[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już nigdynie spotka tej staruszki.Zaistniała w jego życiu na kilka chwil i już nigdy nie powróci.A przecież chciałby spotkać ją jeszcze raz.Ludzie poruszają się po wytyczonychprzez los albo przeznaczenie - obojętnie jak to nazwać - trasach.Na mgnienie okakrzyżują się one z naszymi i idą dalej.Bardziej niż rzadko i tylko nieliczni zostają nadłużej i chcą iść naszymi trasami.Zdarzają, się jednak i tacy, którzy zaistniejąwystarczająco długo, aby chciało się ich zatrzymać.Ale oni idą dalej.Jak tastaruszka, która przed chwilą wysiadła, albo jak ostatnio ta śliczna dziewczyna, którejzachwycony przypatrywał się, stojąc w kolejce w banku.Jemu jest zawsze smutno,gdy coś takiego się zdarza.Ciekaw był, czy inni też odczuwają taki smutek.W Port Laoise do jego przedziału wszedł dobrze zbudowany, uśmiechniętymężczyzna mniej więcej w jego wieku.Od razu zauważył, że mówi z akcentem i pokilku minutach rozmowy przyjrzał mu się uważniej.Coś go tknęło i zaryzykował nagleto pytanie:- Czy mówi pan po polsku?Ten uśmiechnął się tylko i natychmiast odpowiedział:- Oczywiście.jasne.to przecież pan! Widziałem kiedyś pana w stołówceuniwersyteckiej.Okazało się, że ma na imię Zbyszek, jest tutaj od roku na studiachdoktoranckich i przyjechał z Warszawy.Natychmiast przeszli na ty.Okazało się, żejest informatykiem i zajmuje się pisaniem software'u do projektowania tranzystorówdużej mocy.Zatopili się w rozmowie o komputerach, elektronice i swoich planach,gdy nagle trzeba było wysiadać w Dublinie.Tak zaczęła się ich przyjazń, która tak nagle i tak bezsensownie dwa miesiącepózniej się skończyła.Od tego spotkania w pociągu zaczął często bywać u niego.Praktyczniespotykali się każdego dnia.Polubili się i z przyjemnością spędzali czas razem.Któregoś wieczoru wybrali się do pubu nieopodal jego laboratorium.W pewnymmomencie Zbyszek wstał od baru i pocałunkiem powitał uśmiechniętą dziewczynę.Wymienili kilka zdań po angielsku i zwracając się do niego, Zbyszek przedstawił ją:- Pozwól, że przedstawię ci moją przyjaciółkę Jennifer7.- Jennifer jestAngielką i studiuje tutaj ekonomię.- Uśmiechnął się i dodał: -Mnie lubi pewnie tylkodlatego, że Szopen też był Polakiem.Nigdy dotąd nie spotkał kobiety, która miałaby tak długie rzęsy.Musiały byćprawdziwe.%7ładen makijaż nie wydłużyłby ich aż tak bardzo.Czasami wydawało musię, że słychać, gdy zamyka oczy.Na początku, zanim się przyzwyczaił do ichwidoku, trudno było nie koncentrując się patrzyć jej w oczy.Przy tych rzęsach,ciemnych, niemalże czarnych włosach do ramion, wyraznie błękitne oczy zupełnienie pasowały do twarzy.Poza tym wyglądały zawsze jak lekko załzawione.Komuś,kto jej nie znał, mogło się wydawać, że płacze.Zlicznie wyglądała, gdy śmiała sięserdecznie i te łzy ciągle błyszczały w oczach.Była ubrana w czarne obcisłe spodnie i takiż kaszmirowy sweterek z głębokimdekoltem w szpic.Jej szyję obejmowały ogromne, oczywiście także czarne, pokryteskórą słuchawki walkmana, przymocowanego do paska spodni opiętych na szerokichbiodrach.Była szczupła, co przy jej niskim wzroście sprawiało wrażenie, że jestbardzo delikatna.Niemal krucha.Dlatego te szerokie biodra i nieproporcjonalnieduże, ciężkie piersi wypychające sweterek przykuwały uwagę.Jennifer wiedziała otym, że jej piersi muszą niepokoić" mężczyzn.Prawie zawsze nosiła obcisłe rzeczy.Podała mu dłoń, podsuwając pod usta.Patrząc mu w oczy, powiedziałaszeptem:- Pocałuj.Uwielbiam, jak wy, Polacy, całujecie dłonie kobiet na powitanie.Jej dłoń pachniała jaśminem z odrobiną wanilii.To było elektryzujące: tenszept, ten zapach.I te biodra.Poza tym uwielbiał duże i ciężkie piersi kruchychkobiet.Przedstawił się.Zapytała go, jaki jest inicjał jego drugiego imienia, i gdydowiedziała się, że L", powiedziała coś, czego wtedy zupełnie nie zrozumiał:- JL, jak Joni i Lingam.Masz inicjały tantry.To obiecuje rozkosz.I gdy on zastanawiał się, co ona mogła mieć na myśli z tą tantrą, zapytała go,czy może odwrócić i połączyć inicjały i nazywać go Eljot.Uśmiechnął się zdziwiony,ale przystał na to, sądząc, że to oryginalne.Tak poznał Jennifer z wyspy Wight.Odtąd spotykał ją bardzo często.Prawie zawsze ubrana na czarno i prawiezawsze z ogromnymi słuchawkami walkmana na szyi.Bo Jennifer ponad wszystko,może z wyjątkiem seksu, kochała muzykę i w każdej wolnej chwili jej słuchała.Jaksię pózniej okazało, muzyki słuchała także w chwilach, które normalnie nie sposóbokreślić jako wolne".Ponadto Jennifer słuchała wyłącznie muzyki poważnej.Wiedziała wszystko oBachu, potrafiła opowiedzieć miesiąc po miesiącu życie Mozarta, nucąc przy tymfragmenty jego menuetów, koncertów lub oper, znała libretta prawie wszystkich oper,których on nawet nie znał z tytułów.Była jedyną znaną mu cudzoziemką, którapotrafiła wypowiedzieć i napisać nazwisko Szopena tak, jak robią to Polacy, przez Sz".Pytała go o Szopena i gdy zorientowała się, że nie może jej powiedzieć nicponad to, co sama wiedziała, była rozczarowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Już nigdynie spotka tej staruszki.Zaistniała w jego życiu na kilka chwil i już nigdy nie powróci.A przecież chciałby spotkać ją jeszcze raz.Ludzie poruszają się po wytyczonychprzez los albo przeznaczenie - obojętnie jak to nazwać - trasach.Na mgnienie okakrzyżują się one z naszymi i idą dalej.Bardziej niż rzadko i tylko nieliczni zostają nadłużej i chcą iść naszymi trasami.Zdarzają, się jednak i tacy, którzy zaistniejąwystarczająco długo, aby chciało się ich zatrzymać.Ale oni idą dalej.Jak tastaruszka, która przed chwilą wysiadła, albo jak ostatnio ta śliczna dziewczyna, którejzachwycony przypatrywał się, stojąc w kolejce w banku.Jemu jest zawsze smutno,gdy coś takiego się zdarza.Ciekaw był, czy inni też odczuwają taki smutek.W Port Laoise do jego przedziału wszedł dobrze zbudowany, uśmiechniętymężczyzna mniej więcej w jego wieku.Od razu zauważył, że mówi z akcentem i pokilku minutach rozmowy przyjrzał mu się uważniej.Coś go tknęło i zaryzykował nagleto pytanie:- Czy mówi pan po polsku?Ten uśmiechnął się tylko i natychmiast odpowiedział:- Oczywiście.jasne.to przecież pan! Widziałem kiedyś pana w stołówceuniwersyteckiej.Okazało się, że ma na imię Zbyszek, jest tutaj od roku na studiachdoktoranckich i przyjechał z Warszawy.Natychmiast przeszli na ty.Okazało się, żejest informatykiem i zajmuje się pisaniem software'u do projektowania tranzystorówdużej mocy.Zatopili się w rozmowie o komputerach, elektronice i swoich planach,gdy nagle trzeba było wysiadać w Dublinie.Tak zaczęła się ich przyjazń, która tak nagle i tak bezsensownie dwa miesiącepózniej się skończyła.Od tego spotkania w pociągu zaczął często bywać u niego.Praktyczniespotykali się każdego dnia.Polubili się i z przyjemnością spędzali czas razem.Któregoś wieczoru wybrali się do pubu nieopodal jego laboratorium.W pewnymmomencie Zbyszek wstał od baru i pocałunkiem powitał uśmiechniętą dziewczynę.Wymienili kilka zdań po angielsku i zwracając się do niego, Zbyszek przedstawił ją:- Pozwól, że przedstawię ci moją przyjaciółkę Jennifer7.- Jennifer jestAngielką i studiuje tutaj ekonomię.- Uśmiechnął się i dodał: -Mnie lubi pewnie tylkodlatego, że Szopen też był Polakiem.Nigdy dotąd nie spotkał kobiety, która miałaby tak długie rzęsy.Musiały byćprawdziwe.%7ładen makijaż nie wydłużyłby ich aż tak bardzo.Czasami wydawało musię, że słychać, gdy zamyka oczy.Na początku, zanim się przyzwyczaił do ichwidoku, trudno było nie koncentrując się patrzyć jej w oczy.Przy tych rzęsach,ciemnych, niemalże czarnych włosach do ramion, wyraznie błękitne oczy zupełnienie pasowały do twarzy.Poza tym wyglądały zawsze jak lekko załzawione.Komuś,kto jej nie znał, mogło się wydawać, że płacze.Zlicznie wyglądała, gdy śmiała sięserdecznie i te łzy ciągle błyszczały w oczach.Była ubrana w czarne obcisłe spodnie i takiż kaszmirowy sweterek z głębokimdekoltem w szpic.Jej szyję obejmowały ogromne, oczywiście także czarne, pokryteskórą słuchawki walkmana, przymocowanego do paska spodni opiętych na szerokichbiodrach.Była szczupła, co przy jej niskim wzroście sprawiało wrażenie, że jestbardzo delikatna.Niemal krucha.Dlatego te szerokie biodra i nieproporcjonalnieduże, ciężkie piersi wypychające sweterek przykuwały uwagę.Jennifer wiedziała otym, że jej piersi muszą niepokoić" mężczyzn.Prawie zawsze nosiła obcisłe rzeczy.Podała mu dłoń, podsuwając pod usta.Patrząc mu w oczy, powiedziałaszeptem:- Pocałuj.Uwielbiam, jak wy, Polacy, całujecie dłonie kobiet na powitanie.Jej dłoń pachniała jaśminem z odrobiną wanilii.To było elektryzujące: tenszept, ten zapach.I te biodra.Poza tym uwielbiał duże i ciężkie piersi kruchychkobiet.Przedstawił się.Zapytała go, jaki jest inicjał jego drugiego imienia, i gdydowiedziała się, że L", powiedziała coś, czego wtedy zupełnie nie zrozumiał:- JL, jak Joni i Lingam.Masz inicjały tantry.To obiecuje rozkosz.I gdy on zastanawiał się, co ona mogła mieć na myśli z tą tantrą, zapytała go,czy może odwrócić i połączyć inicjały i nazywać go Eljot.Uśmiechnął się zdziwiony,ale przystał na to, sądząc, że to oryginalne.Tak poznał Jennifer z wyspy Wight.Odtąd spotykał ją bardzo często.Prawie zawsze ubrana na czarno i prawiezawsze z ogromnymi słuchawkami walkmana na szyi.Bo Jennifer ponad wszystko,może z wyjątkiem seksu, kochała muzykę i w każdej wolnej chwili jej słuchała.Jaksię pózniej okazało, muzyki słuchała także w chwilach, które normalnie nie sposóbokreślić jako wolne".Ponadto Jennifer słuchała wyłącznie muzyki poważnej.Wiedziała wszystko oBachu, potrafiła opowiedzieć miesiąc po miesiącu życie Mozarta, nucąc przy tymfragmenty jego menuetów, koncertów lub oper, znała libretta prawie wszystkich oper,których on nawet nie znał z tytułów.Była jedyną znaną mu cudzoziemką, którapotrafiła wypowiedzieć i napisać nazwisko Szopena tak, jak robią to Polacy, przez Sz".Pytała go o Szopena i gdy zorientowała się, że nie może jej powiedzieć nicponad to, co sama wiedziała, była rozczarowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]