[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nawet mogłoby być nasze, dla nich przeznaczone hasło.Zgodziłem się z nim w duchu i pomyślałem, że to drugie - Berlin bleibt ewig deutsch - też jest odpoczątku do końca słuszne - nikt z nas ani z Rosjan nie miał przecież zamiaru mieszkać tu stale.92.Obie strony medaluSztab 2 dywizji wyjechał na nowe m.p.zaraz po zapadnięciu zmroku, a wydział polityczny jak zwyklepozostał na miejscu.Trzeba było dokonać w nocy nasłuchu radiowego, zredagować i powielićbiuletyn, przygotować ulotki.Skończyli tuż przed świtem i przylegli na godzinkę.Dopiero po siódmej,gdy słońce już dobrze poczęło przygrzewać, załadowali graty na półciężarowego dodge'a i ruszyliw pościg za sztabem.W przewidywaniu niedługiej, ale długotrwałej i męczącej jazdy po drogach zapchanych wojskiemi sprzętem gotowali się do drzemki na rozmaitych bambetlach, którymi pudło wypełnione było pobrzegi.10Możecie wrócić z powrotem na swoje miejsce.Rozumiecie?Samochód, wznosząc tumany kurzu, wygramolił się z bocznego traktu na szosę i tu nagle zezdumieniem spostrzegli niesamowity wprost porządek - ciężarówki, armaty, kolumny piechoty, wozy,jednym słowem, wszystko ciągnęło prawą stroną w kierunku frontu.Lewa była wolna.Szofer gwizdnął z podziwu i spojrzał pytająco na szefa wydziału.Kapitan wzruszył ramionami i skinąłgłową.Zjechali na lewą i dodali gazu.Drzewa poczęły migać, słupy kilometrowe podpływały jeden za drugim,wiatr nasycony słońcem targał włosy i od razu się spać odechciało.Podporucznik Bednarz, fałszując haniebnie, zaintonował: Wyganiała Kasia wołki , zawtórowały muHela Siergiejówna i Janka Saciłowska, pracowniczki wydziału w randze plutonowych.Wesoło było takśpiewać i pruć z szybkością pięćdziesięciu mil na godzinę, wiedząc, że te dymy za nimi to Berlin,a przed nimi, już niedaleko, Aaba i koniec wojny.Tak wesoło, że aż nawet trochę niepokoju wkradłosię do myśli: Cóż może znaczyć ten niezwykły ład i porządek?Odpowiedz przyszła szybciej, niż się spodziewali.Na przedzie ktoś wielki, wysoki, połyskującysrebrnym wężykiem na czapce, wybiegł na asfalt, i głosem, który usłyszeli poprzez warkot silnika,zawołał:- Stać!Zahamowali w pisku opon, poznając jednocześnie generała Stanisława Popławskiego.Kapitan wyskoczył z kabiny i stuknąwszy z mocą obcasami meldował:- Obywatelu generale, szef wydziału politycznego 2 Warszawskiej Dywizji Piechoty imienia HenrykaDąbrowskiego.Zapatrzony w srogą, czerwoną z gniewu twarz dowódcy armii, dopiero teraz dostrzegł za rowemprzydrożnym Rolę-%7łymierskiego i Mariana Spychalskiego, którzy właśnie odchodzili nieco dalej, bymóc nie słyszeć tego, co miał usłyszeć kapitan.Sprawa była jasna - inspekcja ministra i wiceministra, wzorowy porządek, a tu nagle jadący lewąstroną dodge, wypełniony po czubek papierem, bańkami farb do powielacza, z dwiema dziewojamii podporucznikiem, którzy w tej chwili z niemądrymi minami siedzieli w postawie na baczność.W parę chwil pózniej włączyli do ogólnego nurtu i prysnęli w bok, gdy tylko napotkali pierwsząsposobną po temu drogę.Wydarzenie stało się sensacją dnia.Przekazywano je z ust do ust, relacjonując szczególnie obszernieto, co ja pominąłem - treść wypowiedzi dowódcy armii.Zresztą i bohaterowie dramatu bynajmniejnie usiłowali nic taić.Jeszcze dziś, po wielu latach, wspominają chętnie.Gdybyście jednak spytali jednego z dwu wymienionych tu oficerów, jak to było 16 kwietnia podczasforsowania Odry, musielibyście każde słowo wyrywać przemocą.- Jak to było? Zwyczajnie.Owszem, strzelali z tamtego brzegu.Artyleria też.Aódka? Saperzy zrobilidziesięcioosobową.Ośmiu żołnierzy z 6 pułku i my dwaj.No tak, po prostu szef wydziałupolitycznego wstał na środku rzeki i zaczął im czytać ulotkę dowódcy Frontu.Nie, tylko troszkęochlapało wodą, ale szybko wyschliśmy, bo dzień był słoneczny.Trzeba dopiero wyobrazni, by poprzez te słowa zobaczyć szefa wydziału politycznego dywizji, jakstojąc niczym prorok na łodzi, pośrodku Odry porośniętej fontannami artyleryjskich wybuchów,wśród wycia min i furkotu odłamków, czyta ośmiu piechurom:- Do generałów, oficerów, podoficerów i żołnierzy Wojska Polskiego! Towarzysze broni!.Chwałąodniesionych zwycięstw, swoim potem i krwią zdobyliście prawo gromienia berlińskiegougrupowania nieprzyjaciela.Od was zależy, aby gwałtownym uderzeniem.O jednych wspomnieniach - tych kpiących, zabawnych, przekornych - starzy frontowcy opowiadająobszernie i chętnie, o innych - skąpo i rzadko.Wydaje mi się nawet, że wiem, dlaczego.Ale żeby byćblisko prawdy, potrzebne są jedne i drugie.Bo człowiek jak medal - ważne są obie strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.To nawet mogłoby być nasze, dla nich przeznaczone hasło.Zgodziłem się z nim w duchu i pomyślałem, że to drugie - Berlin bleibt ewig deutsch - też jest odpoczątku do końca słuszne - nikt z nas ani z Rosjan nie miał przecież zamiaru mieszkać tu stale.92.Obie strony medaluSztab 2 dywizji wyjechał na nowe m.p.zaraz po zapadnięciu zmroku, a wydział polityczny jak zwyklepozostał na miejscu.Trzeba było dokonać w nocy nasłuchu radiowego, zredagować i powielićbiuletyn, przygotować ulotki.Skończyli tuż przed świtem i przylegli na godzinkę.Dopiero po siódmej,gdy słońce już dobrze poczęło przygrzewać, załadowali graty na półciężarowego dodge'a i ruszyliw pościg za sztabem.W przewidywaniu niedługiej, ale długotrwałej i męczącej jazdy po drogach zapchanych wojskiemi sprzętem gotowali się do drzemki na rozmaitych bambetlach, którymi pudło wypełnione było pobrzegi.10Możecie wrócić z powrotem na swoje miejsce.Rozumiecie?Samochód, wznosząc tumany kurzu, wygramolił się z bocznego traktu na szosę i tu nagle zezdumieniem spostrzegli niesamowity wprost porządek - ciężarówki, armaty, kolumny piechoty, wozy,jednym słowem, wszystko ciągnęło prawą stroną w kierunku frontu.Lewa była wolna.Szofer gwizdnął z podziwu i spojrzał pytająco na szefa wydziału.Kapitan wzruszył ramionami i skinąłgłową.Zjechali na lewą i dodali gazu.Drzewa poczęły migać, słupy kilometrowe podpływały jeden za drugim,wiatr nasycony słońcem targał włosy i od razu się spać odechciało.Podporucznik Bednarz, fałszując haniebnie, zaintonował: Wyganiała Kasia wołki , zawtórowały muHela Siergiejówna i Janka Saciłowska, pracowniczki wydziału w randze plutonowych.Wesoło było takśpiewać i pruć z szybkością pięćdziesięciu mil na godzinę, wiedząc, że te dymy za nimi to Berlin,a przed nimi, już niedaleko, Aaba i koniec wojny.Tak wesoło, że aż nawet trochę niepokoju wkradłosię do myśli: Cóż może znaczyć ten niezwykły ład i porządek?Odpowiedz przyszła szybciej, niż się spodziewali.Na przedzie ktoś wielki, wysoki, połyskującysrebrnym wężykiem na czapce, wybiegł na asfalt, i głosem, który usłyszeli poprzez warkot silnika,zawołał:- Stać!Zahamowali w pisku opon, poznając jednocześnie generała Stanisława Popławskiego.Kapitan wyskoczył z kabiny i stuknąwszy z mocą obcasami meldował:- Obywatelu generale, szef wydziału politycznego 2 Warszawskiej Dywizji Piechoty imienia HenrykaDąbrowskiego.Zapatrzony w srogą, czerwoną z gniewu twarz dowódcy armii, dopiero teraz dostrzegł za rowemprzydrożnym Rolę-%7łymierskiego i Mariana Spychalskiego, którzy właśnie odchodzili nieco dalej, bymóc nie słyszeć tego, co miał usłyszeć kapitan.Sprawa była jasna - inspekcja ministra i wiceministra, wzorowy porządek, a tu nagle jadący lewąstroną dodge, wypełniony po czubek papierem, bańkami farb do powielacza, z dwiema dziewojamii podporucznikiem, którzy w tej chwili z niemądrymi minami siedzieli w postawie na baczność.W parę chwil pózniej włączyli do ogólnego nurtu i prysnęli w bok, gdy tylko napotkali pierwsząsposobną po temu drogę.Wydarzenie stało się sensacją dnia.Przekazywano je z ust do ust, relacjonując szczególnie obszernieto, co ja pominąłem - treść wypowiedzi dowódcy armii.Zresztą i bohaterowie dramatu bynajmniejnie usiłowali nic taić.Jeszcze dziś, po wielu latach, wspominają chętnie.Gdybyście jednak spytali jednego z dwu wymienionych tu oficerów, jak to było 16 kwietnia podczasforsowania Odry, musielibyście każde słowo wyrywać przemocą.- Jak to było? Zwyczajnie.Owszem, strzelali z tamtego brzegu.Artyleria też.Aódka? Saperzy zrobilidziesięcioosobową.Ośmiu żołnierzy z 6 pułku i my dwaj.No tak, po prostu szef wydziałupolitycznego wstał na środku rzeki i zaczął im czytać ulotkę dowódcy Frontu.Nie, tylko troszkęochlapało wodą, ale szybko wyschliśmy, bo dzień był słoneczny.Trzeba dopiero wyobrazni, by poprzez te słowa zobaczyć szefa wydziału politycznego dywizji, jakstojąc niczym prorok na łodzi, pośrodku Odry porośniętej fontannami artyleryjskich wybuchów,wśród wycia min i furkotu odłamków, czyta ośmiu piechurom:- Do generałów, oficerów, podoficerów i żołnierzy Wojska Polskiego! Towarzysze broni!.Chwałąodniesionych zwycięstw, swoim potem i krwią zdobyliście prawo gromienia berlińskiegougrupowania nieprzyjaciela.Od was zależy, aby gwałtownym uderzeniem.O jednych wspomnieniach - tych kpiących, zabawnych, przekornych - starzy frontowcy opowiadająobszernie i chętnie, o innych - skąpo i rzadko.Wydaje mi się nawet, że wiem, dlaczego.Ale żeby byćblisko prawdy, potrzebne są jedne i drugie.Bo człowiek jak medal - ważne są obie strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]