[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blizniacy nieżyją, towar, który miał być przykrywką dla naszejprzesyłki, szlag trafił.Co ty na to, masz jakiś pomysł?Tym po drugiej stronie był pewnie Edward.I pewniewezwie teraz Pieta do siebie na dywanik.A wtedy będę wdomu.Dwóch już zabiłem.Z filmu wideo, któryoglądałem, wynikało, że tych, którzy nakłonili JasminZaid do morderstwa, jest jeszcze dziewięcioro.Dziewięcioro do likwidacji plus Edward.Nie miałemprzy sobie broni, ale to bez znaczenia, bo i tak zpewnością dokładnie mnie przeszukają przeddopuszczeniem do wewnętrznego kręgu Edwarda.No nic.Będę musiał zacząć ich zabijać, zanim dobrze mi sięprzyjrzą, zanim rozpoznają we mnie męża Lucy Capra.Tylko czym? Gołymi rękami?Bahjatowi Zaidowi zależało na tym, żeby nikt z tegotowarzystwa nie pozostał przy życiu.Ale Zaid mnieokłamał, a przynajmniej nie powiedział całej prawdy, bojeśli wierzyć Pietowi, przekazał tej grupie jakąś tam broń,a mnie o tym nie powiedział.Nie pasowała mi rola pionkaw grze.Nie widziałem więc powodu, dla którego miałbymsię trzymać naszej umowy co do litery.Wyrwać jegocórkę z ich łap i w nogi, taki sobie postawiłem cel.A isamo to będzie nie lada wyzwaniem. Straciliśmy towar-przykrywkę, ale mój kolegamówi, że wie, w jaki sposób zdobyć coś zastępczego.Słuchał.Potem powtórzył trzy razy tak i rozłączył się. Gdzie są te przesyłki, które moglibyśmy przejąć? spytał. Nie można buchnąć legalnej przesyłki odparłem. Nie dałoby się takiej przekierować, nie tracąc nad niąkontroli.Niektóre mają ukryte w środku chipy GPID,które umożliwiają policji ich namierzenie.Jak kraść, totylko fałszerzom.Oni nie polecą na policję, a gdybypróbowali odzyskać swój towar, to zawsze można impogonić kota. Nie chcę kraść w Rotterdamie mruknął. Ciludzie mogą kiedyś być moimi klientami.Nie znoszę osobników myślących perspektywicznie.Wolę spanikowanych, niezdolnych do logicznegorozumowania.Wypchnąłem językiem policzek. Nie mamy czasu. Trzeba coś wykombinować.I to już.Mamy nóż nagardle.Jak damy plamę, Edward nas zabije.To się jeszcze okaże.Ale jeśli Edwarda i Jasmin niebędzie tam, dokąd teraz jedziemy? Będę zmuszonyciągnąć tę farsę.Gdzie ja, u diabła, znajdę nielegalnąprzesyłkę, którą dałoby się bez problemu przejąć?Zastanowiłem się. Chińczycy zalewają Europę swoimi podróbkamipapierosów znanych marek. Popukałem się palcem wusta. Tak.Chińskie podróbki to chyba nasza największanadzieja.Przejmiemy taki transport, zmienimy etykiety iskierujemy go do Ameryki.Piet jakby się uspokoił. Co ci będzie potrzebne? Co najmniej siedmioosobowa ekipa i pistolety.Ztłumikami.Potrzebne też będą fałszywe manifestyprzewozowe z naszymi nazwiskami, na wypadek gdybynas zatrzymano do kontroli. A gdzie szukać tych chińskich transportów? Znam jednego kolesia mruknąłem.Miałem jednaknadzieję, że zanim będę zmuszony do tego kolesiazadzwonić, dopadnę wcześniej Edwarda.Dom stał w trochę zapuszczonej części De Pijp.Zerknąłem w lusterko wsteczne z cichą nadzieją, żezobaczę w nim zatrzymującą się za nami uzbrojoną pozęby Milę.Niestety.Wyludnioną uliczką szły tylko dwiekobiety z wypchanymi torbami na zakupy.Drzwi otworzył mężczyzna w staromodnychokularach przeciwsłonecznych.Usta wykrzywiał mugrymas okrucieństwa.Wzdrygnąłem się.Przemknęło miprzez myśl, że być może już stąd nie wyjdę.Był tutajczłowiek, który zabrał mi żonę i dziecko.Czekał. Czysty jest powiedział Piet, ale ten w ciemnychokularach i tak przeszukał mnie dokładnie, obmacującplecy, nogi, krocze.Z głębi domu dolatywały zapachy ostroprzyprawionej potrawy, proszku do prania i potu.Uwylotu korytarza stał jeszcze jeden facet, blondyn.Trzechdo załatwienia.Jakoś sobie poradzę.Korytarzem nadeszła i stanęła obok blondyna młodakobieta w dżinsach, spłowiałym T-shircie i z pistoletem.Miała kasztanowe, zaczesane do tyłu włosy.To nieJasmin Zaid.Patrzyła na mnie beznamiętnie.Czwarta doeliminacji.Na ramieniu miała tatuaż w postaci stylizowanejdziewiątki i słońca.Taki sam jak człowiek, któregozadusiłem w Brooklynie poradnikiem dla barmanów.Zastanawiało mnie, czy ten w okularachprzeciwsłonecznych wyczuwa mój strach, moje napięcie.Nie chciałem umierać. Miłych wrażeń mruknąłem, kiedy sunąc dłońmipo moich udach, zbliżał się do krocza. Masz dar wrękach. Stul dziób warknął.Mając jego pięść w okolicachswoich genitaliów, stuliłem.Zza paska spodni na plecachwystawała mu kolba pistoletu.Dobrze wiedzieć.Postanowiłem już, że na początek odbiorę pistoletkobiecie; trzymała go jakoś tak niedbale, jak rekwizyt, anie gotową do strzału broń. To Samson przedstawił mnie Piet. Jest wporządku.Nie dane mu było dokończyć.Facet w okularachprzeciwsłonecznych dobre metr osiemdziesiąt, sto kilożywej wagi chwycił go za gardło i charczącego, ztrudem łapiącego powietrze, przyparł do ściany. Nie spisałeś się, Piet wycedził.Piet też nie ułomek, uzbrojony w miecz wakizashina dodatek doszedł trochę do siebie i uderzył w błagalnyton: No, co ty, Freddy.zbastuj.Zbastuj.proszę. Chcemy wszyscy wiedzieć, jak doszło do tejdzisiejszej wpadki.Jak zginęli Marc i Dirk.Domyśliłem się, że chodzi mu o blizniaków. Może ja odpowiem, bo on ledwo zipie wtrąciłem. Patrz, jaki siny.Freddy łypnął na mnie. Ja cię nie znam. Marc i Dirk zginęli, bo Nic nas zakapował powiedziałem. Nic też nie żyje.Sprawiedliwości stałosię zadość, jeśli o to ci chodzi.Własnoręcznie zabiłemNica, a teraz muszę zdobyć jakiś towar, w którym możnaby ukryć wasz złom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Blizniacy nieżyją, towar, który miał być przykrywką dla naszejprzesyłki, szlag trafił.Co ty na to, masz jakiś pomysł?Tym po drugiej stronie był pewnie Edward.I pewniewezwie teraz Pieta do siebie na dywanik.A wtedy będę wdomu.Dwóch już zabiłem.Z filmu wideo, któryoglądałem, wynikało, że tych, którzy nakłonili JasminZaid do morderstwa, jest jeszcze dziewięcioro.Dziewięcioro do likwidacji plus Edward.Nie miałemprzy sobie broni, ale to bez znaczenia, bo i tak zpewnością dokładnie mnie przeszukają przeddopuszczeniem do wewnętrznego kręgu Edwarda.No nic.Będę musiał zacząć ich zabijać, zanim dobrze mi sięprzyjrzą, zanim rozpoznają we mnie męża Lucy Capra.Tylko czym? Gołymi rękami?Bahjatowi Zaidowi zależało na tym, żeby nikt z tegotowarzystwa nie pozostał przy życiu.Ale Zaid mnieokłamał, a przynajmniej nie powiedział całej prawdy, bojeśli wierzyć Pietowi, przekazał tej grupie jakąś tam broń,a mnie o tym nie powiedział.Nie pasowała mi rola pionkaw grze.Nie widziałem więc powodu, dla którego miałbymsię trzymać naszej umowy co do litery.Wyrwać jegocórkę z ich łap i w nogi, taki sobie postawiłem cel.A isamo to będzie nie lada wyzwaniem. Straciliśmy towar-przykrywkę, ale mój kolegamówi, że wie, w jaki sposób zdobyć coś zastępczego.Słuchał.Potem powtórzył trzy razy tak i rozłączył się. Gdzie są te przesyłki, które moglibyśmy przejąć? spytał. Nie można buchnąć legalnej przesyłki odparłem. Nie dałoby się takiej przekierować, nie tracąc nad niąkontroli.Niektóre mają ukryte w środku chipy GPID,które umożliwiają policji ich namierzenie.Jak kraść, totylko fałszerzom.Oni nie polecą na policję, a gdybypróbowali odzyskać swój towar, to zawsze można impogonić kota. Nie chcę kraść w Rotterdamie mruknął. Ciludzie mogą kiedyś być moimi klientami.Nie znoszę osobników myślących perspektywicznie.Wolę spanikowanych, niezdolnych do logicznegorozumowania.Wypchnąłem językiem policzek. Nie mamy czasu. Trzeba coś wykombinować.I to już.Mamy nóż nagardle.Jak damy plamę, Edward nas zabije.To się jeszcze okaże.Ale jeśli Edwarda i Jasmin niebędzie tam, dokąd teraz jedziemy? Będę zmuszonyciągnąć tę farsę.Gdzie ja, u diabła, znajdę nielegalnąprzesyłkę, którą dałoby się bez problemu przejąć?Zastanowiłem się. Chińczycy zalewają Europę swoimi podróbkamipapierosów znanych marek. Popukałem się palcem wusta. Tak.Chińskie podróbki to chyba nasza największanadzieja.Przejmiemy taki transport, zmienimy etykiety iskierujemy go do Ameryki.Piet jakby się uspokoił. Co ci będzie potrzebne? Co najmniej siedmioosobowa ekipa i pistolety.Ztłumikami.Potrzebne też będą fałszywe manifestyprzewozowe z naszymi nazwiskami, na wypadek gdybynas zatrzymano do kontroli. A gdzie szukać tych chińskich transportów? Znam jednego kolesia mruknąłem.Miałem jednaknadzieję, że zanim będę zmuszony do tego kolesiazadzwonić, dopadnę wcześniej Edwarda.Dom stał w trochę zapuszczonej części De Pijp.Zerknąłem w lusterko wsteczne z cichą nadzieją, żezobaczę w nim zatrzymującą się za nami uzbrojoną pozęby Milę.Niestety.Wyludnioną uliczką szły tylko dwiekobiety z wypchanymi torbami na zakupy.Drzwi otworzył mężczyzna w staromodnychokularach przeciwsłonecznych.Usta wykrzywiał mugrymas okrucieństwa.Wzdrygnąłem się.Przemknęło miprzez myśl, że być może już stąd nie wyjdę.Był tutajczłowiek, który zabrał mi żonę i dziecko.Czekał. Czysty jest powiedział Piet, ale ten w ciemnychokularach i tak przeszukał mnie dokładnie, obmacującplecy, nogi, krocze.Z głębi domu dolatywały zapachy ostroprzyprawionej potrawy, proszku do prania i potu.Uwylotu korytarza stał jeszcze jeden facet, blondyn.Trzechdo załatwienia.Jakoś sobie poradzę.Korytarzem nadeszła i stanęła obok blondyna młodakobieta w dżinsach, spłowiałym T-shircie i z pistoletem.Miała kasztanowe, zaczesane do tyłu włosy.To nieJasmin Zaid.Patrzyła na mnie beznamiętnie.Czwarta doeliminacji.Na ramieniu miała tatuaż w postaci stylizowanejdziewiątki i słońca.Taki sam jak człowiek, któregozadusiłem w Brooklynie poradnikiem dla barmanów.Zastanawiało mnie, czy ten w okularachprzeciwsłonecznych wyczuwa mój strach, moje napięcie.Nie chciałem umierać. Miłych wrażeń mruknąłem, kiedy sunąc dłońmipo moich udach, zbliżał się do krocza. Masz dar wrękach. Stul dziób warknął.Mając jego pięść w okolicachswoich genitaliów, stuliłem.Zza paska spodni na plecachwystawała mu kolba pistoletu.Dobrze wiedzieć.Postanowiłem już, że na początek odbiorę pistoletkobiecie; trzymała go jakoś tak niedbale, jak rekwizyt, anie gotową do strzału broń. To Samson przedstawił mnie Piet. Jest wporządku.Nie dane mu było dokończyć.Facet w okularachprzeciwsłonecznych dobre metr osiemdziesiąt, sto kilożywej wagi chwycił go za gardło i charczącego, ztrudem łapiącego powietrze, przyparł do ściany. Nie spisałeś się, Piet wycedził.Piet też nie ułomek, uzbrojony w miecz wakizashina dodatek doszedł trochę do siebie i uderzył w błagalnyton: No, co ty, Freddy.zbastuj.Zbastuj.proszę. Chcemy wszyscy wiedzieć, jak doszło do tejdzisiejszej wpadki.Jak zginęli Marc i Dirk.Domyśliłem się, że chodzi mu o blizniaków. Może ja odpowiem, bo on ledwo zipie wtrąciłem. Patrz, jaki siny.Freddy łypnął na mnie. Ja cię nie znam. Marc i Dirk zginęli, bo Nic nas zakapował powiedziałem. Nic też nie żyje.Sprawiedliwości stałosię zadość, jeśli o to ci chodzi.Własnoręcznie zabiłemNica, a teraz muszę zdobyć jakiś towar, w którym możnaby ukryć wasz złom [ Pobierz całość w formacie PDF ]