[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolejne oszustwo.Następny kłamca zasługujący wyłącznie na nienawiść.Po śniadaniu gęstej papce z rozgniecionej kukurydzy Hoszitiwę znowuskierowano do szlifowania naczyń.Pracując w pyle, zmęczonymi rękami dosko-naląc cudze naczynia, zazdrośnie przyglądała się garncarkom.Kobiety gawędziłyi śmiały się, a spod ich oblepionych wilgotną gliną dłoni wychodziły gładkie na-czynia.%7ładna nie zwracała uwagi na Hoszitiwę skazaną na najniewdzięczniejszezajęcie w całym warsztacie.Pociechą w jej osamotnieniu były myśli o powodzi, którą sprowadzi na Tolte-ków.Oczywiście lud słońca zostanie cudownie ocalony.Dziewczyna wyobrażałasobie, że ściąga nad Miasto ulewę, która doszczętnie je zniszczy, zatopi podłegoRLTksięcia, jego dostojników oraz wojowników.Wezbrana rzeka porwie ich ciałaniczym patyczki.Pożałujecie.Będziecie błagać, bym powstrzymała deszcz.Tego wieczoru po kolacji jedna ze starszych kobiet, imieniem Jani, którejwłosy jeszcze nie były całkiem siwe, lecz twarz została już naznaczonazmarszczkami, dobrotliwie spytała dziewczynę, skąd w niej tyle gniewu.Hoszitiwa spojrzała w uczciwą, pyzatą twarz Jani.Choć garncarka miała nabrodzie niebieski tatuaż Górskich Lwów, nieco przypominała jej matkę, dlategoodparła szczerze: Jestem makai-jo,Jani zachłysnęła się i uniosła rękę do ust.Cicho wyszeptała zaklęcie, a w po-wietrzu nakreśliła znak chroniący przed urokiem.Trwożliwie spojrzała na Tupępopijającą w kącie pulque i snującą opowieść o swoich trzech mężach, którychpochowała.Osoby uznane za makai-jo były wyrzutkami; ściągały nieszczęście naotoczenie; sprawiały, że mleko w piersi kwaśniało, a woda wrzała bez ognia.Wielu uważało, że oddają się czarnoksięstwu i służą demonom.Jani wiedziała, że to nieprawda.Spotkała tylko jedną makai-jo wiele lattemu dziewczynę przyłapaną na miłosnych zabawach z kapłanem.Nieszczę-sną zawleczono na główny plac, rozebrano do naga, ogłoszono makai-jo, a potemzaprowadzono do kamiennego ołtarza.Tam przywiązano ją i żywej przytom-nej i czującej wycięto z piersi serce, po czym jeszcze bijące ukazanoludowi.Kochanka dziewczyny tylko odesłano do domu na południu.Na szczęście Tupa nie usłyszała wyznania Hoszitiwy.Gdyby się dowiedziała,wyrzuciłaby wszystko z warsztatu i dokonała rytualnego oczyszczenia przezogień.Przeklętą dziewczynę zaś.Jani bała się myśleć, jaki los spotkałby Hoszitiwę, gdyby do przesądnej Tupydotarło, że jej garncarka jest nieczysta. Co cię spotkało, dziecko? spytała Jani z matczyną troską.Owa niewin-na dziewczyna uznana przed laty za makai-jo była jej córką.Hoszitiwa opowiedziała kobiecie swoje dzieje.RLT Zostałam uznana za makai-jo zakończyła tylko przez kłamstwo Mo-kihika.Okłamał mnie i mój lud, bym nie mogła wrócić.Stałam się więzniem ijestem nim nadal, choć nie krępują mnie sznury ani nie pilnują strażnicy.Niezamierzam jednak na zawsze zostać w tym strasznym miejscu. Strasznym? zdziwiła się Jani. Miasto nie jest straszne.Jest cudowne.Ludzie ściągają tu z najdalszych krain, by rozmawiać z bogami, kupować leki iubrania, spotykać się z dalekimi krewnymi.Miasto to serce naszego ludu, Hoszi-tiwo. Ale rządzą nim Toltekowie. Nie zawsze tak było i być może Jani zniżyła głos nie zawsze tak bę-dzie.Kocham Miasto.Tu się urodziłam.Tu nauczyłam się rzemiosła od matki,która nauczyła się go od swojej matki.Jestem ostatnia z rodu, bowiem nie mamdzieci.Mimo to nie czuję smutku.Misy i dzbany są moimi dziećmi.Te słowa przeraziły Hoszitiwę.Poprzysięgła w duchu, że misy i dzbany jejnie zastąpią dzieci ani nawet nie staną się jedyną pociechą na starość.W tej samej chwili ku jej zaskoczeniu co on bowiem miał wspólnego zdziećmi? powróciło do niej wspomnienie księcia Jąkała witającego GwiazdęPoranną.Jego twarz.Tyle można było z niej wyczytać.Smutek, tęsknotę, samotność.Hoszitiwie przypomniały się słowa Beznosego, który mówił, że książę chodzismutny i przygnębiony, ponieważ pragnie wrócić do domu, a musi zostać w Mie-ście.Dziewczynę na moment ogarnęło współczucie, ale szybko przywołała się doporządku, przypominając sobie, że Jakal jest kanibalem, który pożera kukurydzęz ludzkim mięsem.Poza tym czcił Gwiazdę Poranną.To wiele mówiło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Kolejne oszustwo.Następny kłamca zasługujący wyłącznie na nienawiść.Po śniadaniu gęstej papce z rozgniecionej kukurydzy Hoszitiwę znowuskierowano do szlifowania naczyń.Pracując w pyle, zmęczonymi rękami dosko-naląc cudze naczynia, zazdrośnie przyglądała się garncarkom.Kobiety gawędziłyi śmiały się, a spod ich oblepionych wilgotną gliną dłoni wychodziły gładkie na-czynia.%7ładna nie zwracała uwagi na Hoszitiwę skazaną na najniewdzięczniejszezajęcie w całym warsztacie.Pociechą w jej osamotnieniu były myśli o powodzi, którą sprowadzi na Tolte-ków.Oczywiście lud słońca zostanie cudownie ocalony.Dziewczyna wyobrażałasobie, że ściąga nad Miasto ulewę, która doszczętnie je zniszczy, zatopi podłegoRLTksięcia, jego dostojników oraz wojowników.Wezbrana rzeka porwie ich ciałaniczym patyczki.Pożałujecie.Będziecie błagać, bym powstrzymała deszcz.Tego wieczoru po kolacji jedna ze starszych kobiet, imieniem Jani, którejwłosy jeszcze nie były całkiem siwe, lecz twarz została już naznaczonazmarszczkami, dobrotliwie spytała dziewczynę, skąd w niej tyle gniewu.Hoszitiwa spojrzała w uczciwą, pyzatą twarz Jani.Choć garncarka miała nabrodzie niebieski tatuaż Górskich Lwów, nieco przypominała jej matkę, dlategoodparła szczerze: Jestem makai-jo,Jani zachłysnęła się i uniosła rękę do ust.Cicho wyszeptała zaklęcie, a w po-wietrzu nakreśliła znak chroniący przed urokiem.Trwożliwie spojrzała na Tupępopijającą w kącie pulque i snującą opowieść o swoich trzech mężach, którychpochowała.Osoby uznane za makai-jo były wyrzutkami; ściągały nieszczęście naotoczenie; sprawiały, że mleko w piersi kwaśniało, a woda wrzała bez ognia.Wielu uważało, że oddają się czarnoksięstwu i służą demonom.Jani wiedziała, że to nieprawda.Spotkała tylko jedną makai-jo wiele lattemu dziewczynę przyłapaną na miłosnych zabawach z kapłanem.Nieszczę-sną zawleczono na główny plac, rozebrano do naga, ogłoszono makai-jo, a potemzaprowadzono do kamiennego ołtarza.Tam przywiązano ją i żywej przytom-nej i czującej wycięto z piersi serce, po czym jeszcze bijące ukazanoludowi.Kochanka dziewczyny tylko odesłano do domu na południu.Na szczęście Tupa nie usłyszała wyznania Hoszitiwy.Gdyby się dowiedziała,wyrzuciłaby wszystko z warsztatu i dokonała rytualnego oczyszczenia przezogień.Przeklętą dziewczynę zaś.Jani bała się myśleć, jaki los spotkałby Hoszitiwę, gdyby do przesądnej Tupydotarło, że jej garncarka jest nieczysta. Co cię spotkało, dziecko? spytała Jani z matczyną troską.Owa niewin-na dziewczyna uznana przed laty za makai-jo była jej córką.Hoszitiwa opowiedziała kobiecie swoje dzieje.RLT Zostałam uznana za makai-jo zakończyła tylko przez kłamstwo Mo-kihika.Okłamał mnie i mój lud, bym nie mogła wrócić.Stałam się więzniem ijestem nim nadal, choć nie krępują mnie sznury ani nie pilnują strażnicy.Niezamierzam jednak na zawsze zostać w tym strasznym miejscu. Strasznym? zdziwiła się Jani. Miasto nie jest straszne.Jest cudowne.Ludzie ściągają tu z najdalszych krain, by rozmawiać z bogami, kupować leki iubrania, spotykać się z dalekimi krewnymi.Miasto to serce naszego ludu, Hoszi-tiwo. Ale rządzą nim Toltekowie. Nie zawsze tak było i być może Jani zniżyła głos nie zawsze tak bę-dzie.Kocham Miasto.Tu się urodziłam.Tu nauczyłam się rzemiosła od matki,która nauczyła się go od swojej matki.Jestem ostatnia z rodu, bowiem nie mamdzieci.Mimo to nie czuję smutku.Misy i dzbany są moimi dziećmi.Te słowa przeraziły Hoszitiwę.Poprzysięgła w duchu, że misy i dzbany jejnie zastąpią dzieci ani nawet nie staną się jedyną pociechą na starość.W tej samej chwili ku jej zaskoczeniu co on bowiem miał wspólnego zdziećmi? powróciło do niej wspomnienie księcia Jąkała witającego GwiazdęPoranną.Jego twarz.Tyle można było z niej wyczytać.Smutek, tęsknotę, samotność.Hoszitiwie przypomniały się słowa Beznosego, który mówił, że książę chodzismutny i przygnębiony, ponieważ pragnie wrócić do domu, a musi zostać w Mie-ście.Dziewczynę na moment ogarnęło współczucie, ale szybko przywołała się doporządku, przypominając sobie, że Jakal jest kanibalem, który pożera kukurydzęz ludzkim mięsem.Poza tym czcił Gwiazdę Poranną.To wiele mówiło [ Pobierz całość w formacie PDF ]