[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ethan pokiwał głową, żyły na jego szyi nabrzmiały.- I?- Zabrali go do Efrona Bane'a na przesłuchanie.- Musiałam zamknąćoczy, bo nagle dopadły mnie straszne obrazy tamtej nocy: jak Efron śliniłsię do mnie, jak cała skóra pokryła mi się gęsią skórką od jego dotyku.Obrzydliwe wrażenia ustąpiły, zastąpione rosnącym gniewem.A niechbyspróbował jeszcze raz.Tym razem nie zgodzę się na to bez protestu.- Byłaś tam? - Tak.- Czułam się tak, jakbym znów była w tamtym gabinecie i słuchałakrzyków Poszukiwacza, podczas gdy Ren ściskał mnie za rękę.Zadrżałam.- To ty go przesłuchiwałaś? - Wydawał się spokojny.Zbyt spokojny.- Nie.- Więc kto?- Ethan, dosyć już tego - przerwał mu Monroe.- Wiesz, co spotkałoKyle'a.Widzieliśmy go w Rowan.To już koniec, zostaw tę sprawę.Ethan spiorunował go wzrokiem.- Mam prawo wiedzieć, co się stało z moim bratem! Bratem? Nienawistnespojrzenie Ethana, te ciągłe ponureminy - wszystko zaczęło nabierać sensu.Poczułam ukłucie współczuciaw piersi.Odchrząknęłam, bo nagle, na wspomnienie twarzy Ansela, cośmnie ścisnęło w gardle.- Przykro mi, że straciłeś brata.Ja też mam brata, gdyby cokolwiek mu sięstało.- Co się dzieje z moim bratem? I z Bryn, która jest mi bliższa niżsiostra?Zwrócił na mnie dzikie spojrzenie.- A więc powiedz mi.- Zmory - wyjaśniłam szybko.- Zawsze używają zmór doprzesłuchiwania więzniów.- Zmory? - Jego głos był teraz zduszony.- Oddali go zmorom?Na moment przymknął oczy, a potem przesunął dłoń w stronę pasa.Zobaczyłam błysk stali, kiedy wyciągał sztylet zza paska.Moje ciałozesztywniało, gotowe w każdej chwili się przemienić.- A ty tam byłaś - syknął.- Został Upadłym, a ty tam byłaś.Ty bezdusznasuko, mogłaś do tego nie dopuścić!Kiedy otworzył oczy, płonęły wściekłością podsycaną żalem.Postąpił okrok w moją stronę, sztylet trzymał nisko.Miałam już na niego skoczyć,kiedy pomiędzy nami stanął Monroe.W tej samej chwili na posadzkę opadł na cztery łapy Shay -złotobrązowy wilk, w obronnym geście przysiadający do skoku tużprzede mną.Obnażył ostre kły i warknął na Ethana.Uśmiech Ethana zniknął.Chłopak zbladł jeszcze bardziej.- I jeszcze do tego zmieniłaś Potomka w potwora.Własnoręcznie obedręcię ze skóry, a potem zrobię sobie z niej płaszcz.Shay zamarł, uszy kładąc płasko, a Ethan rzucił się naprzód.- Nie!-krzyknęła Anika.Monroe szybkim ruchem złapał Ethana w pasie.- Lydia, Connor, wyprowadzcie go stąd! - zawołał, powstrzymującszaleńczo wyrywającego się mężczyznę.- Zajmiemy się tym pózniej.Z ust Ethana poleciały kropelki śliny i ciąg przekleństw.DwójkaPoszukiwaczy rzuciła się na pomoc swojemu przywódcy.Z pewnymtrudem wyprowadzili wrzeszczącego, szlochającego Ethana.Kiedy zniklinam z oczu, nadał słyszałam jego pełne bólu krzyki.Monroe pokręcił głową, jego twarz zmieniła się boleśnie.Zerknął naShaya, który nadal przywierał do ziemi, nie spuszczając drzwi z oka.- Czy mogę cię prosić? - westchnął Monroe.- Shay, przemień się z powrotem - mruknęłam.- Już.-I za moment znówstał obok nas chłopak, chociaż jego oczy pozostały czujne.- Jeśli ktoś ją skrzywdzi, pożałuje tego - powiedział Shay do Monroe'a.- Nic złego jej nie spotka.Ich rozmowa, prowadzona, jakby mnie tam nie było, wprawiała mnie wniepokój.Mogłam zrozumieć, a nawet docenić pragnienie Shaya, żebymnie chronić, ale przecież byłam wojowniczką.Nie potrzebowałamochrony.Czułam podskórną niechęć. - Taki przypadek już się nie powtórzy - oznajmił Monroe.- Zapewniamcię.- Przykro mi z powodu tego, co zaszło.- Nie chciałam już dłużej milczeć,gdy dyskutowano o moim losie.- Chociaż wiem, że to pewnie dla was nicnie znaczy.- Popatrzyłam na zamknięte drzwi, za które wyprowadzonoEthana.- Ani dla niego.- Jeśli mówisz szczerze, to owszem, znaczy - powiedział Monroe,spoglądając na moją zmartwioną twarz zamyślonymi oczami.- Trochę topotrwa, zanim ci zaufa.O ile w ogóle zaufa.- To się nie uda.- Shay zaczął chodzić z kąta w kąt, dłonie zwijając wpięści.- Jak mamy coś osiągnąć, jeśli jeden z was ciągle będzie próbowałją zabić?Miał trochę racji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl