[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ed die spo glą dał to na sa mo chód Pa cha ca, to na to yo tę, któ rą wi dział w lu ster ku.Był co raz bli żej h3, ale wie dział, że land cru iser do go ni go, za nim uda mu się do rwaćPach ca ca.W le wym oknie to yo ty po ka za ła się lufa AK.Ed die zje chał na pra wo, od su wa jąc sięz li nii strza łu par ty zan ta, ale dro ga wiła się tak, że za chwi lę miał zno wu zna lezć się na od -sło nię tej po zy cji.Wciąż skra cał dy stans do hum me ra.Roz po znał oko li cę zbli ża li się do miej sca, gdziebło to i ka mie nie osu nę ły się na dro gę, a po gru zo wi sku pły nął wo do spad.Wie dział, że h3zwol ni, by po ko nać prze szko dę, ale tak że on bę dzie zmu szo ny zro bić to samo.Wo do spad&Był znacz nie więk szy niż rano stru mień wody po sze rzył się i pły nął z więk szą mocą.Cha se zdał so bie spra wę z ko lej ne go za gro że nia.Woda z za blo ko wa nej rze ki zbie ra łasię gdzieś wy żej i w każ dej chwi li mo gła ich za lać&Hum mer do tarł do osu wi ska i prze chy lił się na bok na ka mie niach.Ed die przy spie szył.Land cru iser tak że je chał co raz szyb ciej, zbli ża jąc się nie bez piecz nie.Roz le gły się strza ły&Ed die schy lił gło wę, kie dy kule tra fi ły w ka ro se rię for da.Był już pra wie przy osu wi sku.Pa da ły ko lej ne po ci ski.Hum mer wje chał pod wo do spad, na pła skim da chu te re nów ki roz-bry zgi wa ła się pia na.Cha se skie ro wał f-150 w ko le iny wy żło bio ne przez inne po jaz dyi wci snął gaz do de chy.Mu siał jak naj bar dziej się roz pę dzić&Ford ode rwał się od zie mi wszyst ki mi czte re ma ko ła mi, kie dy ude rzył w prze szko dę,po tem opadł z po wro tem na dro gę.Zde ze lo wa ne za wie sze nie za skrzypia ło.Sa mo chód za -czął zjeż dżać w stro nę prze pa ści.Ed die rozpacz li wie pró bo wał go wpro wa dzić w ko le iny.Pi kap pod ska ki wał na ka mie niach, rzu ca jąc kie row cą.Mimo sta rań Ed die go, je chał co razwol niej.Land cru iser zbli żył się jeszcze bar dziej, strze lec znów otwo rzył ogień.Ed die pra wie do tarł do wo do spa du&Nie.To wo do spad pra wie do tarł do nie go.Stru mień wody, prze le wa ją cy się po na gim kli fie po wy żej, rósł w oczach.W dół zbo czapo to czy ły się ka mie nie.Rze ka za chwi lę mia ła wy stą pić z brze gów&Woda wla ła się do środ ka przez otwór po wy rwa nych drzwiach, siła ude rze nia od rzu ci -ła pół cię ża rów kę w bok.Ed die roz paczli wie skrę cił kie row ni cę, usi łu jąc skie ro wać sa mo -chód na dro gę.Pia na cał ko wi cie za sło ni ła mu wi dok.Czuł, że ford prze chy la się i zjeżdżana skraj prze pa ści&Uczu cie, że za raz spad nie, na gle znik nę ło.Uda ło mu się zna lezć punkt opar cia w bło cie.Nie wie dział, jak to się sta ło, ale wy ko rzy stał sy tu ację i do dał gazu.Sa mo chód wró cił bez -piecz nie na dro gę.Ed die zbli żał się do kra wę dzi wo do spa du i czę ścio wo od zy skał wi docz ność przezprzed nią szy bę.Zo ba czył przed sobą żół tą pla mę humme ra.Obej rzał się i zro zu miał, skądna gle wzię ła się lep sza przy czep ność.Skrzy nia for da na peł ni ła się wodą i po nad tona do -datko we go ła dun ku do cią ży ła tyl ną oś.Pod sto pa mi chlu pa ła mu woda.Otwo rzył drzwi, żeby ją wylać.Cię ża rów ka po wo li,ale nie usta ją co po su wa ła się na przód.Wy je chał spod wo do spa du.Hum mer wciąż po ko ny wał osu wi sko.Usły szał z tyłu gło śnyhuk i ford gwał tow nie się za trząsł.Cha se naj pierw my ślał, że wy bu chła opo na.Po chwi lisię zo rien to wał, że otwo rzy ła się tyl na kla pa i woda wyla ła się do tyłu.Z wo do spa du wy nu rzył się ciem ny kształt.Land cru iser był tuż za nim.Strze lec znówwy chy lił się przez okno, uno sząc broń&Na gle roz legł się po twor ny huk i mi lio ny li trów wody wy la ły się z ko ry ta rze ki.Wo do spad, pod któ rym prze je chał Ed die, był za le d wie wą ską struż ką w po rów na niuz falą, któ ra ru nę ła ze wzgó rza, spłu ku jąc ty sią ce ton zie mi i ka mie ni z kli fu w do li nę po ni -żej.Ed die wci snął gaz do de chy, usi łu jąc wbić się for dem w humme ra.I wte dy za pa dłaciemność.Ol brzy mia masa błot ni stej wody spa dła na te re nów ki.Stru mień ude rzył w dro gę, zmy wa jąc z niej po zo sta ło ści osu wi ska.Spa da ją ca ska łazmiaż dży ła land cru ise ra i dwóch sie dzą cych w nim par ty zan tów.Reszt ki sa mo cho du po -rwa ła woda.Na stęp ne ka mie nie ude rzy ły w pic ku pa, tłu kąc tyl ną szy bę i wgnia ta jąc dach.For da po rwa ła wez bra na woda.Ed die za marł z prze ra że nia był pe wien, że zmy je gow prze paść.Po chwi li jed nak zo rien to wał się, że fala skie ro wa ła się go to wym ka na łemi nie sie go wzdłuż dro gi.Nie miał jed nak kon tro li nad sa mo cho dem, któ ry uno sił się jakko rek na grzbie cie fali&Na gle mi gnę ło coś żół te go&Pół cię ża rów ka ude rzy ła w hum me ra.Oba po rwa ne przez nurt po jaz dy ob ró ci ły się, szo -ru jąc ko ła mi o dro gę.Przez krót ki mo ment Ed die spo glą dał pro sto w oczy Pa cha ca.Po chwi li hum mer wpadł w po ślizg i ru nął w prze paść.Ed die nie miał cza su, by po czuć sa tys fak cję.Kie row ni ca wy su wa ła mu się z rąk, a pi kappły nął wzdłuż dro gi.Gdy by uda ło mu się od zy skać przyczep ność, cho ciaż na chwi lę, mógł -by spró bo wać za blo ko wać for da o skal ną ścia nę&Nie do stał jed nak ta kiej szan sy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ed die spo glą dał to na sa mo chód Pa cha ca, to na to yo tę, któ rą wi dział w lu ster ku.Był co raz bli żej h3, ale wie dział, że land cru iser do go ni go, za nim uda mu się do rwaćPach ca ca.W le wym oknie to yo ty po ka za ła się lufa AK.Ed die zje chał na pra wo, od su wa jąc sięz li nii strza łu par ty zan ta, ale dro ga wiła się tak, że za chwi lę miał zno wu zna lezć się na od -sło nię tej po zy cji.Wciąż skra cał dy stans do hum me ra.Roz po znał oko li cę zbli ża li się do miej sca, gdziebło to i ka mie nie osu nę ły się na dro gę, a po gru zo wi sku pły nął wo do spad.Wie dział, że h3zwol ni, by po ko nać prze szko dę, ale tak że on bę dzie zmu szo ny zro bić to samo.Wo do spad&Był znacz nie więk szy niż rano stru mień wody po sze rzył się i pły nął z więk szą mocą.Cha se zdał so bie spra wę z ko lej ne go za gro że nia.Woda z za blo ko wa nej rze ki zbie ra łasię gdzieś wy żej i w każ dej chwi li mo gła ich za lać&Hum mer do tarł do osu wi ska i prze chy lił się na bok na ka mie niach.Ed die przy spie szył.Land cru iser tak że je chał co raz szyb ciej, zbli ża jąc się nie bez piecz nie.Roz le gły się strza ły&Ed die schy lił gło wę, kie dy kule tra fi ły w ka ro se rię for da.Był już pra wie przy osu wi sku.Pa da ły ko lej ne po ci ski.Hum mer wje chał pod wo do spad, na pła skim da chu te re nów ki roz-bry zgi wa ła się pia na.Cha se skie ro wał f-150 w ko le iny wy żło bio ne przez inne po jaz dyi wci snął gaz do de chy.Mu siał jak naj bar dziej się roz pę dzić&Ford ode rwał się od zie mi wszyst ki mi czte re ma ko ła mi, kie dy ude rzył w prze szko dę,po tem opadł z po wro tem na dro gę.Zde ze lo wa ne za wie sze nie za skrzypia ło.Sa mo chód za -czął zjeż dżać w stro nę prze pa ści.Ed die rozpacz li wie pró bo wał go wpro wa dzić w ko le iny.Pi kap pod ska ki wał na ka mie niach, rzu ca jąc kie row cą.Mimo sta rań Ed die go, je chał co razwol niej.Land cru iser zbli żył się jeszcze bar dziej, strze lec znów otwo rzył ogień.Ed die pra wie do tarł do wo do spa du&Nie.To wo do spad pra wie do tarł do nie go.Stru mień wody, prze le wa ją cy się po na gim kli fie po wy żej, rósł w oczach.W dół zbo czapo to czy ły się ka mie nie.Rze ka za chwi lę mia ła wy stą pić z brze gów&Woda wla ła się do środ ka przez otwór po wy rwa nych drzwiach, siła ude rze nia od rzu ci -ła pół cię ża rów kę w bok.Ed die roz paczli wie skrę cił kie row ni cę, usi łu jąc skie ro wać sa mo -chód na dro gę.Pia na cał ko wi cie za sło ni ła mu wi dok.Czuł, że ford prze chy la się i zjeżdżana skraj prze pa ści&Uczu cie, że za raz spad nie, na gle znik nę ło.Uda ło mu się zna lezć punkt opar cia w bło cie.Nie wie dział, jak to się sta ło, ale wy ko rzy stał sy tu ację i do dał gazu.Sa mo chód wró cił bez -piecz nie na dro gę.Ed die zbli żał się do kra wę dzi wo do spa du i czę ścio wo od zy skał wi docz ność przezprzed nią szy bę.Zo ba czył przed sobą żół tą pla mę humme ra.Obej rzał się i zro zu miał, skądna gle wzię ła się lep sza przy czep ność.Skrzy nia for da na peł ni ła się wodą i po nad tona do -datko we go ła dun ku do cią ży ła tyl ną oś.Pod sto pa mi chlu pa ła mu woda.Otwo rzył drzwi, żeby ją wylać.Cię ża rów ka po wo li,ale nie usta ją co po su wa ła się na przód.Wy je chał spod wo do spa du.Hum mer wciąż po ko ny wał osu wi sko.Usły szał z tyłu gło śnyhuk i ford gwał tow nie się za trząsł.Cha se naj pierw my ślał, że wy bu chła opo na.Po chwi lisię zo rien to wał, że otwo rzy ła się tyl na kla pa i woda wyla ła się do tyłu.Z wo do spa du wy nu rzył się ciem ny kształt.Land cru iser był tuż za nim.Strze lec znówwy chy lił się przez okno, uno sząc broń&Na gle roz legł się po twor ny huk i mi lio ny li trów wody wy la ły się z ko ry ta rze ki.Wo do spad, pod któ rym prze je chał Ed die, był za le d wie wą ską struż ką w po rów na niuz falą, któ ra ru nę ła ze wzgó rza, spłu ku jąc ty sią ce ton zie mi i ka mie ni z kli fu w do li nę po ni -żej.Ed die wci snął gaz do de chy, usi łu jąc wbić się for dem w humme ra.I wte dy za pa dłaciemność.Ol brzy mia masa błot ni stej wody spa dła na te re nów ki.Stru mień ude rzył w dro gę, zmy wa jąc z niej po zo sta ło ści osu wi ska.Spa da ją ca ska łazmiaż dży ła land cru ise ra i dwóch sie dzą cych w nim par ty zan tów.Reszt ki sa mo cho du po -rwa ła woda.Na stęp ne ka mie nie ude rzy ły w pic ku pa, tłu kąc tyl ną szy bę i wgnia ta jąc dach.For da po rwa ła wez bra na woda.Ed die za marł z prze ra że nia był pe wien, że zmy je gow prze paść.Po chwi li jed nak zo rien to wał się, że fala skie ro wa ła się go to wym ka na łemi nie sie go wzdłuż dro gi.Nie miał jed nak kon tro li nad sa mo cho dem, któ ry uno sił się jakko rek na grzbie cie fali&Na gle mi gnę ło coś żół te go&Pół cię ża rów ka ude rzy ła w hum me ra.Oba po rwa ne przez nurt po jaz dy ob ró ci ły się, szo -ru jąc ko ła mi o dro gę.Przez krót ki mo ment Ed die spo glą dał pro sto w oczy Pa cha ca.Po chwi li hum mer wpadł w po ślizg i ru nął w prze paść.Ed die nie miał cza su, by po czuć sa tys fak cję.Kie row ni ca wy su wa ła mu się z rąk, a pi kappły nął wzdłuż dro gi.Gdy by uda ło mu się od zy skać przyczep ność, cho ciaż na chwi lę, mógł -by spró bo wać za blo ko wać for da o skal ną ścia nę&Nie do stał jed nak ta kiej szan sy [ Pobierz całość w formacie PDF ]