[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ze starsze siostry noszą tradycyjne habity, ale na jesienne spacery nad rzeką albolatem, do pracy w ogrodzie, wkładają wygodne buty firmy Nike albo birkenstocki.Ze wygląd zewnętrzny znaczy takniewiele.Naprawdę ważne są ustalone przed dwustu laty zasady i przestrzegane z żelazną dyscypliną rytuały.Panującana korytarzach cisza, modlitewny rygor i jednolite stroje sióstr wprawiały gości w zdumienie, ale Ewangelina potrafiłaprzedstawić je tak, że wydawały się czymś naturalnym.Tego popołudnia jednak jej maniery zostały wystawione na zupełnie nową próbę wobec szoku wywołanego widokiemstojącej w drzwiach biblioteki postaci.Usłyszawszy niesprecyzowany odgłos, zorientowała się, że w pomieszczeniu ktośjest.Odwróciła się i dostrzegła opartego o futrynę młodego mężczyznę wpatrującego się w nią z nadzwyczajnymzainteresowaniem.W jednej chwili ogarnęła ją trwoga.Poczuła ucisk w zatokach, od którego rozmazał jej się obraz przedoczami i zaczęło leciutko dzwonić w uszach.Wyprostowała się, bezwiednie wcielając się w rolę strażniczki biblioteki, izwróciła się twarzą do intruza.Coś jej podpowiadało, że stojący w progu mężczyzna jest autorem listu, który przeczytała dziś rano, choć wyobrażała gosobie zupełnie inaczej.Spodziewała się nie młodego człowieka, ale zasuszonego profesora, siwego, w grubych szkłach.Verlaine tymczasem miał niesforną, czarną grzywę włosów i okulary z złotej oprawie, a kiedy tak stal, w jegowyczekiwaniu czuć było chłopięce wahanie.Ewangelina zachodziła w głowę, jak dostał się do klasztoru, a zwłaszcza jakniezauważony dotarł do biblioteki.Nie miała pojęcia, czy ma się z nim przywitać, czy wezwać pomoc, żebywyprowadzono go z budynku.Wreszcie wstała i starannie wygładziła spódnicę.Była zdecydowana zachować się tak, jak należało.Podeszła do drzwi,wpatrując się w niego lodowatym wzrokiem.- Mogę panu w czymś pomóc, panie Verlaine? - spytała.Jej głos zabrzmiał obco, jakby rozlegał się w tunelupowietrznym.- Skąd siostra wie, kim jestem?- Nietrudno się domyślić - odparła Ewangelina, mimowolnie przybierając surowy ton.- Zatem siostra wie już, że dziś dzwoniłem - zaczął Verlaine, rumieniąc się, a jego zakłopotanie ułagodziło Ewangelinę,zupełnie wbrew jej woli.- Rozmawiałem z jedną z sióstr, zdaje się, że miała na imię Perpetua.Uprzedzałem, że chciałbymodwiedzić klasztor w celach badawczych.Napisałem też list, żeby zaplanować ewentualną wizytę.- Mam na imię Ewangelina.To ja go czytałam i stąd wiem o pana prośbie.Wiem również, że rozmawiał pan z matkąPerpetuą na temat kwerendy w naszym archiwum i że nie otrzymał pan zgody.Nie mam pojęcia, jak się pan tu dostał,zwłaszcza o tej porze.Rozumiem, że może się to zdarzyć po niedzielnych mszach, które odbywają się z udziałem wier-nych - przydarzyło się też, że ktoś ciekawski zawędrował do naszych prywatnych kwater - ale wczesnym popołudniem?Dziwię się, że nie spotkał pan po drodze żadnej siostry.Musi się pan zgłosić do Biura Misyjnego -taka proceduraobowiązuje wszystkich gości.Proszę się tam udać od razu lub przynajmniej porozmawiać z matką Perpetuą, nawypadek.- Przepraszam - przerwał jej Verlaine - wiem, że to niezgodne z protokołem i że nie powinienem tu wchodzić bezpozwolenia, ale mam nadzieję, że siostra mi pomoże.Znalazłem się w dość kłopotliwej sytuacji i muszę porozmawiać zkimś, kto ma pewną wiedzę.Proszę mi wierzyć, że nie chcę sprawiać kłopotów.Ewangelina przez chwilę przypatrywała się Verlaine'owi, usiłując ocenić szczerość jego intencji.Po chwili, wskazując nadrewniany stół obok kominka, powiedziała:- Nie ma takich kłopotów, z którymi nie mogłabym sobie poradzić, panie Verlaine.Proszę usiąść i wyjaśnić, w czymmogę panu pomóc.86 26- Dziękuję - Verlaine wśliznął się na krzesło naprzeciwko Ewangełiny.- Rozumiem, że siostra dowiedziała się z listu, żeszukam dowodów na istnienie korespondencji między Abigail Rockefeller a ksienią klasztoru Zwiętej Róży zimączterdziestego trzeciego roku.Wspominając treść listu, Ewangelina pokiwała głową.- Pracuję nad książką - właściwie jest to moja rozprawa doktorska, która, mam nadzieję, zmieni się w książkę o AbigailRockefeller i Muzeum Sztuki Współczesnej.Przeczytałem niemal wszystko, co kiedykolwiek ukazało się na ten temat,dotarłem też do wielu niepublikowanych materiałów, ale nigdzie nie ma wzmianki o związkach Rockefellerów ze ZwiętąRóżą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ze starsze siostry noszą tradycyjne habity, ale na jesienne spacery nad rzeką albolatem, do pracy w ogrodzie, wkładają wygodne buty firmy Nike albo birkenstocki.Ze wygląd zewnętrzny znaczy takniewiele.Naprawdę ważne są ustalone przed dwustu laty zasady i przestrzegane z żelazną dyscypliną rytuały.Panującana korytarzach cisza, modlitewny rygor i jednolite stroje sióstr wprawiały gości w zdumienie, ale Ewangelina potrafiłaprzedstawić je tak, że wydawały się czymś naturalnym.Tego popołudnia jednak jej maniery zostały wystawione na zupełnie nową próbę wobec szoku wywołanego widokiemstojącej w drzwiach biblioteki postaci.Usłyszawszy niesprecyzowany odgłos, zorientowała się, że w pomieszczeniu ktośjest.Odwróciła się i dostrzegła opartego o futrynę młodego mężczyznę wpatrującego się w nią z nadzwyczajnymzainteresowaniem.W jednej chwili ogarnęła ją trwoga.Poczuła ucisk w zatokach, od którego rozmazał jej się obraz przedoczami i zaczęło leciutko dzwonić w uszach.Wyprostowała się, bezwiednie wcielając się w rolę strażniczki biblioteki, izwróciła się twarzą do intruza.Coś jej podpowiadało, że stojący w progu mężczyzna jest autorem listu, który przeczytała dziś rano, choć wyobrażała gosobie zupełnie inaczej.Spodziewała się nie młodego człowieka, ale zasuszonego profesora, siwego, w grubych szkłach.Verlaine tymczasem miał niesforną, czarną grzywę włosów i okulary z złotej oprawie, a kiedy tak stal, w jegowyczekiwaniu czuć było chłopięce wahanie.Ewangelina zachodziła w głowę, jak dostał się do klasztoru, a zwłaszcza jakniezauważony dotarł do biblioteki.Nie miała pojęcia, czy ma się z nim przywitać, czy wezwać pomoc, żebywyprowadzono go z budynku.Wreszcie wstała i starannie wygładziła spódnicę.Była zdecydowana zachować się tak, jak należało.Podeszła do drzwi,wpatrując się w niego lodowatym wzrokiem.- Mogę panu w czymś pomóc, panie Verlaine? - spytała.Jej głos zabrzmiał obco, jakby rozlegał się w tunelupowietrznym.- Skąd siostra wie, kim jestem?- Nietrudno się domyślić - odparła Ewangelina, mimowolnie przybierając surowy ton.- Zatem siostra wie już, że dziś dzwoniłem - zaczął Verlaine, rumieniąc się, a jego zakłopotanie ułagodziło Ewangelinę,zupełnie wbrew jej woli.- Rozmawiałem z jedną z sióstr, zdaje się, że miała na imię Perpetua.Uprzedzałem, że chciałbymodwiedzić klasztor w celach badawczych.Napisałem też list, żeby zaplanować ewentualną wizytę.- Mam na imię Ewangelina.To ja go czytałam i stąd wiem o pana prośbie.Wiem również, że rozmawiał pan z matkąPerpetuą na temat kwerendy w naszym archiwum i że nie otrzymał pan zgody.Nie mam pojęcia, jak się pan tu dostał,zwłaszcza o tej porze.Rozumiem, że może się to zdarzyć po niedzielnych mszach, które odbywają się z udziałem wier-nych - przydarzyło się też, że ktoś ciekawski zawędrował do naszych prywatnych kwater - ale wczesnym popołudniem?Dziwię się, że nie spotkał pan po drodze żadnej siostry.Musi się pan zgłosić do Biura Misyjnego -taka proceduraobowiązuje wszystkich gości.Proszę się tam udać od razu lub przynajmniej porozmawiać z matką Perpetuą, nawypadek.- Przepraszam - przerwał jej Verlaine - wiem, że to niezgodne z protokołem i że nie powinienem tu wchodzić bezpozwolenia, ale mam nadzieję, że siostra mi pomoże.Znalazłem się w dość kłopotliwej sytuacji i muszę porozmawiać zkimś, kto ma pewną wiedzę.Proszę mi wierzyć, że nie chcę sprawiać kłopotów.Ewangelina przez chwilę przypatrywała się Verlaine'owi, usiłując ocenić szczerość jego intencji.Po chwili, wskazując nadrewniany stół obok kominka, powiedziała:- Nie ma takich kłopotów, z którymi nie mogłabym sobie poradzić, panie Verlaine.Proszę usiąść i wyjaśnić, w czymmogę panu pomóc.86 26- Dziękuję - Verlaine wśliznął się na krzesło naprzeciwko Ewangełiny.- Rozumiem, że siostra dowiedziała się z listu, żeszukam dowodów na istnienie korespondencji między Abigail Rockefeller a ksienią klasztoru Zwiętej Róży zimączterdziestego trzeciego roku.Wspominając treść listu, Ewangelina pokiwała głową.- Pracuję nad książką - właściwie jest to moja rozprawa doktorska, która, mam nadzieję, zmieni się w książkę o AbigailRockefeller i Muzeum Sztuki Współczesnej.Przeczytałem niemal wszystko, co kiedykolwiek ukazało się na ten temat,dotarłem też do wielu niepublikowanych materiałów, ale nigdzie nie ma wzmianki o związkach Rockefellerów ze ZwiętąRóżą [ Pobierz całość w formacie PDF ]