[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozchyliła wargi, dając Jackowi przyzwolenie na głębokipocałunek, i mimowolnie przywarła do niego całym ciałem.Zazamkniętymi powiekami ujrzała wirujące gwiazdy, jej nozdrzawypełnił zapach rozgrzanej męskiej skóry.- Psiakość.- Jack uniósł głowy, nie nie wypuścił Evy z objęć.Naglesię otrząsnęła, dotarło do niej, gdzie jest i co robi.Psiakość? Niemal wyznawali sobie miłość, a tymczasem wszystko,co Jack ma jej do powiedzenia, to psiakość"? Z pewnościąpostradała zmysły.Co by się stało za chwilę, gdyby do takiej samejsceny doszło w jej sypialni? Dlaczego ten mężczyzna ośmielił się jądotknąć? Dlaczego na to pozwoliła?- Słucham? - syknęła z wściekłością.- Nieco się zapomniałem - przyznał z pokorą i ironią zarazem.Jegożartobliwy ton sugerował, że Eva odegrała niemałą rolę w tym, coprzed chwilą zaszło.W ciemnościach nie widziała jego twarzy, alemoże to dobrze, bo on również nie mógł dostrzec jej miny.- Ulga inapięcie w dziwny sposób zmieniają człowieka.Idziemy?Z całą pewnością wybrał dystyngowany sposób pominięciamilczeniem całego incydentu.- Ależ naturalnie, panie Ryder - zgodziła się wyniośle.-Czy ma panwalizkę? - Zacisnęła dłoń na zepsutej zapince, palcami wyczułaprzyśpieszone tętno na szyi.- Jest tutaj.- Pochylił się, podniósł z ziemi coś ciemnego iwyciągnął rękę do Evy.Wiedziała, że następny upadek może sięzakończyć poważniejszymi obrażeniami, więc niechętnie zgodziła sięiść z Jackiem pod rękę.Starała się skupić na czymś innym niż świeżo26SMrozbudzone potrzeby ciała.- Kto pilnuje powozu? - Wcześniej o to nie spytała, dopiero terazzdała sobie sprawę, że znalazła się poza zamkiem pełnym służby.Wtym miejscu powozy nie pojawiały się w dziesięć minut po wydaniupolecenia, z woznicą, stajennymi i eskortą.W prawdziwym świecieludzie kradli konie, jeśli nieostrożni jezdzcy zostawiali je samopas.Od tego świata była odizolowana przez prawie dziesięć lat, lecz terazmusiała szybko nauczyć się w nim funkcjonować, aby przetrwać.- Mój stajenny, Henry.- Jack przyśpieszył kroku, gdy znalezli sięna nabrzeżu.Z licznych gospód i domów rozpusty sączyło sięświatło.Nie ulegało wątpliwości, że właśnie tutaj podążał pułkownikwraz z kompanami.- A jeśli ktoś go zaczepi? - Eva ukryła głowę pod kapturem iopuściła wzrok, aby nie potknąć się o liny cumownicze.- Spędził dwa lata w jednym z tutejszych więzień, więcdostatecznie dobrze włada francuskim.- Jack wydawał sięrozbawiony i zarazem czujny.Nie wyglądał jak mężczyzna, któryzaledwie parę minut wcześniej oddawał się pocałunkom zcałkowitym zapamiętaniem.Eva żałowała, że nie jest równieopanowana.Być może Jack nie dostrzegał w niej nic szczególnieinteresującego.- Jesteśmy na miejscu - obwieścił.Powóz stał naprzeciwko wejścia do lokalu, który zdaniem Evy napewno był domem schadzek.Przed budynkiem zgromadziła sięgrupa mężczyzn, którzy toczyli stanowczo zbyt głośną rozmowę.Czujnie obserwował ich potężnie zbudowany osiłek o pięściach jakbochny chleba, który pilnował wejścia do przybytku.Zza jasnooświetlonych okien dobiegała muzyka i śmiechy.Woznica jednak czuwał, gdyż Eva zauważyła opatuloną paltempostać na wysokim kozle.- Jest pan! - uradował się.- Quel surprise.- Mówił nienagannąfrancuszczyzną, wprawiając Evę w lekkie zdumienie.-Byłem pewien,że rankiem przyjdzie mi zbierać pańskie połamane kości ze skał.Przyprowadził pan zatem naszą damę?- Nie, zgarnąłem pierwszą lepszą, na chybił trafił - mruknął Jack27SMsarkastycznie i otworzył drzwi powozu, aby pomóc Evie wejść dośrodka.- Oczywiście, że to nasza dama.Zrobiłeś rozpoznanie, jakpowiedziałem?- Jak najbardziej.- Henry przerzucił się na angielski.- Całkiemmiłe miasteczko.Daleko mu do Paryża, a nawet do Marsylii, alemożna się tu niezle zabawić, jeśli ktoś ma czas.- Akurat tego nam najbardziej brakuje.Poza tym mów pofrancusku, człowieku.Widziałeś wytwórnię perfum?- Owszem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Rozchyliła wargi, dając Jackowi przyzwolenie na głębokipocałunek, i mimowolnie przywarła do niego całym ciałem.Zazamkniętymi powiekami ujrzała wirujące gwiazdy, jej nozdrzawypełnił zapach rozgrzanej męskiej skóry.- Psiakość.- Jack uniósł głowy, nie nie wypuścił Evy z objęć.Naglesię otrząsnęła, dotarło do niej, gdzie jest i co robi.Psiakość? Niemal wyznawali sobie miłość, a tymczasem wszystko,co Jack ma jej do powiedzenia, to psiakość"? Z pewnościąpostradała zmysły.Co by się stało za chwilę, gdyby do takiej samejsceny doszło w jej sypialni? Dlaczego ten mężczyzna ośmielił się jądotknąć? Dlaczego na to pozwoliła?- Słucham? - syknęła z wściekłością.- Nieco się zapomniałem - przyznał z pokorą i ironią zarazem.Jegożartobliwy ton sugerował, że Eva odegrała niemałą rolę w tym, coprzed chwilą zaszło.W ciemnościach nie widziała jego twarzy, alemoże to dobrze, bo on również nie mógł dostrzec jej miny.- Ulga inapięcie w dziwny sposób zmieniają człowieka.Idziemy?Z całą pewnością wybrał dystyngowany sposób pominięciamilczeniem całego incydentu.- Ależ naturalnie, panie Ryder - zgodziła się wyniośle.-Czy ma panwalizkę? - Zacisnęła dłoń na zepsutej zapince, palcami wyczułaprzyśpieszone tętno na szyi.- Jest tutaj.- Pochylił się, podniósł z ziemi coś ciemnego iwyciągnął rękę do Evy.Wiedziała, że następny upadek może sięzakończyć poważniejszymi obrażeniami, więc niechętnie zgodziła sięiść z Jackiem pod rękę.Starała się skupić na czymś innym niż świeżo26SMrozbudzone potrzeby ciała.- Kto pilnuje powozu? - Wcześniej o to nie spytała, dopiero terazzdała sobie sprawę, że znalazła się poza zamkiem pełnym służby.Wtym miejscu powozy nie pojawiały się w dziesięć minut po wydaniupolecenia, z woznicą, stajennymi i eskortą.W prawdziwym świecieludzie kradli konie, jeśli nieostrożni jezdzcy zostawiali je samopas.Od tego świata była odizolowana przez prawie dziesięć lat, lecz terazmusiała szybko nauczyć się w nim funkcjonować, aby przetrwać.- Mój stajenny, Henry.- Jack przyśpieszył kroku, gdy znalezli sięna nabrzeżu.Z licznych gospód i domów rozpusty sączyło sięświatło.Nie ulegało wątpliwości, że właśnie tutaj podążał pułkownikwraz z kompanami.- A jeśli ktoś go zaczepi? - Eva ukryła głowę pod kapturem iopuściła wzrok, aby nie potknąć się o liny cumownicze.- Spędził dwa lata w jednym z tutejszych więzień, więcdostatecznie dobrze włada francuskim.- Jack wydawał sięrozbawiony i zarazem czujny.Nie wyglądał jak mężczyzna, któryzaledwie parę minut wcześniej oddawał się pocałunkom zcałkowitym zapamiętaniem.Eva żałowała, że nie jest równieopanowana.Być może Jack nie dostrzegał w niej nic szczególnieinteresującego.- Jesteśmy na miejscu - obwieścił.Powóz stał naprzeciwko wejścia do lokalu, który zdaniem Evy napewno był domem schadzek.Przed budynkiem zgromadziła sięgrupa mężczyzn, którzy toczyli stanowczo zbyt głośną rozmowę.Czujnie obserwował ich potężnie zbudowany osiłek o pięściach jakbochny chleba, który pilnował wejścia do przybytku.Zza jasnooświetlonych okien dobiegała muzyka i śmiechy.Woznica jednak czuwał, gdyż Eva zauważyła opatuloną paltempostać na wysokim kozle.- Jest pan! - uradował się.- Quel surprise.- Mówił nienagannąfrancuszczyzną, wprawiając Evę w lekkie zdumienie.-Byłem pewien,że rankiem przyjdzie mi zbierać pańskie połamane kości ze skał.Przyprowadził pan zatem naszą damę?- Nie, zgarnąłem pierwszą lepszą, na chybił trafił - mruknął Jack27SMsarkastycznie i otworzył drzwi powozu, aby pomóc Evie wejść dośrodka.- Oczywiście, że to nasza dama.Zrobiłeś rozpoznanie, jakpowiedziałem?- Jak najbardziej.- Henry przerzucił się na angielski.- Całkiemmiłe miasteczko.Daleko mu do Paryża, a nawet do Marsylii, alemożna się tu niezle zabawić, jeśli ktoś ma czas.- Akurat tego nam najbardziej brakuje.Poza tym mów pofrancusku, człowieku.Widziałeś wytwórnię perfum?- Owszem [ Pobierz całość w formacie PDF ]