[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W przyszłości przyłożę ciza każdą łzę twojej matki, to chyba właściwa kara?- Tak, tatusiu.233 W głębi duszy Francisco był zadowolony z powrotu do domu.Nie-co pózniej ostatecznie wyleczony z partyzanckich pokus pogrążył sięw książkach z psychologii, zafascynowany grą złudzeń, ideami zawie-rającymi się jedna w drugiej, jak w chińskich szkatułkach, w nie koń-czącym się wyzwaniu.Pochłonęła go również literatura i zafascyno-wały dzieła pisarzy latynoamerykańskich; zdał sobie wtedy sprawę, żeżyje w niedużym kraju, zaledwie plamce na mapie, przynależąc dorozległego fantastycznego kontynentu, dokąd postęp dociera z wie-kowym opóznieniem, targanego huraganami i trzęsieniami ziemi,gdzie rzeki są szerokie jak morza, a dżungle tak gęste, że światło słoń-ca nie przedziera się przez listowie; na lądzie, gdzie w odwiecznejpróchnicy tkwią mitologiczne stwory, zasiedlonym przez istoty ludz-kie niezmienione od początku świata; w szalonej geografii, gdzieczłowiek rodzi się z gwiazdą na czole na znak cudu; na zaczarowanymskrawku świata ze wspaniałymi górami, gdzie powietrze jest kryszta-łowo czyste, z bezkresnymi pustyniami, cienistymi lasami i zaciszny-mi dolinami.Wszystkie rasy ludzkie stopiły się tu w tyglu przemocy:Indianie zdobni w pióra, podróżnicy z odległych republik, czarni wę-drowcy, Chińczycy przemyceni w skrzyniach z jabłkami, rzekomiTurcy, ogniste dziewczyny, zakonnicy, prorocy i tyrani - wszyscy rękaw rękę, żywi i duchy tych, którzy na przestrzeni wieków deptali po tejziemi, błogosławionej tyloma namiętnościami.Wszyscy oni to kobie-ty i mężczyzni Ameryki, którzy cierpią na plantacjach trzciny cukro-wej, trzęsą się w gorączce w kopalniach cyny i srebra, toną w oceanieprzy połowie pereł i mimo wszelkich przeciwności przeżywają w wię-zieniach.Po skończeniu studiów Francisco, pragnąc przeżyć coś więcej, po-stanowił udoskonalić umiejętności na studiach za granicą, ku234 zaskoczeniu rodziców, którzy jednak zgodzili się je sfinansować ipowstrzymali się od przestróg o niebezpieczeństwach czyhających namłodego człowieka, podróżującego samotnie.Francisco spędził kilkalat poza krajem, zrobił doktorat i w dostatecznym stopniu opanowałangielski.Zarabiał na życie zmywaniem naczyń w restauracji i jakofotograf wynajmowany na mniej ważne imprezy w dzielnicach emi-grantów.W tym czasie jego kraj ogarnęło polityczne wrzenie.W roku jegopowrotu wybory wygrał kandydat socjalistów.Mimo pesymistycz-nych prognoz i spisków, mających nie dopuścić go do objęcia władzy,zasiadł w fotelu prezydenckim ku osłupieniu ambasady amerykań-skiej.Francisco nigdy nie widział ojca w większej euforii.- Widzisz, synku? Obeszło się bez użycia twego karabinu.- Jesteś anarchistą, staruszku.A twojej partii nie ma w rządzie -żartował Francisco.- To są drobiazgi! Najważniejsze, że władza przeszła w ręce ludu inikt nigdy już mu jej nie odbierze.Ciągle żył na księżycu.Na wieść o przewrocie wojskowym uznał,że to sprawka grupy buntowników, których lojalna wobec konstytucjii republiki armia szybko spacyfikuje.Jeszcze wiele lat pózniej wciążna to liczył.Walczył z dyktaturą na najdziwaczniejsze sposoby.Wokresie najokrutniejszych represji, kiedy nawet szkoły i stadiony za-mieniono w więzienia dla tysięcy więzniów politycznych, profesorLeal wydrukował w kuchni plik ulotek, wjechał na ostatnie piętrobudynku poczty i rozrzucił karteluszki na ulicę.Wiał sprzyjający wiatri jego akcja się powiodła, ponieważ kilka z nich trafiło do ministerstwa235 obrony i wywołało tam lekką panikę.Tekst zawierał sądy, które wy-dawały się profesorowi odpowiednie na ten historyczny moment:Sposób szkolenia żołnierzy, od rekruta po najwyższychranga oficerów, nieuchronnie robi z nich wrogów społeczeń-stwa obywatelskiego i ludu.Nawet ich mundury, z tymiwszystkimi śmiesznymi ozdóbkami dla odróżnienia pułków istopni, plus cała ta dziecinada, która zajmuje im lwia częśćżycia i byłaby śmieszna, gdyby nie tak grozna, oddała ich odspołeczeństwa.Ten dryl i te tysiące dziecinnych ceremonii,wśród których upływa życie, mają na celu jedynie wyszkolićczłowieka w zabijaniu i w niszczeniu, i byłyby upokarzającedla każdego, kto nie zatracił jeszcze poczucia ludzkiej godno-ści.Umarliby ze wstydu, gdyby nie udało im się systema-tycznym wypaczaniem idei doprowadzić do tego, że staną sięone zródłem próżności.Bierne posłuszeństwo największącnotą.Ludzie poddani despotycznej dyscyplinie panicznieobawiają się każdego, kto żyje wolny.Pragną siłą narzucićinnym tę samą brutalną dyscyplinę i głupi porządek, któregosami są ofiarami.Nie można wielbić służby wojskowej, nie nienawidząc lu-du.BakuninGdyby profesor Leal rzecz przemyślał lub skonsultował z jakimśfachowcem, zrozumiałby, że taki tekst jest za trudny na ulotkę, bozanim ktoś przeczyta połowę, już go zatrzymają.Tak wielkie byłojednak jego uwielbienie dla ojca anarchizmu, że o swym planie niko-mu słówka nie szepnął.%7łona i synowie dowiedzieli się o fakcie podwudziestu czterech godzinach, kiedy to prasa, radio i telewizja po-dały do wiadomości wojskowy dekret, a ojciec wyciął go z gazety iwłożył do albumu.236 Dekret nr 191.Ostrzega się obywateli, że Armia nie będzie tolerowaćżadnego rodzaju publicznych wystąpień.2.Obywatel Bakunin, autor ulotki szkalującej święty honorArmii, winien z własnej woli stawić się w Ministerstwie Obro-ny w dniu dzisiejszym do godz.16.30.3.Niestawienie się oznaczać będzie lekceważenie rozkazówJunty Naczelnych Dowódców Sił Zbrojnych, za co grożą kon-sekwencje łatwe do przewidzenia.Jeszcze tego samego dnia trzej bracia Lealowie postanowili jednakpozbyć się drukarni z kuchni, by zapobiec temu, że ojciec wpadnie wpułapkę własnego żarliwego idealizmu.Od tamtej pory starali się niedawać mu zbyt wiele powodów do niepokoju.%7ładen nie rozmawiał znim na temat działalności opozycyjnej, nie mogli jednak nic poradzićna to, że gdy aresztowano Josego wraz z wieloma księżmi i zakonni-cami z Wikariatu, profesor Leal zasiadł na Plaza de Armas z transpa-rentem: Właśnie torturują mojego syna.Gdyby Javier i Francisconie przybyli na czas, nie ujęli go pod ręce i nie zabrali stamtąd, oblał-by się benzyną i podpalił na oczach współczujących mu przechod-niów.Francisco nawiązał kontakt z podziemiem, żeby móc przerzucaćuciekinierów przez jedną granicę, a wprowadzać członków opozycjiprzez drugą.Zbierał pieniądze na pomoc dla tych, którym udało sięprzeżyć w ukryciu, na żywność i lekarstwa, zbierał też informacje iprzekazywał za granicę materiał ukryty w podeszwach butów zakon-ników i lalczynych perukach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl