[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmierz czas od chwili, gdy minie go elektrowóz,do momentu gdy się przewróci.Potem szybko do zagajnika.No to na stanowiska!Rozbiegli się w różne strony.Filip dał nura w wysoką trawę porastającą brzegi rowu i pochwili tylko jego głowa wystawała z betonowej rury przepustu.- Już są! - zawołał z szosy Nik stłumionym głosem.Tim popatrzył wzdłuż szarzejącej smugi asfaltu.Ponad wierzchołkami drzew widać już byłopoświatę wschodzącego księżyca, lecz jego tarcza nie pojawiła się jeszcze nad lasem.Niżej,zza zakrętu, wypłynęło zielone światełko pulwy.Płynęła nad droga jak czasza czarnegoparasola, pod którym brak było niosącego go człowieka.Jej zarys słabo odcinał sio odciemnego tła i trudno było określić odległość.Tim spojrzał w drugą stronę.Zwiatło semafora na stacji zmieniło się właśnie zczerwonego na zielone, otwierając drogę pospiesznemu, który powinien lada chwilawynurzyć się zza zakrętu."Są chyba za daleko - pomyślał Tim.- Jeśli pospieszny przeleci zbyt wcześnie."Popatrzył na zegarek.Nie, do pospiesznego było ze cztery minuty.Pulwa szybowała jużbardzo blisko, tuż za Nikiem, który wywijając koszykiem udawał, że nie ma pojęcia o jejbliskości.Dopiero gdy parasol pulwy zawisł tuż nad jego głową, Nik znakomicie udałzaskoczenie i przestrach, podskoczył jak oparzony i wytrząsając z kosza kilka grzybów uciekłna pobocze, kierując się na drugą stronę torów.Pulwa zatrzymała się i opadła na szosę.Nik zwolnił nieco i obejrzał się przez ramię.Zotwartego włazu gramoliło się szare jajo kapsu.Po chwili drugi kaps też ześlizgnął się nadrogę.Podczas gdy pierwszy wysuniętym chwytakiem zagarniał rozsypane przez Nikawianuszki, drugi sunął za chłopcem, kołysząc się niezgrabnie i usiłując rozwinąć maksymalnąprędkość.Tim, obserwujący tę scenę zza krzaka, pomyślał, że nigdy dotąd nie widział takszybkiego kapsu, aczkolwiek tempo jego poruszania się nie przekraczało prędkościnormalnego ludzkiego marszu.Nik znowu przyspieszył, przeskakując tory.Przebiegł jeszcze kilkanaście kroków, obejrzał sięprzez ramię i widząc kaps z trudem forsujący sypkie zbocze torowiska, potknął się zgrabnie irunął na ziemie wypuszczając koszyk tak zręcznie, że cała jego zawartość znalazła się wtrawie.Podniósł się na tyle szybko, by umknąć przed kapsem, rzucającym się z wyciągniętymchwytakiem na rozsypane grzyby.Drugi kaps schował chwytak - widocznie już pozbierałwieruszki z asfaltu i pospieszył w ślad za pierwszym, by podzielić z nim zdobyczą.Niezdążył jednakże.Znieruchomiał, jakby oprzytomniały nagle w swym wieruszkowymszaleństwie, zakołysał się w tył i w przód i znów zamarł w bezruchu.Zza zakrętu torów wynurzyły się nagle ślepia pospiesznego.Kaps, który gonił przed chwiląNika, dostrzegł pociąg o kilka sekund pózniej.W pierwszej chwili zachwiał się gwałtownie iruszał z; powrotem w stronę drogi, zaraz jednak dotarło widać do świadomości zamkniętegow nim Proksa, że nie ma, mowy o tym, by zdążył przebyć tory przed pociągiem.Szarpnął sięw tył, zawirował w miejscu i zastygł, jak zahipnotyzowany reflektorami elektrowozu, którybył już o kilka metrów.Tim, wpatrzony w kaps, z palcem na przycisku stopera, dostrzegłchwytak wysunięty na całą długość z korpusu w kierunku toru, jakby tym bezsilnym,rozpaczliwym gestem chciał zatrzymać pędzący pociąg.Elektrowóz przemknął obok kapsu.Tim wcisnął guzik stopera.Kaps zachwiał się silnie, jegokołysanie było coraz wolniejsze, odchylenia od pionu coraz większe i nim minął go ostatniwagon, leżał już bez ruchu ze, zwisającym bezwładnie chwytakiem.Zielonkawe światełko nakońcu owalnego cielska gasło powoli.Tim spojrzał na tarcze stopera, ale było zbyt ciemno, by dokładnie odczytać wynikpomiaru.Wszystko nie trwało jednak dłużej niż kilka sekund.Tim poszukał wzrokiem Filipa idostrzegł jego sylwetkę wyskakującą z rowu.Filip wbiegł na tory tuż za ostatnim wagonem,pochylił się i natychmiast zawrócił biegiem w kierunku Tima.Drugi kaps stał wciąż na skrajudrogi, kołysząc się lekko.Zwiatełko na jego szczycie miarowo drgało, przygasając irozbłyskując na przemian.Tim nigdy dotychczas nie widział niczego podobnego.- Na co czekasz? Biegiem do zagajnika! - syknął Filip mijając Tima.- Udało się!Tim pobiegł za nim.Przy pierwszych drzewach lasku czekał Nik.- Mieliśmy szczęście.Nikomu dotychczas nie udało się tego zdobyć - powiedział Filip,pokazując półtorametrowy odcinek przewodu.- Podeszliśmy ich.Wcale nie są tacy mądrzy,jak się powszechnie uważa.A w każdym razie nie wszyscy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zmierz czas od chwili, gdy minie go elektrowóz,do momentu gdy się przewróci.Potem szybko do zagajnika.No to na stanowiska!Rozbiegli się w różne strony.Filip dał nura w wysoką trawę porastającą brzegi rowu i pochwili tylko jego głowa wystawała z betonowej rury przepustu.- Już są! - zawołał z szosy Nik stłumionym głosem.Tim popatrzył wzdłuż szarzejącej smugi asfaltu.Ponad wierzchołkami drzew widać już byłopoświatę wschodzącego księżyca, lecz jego tarcza nie pojawiła się jeszcze nad lasem.Niżej,zza zakrętu, wypłynęło zielone światełko pulwy.Płynęła nad droga jak czasza czarnegoparasola, pod którym brak było niosącego go człowieka.Jej zarys słabo odcinał sio odciemnego tła i trudno było określić odległość.Tim spojrzał w drugą stronę.Zwiatło semafora na stacji zmieniło się właśnie zczerwonego na zielone, otwierając drogę pospiesznemu, który powinien lada chwilawynurzyć się zza zakrętu."Są chyba za daleko - pomyślał Tim.- Jeśli pospieszny przeleci zbyt wcześnie."Popatrzył na zegarek.Nie, do pospiesznego było ze cztery minuty.Pulwa szybowała jużbardzo blisko, tuż za Nikiem, który wywijając koszykiem udawał, że nie ma pojęcia o jejbliskości.Dopiero gdy parasol pulwy zawisł tuż nad jego głową, Nik znakomicie udałzaskoczenie i przestrach, podskoczył jak oparzony i wytrząsając z kosza kilka grzybów uciekłna pobocze, kierując się na drugą stronę torów.Pulwa zatrzymała się i opadła na szosę.Nik zwolnił nieco i obejrzał się przez ramię.Zotwartego włazu gramoliło się szare jajo kapsu.Po chwili drugi kaps też ześlizgnął się nadrogę.Podczas gdy pierwszy wysuniętym chwytakiem zagarniał rozsypane przez Nikawianuszki, drugi sunął za chłopcem, kołysząc się niezgrabnie i usiłując rozwinąć maksymalnąprędkość.Tim, obserwujący tę scenę zza krzaka, pomyślał, że nigdy dotąd nie widział takszybkiego kapsu, aczkolwiek tempo jego poruszania się nie przekraczało prędkościnormalnego ludzkiego marszu.Nik znowu przyspieszył, przeskakując tory.Przebiegł jeszcze kilkanaście kroków, obejrzał sięprzez ramię i widząc kaps z trudem forsujący sypkie zbocze torowiska, potknął się zgrabnie irunął na ziemie wypuszczając koszyk tak zręcznie, że cała jego zawartość znalazła się wtrawie.Podniósł się na tyle szybko, by umknąć przed kapsem, rzucającym się z wyciągniętymchwytakiem na rozsypane grzyby.Drugi kaps schował chwytak - widocznie już pozbierałwieruszki z asfaltu i pospieszył w ślad za pierwszym, by podzielić z nim zdobyczą.Niezdążył jednakże.Znieruchomiał, jakby oprzytomniały nagle w swym wieruszkowymszaleństwie, zakołysał się w tył i w przód i znów zamarł w bezruchu.Zza zakrętu torów wynurzyły się nagle ślepia pospiesznego.Kaps, który gonił przed chwiląNika, dostrzegł pociąg o kilka sekund pózniej.W pierwszej chwili zachwiał się gwałtownie iruszał z; powrotem w stronę drogi, zaraz jednak dotarło widać do świadomości zamkniętegow nim Proksa, że nie ma, mowy o tym, by zdążył przebyć tory przed pociągiem.Szarpnął sięw tył, zawirował w miejscu i zastygł, jak zahipnotyzowany reflektorami elektrowozu, którybył już o kilka metrów.Tim, wpatrzony w kaps, z palcem na przycisku stopera, dostrzegłchwytak wysunięty na całą długość z korpusu w kierunku toru, jakby tym bezsilnym,rozpaczliwym gestem chciał zatrzymać pędzący pociąg.Elektrowóz przemknął obok kapsu.Tim wcisnął guzik stopera.Kaps zachwiał się silnie, jegokołysanie było coraz wolniejsze, odchylenia od pionu coraz większe i nim minął go ostatniwagon, leżał już bez ruchu ze, zwisającym bezwładnie chwytakiem.Zielonkawe światełko nakońcu owalnego cielska gasło powoli.Tim spojrzał na tarcze stopera, ale było zbyt ciemno, by dokładnie odczytać wynikpomiaru.Wszystko nie trwało jednak dłużej niż kilka sekund.Tim poszukał wzrokiem Filipa idostrzegł jego sylwetkę wyskakującą z rowu.Filip wbiegł na tory tuż za ostatnim wagonem,pochylił się i natychmiast zawrócił biegiem w kierunku Tima.Drugi kaps stał wciąż na skrajudrogi, kołysząc się lekko.Zwiatełko na jego szczycie miarowo drgało, przygasając irozbłyskując na przemian.Tim nigdy dotychczas nie widział niczego podobnego.- Na co czekasz? Biegiem do zagajnika! - syknął Filip mijając Tima.- Udało się!Tim pobiegł za nim.Przy pierwszych drzewach lasku czekał Nik.- Mieliśmy szczęście.Nikomu dotychczas nie udało się tego zdobyć - powiedział Filip,pokazując półtorametrowy odcinek przewodu.- Podeszliśmy ich.Wcale nie są tacy mądrzy,jak się powszechnie uważa.A w każdym razie nie wszyscy [ Pobierz całość w formacie PDF ]