniał o dręczących go lękach, nadajniku, komputerze, Silvestrim.Zresztą nie miał szans, by o tym pamiętać.Otoczony egzotycznymi zapachami, pocierany,łaskotany, gryziony, wciągany, przyjmowany i oddawany niczym pałeczka sztafety, wspinał się nasam szczyt rozkoszy.Tym perwersyjniejszej, że na oczach tłumu.- Nie wstydzę się, niech to szlag! Nie wstydzę się - grzmiała mu w duszy pieśń tryumfu - aoni niech mi zazdroszczą!Czy zazdrościli? Trudno rzec.Kornacki chlustał szampanem.Inni, na czele z Zieglerem,klaskali rytmicznie.I już-już miał odpalić niczym rakieta na Przylądku Kennedy'ego, gdy zgasłoświatło.Mrok uderzył młotem zaskoczenia.Po sekundzie zabłysły małe światełka awaryjne.Podrugiej - Livingstone wrócił do rzeczywistości.Sam.Towarzystwo rozbiegło się.Landley usiłował wstać.Dopiero teraz zorientował się, że jestnagi.Zniknęło jego ubranie z nadajnikiem, a także okulary, w których znajdował się odbiornik.Piętnasta pięćdziesiąt.Zgodnie ze wskazówkami szefa łączności, który nie miał ochotyumierać jako kamikadze na pasie śmierci", Bob odpowiednim włazem wdarł się do podziemibudynku.Tym razem południowo-afrykański oficer nie kłamał.Sam kabel głównego zasilania byłwprawdzie niedostępny, ale istniała wąska studzienka prowadząca w jego bezpośrednie pobliże.Marindafontein posiada trzy rodzaje zasilania.Większość energii pochodzi ze znajdującychsię na dachu baterii słonecznych oraz wiatraków.Baterie jednak przysłaniane są przy silnymwietrze automatycznymi pokrywami, ponieważ kurz i pył są ich głównym wrogiem.Równieżwiatraki, w momencie gdy wicher przekracza ósemkę w skali Beauforta, zostają unieruchamiane iskładane.Wówczas zasilanie obiektów pochodzi z zasobów rozdzielni w Manganore, a energiaprzepływa specjalnym kablem podziemnym.Oczywiście w przypadku awarii kabla, następuje automatyczne przełączenie na systemakumulatorowy, a po paru minutach włączają się mazutowe agregaty prądotwórcze.Oficer nieorientował się, czy agregaty te dostarczają również energię zabezpieczeniom dachu, aleDenningham miał nadzieję i z tym sobie poradzić.Oczekując na powrót Boba, Lenni Wilde zwrócił się do Barbary:- W jaki sposób w ciągu pięciu minut przekonałeś tego bydlaka, żeby nam pomagał?- Dałam mu dupy - odpowiedziała uprzejmie panna Gray [ Pobierz całość w formacie PDF ]