[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To niesamowite, że nawet kolęda, którą słyszałem setki razy, w ustach Max brzmiałazupełnie inaczej.Sto razy piękniej.Coś w barwie jej głosu, w sposobie, w jaki frazował,sprawiało, że oklepana melodia brzmiała zaskakująco świeżo.Zpiewając, Max wydawała siękruchsza, wrażliwsza i nie mogłem się powstrzymać od patrzenia na nią.Kiedy uniosła głowęi odwzajemniła spojrzenie, pogłaskałem ją delikatnie po policzku.Nie tylko nie uciekła, ale otarłasię o moją dłoń.Kiedy pogłaskałem jej włosy, mury, które wybudowała wokół siebie, upadły.Jej strachnikł, znikła też moja złość, pozostała tylko spokojna pewność, że tak naprawdę nie różnimy się odsiebie tak bardzo, by nie spróbować.%7łe jej na mnie zależy.Max zaczerpnęła głęboko tchu.Wiedziałem, że czuje to samo.A potem muzyka umilkła i czar przestał działać.Zobaczyłem, jak Max w błyskawicznymtempie zamyka się w sobie po raz kolejny.Ześlizgnęła się z kanapy i całą moją pewność znowu trafiłszlag.Okej, wiedziałem, że się boi, że jest niepewna, ale wraz z końcem kolędy, skończyła sięmoja cierpliwość.38.MaxMusiałam utrzymać dystans.To był najlepszy sposób, by wszystkiego nie zniszczyć.Wiedziałam, że nie dam rady przez cały czas omijać Cade a, ale udało mi się aż do końcakoszmarnego recitalu.Pózniej przyszła pora, by zabrać się do łóżka.On miał swój pokój, ja swój.Potrzebowałam snu, liczyłam na to, że rano będzie mi łatwiej spojrzeć jasno na sytuację, że wymyślę,jak z tego wszystkiego wybrnąć.O drugiej nad ranem wciąż nie mogłam zasnąć.Przewracałam się z boku na bok,bezskutecznie szukając jakiejś wygodnej pozycji, a wizja kolejnego dnia stawała się corazkoszmarniejsza.Gdy rozległo się pukanie do drzwi, przyjęłam je prawie z ulgą.Zyskałamprzynajmniej jakiś pretekst, by wstać.Miałam na sobie tylko za wielki podkoszulek i majtki, przez myśl przemknęło mi więc, żedobrze byłoby naciągnąć na tyłek spodnie.Ktokolwiek jednak się do mnie dobijał, robił to na tylemocno, że mógł w każdej chwili obudzić rodziców.Kiedy otworzyłam drzwi, Cade wpadł do pokoju jak burza.Przestraszona, że ktośusłyszał to nieboskie łomotanie, wytknęłam głowę na korytarz.Na szczęście wszędzie panowałaciemność& przynajmniej na razie.Może tylko dwie osoby w tym domu cierpiały na bezsenność.Przymknęłam drzwi i obróciłam się w stronę Cade a. Co ty wyprawiasz? zapytałam.Przyjrzał mi się płonącymi oczyma i poczułam dziwny niepokój. Jesteś wściekły domyśliłam się. Jak jasna pieprzona cholera! Cade, przecież już ci obiecywałam.Powiem im.Rano.Przez cały czas tylko o tymmyślałam! Nie o to chodzi!Nie zdążyłam nawet zapytać, o co w takim razie, bo Cade ujął moją twarz w dłoniei pocałował mnie gwałtownie.To nie była delikatna pieszczota, raczej gniewna i bezlitosna.I upajająca. Jestem wściekły, bo odpychasz mnie, choć wcale tego nie chcesz.Kolejny pocałunek, agresywny i bezkompromisowy.Prawie ugięły się pode mną kolana. Jestem wściekły, bo zostawiłaś mnie samego po najwspanialszej nocy w moim życiu.Obrócił mnie i przycisnął mocno do drzwi, zupełnie jak wtedy.Jęknęłam. Ale najbardziej wkurza mnie to, że musiałem czekać tak długo, by cię znowupocałować.Cade emanował złością i tę złość czuć było w każdym jego ruchu.Całowaliśmy się jakszaleńcy, walcząc o dominację.Nie byłam pewna, czy chcę Cade a przyciągnąć bliżej, czyodepchnąć.Nie, żeby dał mi wybór.Chwycił moje nadgarstki i uniósł mi ręce nad głową,przyciskając je do chłodnego drewna.Pieszcząc mnie, wyrwał ze mnie cały strach wrazz korzeniami i pozostawił mnie słabą, roztrzęsioną i oszalałą z pragnienia.Gdy chciał przerwać, nie pozwoliłam mu na to.Puścił moje ręce, chwyciłam go więc zaramiona.Gdy poczułam, jak zębami skubie moją dolną wargę, totalnie odleciałam.Wszystkie wymówki, wszystkie preteksty, którymi dotychczas się posiłkowałam, znikłynagle, przesłonięte żarem pożądania.Wysunęłam biodra i Cade wydał z siebie zduszony jęk.Zupełnie nie kontrolując tego, co robię, przesunęłam dłońmi od jego pasa aż po pierś.Przyciągnął mnie jeszcze mocniej.Obróciłam nas lekko i zaczęłam cofać się w kierunku łóżka.Pragnął tego tak samo mocno, jak ja.Chwycił mnie za pośladki i pocałował tak, żemogłabym krzyczeć, płakać, śmiać się&Wyczułam nogami krawędz łóżka i w tej samej chwili Cade oderwał się ode mnie.Jegopociemniałe oczy wpijały się we mnie, pierś unosiła się gwałtownie, gdy łapał oddech. Cokolwiek głupiego wymyśliłaś, żeby trzymać się z dala ode mnie, mam to gdzieś.Mylisz się i zrobię wszystko, by ci to udowodnić wychrypiał.A potem wyszedł, nie oglądając się za siebie.Opadłam ciężko na łóżko, wciąż w szoku i po prostu siedziałam bez ruchu, dotykającpalcami opuchniętych warg.Zwlekłam się z łóżka, gdy tylko dobiegły mnie odgłosy porannej krzątaniny.Za oknamiwciąż jeszcze było ciemno, ale nawet mimo tego, że nie spałam długo, czułam w sobiesiłę, której tak bardzo potrzebowałam.Może Cade, całując mnie, wsunął mi do ust nie tylkojęzyk, ale również kapkę odwagi? W każdym razie, nieważne z jakiego powodu, moje sercebiło podejrzanie spokojnie i nie trzęsły mi się ręce.Wybrałam bluzkę z dekoltem, w której miałam wystąpić wczoraj, a włosy upięłamw luzny kok, który odsłaniał moją szyję i wytatuowane na niej ptaki.Drzewo nie byłonachalnie wyeksponowane, jednak końce gałęzi sięgające aż do obojczyka miały czarny kolori odcinały się wyraznie od jasnej skóry.Wyjęłam również z uszu zatyczki z bioflexu i na ich miejscezałożyłam normalne kolczyki.Przez wiele lat czekałam na ten dzień.Większość życia spędziłam, starając się dopasować do oczekiwań innych, a terazstanęłam na rozstajach.Jeśli zdecyduję się pójść nową ścieżką, nic już nie będzie takie samo.Zanim zdążyłam się rozmyślić, wyszłam na korytarz i zapukałam do drzwi Cade a.Otworzył mi gotowy do wyjścia.Wilgotne włosy zwijały mu się w pierścionki dookołatwarzy.Gdy poczułam jego zapach, męski i znajomy, wydarzenia ostatniej nosy stanęły miprzed oczami i musiałam z całej siły zaprzeć się, by nie rzucić mu się na szyję. Dzień dobry powiedział cicho,Wyglądał, jakby spodziewał się, że przyszłam, żeby mu nawrzucać.Nie czułam gniewu.Byłam na to zbyt zdenerwowana.Cały ten spokój, który towarzyszył mi przy przebudzeniu, ulotnił się nagle na sam widokCade a.Jakimś cudem dopiero jego obecność w pełni uświadomiła mi, co zamierzam zrobić.Poczułam narastającą panikę i znajome drapanie w gardle.Chyba zorientował się, że znowu miodbija, bo wciągnął mnie do pokoju i zamknął drzwi.Obróciłam się do niego plecamii poprosiłam: Daj mi chwilkę.Przycisnęłam dłonie do oczu, starając się pohamować łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.To niesamowite, że nawet kolęda, którą słyszałem setki razy, w ustach Max brzmiałazupełnie inaczej.Sto razy piękniej.Coś w barwie jej głosu, w sposobie, w jaki frazował,sprawiało, że oklepana melodia brzmiała zaskakująco świeżo.Zpiewając, Max wydawała siękruchsza, wrażliwsza i nie mogłem się powstrzymać od patrzenia na nią.Kiedy uniosła głowęi odwzajemniła spojrzenie, pogłaskałem ją delikatnie po policzku.Nie tylko nie uciekła, ale otarłasię o moją dłoń.Kiedy pogłaskałem jej włosy, mury, które wybudowała wokół siebie, upadły.Jej strachnikł, znikła też moja złość, pozostała tylko spokojna pewność, że tak naprawdę nie różnimy się odsiebie tak bardzo, by nie spróbować.%7łe jej na mnie zależy.Max zaczerpnęła głęboko tchu.Wiedziałem, że czuje to samo.A potem muzyka umilkła i czar przestał działać.Zobaczyłem, jak Max w błyskawicznymtempie zamyka się w sobie po raz kolejny.Ześlizgnęła się z kanapy i całą moją pewność znowu trafiłszlag.Okej, wiedziałem, że się boi, że jest niepewna, ale wraz z końcem kolędy, skończyła sięmoja cierpliwość.38.MaxMusiałam utrzymać dystans.To był najlepszy sposób, by wszystkiego nie zniszczyć.Wiedziałam, że nie dam rady przez cały czas omijać Cade a, ale udało mi się aż do końcakoszmarnego recitalu.Pózniej przyszła pora, by zabrać się do łóżka.On miał swój pokój, ja swój.Potrzebowałam snu, liczyłam na to, że rano będzie mi łatwiej spojrzeć jasno na sytuację, że wymyślę,jak z tego wszystkiego wybrnąć.O drugiej nad ranem wciąż nie mogłam zasnąć.Przewracałam się z boku na bok,bezskutecznie szukając jakiejś wygodnej pozycji, a wizja kolejnego dnia stawała się corazkoszmarniejsza.Gdy rozległo się pukanie do drzwi, przyjęłam je prawie z ulgą.Zyskałamprzynajmniej jakiś pretekst, by wstać.Miałam na sobie tylko za wielki podkoszulek i majtki, przez myśl przemknęło mi więc, żedobrze byłoby naciągnąć na tyłek spodnie.Ktokolwiek jednak się do mnie dobijał, robił to na tylemocno, że mógł w każdej chwili obudzić rodziców.Kiedy otworzyłam drzwi, Cade wpadł do pokoju jak burza.Przestraszona, że ktośusłyszał to nieboskie łomotanie, wytknęłam głowę na korytarz.Na szczęście wszędzie panowałaciemność& przynajmniej na razie.Może tylko dwie osoby w tym domu cierpiały na bezsenność.Przymknęłam drzwi i obróciłam się w stronę Cade a. Co ty wyprawiasz? zapytałam.Przyjrzał mi się płonącymi oczyma i poczułam dziwny niepokój. Jesteś wściekły domyśliłam się. Jak jasna pieprzona cholera! Cade, przecież już ci obiecywałam.Powiem im.Rano.Przez cały czas tylko o tymmyślałam! Nie o to chodzi!Nie zdążyłam nawet zapytać, o co w takim razie, bo Cade ujął moją twarz w dłoniei pocałował mnie gwałtownie.To nie była delikatna pieszczota, raczej gniewna i bezlitosna.I upajająca. Jestem wściekły, bo odpychasz mnie, choć wcale tego nie chcesz.Kolejny pocałunek, agresywny i bezkompromisowy.Prawie ugięły się pode mną kolana. Jestem wściekły, bo zostawiłaś mnie samego po najwspanialszej nocy w moim życiu.Obrócił mnie i przycisnął mocno do drzwi, zupełnie jak wtedy.Jęknęłam. Ale najbardziej wkurza mnie to, że musiałem czekać tak długo, by cię znowupocałować.Cade emanował złością i tę złość czuć było w każdym jego ruchu.Całowaliśmy się jakszaleńcy, walcząc o dominację.Nie byłam pewna, czy chcę Cade a przyciągnąć bliżej, czyodepchnąć.Nie, żeby dał mi wybór.Chwycił moje nadgarstki i uniósł mi ręce nad głową,przyciskając je do chłodnego drewna.Pieszcząc mnie, wyrwał ze mnie cały strach wrazz korzeniami i pozostawił mnie słabą, roztrzęsioną i oszalałą z pragnienia.Gdy chciał przerwać, nie pozwoliłam mu na to.Puścił moje ręce, chwyciłam go więc zaramiona.Gdy poczułam, jak zębami skubie moją dolną wargę, totalnie odleciałam.Wszystkie wymówki, wszystkie preteksty, którymi dotychczas się posiłkowałam, znikłynagle, przesłonięte żarem pożądania.Wysunęłam biodra i Cade wydał z siebie zduszony jęk.Zupełnie nie kontrolując tego, co robię, przesunęłam dłońmi od jego pasa aż po pierś.Przyciągnął mnie jeszcze mocniej.Obróciłam nas lekko i zaczęłam cofać się w kierunku łóżka.Pragnął tego tak samo mocno, jak ja.Chwycił mnie za pośladki i pocałował tak, żemogłabym krzyczeć, płakać, śmiać się&Wyczułam nogami krawędz łóżka i w tej samej chwili Cade oderwał się ode mnie.Jegopociemniałe oczy wpijały się we mnie, pierś unosiła się gwałtownie, gdy łapał oddech. Cokolwiek głupiego wymyśliłaś, żeby trzymać się z dala ode mnie, mam to gdzieś.Mylisz się i zrobię wszystko, by ci to udowodnić wychrypiał.A potem wyszedł, nie oglądając się za siebie.Opadłam ciężko na łóżko, wciąż w szoku i po prostu siedziałam bez ruchu, dotykającpalcami opuchniętych warg.Zwlekłam się z łóżka, gdy tylko dobiegły mnie odgłosy porannej krzątaniny.Za oknamiwciąż jeszcze było ciemno, ale nawet mimo tego, że nie spałam długo, czułam w sobiesiłę, której tak bardzo potrzebowałam.Może Cade, całując mnie, wsunął mi do ust nie tylkojęzyk, ale również kapkę odwagi? W każdym razie, nieważne z jakiego powodu, moje sercebiło podejrzanie spokojnie i nie trzęsły mi się ręce.Wybrałam bluzkę z dekoltem, w której miałam wystąpić wczoraj, a włosy upięłamw luzny kok, który odsłaniał moją szyję i wytatuowane na niej ptaki.Drzewo nie byłonachalnie wyeksponowane, jednak końce gałęzi sięgające aż do obojczyka miały czarny kolori odcinały się wyraznie od jasnej skóry.Wyjęłam również z uszu zatyczki z bioflexu i na ich miejscezałożyłam normalne kolczyki.Przez wiele lat czekałam na ten dzień.Większość życia spędziłam, starając się dopasować do oczekiwań innych, a terazstanęłam na rozstajach.Jeśli zdecyduję się pójść nową ścieżką, nic już nie będzie takie samo.Zanim zdążyłam się rozmyślić, wyszłam na korytarz i zapukałam do drzwi Cade a.Otworzył mi gotowy do wyjścia.Wilgotne włosy zwijały mu się w pierścionki dookołatwarzy.Gdy poczułam jego zapach, męski i znajomy, wydarzenia ostatniej nosy stanęły miprzed oczami i musiałam z całej siły zaprzeć się, by nie rzucić mu się na szyję. Dzień dobry powiedział cicho,Wyglądał, jakby spodziewał się, że przyszłam, żeby mu nawrzucać.Nie czułam gniewu.Byłam na to zbyt zdenerwowana.Cały ten spokój, który towarzyszył mi przy przebudzeniu, ulotnił się nagle na sam widokCade a.Jakimś cudem dopiero jego obecność w pełni uświadomiła mi, co zamierzam zrobić.Poczułam narastającą panikę i znajome drapanie w gardle.Chyba zorientował się, że znowu miodbija, bo wciągnął mnie do pokoju i zamknął drzwi.Obróciłam się do niego plecamii poprosiłam: Daj mi chwilkę.Przycisnęłam dłonie do oczu, starając się pohamować łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]