[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.133R S - Prawdę mówiąc, sama się nie poznaję, Loveday.Nie sądziłamnawet, że mogę aż tak korzystnie się prezentować.Wygląda na to, żemasz niezwykły talent do układania włosów.- To prawda, proszę pani.Mam nadzieję któregoś dnia zostaćosobistą służącą jakiejś damy, więc cieszę się, że mogłam pomóc iwypróbować umiejętności na kimś innym niż Bessie., Nie mogędłużej pani zatrzymywać, bo zbliża się szósta, a jego lordowska mośćnie lubi czekać.- Jest niecierpliwy, prawda?- Powiedziałabym raczej, że bardzo zasadniczy, gdy chodzi opunktualność, chociaż prawdą jest również, że nie należy do naj-cierpliwszych panów na świecie, bo, jak już mówiłam, drażni gogłupota.Widziałam też jednak, że bywa cierpliwy, gdy ma do czynie-nia z dziećmi i zwierzętami.Nie zatrzymuję pani opowieściami o jegolordowskiej mości, bo jemu na pewno nie spodobałoby się, że panispóznia się przez plotki z takimi jak ja.- Masz rację, Loveday, lepiej zejdę na dół.Dziękuję za pomoc wubieraniu.- To dla mnie prawdziwa przyjemność.Odebrawszy blizniętaspod opieki Trueth,Verity zeszła z nimi do sieni, gdzie czekała na nią paniWickersham, która zaprowadziła ich do małego salonu.Siedzieli jużtam hrabia i pułkownik Sherbourne, aczkolwiek ku prawdziwej uldzeVerity nie zdradzali oznak zniecierpliwienia.Zresztą dokładnie wchwili, gdy wchodziła do saloniku, ozdobny mahoniowy zegar stojący134R S wybił szóstą, a jego niskie, dzwięczne tony rozpłynęły się po całymdomu.Verity bardzo się ucieszyła, że zdążyła na czas i pan hrabia niemusi irytować się z jej powodu.Gdy całą czwórką przystanęli na progu, rozejrzała się zzainteresowaniem po pokoju, mały salon był bowiem rzadko używanypodczas nieobecności pana domu, a wieczorami nigdy do niego niezaglądano.Teraz jednak był oświetlony płonącymi w kryształowychżyrandolach i srebrnych lampach świecami i ogniem, wesołoskaczącym na kominku, przed którym leżał Styx, gryząc starą piłkę.Zciany eleganckiego salonu pomalowano na delikatny błękitparyski i ozdobiono śnieżnobiałymi sztukateriami, tworzącymigzymsy i pilastry bogate w motywy winorośli i kwiatów, podobnie jakgzyms kominka z marmuru paryjskiego.Biała była również dolnaczęść ściany.Mieniące się kryształowymi zdobieniami blizniaczeżyrandole zwisały z pięknych medalionów na suficie.Ciężkie,granatowe draperie z jedwabiu zasłaniały okna.Na ścianach pyszniłysię barwne tkaniny, lustra w złotych ramach, portrety i pejzaże.Ciemną dębową podłogę, kontrastującą z bielą dolnej części ścian,ożywiał gęsty perski dywan z odcieniami błękitu, zieleni, lawendy iróżu.W dyskretnym świetle lśniły meble z mahoniowego ipalisandrowego drewna.Do wypoczynku zachęcały sofy, krzesła,ławy i otomany obite jedwabiami, atłasami, aksamitami i brokatami.Para wysokich srebrnych świeczników z zegarem pośrodku zdobiłagzyms kominka, natomiast na stolikach pełno było miśnieńskichfigurynek, tabakierek i innych bibelotów.W jednym kącie stał piękny135R S orientalny parawan z kwietnym motywem, a świeżości dodawałypokojowi umieszczone tu i tam rośliny w porcelanowych donicach.Obrazu dopełniał wózek zastawiony srebrnym dzbankiem doherbaty, porcelanowymi filiżankami i talerzykami oraz półmiskamipełnymi tartinek, słodkich bułeczek, herbatników, cukierków i innychsmakołyków.Hrabia siedział przed kominkiem na krześle z wysokimoparciem, Styx z piłką leżał u jego stóp, a pułkownik rozparł się nakanapie.Widząc ich siedzących obok siebie, trudno byłoby odgadnąć, żesą spokrewnieni.Cechowali się wprawdzie podobnym wzrostem i bu-dową ciała, poza tym jednak różniło ich właściwie wszystko.HrabiaSt.Aubyn był śniady jak Cygan, lśniące czarne włosy miałzmierzwione a na jego posępnej twarzy malowały się arogancja isurowość, podczas gdy pułkownik wydawał się znacznieprzystępniejszy ze swoją pogodną twarzą okoloną rudawymi,kręcącymi się włosami.Verity pomyślała, że z jej punktu widzenia w tym porównaniuznacznie korzystniej wypada Sherbourne, wyczuwała bowieminstynktownie, że chociaż chlebodawca odnosi się do niej życzliwie,to za okazywanym spokojem kryje się nieokiełznana natura i stądopowieści o jego porywczym charakterze i braku cierpliwości.Niezapomniała też o jego niezwykłej sile, którą okazał, powściągająckonia, by jej nie stratował, i potem, gdy podniósł ją niczym piórko zpodjazdu i zagroził biciem, kiedy stawiała opór.136R S Podejrzewała, że trudno jest bliżej poznać tego człowieka, ajeszcze trudniej pokochać.Ta ostatnia myśl zaskoczyła ją, bo przecieżna pewno nie groziło jej, że zakocha się w swoim chlebodawcy! Agdyby nawet tak się stało, hrabia byłby niewątpliwie jeszcze mniejzainteresowany małżeństwem z pospolitą, biedną guwernantką niżjego kuzyn.- Panna Collier z dziećmi, milordzie - zaanonsowała paniWickersham.Mężczyzni wstali, Bastian w odpowiedzi grzecznie się ukłonił, aMeliora dygnęła, podobnie jak Verity i gospodyni.Załatwiwszy w ten sposób konwencjonalne uprzejmości, panhrabia zaprosił wszystkich, aby usiedli, ale gdy Verity wybrała sobiekrzesło w samym rogu, nieco na uboczu, żeby nie rzucać się w oczy,natychmiast wskazał jej krzesło przy kominku, naprzeciwko siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl