[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.”Podniósł się z fotelu i ze czcią zebrał porozdzierane kartki.„Nie dość, że byłeś umęczony przez nich, ale jeszcze miałbyś odpowiadać za ich występki?.To oni winni, oni, że twoje serce, zamiast śpiewać, jęczało jak dzwon rozbity.”Położył się na kanapie i znowu myślał: „Szczególny kraj, w którym od tak dawna mieszkają obok siebie dwa całkiem różne narody: arystokracja i pospólstwo.Jeden mówi, że jest szlachetną rośliną, która ma prawo ssać glinę i mierzwę, a ten drugi albo przytakuje dzikim pretensjom, albo nie ma siły zaprotestować przeciw krzywdzie.A jak się to wszystko składało na uwiecznienie monopolu jednej klasy i zdławienie w zarodku każdej innej! Tak silnie wierzono w powagę rodu, że nawet synowie rzemieślników i handlarzy albo kupowali herby, albo podszywali się pod jakieś zubożałe rody szlachetne.Nikt nie miał odwagi nazwać się dzieckiem swoich zasług, a nawet ja, głupiec, wydałem kilkaset rubli na kupno szlacheckiego patentu.I ja miałbym tam wracać?.Po co?.Tu przynajmniej mam naród żyjący wszystkimi zdolnościami, jakimi obdarowano człowieka.Tu naczelnych miejsc nie obsiada pleśń podejrzanej starożytności, ale wysuwają się naprzód istotne siły: praca, rozum, wola, twórczość, wiedza, nawet piękność i zręczność, a nawet choćby szczere uczucie.Tam zaś praca staje pod pręgierzem, a triumfuje rozpusta! Ten, kto dorabia się majątku, nosi tytuł sknery, kutwy, dorobkiewicza; ten, kto go trwoni, nazywa się: hojnym, bezinteresownym, wspaniałomyślnym.Tam prostota jest dziwactwem, oszczędność wstydem, uczoność równoznaczny z obłędem, artyzm symbolizuje się dziurawymi łokciami.Tam, chcąc zdobyć miano człowieka, trzeba posiadać albo tytuł z pieniędzmi, albo talent wciskania się do przedpokojów.I ja bym tam miał wracać?.”Począł chodzić po pokoju i liczyć:„Geist jeden, ja drugi, Ochocki trzeci.Ze dwu jeszcze znajdziemy i za cztery albo pięć lat wyczerpalibyśmy owe osiem tysięcy doświadczeń, potrzebnych do znalezienia metalu lżejszego niż powietrze.No, a wtedy co?.Co stanie się z dzisiejszym światem na widok pierwszej machiny latającej, bez skrzydeł, bez skomplikowanych mechanizmów, a trwałej jak okręt pancerny?”Zdawało mu się, że szmer uliczny za jego oknami rozszerza się i potęguje ogarniając cały Paryż, Francję i Europę.I że wszystkie głosy ludzkie zlewają się w jeden ogromny okrzyk: „Sława!.sława!.sława!.”„Oszalałem?” - mruknął.Szybko rozpiął kamizelkę i wydobywszy spod koszuli złoty medalion otworzył go.Skrawek metalu, podobnego do mosiądzu i lekkiego jak puch, był na swoim miejscu.Geist nie łudził go; droga do olbrzymiego wynalazku była na oścież otwarta.„Zostaję! - szepnął.- Bóg ani ludzie nie przebaczyliby mi zaniedbania podobnej sprawy.”Mrok już zapadał.Wokulski zaświecił gazowe lampy nad stołem, wydobył papier i pióro i zaczął pisać:„Mój Ignacy! Chcę pogadać z tobą o bardzo ważnych rzeczach, a ponieważ do Warszawy już nie wrócę, proszę cię więc, ażebyś jak najśpieszniej.”Nagle rzucił pióro: jakaś trwoga opanowała go na widok napisanych przez siebie wyrazów: „do Warszawy już nie wrócę.”„Dlaczego nie mam wrócić?.„ - szepnął.„A po co?.Może po to, ażeby znowu spotkać pannę Izabelę, znowu stracić energię?.”„Raz nareszcie muszę zamknąć te głupie rachunki.”Chodził i myślał:„Oto dwie drogi: jedna wiedzie do nieobliczonych reform ludzkości, druga do podobania się, a nawet, przypuśćmy, do zdobycia kobiety.Co wybrać?.Bo jużci jest faktem, że każdy nowy a ważny materiał, każda nowa siła to nowe piętro cywilizacji.Brąz stworzył cywilizację klasyczną, żelazo wieki średnie; proch zakończył wieki średnie, a węgiel kamienny rozpoczął wiek dziewiętnasty.Co się tu wahać: metale Geista dadzą początek takiej cywilizacji, o jakiej nie marzono, i kto wie, czy wprost nie uszlachetnią gatunku ludzkiego.A z drugiej strony cóż mam? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.”Podniósł się z fotelu i ze czcią zebrał porozdzierane kartki.„Nie dość, że byłeś umęczony przez nich, ale jeszcze miałbyś odpowiadać za ich występki?.To oni winni, oni, że twoje serce, zamiast śpiewać, jęczało jak dzwon rozbity.”Położył się na kanapie i znowu myślał: „Szczególny kraj, w którym od tak dawna mieszkają obok siebie dwa całkiem różne narody: arystokracja i pospólstwo.Jeden mówi, że jest szlachetną rośliną, która ma prawo ssać glinę i mierzwę, a ten drugi albo przytakuje dzikim pretensjom, albo nie ma siły zaprotestować przeciw krzywdzie.A jak się to wszystko składało na uwiecznienie monopolu jednej klasy i zdławienie w zarodku każdej innej! Tak silnie wierzono w powagę rodu, że nawet synowie rzemieślników i handlarzy albo kupowali herby, albo podszywali się pod jakieś zubożałe rody szlachetne.Nikt nie miał odwagi nazwać się dzieckiem swoich zasług, a nawet ja, głupiec, wydałem kilkaset rubli na kupno szlacheckiego patentu.I ja miałbym tam wracać?.Po co?.Tu przynajmniej mam naród żyjący wszystkimi zdolnościami, jakimi obdarowano człowieka.Tu naczelnych miejsc nie obsiada pleśń podejrzanej starożytności, ale wysuwają się naprzód istotne siły: praca, rozum, wola, twórczość, wiedza, nawet piękność i zręczność, a nawet choćby szczere uczucie.Tam zaś praca staje pod pręgierzem, a triumfuje rozpusta! Ten, kto dorabia się majątku, nosi tytuł sknery, kutwy, dorobkiewicza; ten, kto go trwoni, nazywa się: hojnym, bezinteresownym, wspaniałomyślnym.Tam prostota jest dziwactwem, oszczędność wstydem, uczoność równoznaczny z obłędem, artyzm symbolizuje się dziurawymi łokciami.Tam, chcąc zdobyć miano człowieka, trzeba posiadać albo tytuł z pieniędzmi, albo talent wciskania się do przedpokojów.I ja bym tam miał wracać?.”Począł chodzić po pokoju i liczyć:„Geist jeden, ja drugi, Ochocki trzeci.Ze dwu jeszcze znajdziemy i za cztery albo pięć lat wyczerpalibyśmy owe osiem tysięcy doświadczeń, potrzebnych do znalezienia metalu lżejszego niż powietrze.No, a wtedy co?.Co stanie się z dzisiejszym światem na widok pierwszej machiny latającej, bez skrzydeł, bez skomplikowanych mechanizmów, a trwałej jak okręt pancerny?”Zdawało mu się, że szmer uliczny za jego oknami rozszerza się i potęguje ogarniając cały Paryż, Francję i Europę.I że wszystkie głosy ludzkie zlewają się w jeden ogromny okrzyk: „Sława!.sława!.sława!.”„Oszalałem?” - mruknął.Szybko rozpiął kamizelkę i wydobywszy spod koszuli złoty medalion otworzył go.Skrawek metalu, podobnego do mosiądzu i lekkiego jak puch, był na swoim miejscu.Geist nie łudził go; droga do olbrzymiego wynalazku była na oścież otwarta.„Zostaję! - szepnął.- Bóg ani ludzie nie przebaczyliby mi zaniedbania podobnej sprawy.”Mrok już zapadał.Wokulski zaświecił gazowe lampy nad stołem, wydobył papier i pióro i zaczął pisać:„Mój Ignacy! Chcę pogadać z tobą o bardzo ważnych rzeczach, a ponieważ do Warszawy już nie wrócę, proszę cię więc, ażebyś jak najśpieszniej.”Nagle rzucił pióro: jakaś trwoga opanowała go na widok napisanych przez siebie wyrazów: „do Warszawy już nie wrócę.”„Dlaczego nie mam wrócić?.„ - szepnął.„A po co?.Może po to, ażeby znowu spotkać pannę Izabelę, znowu stracić energię?.”„Raz nareszcie muszę zamknąć te głupie rachunki.”Chodził i myślał:„Oto dwie drogi: jedna wiedzie do nieobliczonych reform ludzkości, druga do podobania się, a nawet, przypuśćmy, do zdobycia kobiety.Co wybrać?.Bo jużci jest faktem, że każdy nowy a ważny materiał, każda nowa siła to nowe piętro cywilizacji.Brąz stworzył cywilizację klasyczną, żelazo wieki średnie; proch zakończył wieki średnie, a węgiel kamienny rozpoczął wiek dziewiętnasty.Co się tu wahać: metale Geista dadzą początek takiej cywilizacji, o jakiej nie marzono, i kto wie, czy wprost nie uszlachetnią gatunku ludzkiego.A z drugiej strony cóż mam? [ Pobierz całość w formacie PDF ]