[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wysiadł z dżipa, zanim zdążyłam go walnąć.15Na naszym podjezdzie stal czarny grand cherokee.Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co SUVRena robi jeszcze pod naszym domem.Weszłam do środka i usłyszałam minorowe akordyfortepianowe, płynące z salonu.Ren siedział przy kuchennym stole.Wstał.- Co ty tu robisz? - Pytanie zabrzmiało ostrzej, niż zamierzałam; alfa Kary Nocy nigdy przedtemnie odwiedzał mnie w domu.162- Gadałem trochę z twoim bratem - odparł, spoglądając na schody.- A potem postanowiłemzaczekać, aż wrócisz do domu.Twoi rodzice powiedzieli, że nie mają nic przeciwko temu.- Dlaczego? - Oparłam dłonie na oparciu kuchennego krzesła.- To znaczy, dlaczego na mnieczekasz?- Chciałem z tobą porozmawiać.- O czym?Znów spojrzał na schody.- Możemy pójść do twojego pokoju? Przygryzłam wargę; nagle zaszumiało mi w głowie.- Chyba tak.Pewnie jest bałagan.- Przed oczami stanęły mi sterty ciuchów, między którymibędziemy musieli kluczyć.- Tylko spytam rodziców, okej?- Oczywiście.Idąc do salonu, poruszyłam spiętymi ramionami, usiłując rozluznić mięśnie.Zatrzymałam się w korytarzu, słysząc ich niespokojne głosy.Coś się działo.- Ten chłopak jest już prawie mężczyzną.Jest zbudowany jak najlepszy wojownik - mówił ojciec.- Nie ma o co się martwić.A Calla zawsze potrafiła walczyć; da sobie radę.- Być może - odparła matka.- Ale po co ta zmiana? %7ładne z nich nie będzie się tego spodziewać.To sroga próba.A oni są tacy młodzi.- Ledwie parę dni młodsi, niż my byliśmy, Naomi.Istotą próby jest sprawdzenie, czy potrafiąwalczyć jako para - powiedział ojciec.Usłyszałam dzwonienie szkła, kiedy nalewał sobie drinka.-Próba jak próba, i tak musieliby zabić.- Nieprawda.- Matce trząsł się głos.- Ona nigdy nie zabiła.Na słowo zabiła" upuściłam torbę.Ich głosy urwały się, kiedy huknęła o drewnianą podłogę.Zwietnie.Nie ma sensu dłużej się ukrywać.Kopnęłam torbę w stronę kuchni.Kiedy weszłam do salonu, rodzice mieli spłoszone miny.163- Dobry wieczór, Calla - powiedziała matka, z wysiłkiem opanowując emocje.- Nie słyszeliśmy,jak weszłaś.Ojciec oparł się w fotelu; oczy miał zamknięte, ale przecież wiedziałam, że nie śpi.Nuty Chopinadryfowały wokół mnie jak leniwy strumień pod bezksiężycowym niebem.- Cześć.- Splotłam dłonie za plecami.- Ren i ja idziemy na górę chwilę porozmawiać.- Zwietny pomysł, kochanie - ucieszyła się matka.-Stephen, nie sądzisz, że to bardzo miło zestrony Rena, że odwiedził Callę?- Chyba nie ma w tym nic złego.- Kąciki ust ojca wygięły się w nietypowym dla niego uśmiechu.- Ren towspaniały młodzieniec.zupełnie niepodobny do Emilek.To miła niespodzianka.Zamrugałam, nie wierząc własnym uszom.Wciąż się uśmiechał.- Uwierz mi, Cal.Twoje życie będzie o wiele przyjem-niejsze, niż gdybyś poślubiła ojca Rena.- Ehm, okej.- Ruszyłam z powrotem do kuchni.Bardzo chciałam wiedzieć, o czymrozmawiali wcześniej.- Calla.- Aagodne napomnienie matki zatrzymało mnie w połowie drogi.- Odwiedziny Rena sąjak najbar- i dziej na miejscu, ale pamiętaj, że jesteś damą.Nie narób sobie wstydu, dokonującniewłaściwych wyborów.- Nie, skąd.- Wbijałam oczy w podłogę, myśląc o po- ' całunku Shaya i o tym, że chciałam odniego dużo więcej.Kiedy wróciłam do kuchni, na ustach Rena igrał przebiegły uśmiech.Jeśli słyszał, co powiedziała mama, to ją zamorduję.- No to chodzmy.- Kiwnęłam na niego, żeby szedł za mną na górę.- Więc rozmawiałeś zAnselem?- Zadzwonił do mnie Mason, kiedy odwoziłem two- ' jego brata do domu.Chciał się upewnić,czy Ansel nie wpadł na jakiś głupi pomysł typu wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę.164Zatrzymałam się przed drzwiami sypialni.- Dlaczego zadzwonił do ciebie? - Zabolało mnie to; Mason naprawdę mi nie ufał.- Nie traktuj tego jako naruszenia twojego terytorium, Lilio - powiedział Ren z cichymśmiechem.- Mason zasugerował, że skoro jesteś siostrą Ansela, szczeniak może nie wziąć sobietwoich ostrzeżeń do serca.Poza tym ja jestem teraz alfą klanu.Protokół każe, żeby zwracali sięnajpierw do mnie.Nawet przed tobą.- Pewnie tak - odparłam z niechęcią.Mając Rena za partnera, nie byłam już najwyższymautorytetem dla swoich towarzyszy.Samce alfa budziły większy szacunek niż samice.Klanowiprzewodził Ren.Ja miałam go wspierać i trzymać członków klanu w ryzach.- Tu nie chodzi o ciebie, Cal - powiedział.- Takie są zasady.Kiwnęłam głową i otworzyłam drzwi.- O nie.- Było o wiele gorzej, niż się spodziewałam.Gwizdnął.- Skoro tak bardzo nienawidzisz ubrań, to po co masz ich aż tyle? Nie widać podłogi.- Daj mi sekundę.- Zaczęłam zbierać rzeczy i wrzucać je do szafy.- Nie rób sobie kłopotu z mojego powodu.- Kiedy uprzątnęłam łóżko, Ren wyciągnął się na nimi podłożył sobie pod plecy dwie poduszki, żeby siedzieć wygodniej.Kiwnął na mnie palcem.- Chodz tutaj.Serce utknęło mi w gardle.- Ja nie gryzę, Lilio.- Błysnął zębami.Ani śladu kłów.Powoli podeszłam do łóżka izatrzymałam się obok.- Ren, czy ty wiedziałeś o Masonie i Nevie? Kiwnął głową.- Od jak dawna?- Chyba od jakichś sześciu miesięcy.- Wzruszył ramionami.- Reszta twojego klanu to akceptuje?165- Mniej więcej - odparł trochę niespokojnie.- Co to znaczy? Westchnął.- Sabina nie ma z tym żadnego problemu.Uwielbia Neva, zawsze tak było.A Cosette właściwiepozwala Sabinie myśleć za siebie, więc z nią też jest spoko.- Czyli Dax.Ren nie odpowiedział, ale przeturlał się na bok i wyciągnął rękę, żeby chwycić mnie zanadgarstek.- Z Daxem nie jest spoko - naciskałam, chociaż pociągnął mnie na łóżko obok siebie.Mój pulsoszalał.- Dax uważa, że to zbyt duże ryzyko pozwolić Ne-vowi i Masonowi być razem.- Przyciągnąłmoje ciało do swojego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Wysiadł z dżipa, zanim zdążyłam go walnąć.15Na naszym podjezdzie stal czarny grand cherokee.Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co SUVRena robi jeszcze pod naszym domem.Weszłam do środka i usłyszałam minorowe akordyfortepianowe, płynące z salonu.Ren siedział przy kuchennym stole.Wstał.- Co ty tu robisz? - Pytanie zabrzmiało ostrzej, niż zamierzałam; alfa Kary Nocy nigdy przedtemnie odwiedzał mnie w domu.162- Gadałem trochę z twoim bratem - odparł, spoglądając na schody.- A potem postanowiłemzaczekać, aż wrócisz do domu.Twoi rodzice powiedzieli, że nie mają nic przeciwko temu.- Dlaczego? - Oparłam dłonie na oparciu kuchennego krzesła.- To znaczy, dlaczego na mnieczekasz?- Chciałem z tobą porozmawiać.- O czym?Znów spojrzał na schody.- Możemy pójść do twojego pokoju? Przygryzłam wargę; nagle zaszumiało mi w głowie.- Chyba tak.Pewnie jest bałagan.- Przed oczami stanęły mi sterty ciuchów, między którymibędziemy musieli kluczyć.- Tylko spytam rodziców, okej?- Oczywiście.Idąc do salonu, poruszyłam spiętymi ramionami, usiłując rozluznić mięśnie.Zatrzymałam się w korytarzu, słysząc ich niespokojne głosy.Coś się działo.- Ten chłopak jest już prawie mężczyzną.Jest zbudowany jak najlepszy wojownik - mówił ojciec.- Nie ma o co się martwić.A Calla zawsze potrafiła walczyć; da sobie radę.- Być może - odparła matka.- Ale po co ta zmiana? %7ładne z nich nie będzie się tego spodziewać.To sroga próba.A oni są tacy młodzi.- Ledwie parę dni młodsi, niż my byliśmy, Naomi.Istotą próby jest sprawdzenie, czy potrafiąwalczyć jako para - powiedział ojciec.Usłyszałam dzwonienie szkła, kiedy nalewał sobie drinka.-Próba jak próba, i tak musieliby zabić.- Nieprawda.- Matce trząsł się głos.- Ona nigdy nie zabiła.Na słowo zabiła" upuściłam torbę.Ich głosy urwały się, kiedy huknęła o drewnianą podłogę.Zwietnie.Nie ma sensu dłużej się ukrywać.Kopnęłam torbę w stronę kuchni.Kiedy weszłam do salonu, rodzice mieli spłoszone miny.163- Dobry wieczór, Calla - powiedziała matka, z wysiłkiem opanowując emocje.- Nie słyszeliśmy,jak weszłaś.Ojciec oparł się w fotelu; oczy miał zamknięte, ale przecież wiedziałam, że nie śpi.Nuty Chopinadryfowały wokół mnie jak leniwy strumień pod bezksiężycowym niebem.- Cześć.- Splotłam dłonie za plecami.- Ren i ja idziemy na górę chwilę porozmawiać.- Zwietny pomysł, kochanie - ucieszyła się matka.-Stephen, nie sądzisz, że to bardzo miło zestrony Rena, że odwiedził Callę?- Chyba nie ma w tym nic złego.- Kąciki ust ojca wygięły się w nietypowym dla niego uśmiechu.- Ren towspaniały młodzieniec.zupełnie niepodobny do Emilek.To miła niespodzianka.Zamrugałam, nie wierząc własnym uszom.Wciąż się uśmiechał.- Uwierz mi, Cal.Twoje życie będzie o wiele przyjem-niejsze, niż gdybyś poślubiła ojca Rena.- Ehm, okej.- Ruszyłam z powrotem do kuchni.Bardzo chciałam wiedzieć, o czymrozmawiali wcześniej.- Calla.- Aagodne napomnienie matki zatrzymało mnie w połowie drogi.- Odwiedziny Rena sąjak najbar- i dziej na miejscu, ale pamiętaj, że jesteś damą.Nie narób sobie wstydu, dokonującniewłaściwych wyborów.- Nie, skąd.- Wbijałam oczy w podłogę, myśląc o po- ' całunku Shaya i o tym, że chciałam odniego dużo więcej.Kiedy wróciłam do kuchni, na ustach Rena igrał przebiegły uśmiech.Jeśli słyszał, co powiedziała mama, to ją zamorduję.- No to chodzmy.- Kiwnęłam na niego, żeby szedł za mną na górę.- Więc rozmawiałeś zAnselem?- Zadzwonił do mnie Mason, kiedy odwoziłem two- ' jego brata do domu.Chciał się upewnić,czy Ansel nie wpadł na jakiś głupi pomysł typu wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę.164Zatrzymałam się przed drzwiami sypialni.- Dlaczego zadzwonił do ciebie? - Zabolało mnie to; Mason naprawdę mi nie ufał.- Nie traktuj tego jako naruszenia twojego terytorium, Lilio - powiedział Ren z cichymśmiechem.- Mason zasugerował, że skoro jesteś siostrą Ansela, szczeniak może nie wziąć sobietwoich ostrzeżeń do serca.Poza tym ja jestem teraz alfą klanu.Protokół każe, żeby zwracali sięnajpierw do mnie.Nawet przed tobą.- Pewnie tak - odparłam z niechęcią.Mając Rena za partnera, nie byłam już najwyższymautorytetem dla swoich towarzyszy.Samce alfa budziły większy szacunek niż samice.Klanowiprzewodził Ren.Ja miałam go wspierać i trzymać członków klanu w ryzach.- Tu nie chodzi o ciebie, Cal - powiedział.- Takie są zasady.Kiwnęłam głową i otworzyłam drzwi.- O nie.- Było o wiele gorzej, niż się spodziewałam.Gwizdnął.- Skoro tak bardzo nienawidzisz ubrań, to po co masz ich aż tyle? Nie widać podłogi.- Daj mi sekundę.- Zaczęłam zbierać rzeczy i wrzucać je do szafy.- Nie rób sobie kłopotu z mojego powodu.- Kiedy uprzątnęłam łóżko, Ren wyciągnął się na nimi podłożył sobie pod plecy dwie poduszki, żeby siedzieć wygodniej.Kiwnął na mnie palcem.- Chodz tutaj.Serce utknęło mi w gardle.- Ja nie gryzę, Lilio.- Błysnął zębami.Ani śladu kłów.Powoli podeszłam do łóżka izatrzymałam się obok.- Ren, czy ty wiedziałeś o Masonie i Nevie? Kiwnął głową.- Od jak dawna?- Chyba od jakichś sześciu miesięcy.- Wzruszył ramionami.- Reszta twojego klanu to akceptuje?165- Mniej więcej - odparł trochę niespokojnie.- Co to znaczy? Westchnął.- Sabina nie ma z tym żadnego problemu.Uwielbia Neva, zawsze tak było.A Cosette właściwiepozwala Sabinie myśleć za siebie, więc z nią też jest spoko.- Czyli Dax.Ren nie odpowiedział, ale przeturlał się na bok i wyciągnął rękę, żeby chwycić mnie zanadgarstek.- Z Daxem nie jest spoko - naciskałam, chociaż pociągnął mnie na łóżko obok siebie.Mój pulsoszalał.- Dax uważa, że to zbyt duże ryzyko pozwolić Ne-vowi i Masonowi być razem.- Przyciągnąłmoje ciało do swojego [ Pobierz całość w formacie PDF ]