[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość rówieśników była bardzo niedojrzała, jeśli mogęużyć takiego określenia.Nie chcę, by to zabrzmiało arogancko, ale dla większości studia byłytylko okazją do wałęsania się po knajpach i dyskotekach.Pili na umór albo brali narkotyki.Jatrzymałem się od tych rzeczy z daleka, jeśli do tego pani pije.Skupiałem się na nauce. A zatem nie utrzymywał pan bliższych kontaktów z innymi studentami.Jakrozumiem, nie miał pan żadnych przyjaciół? Nie, nie miałem. A chciał pan mieć? Nie.Przyjaciele rozpraszają i odciągają od realizacji celów.Tylko dziękisamodyscyplinie udało mi się osiągnąć to, co osiągnąłem.Do dzisiaj hołduję tej zasadzie. Bez przyjaciół nie da się normalnie funkcjonować.Każdy potrzebuje kogoś, z kimmógłby dzielić radości i smutki.Pan nie miał nikogo takiego? Bardzo prędko nauczyłem się sam być swoim najlepszym przyjacielem.Powinnateż pani pamiętać, że do zeszłego tygodnia miałem przyjaciela, niejakiego doktora Beckera.Tak przynajmniej myślałem.Ale niestety, okazało się, że nim nie był.Dlatego mam nadzieję,że rozumie pani, skąd moja niechęć do przywiązywania wielkiej wagi do przyjazni. Czy jako dziecko miał pan przyjaciół? Dlaczego to panią interesuje? Nie umie czy nie może mi pan odpowiedzieć na to pytanie? Oczywiście, że miałem.Graliśmy w piłkę, w chowanego, obserwowaliśmy zukrycia zakochane pary.Wie pani, robiliśmy to, co robią młodzi chłopcy. Pamięta pan ich nazwiska? To było przecież wieki temu. Lura wzruszył ramionami. Niestety, mam krótkąpamięć do imion i nazwisk.Nie pamiętam. Szkoda, że je pan zapomniał.Chociaż nie, nie zapomniał ich pan, bo nie miał panprzyjaciół, których imiona mógłby pan pamiętać.Zawsze był pan samotnikiem.Nigdy znikim się pan nie kolegował. Niechże pani przestanie z tą psychologią dla ubogich! Doskonale wiem, do czegopani zmierza.Ale ze mną się pani nie uda.Co możecie wiedzieć o moim dzieciństwie? Nic! Inigdy niczego się nie dowiecie, bo nie ma w nim niczego interesującego. Chyba się pan myli.Wiemy znacznie więcej o pana dzieciństwie, niżby pan sobieżyczył.Na przykład wiemy o tym, że co pewien czas znikał pan z domu i nikt nie miałpojęcia, gdzie pan przebywał.Może powie pan kilka słów na ten temat? Nikomu niepowiemy. Hellmer uśmiechnął się złośliwie. Ja? Ja miałem znikać z domu? Co to za bzdura? Nie wiem, kto gada takie głupoty,ale to nieprawda. Ludzie, którzy pana doskonale znają.Na przykład pana ojciec.No? To jak było? Nie pamiętam takich sytuacji.A tata już od dłuższego czasu ma jakieś problemy zpamięcią. W czasie naszej pierwszej wizyty i potem również w czasie drugiej pańska żonawspomniała, że ma pan fotograficzną pamięć.Tymczasem okazuje się, że wiele rzeczy zczasów dzieciństwa i młodości ulotniło się z pana głowy.Dziwne, nieprawdaż? Co w tym dziwnego? Lura zapalił papierosa. Stawiam stówę, że niepotrafilibyście wymienić pięciu nazwisk znajomych z dzieciństwa.%7ładne z was.Frank zastanowił się i przypomniał sobie tylko jednego kolegę. Hm, całkiem możliwe.Ale zostawmy dzieciństwo powiedział. Możeprzypomni pan sobie jakichś znajomych z czasów, kiedy miał pan dwanaście, trzynaście lat? Co to ma do rzeczy, co? O co chcecie mnie właściwie oskarżyć? A jest coś, o co moglibyśmy pana oskarżyć? Oczywiście, że nie.Przyznałem się, że raz czy dwa uderzyłem żonę.Jedna trzeciamężczyzn w kraju robi to regularnie i nikt o tym nie wie, bo wieść o tym zazwyczaj nieopuszcza czterech ścian ich domów.Nie jestem wyjątkiem, ale też nie jestem mordercą, choćchcecie mi to wmówić.Poskładaliście do kupy kilka informacji i uważacie, że to czegośdowodzi.Niestety, moi państwo, tak łatwo w życiu nie ma.Nagle otworzyły się drzwi i do środka wszedł Kullmer.Podszedł do Julii, szepnął jejkilka słów na ucho i wskazał na korytarz.Komisarz wstała. Frank, zaraz wracam.Pytaj dalej beze mnie. Co pani taka tajemnicza? Lura uśmiechnął się bezczelnie i zaciągnął dymem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Większość rówieśników była bardzo niedojrzała, jeśli mogęużyć takiego określenia.Nie chcę, by to zabrzmiało arogancko, ale dla większości studia byłytylko okazją do wałęsania się po knajpach i dyskotekach.Pili na umór albo brali narkotyki.Jatrzymałem się od tych rzeczy z daleka, jeśli do tego pani pije.Skupiałem się na nauce. A zatem nie utrzymywał pan bliższych kontaktów z innymi studentami.Jakrozumiem, nie miał pan żadnych przyjaciół? Nie, nie miałem. A chciał pan mieć? Nie.Przyjaciele rozpraszają i odciągają od realizacji celów.Tylko dziękisamodyscyplinie udało mi się osiągnąć to, co osiągnąłem.Do dzisiaj hołduję tej zasadzie. Bez przyjaciół nie da się normalnie funkcjonować.Każdy potrzebuje kogoś, z kimmógłby dzielić radości i smutki.Pan nie miał nikogo takiego? Bardzo prędko nauczyłem się sam być swoim najlepszym przyjacielem.Powinnateż pani pamiętać, że do zeszłego tygodnia miałem przyjaciela, niejakiego doktora Beckera.Tak przynajmniej myślałem.Ale niestety, okazało się, że nim nie był.Dlatego mam nadzieję,że rozumie pani, skąd moja niechęć do przywiązywania wielkiej wagi do przyjazni. Czy jako dziecko miał pan przyjaciół? Dlaczego to panią interesuje? Nie umie czy nie może mi pan odpowiedzieć na to pytanie? Oczywiście, że miałem.Graliśmy w piłkę, w chowanego, obserwowaliśmy zukrycia zakochane pary.Wie pani, robiliśmy to, co robią młodzi chłopcy. Pamięta pan ich nazwiska? To było przecież wieki temu. Lura wzruszył ramionami. Niestety, mam krótkąpamięć do imion i nazwisk.Nie pamiętam. Szkoda, że je pan zapomniał.Chociaż nie, nie zapomniał ich pan, bo nie miał panprzyjaciół, których imiona mógłby pan pamiętać.Zawsze był pan samotnikiem.Nigdy znikim się pan nie kolegował. Niechże pani przestanie z tą psychologią dla ubogich! Doskonale wiem, do czegopani zmierza.Ale ze mną się pani nie uda.Co możecie wiedzieć o moim dzieciństwie? Nic! Inigdy niczego się nie dowiecie, bo nie ma w nim niczego interesującego. Chyba się pan myli.Wiemy znacznie więcej o pana dzieciństwie, niżby pan sobieżyczył.Na przykład wiemy o tym, że co pewien czas znikał pan z domu i nikt nie miałpojęcia, gdzie pan przebywał.Może powie pan kilka słów na ten temat? Nikomu niepowiemy. Hellmer uśmiechnął się złośliwie. Ja? Ja miałem znikać z domu? Co to za bzdura? Nie wiem, kto gada takie głupoty,ale to nieprawda. Ludzie, którzy pana doskonale znają.Na przykład pana ojciec.No? To jak było? Nie pamiętam takich sytuacji.A tata już od dłuższego czasu ma jakieś problemy zpamięcią. W czasie naszej pierwszej wizyty i potem również w czasie drugiej pańska żonawspomniała, że ma pan fotograficzną pamięć.Tymczasem okazuje się, że wiele rzeczy zczasów dzieciństwa i młodości ulotniło się z pana głowy.Dziwne, nieprawdaż? Co w tym dziwnego? Lura zapalił papierosa. Stawiam stówę, że niepotrafilibyście wymienić pięciu nazwisk znajomych z dzieciństwa.%7ładne z was.Frank zastanowił się i przypomniał sobie tylko jednego kolegę. Hm, całkiem możliwe.Ale zostawmy dzieciństwo powiedział. Możeprzypomni pan sobie jakichś znajomych z czasów, kiedy miał pan dwanaście, trzynaście lat? Co to ma do rzeczy, co? O co chcecie mnie właściwie oskarżyć? A jest coś, o co moglibyśmy pana oskarżyć? Oczywiście, że nie.Przyznałem się, że raz czy dwa uderzyłem żonę.Jedna trzeciamężczyzn w kraju robi to regularnie i nikt o tym nie wie, bo wieść o tym zazwyczaj nieopuszcza czterech ścian ich domów.Nie jestem wyjątkiem, ale też nie jestem mordercą, choćchcecie mi to wmówić.Poskładaliście do kupy kilka informacji i uważacie, że to czegośdowodzi.Niestety, moi państwo, tak łatwo w życiu nie ma.Nagle otworzyły się drzwi i do środka wszedł Kullmer.Podszedł do Julii, szepnął jejkilka słów na ucho i wskazał na korytarz.Komisarz wstała. Frank, zaraz wracam.Pytaj dalej beze mnie. Co pani taka tajemnicza? Lura uśmiechnął się bezczelnie i zaciągnął dymem [ Pobierz całość w formacie PDF ]